Ogłoszenie

Forum nieaktywne - zapraszamy tutaj!

  • Index
  •  » Tygodniówki
  •  » #6 Wednesday Night Burn! - 11.11.2015 (Włocławek, Hala Mistrzów)

#1 2015-11-13 00:16:11

Aigor

http://oi62.tinypic.com/2hzmstx.jpg

Zarejestrowany: 2014-03-15
Posty: 276
Punktów :   
Ulubiony wrestler: David De Gea
Ulubiony Tag Team/Stajnia: Manchester United
Ulubiona federacja: Barclays Premier League

#6 Wednesday Night Burn! - 11.11.2015 (Włocławek, Hala Mistrzów)




Kamera oprowadza nas po trybunach Hali Mistrzów we Włocławku. Cztery tysiące fanów zgromadzonych na trybunach na stojąco oklaskuje imponujący pokaz pirotechniki który tradycyjnie już rozpoczyna flagową galę federacji SDW - Burn. Przy stanowiskach komentatorskich, tradycyjnie jak co tydzień, były zapaśnik i wicemistrz olimpijski - Andrzej Supron, były zawodnik MMA - Bob "The Beast" Sapp i ekspert a zarazem komentator zapasów i dziennikarz sportowy - Paweł "Boryss" Borkowski.

Paweł Borkowski: Panie i Panowie, po pełnym emocji The Longest Day, SDW gości we Włocławku! Największe wydarzenie listopada w kalendarzach prawdziwych fanów wrestlingu przyniosło odpowiedzi na wiele nurtujących nas pytań, stawiając przy okazji kolejne z nich. Na SDW Burn, w towarzystwie blisko 4 tysięcy fanów zgromadzonych na żywo, w Hali Mistrzów witają się z państwem...
Andrzej Supron: ...Andrzej Supron
Bob Sapp: ...former IWGP Heavyweight Champion, MMA Fighter, Kickboxing Fighter, Footballer & Actor, Bob "The Beast" Sapp!
Paweł Borkowski: I Paweł "Boryss" Borkowski! Na The Longest Day poznaliśmy pierwszego w historii posiadacza pasa SDW Global Championship. Po morderczym, 60-minutowym Iron Man Matchu mistrzem, który już teraz wpisał się na karty historii SDW został "Alaskian Madman" - Einar Hallvard.
Bob Sapp: Cóż to był za pojedynek, Paweł! W tej walce dostaliśmy wszystko czego moglibyśmy oczekiwać, pierwsza część pojedynku to psychologiczne arcydzieło Jokera, druga - niesamowity pokaz siły i wytrwałości zawodnika z Alaski. I mimo, iż żaden z nich nie ma na dzisiaj zaplanowanego pojedynku - jestem pewien, że obaj odpowiednio zaznaczą swoją obecność na dzisiejszej gali!
Andrzej Supron: A już dzisiaj czeka nas widowisko nie z tej ziemi, albowiem League of Titans stawia swoje pierwsze kroki na drodze do największego wydarzenia w historii, tak jestem pewien wypowiadanych słów - w historii europejskiego wrestlingu - Pulse of Life!
Paweł Borkowski: Dokładnie tak Andrzeju, już dzisiaj rękawicę skrzyżują dwaj wielcy przegrani poniedziałkowej nocy, Dan Dowson i Big E. Obaj z wielkimi apetytami na zwycięstwo, ale zwycięzca będzie mógł być tylko jeden.
Bob Sapp: Rozumiem twoją fascynacje tym starciem, jednak dopiero w następnym pojedynku czekają nas emocje godne takiej gali jak Burn. SDW Original, Nick Jeffers, i wciąż wielka, wielka niewiadoma, Mattias Cortez zmierzą się, aby udowodnić światu, który z nich zasługuje na szanse zmierzenia się o najbardziej prestiżowe trofeum federacji. A oprócz tego...
Andrzej Supron: A oprócz tego zobaczymy dzisiaj w akcji takie gwiazdy jak Jeff Hardy i the Witcher, rywali z The Longest Day, dzisiaj występujących w osobnych pojedynkach, jednak obaj występują w nich z pozycji zdecydowanych faworytów.
Bob Sapp: Nie lekceważyłbym ich rywali, Andrzeju. Robert Porter i Silas Young to ciekawi zawodnicy, i każdy z nich jest w stanie sprawić niespodziankę. Poza tym, myślę, że zmęczenie materiału może wpłynąć negatywnie na faworytów tych starć, tutaj wydarzyć się może absolutnie wszystko.
Andrzej Supron: Zmęczenie materiału? Błagam...w Związku Sowieckim w latach mojej młodości jak ktoś się obijał na treningach następnej nocy biegał z obciążeniem przez tajgę, a ci zmęczeni po zapaśniczym pojedynku. Dzisiaj nie ma już twardych zawodników, nie ma po prostu kto się za nich wziąć...może powinienem wrócić do trenowania...
Bob Sapp: Znowu się zapędzasz, nigdy nie byłeś...
Paweł Borkowski: Dosyć! Przejdźmy do tego, co dzisiaj elektryzuje fanów SDW w największym stopniu, niesamowity Main Event, w którym Ralf zmierzy się z Brockiem Lesnarem w Poland Street Fight Matchu. Każdy z nich ma coś do udowodnienia, dlatego nie mam wątpliwości, że walka ta będzie pokazem niesamowitego zaangażowania, determinacji i wytrwałości w dążeniu do zwycięstwa w wykonaniu obu zawodników. Jednak zainteresowanie fanów dotyczy też tych, których dzisiaj nie zobaczymy w akcji w ringu. Mówię tutaj o Pentagonie Jr. nowym mistrzu Extreme, który udowodnił ostatniej nocy, że jest w stanie wygrywać z każdym, i że odebrać mu ten tytuł będzie niezmiernie trudno.
Bob Sapp: Nie zapominaj o sprawie Danny'ego Murillo, jak zareagują władze federacji na jego interwencje w walce Owensa z Ralfem ostatniej nocy?
Paweł Borkowski: Odpowiedź na to i wiele innych pytań poznamy, mam nadzieję, w ciągu najbliższych kilku godzin. Nam nie pozostaje już nic innego, jak z serca rozgrzanej do czerwoności Hali Mistrzów we Włocławku zaprosić na kolejne wydanie Burn!


Światła na arenie powoli gasną, kamera przenosi nas w okolice titantronu na którym zaczyna pojawiać się znajomy fanom SDW obraz. Widzimy stare, drewniane regały uginające się od ksiąg. Po podłodze walają się porozrzucane fragmenty pergaminu, a na ścianach możemy ujrzeć obrazy przedstawiające sceny mitologiczne. Kamera podąża dalej, a my możemy dostrzec siedzącą przy stole, znajomą postać - to Elminster, któremu towarzyszy krzątający się po pomieszczeniu uczeń, i bliżej nieznajomy osobnik, siedzący przy stole i rozmawiający z mieszkańcem tej osobliwej biblioteki.

Elminster: Czy można wiedzieć, czym motywowana jest Twa wizyta? Niecodziennie goszczą u nas przybysze ze wskazania Rady...kim jesteś?
Nieznajomy: Nie ma teraz na to czasu starcze...otrzymałem wieści z Południa, wiem, jak wielki ciężar spoczywa na naszej misji w terenie. Jednakże podobno siły zła zdążyły przeniknąć do naszych organów decyzyjnych...musimy mieć pewność, że informacje które mam do przekazania trafią w dobre ręce...

Nieznajomy przybysz bierze głęboki oddech i patrzy w oczy uczniowi, który odchodzi od swoich obowiązków i zbliża się do stołu. Ciszę przerywa Elminster, zwracając się do osobliwego gościa.


Elminster:
Mów więc, zadbam o właściwe zaopiekowanie się tym, czego się dowiedziałeś.
Nieznajomy: Nasza misja...zaczyna odnosić sukcesy.Czas największego niepokoju zdaje się mijać, być może Odyn oszczędzi nas od otwartego konfliktu. Wybraniec stoczył największą bitwę-zwycięską bitwę, a nasza sytuacja na Południu staje się coraz bardziej klarowna.
Elminster: Czego nie można powiedzieć o tutejszych zdarzeniach...potrzeba nam szybkiej reakcji, a obawiam się, że niektórzy celowo będą opóźniać bieg wydarzeń...nim opadnie kurz wojny - dam ci do przekazania pismo do Rady, to ważne...jeżeli wpadnie ono w niepowołane ręce...może się okazać, że czasy pokoju odejdą bezpowrotnie.

Elminster wyjmuje pióro z kałamarza, sięga po pergamin, i zaczyna powoli pisać, wszystko odbywa się w niezakłóconej ciszy. Uczeń, zafascynowany przebiegiem rozmowy podchodzi do stołu i wpatruje się przez ramie starcowi. Po dłuższej chwili, Elminster chowa zapiskę w starą kopertę i drżącym głosem podaje nieznajomemu przybyszowi. Ten odpowiada delikatnym, krzywym uśmiechem, spoglądając na...krew wypływającą z ust właściciela biblioteki (!)

Elminster (upadając na blat): Zdra..zdrajcy...

Przybysz spogląda na ucznia, wyjmującego ociekające krwią ostrze z ciała Elminstera. Po chwili zabiera napisaną przez starca notkę, uśmiechając się szyderczo. Uczeń narzuca na plecy ciemny płaszcz, zarzuca na głowę kaptur, i razem z nieznajomym udają się do wyjścia. W progu, przybysz zatrzymuje się na moment, spoglądając za siebie na wiszące na blacie ciało starca.

Nieznajomy: Bogowie wiedzą: śmierć jest nieszczęściem. Inaczej chętnie umieraliby sami. Śpij dobrze...

Tracimy obraz z kamery...i przenosimy się z powrotem na arenę Burn! Z narożników kwadratowego pierścienia wystają buchające ogniem pochodnie. Mata jest przykryta czarną narzutą a na środku widzimy rozpostartą skórę białego niedźwiedzia. A na niej...widzimy postać Einara Hallvarda! Alaskian Madman z kamienną twarzą wpatruje się w titantrom, na ramieniu trzyma pas SDW Global Championship, a w prawej dłoni...trzyma kukłę przypominającą Jokera, dokładnie taką samą, jak dedykowana Mike'owi Brutalowi na jednym z odcinków SDW Adrenaline. W lewej dłoni trzyma mikrofon i po chwili zaczyna przemowę.

Einar Hallvard: Oczy wszystkich zgromadzonych w Dzień Sądu spoglądały w jeden najjaśniejszy punkt. Stało się, oto Wysłannik Północy stanął naprzeciw fałszywego proroka, mędrca obłąkanych, by po Wielkiej Bitwie ponownie stanąć na szczycie znanego Wam świata. Einar Hallvard powraca w glorii i chwale, a zastępy hellańskie wycofują swoje siły z terenów Południa...czcze życzenia...Wydarzenia, których byliście świadkami dowodzą jednego, walka o Rząd Dusz trwa, i szybko nie zostanie ugaszona. Skrytobójcy muszą zostać wskazani i wyplewieni, a siły piekielne - przegnane i zepchnięte do odwrotu. Pierwszy krok został już uczyniony. Błysk w oczach rywala, który, z perspektywy pokonanego zdaje się wołać, iż to wszystko, co dań wartościowe - dawno stało się nieosiągalnym. Wysłałem Jokera na tamtą stronę, i pewnym jestem, iż on sam, mimo kreacji którą obudowywuje swoją marną egzystencje, zażarcie walczy z poczuciem pustki i bezsensu.  Próbując drwinami zakrzyczeć otaczającą Cię rzeczywistość...Joker...zostałeś zredukowany do roli marionetki, którą wysłałem z jej wszelkimi uroszczeniami na tamtą Stronę. Co do wydarzeń, których byliście właśnie świadkami...Skrytobójcy zostaną odnalezieni, a piekło spłynie krwią tych, którzy nie zechcą podporządkować się boskim poleceniom. Nadszedł kres biernej postawy wobec panoszącego się nieporządku, a po wielkiej wojnie - przyjdzie czas na oczyszczenie.

Hallvard rzuca mikrofon na matę, i powolnym krokiem zmierza do narożnika taszcząc za sobą wielką kukłę pokonanego rywala. Następnie przeplata jej kończyny z linami sterczącymi z narożnika i zostawia ją zawieszoną na linach. Po chwili bierze jedną z pochodni, i podpala włosy marionetki.

Einar Hallvard: Świat pogrążony w agonii przejdzie ciężką próbę, a ognie miotane przez boski panteon przyniąsą oczekiwane oczyszczenie...

Widzimy buchające płomienie pochłaniające włosy lalki, które powoli przenoszą się na niższe partie materiału i stojącego obok, szyderczo uśmiechającego się - nowego mistrza SDW Global - Einara Hallvarda.


Na titantronie pokazuje się obraz z kamery na zewnątrz budynku. Widzimy stojących na tle hali oraz autobusu SDW Natalię Siwiec oraz Jacka Wilda. Jack jeszcze w swoim "normalnym", nie ringowym outficie - drogie ciuchy i złote łańcuchy. Z wyraźnym rozbawieniem gapi się na cycki Natalii ściągając z wolna kolejne buchy z blunta.

Natalia Siwiec: Znajdujemy się właśnie przed halą sportową we Włocławku a ze mną jest nowy nabytek federacji, pochodzący z Chicago Jack Wild!

Jack Wild: Witajcie moi fani i antyfani z Włocławka, witajcie widzowie SDW! Cześć Natalka, nieźle wyglądasz...

NS: (chichocząc) Ohh, dziękuję Jack. Jak wiesz, chciałam z Tobą przeprowadzić mały wywiad. Zacznijmy może od tego jak podoba Ci się w Polsce i czy zdążyłeś się już zaaklimatyzować?

JW: Polska jest piękna, zawsze chciałem tu przyjechać, zobaczyć kraj, z którego pochodzi moja matka. Macie tu dobre jedzenie, piękne kobiety - czego jesteś przykładem - i... (bierze bucha) dobre palenie. Co do aklimatyzacji, nie miałem dużych problemów. Znam język i tę kulturę, matka kładła na to nacisk w domu. Jedynym problemem była zmiana strefy czasowej, ale zdążyłem się już przyzwyczaić.

NS: Nie spotkały Cię żadne nieprzyjemności ze strony polskich "dresiarzy"? Wiadomo nie od dziś, że Polska nie jest zbyt przyjazna dla ludzi o innym kolorze skóry niż biały.

JW: (śmiech) Nieee, nie, nie, nie. Moja droga, czy wyglądam na kogoś z kim warto zadzierać? Rozumiem, że mój wygląd może im nie pasować. Mogą też ich skusić moje sygnety, ale zapewniam Cię, że nie są aż tak głupi na jakich wyglądają. Widzą mnie i od razu wiedzą co może ich spotkać. Widzą kulkę w swoim durnym łbie. Tak po prawdzie to nawet nie marnowałbym na nich naboi. Taaak, polskie dresy wiedzą co jest 5, nie to co Danny.

NS: No właśnie, pomówmy o walce, którą masz dzisiaj stoczyć. Twoim przeciwnikiem będzie Danny Murillo, który niedawno powrócił do SDW po kontuzji. Jak oceniasz swoje szanse?

JW: Słuchaj Natalka, nie trzeba być geniuszem, żeby przewidzieć wynik tej walki. Danny popełnił jedną z najgorszych decyzji w swoim życiu podejmując się walki ze mną po powrocie do federacji. Pojawił się na PPV i zakłócił pojedynek Ralfa oraz Owensa. Nie lubię ludzi, którzy wtrącają się w nie swoje sprawy. W Chicago tacy goście kończą na chodniku w kałuży krwi z paroma dziurami w klatce. Chciał zrobić na wszystkich wrażenie, zwrócić na siebie uwagę, mieć swoje 5 minut. Cóż Murillo, twoje 5 minut zaczęło się na The Longest Day a skończy się za chwilę w ringu na dzisiejszym Burn. Odeślę cię na kolejny, dłuuuugi urlop i gwarantuję ci - będziesz leżał w domu połamany tak długo, że wszyscy zdążą o tobie zapomnieć. Przyszedłem tu deptać takich jak ty, stąpać po nich w drodze po kolejne mistrzowskie tytuły. To wszystko co mam do powiedzenia na temat tego ćpunka, resztę zobaczycie w ringu.

NS: Ostatnie pytanie Jack. Jakie są twoje plany na przyszłość?

JW: Wejść do ringu, połamać Murillo, spalić dżoja and fuck some nice, polish bitches.

NS: (czerwieniąc się) Uuuuh, to świetnie... A ta dalsza przyszłość?

JW: Aaaa, o to chodziło. No cóż, na początek chcę stoczyć parę walk by udowodnić swoją wartość. Żałuję, że nie załapałem się do League of Titans. Zobaczymy co przygotuje dla mnie zarząd. Jestem przekonany, że podołam każdemu zadaniu. Na pewno będę starał się o miano pretendenta do tytułu Extreme, później do tytułu Global. Chcę zostać posiadaczem każdego pasa w tej federacji, być najlepszym. I wiem, że mogę. Mogę także zabrać Cię do siebie po dzisiejszym Burn Natalka, co Ty na to?

NS: Maybee Jack. Na razie dziękuję Ci za wywiad i życzę powodzenia w dzisiejszym pojedynku.

JW: Również dziękuję. Skoczcie zrobić sobie herbatę, ja w tym czasie dokończę blunta i przebiorę się. Gdy wrócicie, będziecie mogli zobaczyć jak rozkładam Murillo na elementy pierwsze.


Singles Match
Jack Wild vs. Danny Muriilo



Kilka minut walki za nami: Obaj panowie wyraźnie odczuwają trudy dzisiejszego pojedynku, w chwili obecnej to Wild znajduję się w głębokiej defensywie inkasuje potężne kopnięcie w brzuch i Suplex w wykonaniu Dannego! Murillo momentalnie podnosi swojego przeciwnika i chwyta go w Nelsona, a następnie szybki Full Nelson Facebuster... Nie! W ostatniej chwili Jack wydostaje się z klamry i rozpoczyna serię niskich kopnięć, które to zaczynają mieć wpływ na postawę jego oponenta. Chiraq Hummer chce wskoczyć na wysokie obroty, kolejny Low kick odbicie od lin i przepiękny Big Boot... Nie! Shadow chwyta jego nogę i wykonuje krótki Clothesline, który ścina przeciwnika z nóg. Alone momentalnie wykonuje Jumping Elbow Drop i przechodzi do przypięcia 1... Kick Out! Widać, że Wild nie jest jeszcze wyjadaczem i momentalnie odkopuje, Young Savage momentalnie zrywa się do kolejnego ataku i zostaje powstrzymany przez European Uppercut... Jak on to ustał! Mało tego Wild wyskakuje i wykonuje Dropkick z miejsca, a następnie kopiując akcję przeciwnika z przed chwili Flying Elbow Drop! Murillo się podnosi, jednak jego przeciwnik jest już za plecami German Suplex! To musiało boleć! Wild jest na fali i teraz częstuję przeciwka Fisherman Suplexem! Danny jest wyraźnie zamroczony, jednak dość szybko staje na nogi jego przeciwnik się rozpędza chce wykonać Clothesline, ale.... Inkasuje Jumper Cutter znikąd! Przypięcie 1...2... Kick Out! The Scare People nie może uwierzyć w to, co się stało i zaczyna agresywnie Stampować swojego rywala, po chwili sędzia łagodzi całą sytuację i odciąga Murilo od zdezorientowanego Wilda. Obaj zawodnicy stoją już na nogach i rozpoczynają wymianę cios za cios, w której to lepiej prezentuje się Danny, Jack zostaje zepchnięty do narożnika, gdzie rywal ustawia go pod DDT... Lecz zostaje odepchnięty na liny, odbija się od nich i trafia na Running Facebuster! Thugger, chce już to zakończyć ustawia zamroczone rywala i wykonuje przepiękny Dat Loud... Nie! Teraz to Danny go odpycha chce wykonać błyskawiczny Darkness is the future ma swojego rywala na barkach, jednak ten przeskakuje za niego, szybko obraca sobie rywala i mamy Dat Loud! To musi być koniec 1...2...3!


Na zapleczu widać Erica Bischoffa oraz Dana Dowsona! Kamera robi zbliżenie na zawodników, widać, ze nad czymś dyskutują bardzo żywiołowo. Słychać jedynie końcówkę rozmowy.

Eric Bischoff: Nie musisz się nim przejmować. Wygrał to wygrał, ale tak naprawdę nie odliczył ciebie. Danny, jakbyś się skupiał nad kimś tak... Nieutalentowanym, to gdzie byś zaszedł? Nicky może teraz pokazywać, że niby jest lepszy od ciebie, ale tak naprawdę jego wygrana nic nie znaczy. Wystarczy spojrzeć na show, na to, jak go odbierają inni, z kim walczy... Ty jesteś na zupełnie innym poziomie, niż oni wszyscy razem wzięci. Nie rozumiesz tego?

Dan Dowson: Co mnie interesuje jego walka? Zobacz sobie wyraźnie. Uznałem to za dobry dowcip, aby oddać mu tą wygraną, a kogo dzisiaj dostaję? Jakiegoś niedorobionego gościa, który zgrywa clowna w ringu i poza nim. Czy to jest to, o co walczę za każdym razem wychodząc do tego ringu? Czy ten rywal ma dla mnie stanowić zagrożenie? Po prostu dołączy do kolekcji trofeów, ale jakie to ma znaczenie Eric? Powiesz mi, co takiego muszę zrobić, abym zawalczył już na poważnie, bez wnikania w to, czy moim rywalem będzie Jeffers czy ktokolwiek inny? Wiesz... Jakbym miał na to patrzeć, to niszczenie takich rywali to nie jest to, co zamierzam robić. Big E, Jeffers, nie stanowią realnego zagrożenia. To ja chciałem przegrać tą walkę, aby mu pokazać, kto i tak czy siak jest lepszy.

Z zaplecza pojawia się Big E, który staje naprzeciw dyskutujących zawodników.

Big E: Ooooo Eric Bischoff is Danny Dowson! <Big E swoim zachowaniem ciepło wita Ericka i Danniego parodiując klepiąc ich po ramieniu>. Nie wiem jak panowie, ale ja się czuje świetnie. Oh no! <Czarnoskóry zawodnik próbuje pocieszyć towarzystwo>  Dzisiaj nie chce widzieć jak obaj pokazujecie brak pozytywnego myślenia. Chyba ciut przesadziłem widać, że jesteście nie w humorach. Może panowie życzą sobie kawałek czekoladki <Big E wyjmuje tabliczkę czekolady i próbuje poczęstować Ericka, ale on sam odmówił> Też nie jestem ciekaw, co jest tego przyczyna, czyżby ja coś zrobiłem <Czarnoskóry zawodnik łapie się za podbródek> Chyba wiem to może być chyba jedno, a mianowicie DQ na gali The Longest. Ale to wina chyba nie moja nie uważasz? No sam się doprowadziłeś do takiego wyniku. Tak ty <Big E wskazuje palcem na Dannieg'o> jesteś tego architektem. Stworzyłeś sobie taki, że prawie nikt cię na arenie nie lubi. Spójrz na tych ludzi byłeś idolem tych ludzi, co z tobą się stało? Wolałeś się  kumplować z Erickiem i wolisz pójść na skróty. Pamiętaj ci ludzie wszystko widzą, a ta energia jaka płynie to ja jestem sprawcą rozumiesz. Jeszcze chce zwrócić uwagę  panu Erickowi, który uważa, że po znajomościach możesz załatwić każdą sprawę w tym biznesie. Na gali Longest jakoś uchroniłeś swojego złotego chłopca przed przegraną. Ale przyjdzie na ciebie czas odkupienia, który zamieni w nowy dzień!

Dan Dowson: Big E... Człowiek, który nie potrafi poprawnie skleić większości zdań. Co ma mnie interesować to, co o mnie sądzą ludzie na tej widowni? Czy oni są wyznacznikiem mnie samego? To ich buczenie, cheerowanie, to wszystko mnie nudzi, rozumiesz? A ty dopasowujesz się do nich niczym piesek, który chce dostać nagrodę za posłuszeństwo. Rozumiesz to Biggy? A może Biggy Bad Boy? You can shut up. To nie twój interes i nie twoje problemy, abyś próbował się wciągnąć w to wszystko. Czyżbyś uważał, że dzięki temu, że podejdziesz, coś tam poklepiesz, twoja gwiazda rozbłyśnie o wiele bardziej? Uhh, so sad, ale zasmucę cię. To nie jest takie łatwe, a twoje zachowanie tylko i jedynie utwierdza mnie w przekonaniu, że czegoś z dzieciństwa u ciebie brakuje. Ahh tak, czekaj <Dowson zamyślił się> Inteligencji. Zgrywając idiotę nie dorównasz mi ani na milimetr w umiejętnościach w ringu. Ty przegrałeś jedynie dlatego, że byłeś słaby, za słaby, aby zabłysnąć na pierwszym PPV. Ja przegrałem przez swój wybór, bo w tej walce z Nickym nic bym nie osiągnął, a on może tylko i jedynie teraz się chwalić, jaki to jest dobry.

Big E: Czekaj, czekaj ! Sugerujesz, że moje zachowanie jest na poziomie jakiegoś gówniarza, który dopiero wyszedł z Collegu? Za kogo ty się uważasz? Myślisz, że dowodzisz w tej dywizji haha.. Nie rozśmieszaj mnie no ci nie wychodzi <Głośny smiech Big E>. Powiedziałeś również, że mam zbyt niski iloraz inteligencji wystarczy spojrzeć tak na was dwóch i można uświadomić sobie, że to są największe pajace w historii tej organizacji. Dan nie wiem, co o mnie sądzisz ale popełniasz błąd, że mnie lekceważysz, powiedziałeś że nie dorównuje ci do pięt. A ci zadam jedno pytanie. Co się stanie jeśli na widowni przeleje się pozytywna energia, no pytam się ciebie <Big E zadał pytanie elektryzując Dowsona>. Postaram ci się jakoś wytłumaczyć na gali Wednesday Burn upokorzę cię tym razem ja, nie Nick, tylko ja. Obudzisz się z potwornymi bólami jakim nastaje nowy czas i dzień. A wtedy się przekonasz, że ten czarnoskóry zawodnik ze Stanów skopał ci dupę.

Big E wyjmuje chustę, gdzie widzimy logo New Day. Osiłek przybliżył na oczy Dowsona, który lekceważąco reaguje. Obraz nam gaśnie.


Kamera pokazuje nam otoczenie przed areną oraz pewną postać, która stoi z założonym na głowę kapturze.

???: Walka... To coś, co jest dla większości z nas sensem istnienia. Nieustanna walka, z której tylko jeden może przetrwać. Czyż to nie jest naturalne, że każdy z nas ma cel, każdy chce wywalczyć to czego pragnie? Spójrzmy na to z innej strony, od strony tych, którzy zaludniają każdą halę, krzycząc, dopingując, nienawidząc niektórych. To jest naprawdę zabawne, są w stanie kupić wszystko to, co ktoś im wciśnie. Każde słowo, każdy czyn ma swoją cenę, przynosi również korzyści albo straty. Odwieczne prawidła tego świata są znane wszystkim, jednak wielu się poddaje zastojowi. To, co będzie się działo za tydzień będzie wyjątkowe, niczym niezmącone. Jedyne, co mogę dopowiedzieć to to, że powracam do swojego domu. Do miejsca, gdzie nie będę sterowany przez kogoś takiego, jak ci zebrani na widowni. Będę sobą, tylko i jedynie sobą. Możecie mnie krytykować za słowa, jednak tak naprawdę jedynie czyny potrafią być odpowiedzią na wszystko. Jedynie pięść może być argumentem, nie głupie słówka, plucie jadem poprzez media.

Obraz z kamery gaśnie.


League of Titans Series - 1 Round
Big E vs. Dan Dowson



Kilka minut walki za nami: Big E ma w tym momencie przewagę nad swoim dzisiejszym rywalem. Ma go w narożniku i atakuje serią Shoulder Thrustów. Dan jest wbijany dość boleśnie w narożnik, jednak sędzia zaczyna wyliczać Big E ze względu na to, że powtarza tą akcje w nieskończoność. W końcu Billy odpuścił i zrobił sobie miejsce na rozbieg, rozpędził się i chciał zaatakować Corner Splashem jednak Dowson wyśmienicie skontrował, znikając z linii uderzenia i wykonując Pendulum Kick! Big E odczuł tą akcje i był nieco zamroczony, jednak wciąż pozostał na nogach. Dowson wskoczył więc na narożnik i dołożył Diving Dropkick którym już zdołał powalić oponenta. Dan przeszedł do próby przypięcia. 1! 2! Kick Out. Big E aż odrzucił z siebie rywala z dużą siłą, powodując to, że The Future wylądował w znacznej odległości od Big Locomotive. Lost Boy jednak od razu wrócił na nogi i dopadł leżącego jeszcze Big E, po czym zaczął atakować go serią punchów. Sędzia zaczął wyliczać zawodnika, jednak Dan w porę się opanował. Ustawił się przy wstającym powoli, przy pomocy lin Billy’m i czekał, by wykonać na nim jakąś swoją kolejną akcje. Big E się odwrócił i zainkasował Gut Kick, po którym The Cage chciał dołożyć Fisherman Suplex. Wydawało się jednak, że na tym przeciwniku będzie to niemożliwe, ponieważ Big E jest sporych gabarytów, w dodatku zablokował pierwszą próbę wykonania tej akcji. Wtedy jednak Dan sprytnie stompem zaatakował oponenta i wtedy dołożył wspomniany Suplex, w dodatku z przypięciem. 1! 2! Kick Out. Dan był wyraźnie na fali. Zaczął zachęcać rywala do wstania, poczuł adrenalinę i chciał go wykończyć. Big Locomotive wstał na nogi, Dowson odbił się od lin i… padł na ziemie niczym rażony piorunem po tym jak zainkasował E- Train (Running body block) od Billy’ego. Co za kolizja! Teraz to Big E przejmuje inicjatywę. Big Locomotive ustawił się w narożniku i czekał, niczym napastnik na swoją ofiarę, aż Dowson wróci na nogi. The Future odwrócił się w stronę rywala i otrzymał przepotężny Spear! Dan aż wyleciał z ringu po tej akcji! Czy zdąży wrócić do siebie, zanim sędzia doliczy do dziesięciu? 1! 2! 3! 4! Wydawało się, że Big E poczeka na rezultaty liczenia sędziego i zadowoli się ewentualnym zwycięstwem przez wyliczenie jednak tak się nie stało, ponieważ wyszedł on z kwadratowego pierścienia, tylko po to by wrzucić rywala do ringu. Doświadczony Dowson wykorzystał ten fakt i gdy, dużo wolniejszy od niego, Big E powoli wchodził do ringu. Dan zdążył wstać na nogi i zaatakować będącego już w środku oponenta, wykonując mu Underhook DDT! The Cage zaczął tauntować, sygnalizując tym samym, że ten pojedynek zbliża się już do końca. Big E próbował wstać, jednak wtedy dopadł do niego Dowson zapinając mu Walls of Dan! Czy Big E się podda? Blisko ma liny, to może być jakieś wyjście. Billy walczy z bólem, czy da radę złapać się drugą ręką liny? Jest już coraz bliżej i… udało się! Sędzia nakazuje przerwać submission Dowsonowi. Lost Boy od razu puścił dźwignie, miał najwyraźniej już inny pomysł na zakończenie walki. Gdy tylko Big E wstał, Dan próbował zaatakować Spinebusterem, jednak w odpowiedzi Big Locomotive wyprowadził mocną maczugę w plecy, która zepsuła plany Dowsonowi. Big E za to wyniósł oponenta pod swój finisher. Dan jednak miał na to odpowiedź. Wsadził palec do oka rywala, korzystając z tego, że sędzia był źle ustawiony. Dowson dzięki temu wylądował za przeciwnikiem, a gdy tylko ten się odwrócił, byliśmy świadkami Kill the Light! Przypięcie! 1! 2! 3! 3 punkty na koncie Dana Dowsona!


Kamera przenosi się na Back Stage, gdzie czeka Natalia Siwiec. Obok niej miejsce zajmuje The Witcher.

Natalia Siwiec: Witajcie, moim i Państwa gościem będzie dzisiaj The Witcher. Dzień dobry.
The Witcher: Cześć.
Natalia Siwiec: Mam nadzieję, że nie obrazisz się, jeżeli zadam Ci kilka pytań.
The Witcher: Po to tutaj jestem, możesz pytać o co tylko chcesz.
Natalia Siwiec: W takim razie chciałabym wiedzieć jak prezentuje się sytuacja pomiędzy Tobą, a Jeffem Hardym?
The Witcher: Ten rozdział jest już zamknięty. Udowodniłem wszystkim, że to on był przyczyną moich wcześniejszych porażek i w czystej walce nie ma ze mną absolutnie żadnych szans. Właśnie tak skończą wszystkie demony, które będą próbować siać zamęt i zniszczenie w dzisiejszym świecie.
Natalia Siwiec: W takim razie jakie są Twoje nowe cele w federacji?
The Witcher: Teraz najważniejszy jest turniej Leauge of Titans. Już rozumiem, dlaczego Pan nie chciał, abym zdobył miano pretendenta i pas SDW, na gali The Longest Day. Ojciec Niebieski ustanowił dla mnie zupełnie inną ścieżkę. Według Jego planu zwyciężę w turnieju, aby na sięgnąć po owe trofeum na najważniejszej gali roku. W ten sposób zwrócę oczy wszystkich na niego. Właśnie takie jest moje zadanie, odebrać złoto z rąk piekielnych kreatur i wywyższyć je na chwałę Bożą. Nic nie będzie w stanie mnie powstrzymać...

Wiedźmin przerywa, gdyż na horyzoncie pojawił się nie kto inny jak Silas Young. Real Man pokręcił się trochę wokół Natalii, Witchera, pogroził trochę wzrokiem, po czym... odszedł w swoją stronę. Co to miało być, zachowanie prawdziwego mężczyzny?


Po środku ciemnego pomieszczenia oświetlonego małą żarówką wiszącą w górze widzimy pusty stolik. Cała sceneria jest jakby znajoma i zgodnie z oczekiwaniami po chwili w owym pokoju widzimy postać. Mężczyzna ubrany w podkoszulek na ramiączkach oraz z twarzą ukrytą pod czarną bandaną zasiadł na krześle a na stole położył butelkę jego ulubionego trunku - tequilli. Nie trudno było się domyślić, iż jest to Matias Cortez, Hiszpan spokojnie usiadł, odpręzył się, opuścił bandanę tak, by mógł mówić i rozpoczął swój monolog.

Mattias Cortez: Gdzie jest teraz Matti Silainen? Gdzie jest teraz Jeff the Killer? <cisza> Silencio... czyli nikt z was nie wie? Haha! Mogłem się tego spodziewać. Wdarłem się do tej federacji jak prawdziwy Asesino i rozpętałem bitwę, w której tylko ja zwyciężam... jak Generał Franco, nieprawdaż? Uuuu czyżby poruszył jakiś nietykalny temat? La Censura? Non existir (hiszp. Nie istnieje) w moim świecie! Dzisiaj do grona przegranych trafi również Nick Jeffers. Kolejny Gringo, który myśli, że może mnie powstrzymać. Przecież to jest tak śmieszne, jak zamykanie El Chapo w więzieniu i liczenie na to, że nie ucieknie. <śmiech> Jeffers będzie jak ta Tequilla w szklance... <Cortez wypija zawartość> parę chwil i po nim. Bo każdy musi sobie zapamiętać jedno... nie zadziera się z "El Bandito"! <Matias nalewa sobie kolejna szklankę trunku i popija na spokojnie> Ta walka to część jakiejś większej całości. Mogę robić co chcę, dlatego wygram ten pieprzony turniej, zdobędę wszystko co się da, a na największej gali roku zostanę mistrzem! Nie, nie waszym Mistrzem... Zostanę Mistrzem dla siebie i swoich ludzi. Viva Espana!

Kamera ponownie wykonuje zbliżenie na napis "El Bandito" na bandanie, a następnie obraz się urywa.


League of Titans Series - 1 Round
The Witcher vs. Silas Young



Walka niestety nie dotarła do mnie na pw, gdyż Yarek mimo obecności na forum nie oddał mi walki na czas, nie podał mi nawet powodu dlaczego to zrobił. Sam pojedynek wygrał po "Ostatnim Cięciu" The Witcher zgarniając 3 punkty do rankingu turnieju.


Kamera wędruje po Backstage'u aż ukradkiem trafia do pomieszczenia biurowego a konkretniej do biura Williama Regala. Generalny Manager Burn akurat rozmawia z kimś przez telefon, rozmowa trwa już jakiś czas.

William Regal: A więc proszę podać mi dane osobowe tego zawodnika.

<...>

William Regal: Ok, chciałbym w takim razie go widzieć w przyszłym tygodniu w sDw...

<...>

William Regal: Nie obchodzi mnie że ma ważny kontrakt z waszą federacją! SDW pokryje wszelkie koszty jego rozwiązania, rekompensaty a zawodnikowi zapewni przelot do Polski z Anglii. Wy swoje zrobiliście, my zrobimy resztę.

<...>

William Regal: Doskonale wiem, że jest jeszcze dość młody. Sam debiutowałem w młodym wieku, więc wiem jaka to musi być presja dla niego ale pod moimi skrzydłami jeszcze bardziej się rozwinie.  To dla niego wielka szansa.

<...>

William Regal: W SDW jest wielu utalentowanych zawodników, jak i legendy tego biznesu. Może i będzie miał ciężko ale u was pokonał już każdego, kogo się da a tu czekają na niego nowe, trudniejsze wyzwania. Ale jeśli sie przebije to stanie się gwiazdą... Chwila co ty tu robisz, nie masz innych zajęć?!

William zauważył kamerzyste i natychmiast zatrzasnął drzwi od biura. Obraz w tej chwili gaśnie.


Na arenie rozbrzmiewa dobrze znana muzyka, to oznacza tylko jedno! Nick Jeffers jest w drodze do ringu, po chwili zawodnik pojawia się na stage'u z mikrofonem, zmierza powolnym krokiem do ringu. Zatrzymał się na środku kwadratowego pierścienia rozglądając się dookoła hali w której zgromadziła się publiczność. Zaczyna mówić..

Nick Jeffers: Longest Day gala która z pewnością wzbudziła ogromne poruszenie w Danie Dowsonie, człowiek który nie traktował mnie poważnie.. poległ. Teraz zacznie mówić, że to był przypadek, a może nawet będzie się tak dramatycznie bronił, że sam chciał przegrać. Będziesz utwierdzał ludzi w przekonaniu, że oddałeś walkę, bo tego chciałeś? W takim razie po co tutaj jesteś? Nie bądź śmieszny, dobrze wiemy, że zależało Ci na tym abym nie mógł wyjść o własnych siłach. Zgodzę się tego nie udało mi się, ale.. i tak wygrałem! Byłem blisko pokonania Ciebie w uczciwy sposób, który Bischoff nie mógł zaakceptować, zrobił to po to aby mącić tym ludziom w głowie? Może po to, abym nie okazał się lepszy w sprawiedliwej wojnie? Najmniej prawdopodobne jest według Ciebie, że zrobił to celowo aby przyśpieszyć Twój rychły koniec. Nie mnie jednak to oceniać, to już przeszłość, która miała swoje miejsce i czas w historii. Nieuniknione jest jednak nasze kolejne starcie, tym razem turniejowe i co znowu będziesz korzystał z Bischoffa? Uwierz mi, że stawka jest dużo większa, chcę żeby w tej federacji zabrała głos osoba która czuje większe związanie z tym miejscem niż tylko podpis na kontrakcie. To tutaj chcę spełniać swoje marzenia, raz większe raz mniejsze, ale cały czas krocząc do przodu. Chcę w końcu stać się słowami tej federacji, które zaczną nadawać w różne strony świata, chce być gościem który utrzymuje całe to show na swoich barkach. Tego potrzebuję Dan! To już jest za Tobą, Ty już to osiągnąłeś i nie chcesz się podzielić swoimi uczuciami? League of Titans to dla mnie szansa na przyszłość, która właśnie się rozpoczęła. Mam jasno określony cel do którego chcę dojechać jak najbardziej rozpędzony, pierwszym miejscem w którym zatrzymam się dosłownie na chwilę jest Matias Cortez, czy wygrana z Tobą pozwoli mi ulepszyć moją maszynę w drodze do finałowego miejsca?


League of Titans Series - 1 Round
Nick Jeffers vs. Mattias Cortez



Wracamy do starcia pomiędzy Nickiem Jeffersem i Matiasem Cortesem. Przewaga zarysowuje się po stronie El Bandito, który po kilku ciosach stopniowo sprowadza rywala do parteru, gdzie wymierza mu kilka stompów, a następnie widzimy Foot Choke. Potem szybko podnosi Nicka z maty i mamy Irish Whip. Po odbiciu od lin Cortes chce powalić rywala Clotheslinem, jednak pudłuje, Jeffers odbija się znowu i wykonuje Spinning Heel Kick! Cortes szybko się podnosi, jednak dostaje Gut Kick, a następnie Nothern Lights Suplex od Jeffersa. Nieudany pin, jednak SDW Original wszedł na falę i zamierza z tego korzystać. Szybko wskakuje na narożnik i już po chwili mamy Diving Leg Drop. Dodger wstaje i oczekuje na jakiś ruch przeciwnika. Ten powoli podnosi się z maty, jednak znów wpada w ręce Nicky'ego. Mamy Irish Whip, odbicie od lin i Spinebuster! Wiąże się to z dużym cheerem na trybunach. Po chwili Nick znów podnosi przeciwnika, a następnie ustawia go pod Argentine Backbreaker. W tym momencie jednak Matias ześlizguje się z jego barków, ląduje za plecami rywala i po chwili wykonuje mu ładny Neckbreaker. El Bandito daje sobie chwilę na odpoczynek, jednak widząc, że rywal już się podnosi, kontynuuje ofensywę. Dopada do wstającego Jeffersa i wykonuje mu kilka uderzeń kolanem. Następnie podnosi go na równe nogi i wykonuje Belly-to-belly Suplex, po którym mamy próbę przypięcia. 1....2....nic z tego. Cortes jednak nie poddaje się, tylko postanawia osłabić rywala poprzez Surfboard. Zakłada mu chwyt, który trwa przez dobrych kilka sekund, jednak wie, że w ten sposób nie zmusi przeciwnika do poddania, więc w końcu puszcza. Postanawia spróbować akcji wysokiego ryzyka i już po chwili znajduje się na szczycie narożnika. Zbiera się jednak dość długo. Widzimy Frog Splash...na pustą matę, ponieważ Jeffers w porę się odsunął! Teraz obydwaj leżą na ziemi, jednak jako pierwszy wstaje SDW Original. Łapie on za ręce leżącego wciąż na brzuchu przeciwnika, następnie podnosi do stójki, wciąż stoi za nim, chwyta go za ręce za plecami i wykonuje Tiger Suplex! Pinfall? 1.....2......w ostatniej chwili Cortes przerywa! Nick jednak nie rezygnuje z dalszej walki, próbuje po raz drugi wykonać akcję wysokiego ryzyka. Po chwili jest już na narożniku. Mija kilka sekund i Jeffers wykonuje Cool to Face! Tak, trafione! Nie chce tracić czasu, tylko podnosi swojego rywala z maty.  Gdy Cortes jest już na nogach, The Untouchable wynosi go na barki i już po 2 sekundach widzimy Light of Shadow! Tak jest! 1.....2.....3! To koniec tego pojedynku - zwycięstwo odnosi Nick Jeffers i 3 oczka trafiają do niego!


Już po walce Nicka z Cortezem na arenie rozlega się theme Dana Dowsona! Fani momentalnie obdarzają zawodnika olbrzymim heatem, a ten wychodzi na rampę w bluzie z kapturem i zaczyna tauntować, co powoduje jeszcze większy heat. Obok zawodnika pojawia się Eric Bischoff, który zaczyna klaskać w dłonie w geście aprobaty dla zawodnika z San Diego. On sam siada po turecku na rampie i zaczyna stukać w mikrofon.

Dan Dowson: Włocławek... Kolejne z miast, które przywitało mnie niczym najgorszą kanalię w tym biznesie. Wyjaśnijcie mi jedynie, dlaczego tak jest? Dlatego, że przestałem udawać kogoś kim nie jestem? Ohh, so sad. Dopiero teraz czuję się jak nowo narodzony, odarty z zakłamania. Nicky, powiedz mi - cieszysz się ze swojego zwycięstwa na PPV? Czy ono pozwoliło ci odzyskać utraconą godność, gdy się płaszczyłeś, aby ktoś ciebie wziął pod swoje skrzydła? To krzesło, którym dostałeś... To jest niczym ból, który sprawiłeś. Ten ból wzrastał i wzrastał, a twoje własne zakłamanie powodowało, że przyszedł czas kary. W sumie, wybraliśmy dla ciebie najłagodniejszą. Spójrz na siebie, jesteś zwycięzcą, jesteś kimś, kto pokonał przecież tak bardzo znienawidzonego rywala. Jednak zaraz... Coś mi podpowiada, że jednak to nie ty wygrałeś, tylko ja ci tą wygraną oddałem. Ohh tak, to jest odpowiednia myśl! <heat> To jak zostałeś zaatakowany przez Erica to był dopiero początek. Tydzień po tygodniu będziesz się bał w ogóle pojawiać na tej arenie, a ten strach będzie coraz bardziej wzrastał. Mam dla ciebie propozycję, którą przyjmij na poważnie. Nie chce mi się ciągnąć z tobą czegokolwiek. Dla mnie jesteś skończony od momentu próby kariery bez nikogo, kto ci pomagał. Tak więc na pewno się spotkamy jeszcze w ringu, ale teraz już ci zakomunikuję. Idealną opcją będzie fakt walki na Cage'O Phobii. Ostateczne starcie, tylko ty i ja. Za tydzień odpowiesz mi w tym samym ringu, czy odważysz się walczyć.


Kamerzysta odgarniał spod kamery gałęzie drzew. Jego ręce wyraźnie się trzęsły. Szedł jakby nie chciał ale musiał. Wreszcie dotarł do strasznego miejsca. Otoczony oschłymi roślinami budynek wyglądał jak wyjęty z koszmaru. Operator kamery wszedł do środka. Rozglądał się wokół i cały trząsł się ze strachu. Wreszcie zobaczył  mężczyznę w fioletowym płaszczu. To Joker. Siedział on przy ścianie. Kamerzysta pełen obaw stanął naprzeciw niego.

Joker: Pogoń za marzeniami ciągle kształtuje wasz charakter. Bohaterowie zostają w waszej pamięci... Wszystko chcecie podporządkować jednemu celowi. Pragniecie upodobnić się do tego jednego idola... wybrańca. Niedziela. To tam wszystko się zakończyło. Einar zwyciężył. Wygrałeś bitwę, Hallvard! <śmiech> Wojna będzie moja. Uderzyłeś mnie. W czuły punkt mego ciała wbiłeś włócznię!... Włócznię naostrzoną twoim własnym światopoglądem! Tak Einar... Dokładnie tak! Wyimaginowana rzeczywistość odcisnęła w twojej duszy znamię, które odpadnie tylko wtedy kiedy zrozumiesz, że to wszystko... wszystko! jest uronieniem twojej wyobraźni. A ty brniesz w to jeszcze głębiej. Idziesz do tyłu mistrzu... <maniakalny śmiech> Im dalej w las tym ciemniej. Szczęście to zwykły dzień bez bólu, troski i strachu. Oni wszyscy widzieli moją klęskę. Pokazałeś siłę niedźwiedziu! Einar!!... Strach jest jak pajęcza sieć. Im bardziej chcesz uciec tym bardziej jesteś w niej więziony.  Nasza gra jeszcze się nie skończyła. Do tańca trzeba dwojga, a przecież ty jeszcze istniejesz... <maniakalny śmiech> Każda rana się goi, czasami pozostają tylko bolesne wspomnienia. Nie zabiłeś mnie, bo twoja prawość ci na to nie pozwoliła. Ja nie zabiłem ciebie, bo moja gra jeszcze się nie skończyła, a ty jesteś jej najważniejszym elementem. Żyję! Wykorzystałem ciebie. Stałaś się lustrem mojej próżności. To jeszcze nie koniec... <maniakalny śmiech>

Obraz z kamery znikł.


Na arenie rozbrzmiewa "Another Me" i na rampie przy buczeniu fanów pojawia się Jeff Hardy. The Charismatic Enigma zachowuje się dosyć dziwnie, ponieważ wogóle się nie przejmuje ostatnią porażką i wchodzi do ringu, w którym prosi o mikrofon.

Jeff Hardy: Dziwicie się pewnie czemu po tylu porażkach cały czas chce mi się wychodzić na ten ring, ale mnie poprostu nie obchodzą wyniki moich walk. Wolę pokazać fizycznie, że nie są w stanie z pewnością pokonać czystego zła w ludzkiej skórze, Jeffa Hardy'ego, ale tylko wtedy, jeżeli jest to poprzedzone złamaniem psychicznym mojego rywala. The Witcher okazał być się niereformalnym i pokazał, że cały czas musi iść za głupio utartymi ścieżkami, które go nie prowadzą do niczego owocnego. Ja mu to powiedziałem i skoro nie chce mojej pomocy to niech stacza się na sam dół tak nisko, że ani jego fani, ani Bóg go nie zobaczą. Teraz mam nowy cel, którym jest League of Titans. Wiecie dobrze z czym to się wiąże. Każdy chce zyskać swoją okazję i otworzyć sobie furtkę do najważniejszej gali roku, ale to są tylko potrzeby ludzi słabych. Mnie wyniki nie łamią, bo ja jedynie chcę niszczyć moich przeciwników, a ten turniej to jest do tego doskonała okazja. Żądam każdemu z Was ból, bo tylko do tego się nadajecie.

W tym momencie rozbrzmiało "Out of My Way" po czym na arenie pojawił się Robert Porter. Rekcja fanów nie była zbyt żywiołowa, ani gwizdy ani okrzyki radości nie przeważały pośród względnej ciszy. Robert zatrzymał się na chwilę na rampie, aby chwilę później powolnym krokiem skierować się w stronę ringu.

Robert Porter: Mówisz o swoich porażkach i planach na przyszłość, gadasz na tematy zła i dobra. Zadam Ci teraz pytanie, czy wiesz co to jest zło, nie chodzi mi o takie jakie preferujesz Ty, chodzi mi o zło realne, widok wojny, krwi i śmierci na każdym kroku. Wiesz czym jest strach przed niewidzialnym złem, które w każdej chwil gotowe jest odebrać życie strzałem prosto w serce. Przegrałeś z Wiedźminem i co, mamy Ci współczuć?

Jeff Hardy: Widzę, że masz swój świat i swoje kredki, więc przedstawię się jeszcze raz, specjalnie dla ciebie, żebyś dobrze zrozumiał co to znaczy wejść ze mną do ringu. Jestem Antychrystem i nie jestem taki jak wy. Nie chcę nikogo uszczęśliwiać, ponieważ to ja jestem chodzącym złem i możesz się już obawiać co się z tobą będzie działo już za kilka minut. Trzask łamanych kości, Robercie. Twoje już tego nie unikną. Nie jestem tak jak wy, bo ja nie pokonam rywala tylko dlatego, że mi się podłoży. Jak już tu jesteś to możesz się szykować na piekło, bo zamierzam cię wgnieść w ten ring.

Robert Porter: Twierdzisz, że wiesz co to piekło? Twierdzisz, że jesteś Antychrystem? Może jeszcze jesteś królem słońca? Powiem Ci jedno, nie masz pojęcia co to piekło, więc pokarz mi je. Nie czuję strachu, nie przed takim kimś jak ty człowiekiem, który śmie twierdzić, że jest kimś więcej. Większym szacunkiem darzę ludzi, są prawdziwi, nie udają superbohaterów jednocześnie będąc nikim. Popatrz na mnie, co widzisz? Cynika, człowieka bez zahamowań, szczerego gościa, kogoś kto znów skopie ci dupę, a wtedy spadniesz do własnego piekła.


League of Titans Series - 1 Round
Robert Porter vs. Jeff Hardy



Powracamy po krótkiej przerwie, gdzie rywale  nadal nie pokazują, aby któryś z nich prowadził w starciu. Stają naprzeciw siebie, nie forsując tempa, jednak dochodzi ponownie do klasycznego klinczu, z którego obronną ręką wychodzi Porter, spychając przeciwnika do narożnika. Sędzia po chwili wpycha się między nich i rozdziela zawodników, ale to wtedy Samotnik wyprowadza silny cios prosto w twarz! Jeff odczuł to dosłownie i oparł o narożnik, na co Robert przechodzi do obkopywania przeciwnika w narożniku, ale arbiter odciąga go od ofiary i upomina, że za takie zachowanie walka może się zakończyć. Zawodnik jedynie się uśmiecha, po czym zamierza podnieś rywala, ale Jeff wykonuje momentalnie crushera! Lone Dog zaczyna się słaniać, trzymając za szczękę ale Hardy nie zamierza mu odpuścić, gdyż wykonuje Irish Whip, ale Porter wjeżdża kopniakiem prosto w jego twarz! Jeff leży na macie, natomiast Robert przeciąga go do narożnika, czyżby akcja wysokiego ryzyka? Zawodnik wchodzi powoli na narożnik, spoglądając czy to bezpieczne, ale wiadome, że może nieciekawie wylądować. Próba Splashu, ale Jeff momentalnie się odsuwa i przypina leżącego przeciwnika, 1...2. 2 count! Hardy podnosi się za pomocą lin, to samo robi Robert i teraz wymiana ciosów w środku ringu, raz jeden raz drugi, ale Hardy przerywa to szybkim kopnięciem i DDT znikąd! Ponowne przypięcie, ale i tym razem sędzia dolicza jedynie do dwóch. Jeff leży na macie nie wiedząc, jak doprowadzić do wygranej, a Robert lekko zamroczony czołga się do narożnika i za jego pomocą podnosi na równe nogi. Widać, że obydwaj chcą pokazać, kto jest lepszy na starcie serii, ruszają na siebie, ale to Robert spycha przeciwnika do narożnika nawałnicą ciosów niczym w boksie, a Enigma nie wie, co tak naprawdę zrobić, aby go powstrzymać, Robert chwyta jego rękę i Irish Whip w przeciwny narożnik, biegnie w jego stronę... Holy Shit! Whisper in the Wind w wykonaniu Hardy'ego to musi być koniec! 1...2.. tak blisko jednak nadal 2 count! Jeff leży załamany na macie, a Robert widać, jak cięzko oddycha. Wie, jak blisko było porażki, powoli staje na kolanach, spoglądając w stronę swojego przeciwnika, który również wstał, Jeff wykonuje kopnięcie, zaraz będzie Twist of Fate! Jednak nie, ponieważ Porter wyrywa się i kiedy rywal obraca się wykonuje Super Kick! Holy shit, Robert upada na matę i przypina rywala ale sędzia ponownie dolicza jedynie do dwóch! Zawodnicy są już wymęczeni serią ciosów, ale widać, że zamierza zakończyć już tą walkę. Kiedy Jeff wstaje, ten go szykuje pod The End! Jeff tylko i jedynie w jego znany sobie sobie sposób wyrywa się i Twist of Fate! To już musi być koniec, Jeff pada i przypina rywala i to Hardy wygrywa to starcie!


Na arenie rozbrzmiewa dobrze znany theme song, co zwiastuje pojawienie się Ralfa! Holenderski zapaśnik jak zwykle wchodzi na arenie przy aplauzie publiczności, przybija piątki z niektórymi fanami przy bandach, a następnie bierze mikrofon i wchodzi do ringu. Widać, że publiczność reaguje na niego bardzo pozytywnie, dlatego musi na początku ich nieco uciszyć, aby był w stanie rozpocząć przemowę.

Ralf: Cii, spokojnie. Dziękuję wam za to wsparcie, którego mi udzielacie, jednak ja na to nie zasłużyłem. Prawda jest taka, że poległem, niezależnie od okoliczności, jakie towarzyszyły mojemu pojedynkowi. Przegrałem pojedynek z Kevinem Owensem, jednocześnie też przegrałem z samym sobą. Nie to mnie jednak boli. Jestem tutaj z innego powodu, który jest wam doskonale znany. Chodzi mi o człowieka, który postanowił podczas mojego pojedynku, ni stąd, ni zowąd, wejść na ring i wtrącić swoje trzy grosze do sytuacji, która go nie dotyczyła.

Ralf na chwilę przerywa przemowę i zaczyna nerwowo krążyć po całym ringu, jednak w końcu znów zatrzymuje się i przykłada mikrofon do ust.

Ralf: Pamiętacie, co oglądaliście przed moim pojedynkiem z Owensem? Tak, dokładnie, chodziło mi o te kilka słów, jakie wypowiedział Demon, który wówczas we mnie wstąpił. Wczoraj przysłuchiwałem się jego słowom i wiecie, co wam powiem? Po raz pierwszy w życiu zgadzam się z nim! Zapewne dla wielu dzień 8 listopada rzeczywiście był najdłuższym dniem w historii. Tak działo się także ze mną, jednak teraz jestem w pełni zgodny ze słowami potwora, który wciąż odciska na mnie swe piętno. Zapomnijcie o przeszłości, skupcie się na tym, co będzie, ponieważ już wkrótce wszystko się zmieni. Dzięki mojemu wewnętrznemu przeciwnikowi zrozumiałem, że muszę przestać walczyć z samym sobą, a skupić się na tym, co dzieje się wokół. Danny Murillo, jeżeli jesteś na tyle odważny, by wejść w środku pojedynku i zaatakować mnie, powinieneś też być na tyle odważny, żeby skonfrontować się ze mną tu i teraz!

To jednak nie muzyka Danny’ego, a Kevina Owensa rozbrzmiała na arenie po tym jak Ralf skończył swoją wypowiedź. Kanadyjczyk z uśmiechem na twarzy oraz z mikrofonem w ręce ruszył w stronę kwadratowego pierścienia. KO wchodzi do ringu i nakazuje wyłączyć muzykę. W jakim celu tu przyszedł?

Kevin Owens: W zasadzie miałem tu nie wychodzić, bo nie wiem czy wiesz ale rozdział pod tytułem „Ralf” zamknąłem już po naszej walce w niedzielę. Mamy jasność, ja jestem górą, a ty poległeś. Jednak twoja wypowiedź naprawdę mnie wzruszyła. <What?!> Mówię poważnie, gdy sobie uzmysłowię jak wiele musiało cię kosztować to, byś wyszedł tutaj jako przegrany, przyznał się do tego że nie zdołałeś mnie pokonać na oczach tych wszystkich ludzi… jestem pod wrażeniem twojej odwagi. <What?!> Tym bardziej o raduje mnie fakt, że pogodziłeś się ze swoją demoniczną siłą. Ponieważ jak dobrze wiemy, stało się tak tylko dzięki mnie. <What?!> Pomyśl Ralf, uwolniłem cię! Zrobiłem to, co obiecałem dwa tygodnie temu, uczyniłem Ralfa lepszym, silniejszym, odporniejszym. To ja pogodziłem cię z twoją drugą naturą. Jednak spokojnie, nie musisz mi dziękować, doskonale wiem jak doskonały jestem… nie potrzeba mi bić pokłonów. Jestem z nas po prostu dumny, ty i ja uczyniliśmy Ralfa, tego prawdziwego Ralfa demona, nie ciebie… zwykłego szarego Holendra, lepszym zawodnikiem. Może z początku moje czyny nie były przez ciebie zrozumiałeś, chciałeś walki jednak oto w tym momencie jesteśmy tu i powiedzmy sobie szczerze, twoje pogodzenie się z demonem to tylko i wyłącznie moja zasługa.

Ralf: Cieszę się, Kevin, że znów się widzimy. Co prawda nie na ciebie tym razem czekałem, jednak swoim pojawieniem się nieco mi pomogłeś, ponieważ i tak miałem zamiar cię tutaj wezwać. Zadziwiasz mnie, Kevin. Z jednej strony uważasz siebie samego za doskonałego zawodnika, a doskonały zawodnik powinien wykazywać się ponadprzeciętnym intelektem, prawda? Z drugiej jednak strony mówisz o zamkniętym rozdziale, mimo iż wszyscy doskonale pamiętają, co działo się podczas naszego pojedynku. Nie chcę gdybać, ponieważ to i tak już niczego nie zmieni, jednakże nie było nam dane stoczyć uczciwego pojedynku, w który nikt nie zaingerował. Według ciebie to nie ma oczywiście znaczenia i i tak bez problemu tę walkę byś wygrał, ja jednak nie należę do osób, które potrafią zadowolić się samymi słowami. Ze swojej strony proponuję jedno rozwiązanie - pojedynek rewanżowy na Cage'O Phobii! Wiemy, że każdy z pojedynków będzie się odbywał w stalowej klatce, zatem układ wydaje się idealny - tylko ty, ja i klatka. Będziesz mógł ostatecznie rozwiać wątpliwości wszystkich niedowiarków, czy rzeczywiście jesteś najlepszym zawodnikiem na świecie, a ja będę spokojny o to, że ta walka będzie w stu procentach uczciwa.

Kevin Owens: Wszyscy jesteście tacy sami. Wymówki, one was charakteryzują prawda? Jesteś po prostu jednym z urodzonych przegranych. Teraz wracasz do tego samego, o czym mówiłeś przed Longest Day... mam coś znowu udowadniać, problem jest z tym jednak taki, że ja już coś Ci udowodniłem. Gdy spojrzysz na wynik naszej walki, to zobaczysz że Kevin Owens pokonał Ralfa przez przypięcie! Nie była to żadna dyskwalifikacja, brudna zagrywka czy kant. Wygrałem z tobą i udowodniłem ponownie, że jestem najlepszy. W SDW wygrałem pięć pojedynków, nie poległem ani razu! Pokonałem nawet obecnego mistrza SDW! Nie zamierzam wchodzić z Tobą do żadnej klatki. Zanim powiesz, że jestem tchórzem odpowiem Ci dlaczego. Po pierwsze, chce Ci oszczędzić ponownego upokorzenia jakie by Cię spotkało z mojej strony, po drugie nie jesteś na moim poziomie… ja już jestem przy stole dla dorosłych, podczas gdy ty nadal bawisz się z dziećmi. Poza tym, nie mam na to czasu. Ja zwyciężyłem, ty nie podołałeś zadaniu. Możesz wymyślać dalej te swoje wymówki, albo po prostu to zaakceptować. Jednak nie martw się, nie jesteś pierwszym, ani ostatnim który będzie musiał uznać wyższość… najlepszego wrestlera na świecie.

Kevin puścił oczko do Ralfa, po czym rzucił mikrofon i przy swoim theme udał się na zaplecze, zostawiając tym samym Holendra samego w kwadratowym pierścieniu. Pozostawiony w środku ringu Ralf patrzy niezadowolony w stronę ramp. Przez chwilę na arenie zalega cisza, zagłuszana przez urywane buczenie publiczności. Nie trwa ona jednak długo. Muzyka, która nie pojawiała się kilka tygodni wreszcie rozbrzmiała. Za BackStage'u nikt nie wychodził, a na arenie panowała cisza oraz ciemność. Reflektory zaczęły działać, a na trybunach dało się zauważyć człowieka odzianego w złotą maskę. Ruszył pewnym krokiem na dół, w stronę ringu. Wyskoczył przez barierki i wszedł na ring. Przyjrzał się swojemu nemezis, po czym nie oczekując dłużej wyniósł go na barki i wykonał Darkness is the future! Ralf padł nieprzytomny na matę, a młody Murillo przykucnął przy swoim rywalu po to by podnieść mikrofon. Dłużej nie czekał i zaczął prawić:

Danny: I tak oto po długim śnie prorok powstał na nowo. Ból, który towarzyszył mi w podróży był podobny do mojego dzieciństwa. Cierpiałem, myślałem, że nie wytrzymam, ale jednak "On" mi pomaga, bez przerwy. I wiesz co Ralf? Objawiłem się na nowo specjalnie dla Ciebie. Zbłądziłeś, a mym celem jest zniszczyć Twój grzech pierworodny. Musisz odkupić swe winy, ja w tym Ci pomogę. Twa zła strona zostanie unicestwiona już na zawsze, a dusza odebrana i pogrzebana. Skrzydlaty Demon, który tylko czeka by uwolnić swą pełnie siedzi we mnie. Ja jestem jego nosicielem, rozumiesz to? Ja jestem Mesjaszem, wysłannikiem z niebios. Przede mną nie uciekniesz, nikt nie ucieknie, więc umieraj od środka, bo teraz będę twoim koszmarem. Będę odwiedzał Cię w snach, niszczył twą psychikę, tak jak niszczono moją. Wszystkie karty nie zostały odkryte i uznać to możesz dopiero za początek... Podążaj za ciemnością!

Światło zgasło, a gdy znów się zapaliło, Danny'ego już nie było.


Poland Street Fight
Ralf vs. Brock Lesnar



Kilka minut walki za nami. Widzimy, że Potwór leży blisko narożnika. Paul trzyma się za głowę - nie wie co się dzieje z jego klientem. Ralf natomiast wznosi swe ręce w górę. Fani szaleją! Demon odwrócił się jednak plecami do przeciwnika co nie było najlepszym pomysłem. Lesnar wstał za pomocą lin i od razu doskoczył do rywala wykonując German Suplex. Podniósł go i znów German Suplex! Szarpnął go za rękę, przeszedł za plecy i kolejny German Suplex. Bestia wróciła do żywych, a Heyman wiwatuje na jej cześć. Lesnar złapał rywala za głowę i raz jeszcze sprowadził go do pozycji stojącej. Irish Whipem wyrzucił go poza kwadratowy pierścień. The Conqueror poszedł tropem swej ofiary. Wyszedł z ringu i widząc Holendra idącego na czworaka, powalił go stompem w plecy. Wówczas Paul podbiegł do swego klienta by powiedzieć mu coś na ucho. Wtedy El Demente powstał i Dropkickiem ustawił Bestię na bandzie! Quasi-Normal Guy wziął rozbieg i Spinning Heel Kickiem wyrzucił go za nią! OMG co za akcja! Obaj zawodnicy leżą teraz obok fanów zwijając się przy tym z bólu. Ralf wstał pierwszy, a tuż po nim, Lesnar. Widzimy wymianę uderzeń. Punch za punchem. Brock szedł do tyłu, a Demon do przodu. W końcu oboje weszli do budynku, obijając się cały czas na schodach. Heyman pobiegł za nimi. Wówczas Lesnar przejął inicjatywę wyprowadzając potężne Knee Strike'i. Wpół zgiętego przeciwnika złapał za głowę i cisnął nim z całej siły o skrzyknę znajdującą się tuż obok nich! Bestia poszła za ciosem. Podniosła rywala... Ale ten wyprowadził cztery szybkie punche w brzuch oponenta! Roundhouse Kick został zaaplikowany na Brocku! Lesnar oparł się zamroczony plecami o akwarium. Ale zaraz! Co się dzieje?! Ralf cofa się od niego o kilka kroków i... Basement Dropkick! OMG!!! Akwarium zostało zniszczone głową The Conquerora! Paul krzyczał coś w kierunku Demona, który po prostu go odepchnął. Ralf poszedł w kierunku Lesnara i podniósł Bestię. Chciał wysłać go w drzwi pokoju, lecz to Brock obudził się i wrzucił go w drzwi! Quasi-Normal Guy uderzył bokiem swego ciała w drzwi i trafił do pomieszczenia. Było to biuro jednego z pracowników SDW. "Wypie*dalaj!" - krzyknął nielitościowy Brock, a pracownik szybko uciekł z pokoju. Widząc, że Ralf oparł się o ścianę, Lesnar wziął rozbieg i Running Knee Strikiem wbił się w jego głowę! Holender padł nieprzytomny na podłogę, a Bestia kontynuowała dominację. Lesnar szarpnął za rękę obolałego prszeciwnika i z całej siły cisnął nim o szklaną szafę! Ralf wleciał w nią głową przez co na jego