Aigor - 2015-09-27 23:46:26

W tym temacie piszemy przemowy jako nasz zawodnik, które będą mieć największy wpływ na nasz push.

Grand - 2015-10-02 20:50:45

Na hali panował normalny nastrój- wszyscy bawili się, rozmawiali, jedli i oczekiwali. Wielu fanów SDW obecnie nie interesowało się tym, co działo się w przepotężnej hali. W pewnym momencie wszystkie głosy zostały zneutralizowane przez początkowe intro, które oznaczało nadejście Proroka. Na wielkim czarnym ekranie ukazał się mężczyzna ubrany w hawajską koszulę, długie białe spodnie z dość dużymi nogawkami, a na głowie ów postaci znajdował się słomiany kapelusz. Osobnik znajdował się bujanym, starym fotelu z pochyloną w dół głową.
http://www.allwrestlingnews.com/wp-content/uploads/2015/01/Bray-Wyatt-Promo-SmackDown.jpg
Bray Wyatt: Potraficie się bawić, prawda? A co, gdy stracicie coś bardzo ważnego? Czujecie ból, nienawiść, strach, wzburzenie? Wszystkie te uczucia meldują się w waszych sercach i zamykają się, nie pozwalając wpuścić endorfin. Żyjecie w nienawiści do drugiej osoby, nie potrafiąc wybaczyć, ani zrozumieć. Wiele zajęło mi, aby pojąć gdzie znajdował się sens, utraty najważniejszej istoty, chodzącej po tej planecie. <Bray coraz to impulsywniej buja się na krześle, słabo panując nad emocjami. > Me życie obróciło się o 180 stopni, ale od niedawna zacząłem pojmować wszystko. Odnalazłem sens utraty jej... Abigail stała się mym aniołem, a jej zanik zasiał w mym życiu ziarnko abominacji. "Roślina" ta rozrastała się w mym środku, jednak musiałem usunąć plewy, aby odnaleźć się oraz drogę. Życie jest największym pięknem jakie mogę wam dać. Powinniście być mi wdzięczni i pojmować me decyzję. Stałem się kimś więcej niż...
https://cdn2.vox-cdn.com/uploads/chorus_asset/file/2900522/tInqPE2.0.gif

osti12 - 2015-10-03 11:43:32

Na hali w Warszawie pojawia się chwila ciszy, która zwiastuje nowy dzień. Nagle z głębokiej ciszy wyłania się głos, który jakimś sposobem zaciekawiło widownie w Torwarze  "OH FORT LAUDY DAUDY, YOU GOTTA FEEL IN  YOUR BODY, COME ON NOW AND FEEL THE POWER." Na samym stagu pojawia Big E całkiem nowy nabytek. Czarnoskóry zawodnik zachowuje dosyć się dziwnie. W swoim stylu podgrzewa publiczność, która mieszanie reaguje. Big nie zwraca uwage i paraduje swoje wejście klaszcząć New Day Rocks kku zmierzając do ringu. Wziął mikrofon i zaczął przemawiać.



http://www.allwrestlingsuperstars.com/wp-content/uploads/2015/07/The-New-Days-On-Mic.jpg



Big E: New Day Rocks, New Day Rocks !!! Welcome SDW Universe is Warsaw. Jak widzicie dzisiaj nastał nowy czas. Czas, który mozna nazwać nową energią, gdzie w głębi was to odczuwacie. Tak to przez was przepływa ja jestem sprawcą, że was elektryzuje. Gdzieś w środku czuje, że ten dzień może być niesamowity sprawię, że zaczniecie mnie oklaskiwać za moje wystęspy i zwycięztwa, które są mi pisane <mieszana reakcja>. Tak z drugiej strony patrzę na was i wogóle naród Polski to pomyślałem, czemu ciągle jesteście smutni i przygnębieni, ale oto jestem przybyłem do was że by w jakiś sposób zabawić osoby które to potrzebują i nadać nowy ton nowy początek, który można nazwać zbawiennym nowym dniem. Przyłączcie się do mnie, a uwierzycie w to co jest ważne. I nabierzecie chęci do życia, które nabierze kolorów. Ale niestety nie wszyscy mnie tak rozumieją i nie wszyscy mają tak pisany dzień jak ja. Dzisiaj na gali Wednesday Night Burn nastał czas walki czas, który zweryfikuje. Moji opponenci jak Stifman vs. Jeff The Killer vs. Ralf wszyscy dzisiaj zostaniecie pogrążeni w żałobie na was nie ma ratunku, kiedy to się stanie na stanie mój czas i nowy dzień 1,2,3... <Big E rzuca mikrofon i swoim stylu zaczyna paradiować i klaskać kku mieszanej reakcji> New Day Rocks, New Day Rocks !!!!

Raptor - 2015-10-03 18:42:12

Na arenie pojawia się nieznana dotąd w SDW postać, co ciekawe wchodzi bez theme songu, a na titantronie nic się nie pojawia. Zawodnik powoli kieruje się do ringu, co chwila rozglądając się dokoła. Wchodząc na ring, bierze mikrofon. Cały czas sprawia wrażenie przygnębionego, bez życia.

Ralf: Być może zastanawiacie się, kim właściwie jestem. Na imię mi Ralf, pochodzę z Holandii i jestem nowym zawodnikiem waszej federacji. To jednak nie ma w tym momencie znaczenia. W ostatnim czasie, gdy błąkałem się po tym świecie w poszukiwaniu miejsca dla siebie, dużo myślałem. Ze swoich przemyśleń wyciągnąłem wiele wniosków, a niektórymi postaram się z państwem podzielić. Jeden z tematów dotyczy ludzkiej mentalności i wpływu, jaki czynniki zewnętrzne mają na naszą psychikę. Wielokrotnie spotykałem się z sytuacjami, gdy człowiek po usłyszeniu jednego zdania, z rozpromienionego nagle przemienił się w załamanego. Wiele razy widziałem, kiedy jedna pomyłka potrafiła przekreślić wieloletnie związki, przyjaźnie, czasami zburzyć nawet całą rodzinę. Moje pytanie brzmi - dlaczego stosunek wielkości naszego "ego" do naszej wytrzymałości psychicznej jest tak ogromną liczbą? Sam już nie wiem, który raz stawiam sobie to pytanie, jednak ciągle nie znam na nie odpowiedzi. Chciałbym pomóc ludziom, jednakże sam jestem zbyt słaby, żeby przezwyciężyć to, co tkwi we mnie. Ktoś z was może zadać sobie pytanie - o co temu człowiekowi właściwie chodzi? Otóż kilka lat temu spotkało mnie w życiu nieszczęście, które miało drastyczny wpływ na moje zachowanie. Kiedyś byłem człowiekiem, który cieszy się z drobiazgów, miał wielu przyjaciół i nie przejmował się zbytnio swoim życiem. To jednak odeszło....<zatrzymuje się na chwilę>....od tamtego czasu zmagam się przede wszystkim z samym sobą. Często tracę nad sobą kontrolę, tak jakby wstępował we mnie demon. Nie potrafię nad tym zapanować. Wiem, że kiedyś przezwyciężę zło, które we mnie tkwi, jednakże teraz jestem zbyt słaby. Kiedy patrzę na ten ring, na te liny, na te narożniki, na tę matę....czuję, że nienawidzę samego siebie. Nienawidzę siebie i tego co robię, ponieważ to wrestling zrobił ze mnie tego, kim jestem, wypaczył moją osobowość i pozostawił stygmaty na mojej psychice. Czasami czuję obrzydzenie, gdy muszę stanąć z kimś do walki, jednakże podświadomość sugeruje mi, że powinienem tu zostać, gdyż to właśnie tu ktoś przed wiekami wyznaczył dla mnie miejsce.

W tym momencie jednak Ralfowi głos się urwał. Po kilku sekundach mikrofon wypadł mu z ręki, a on sam złapał się za głowę i przyklęknął na jedno kolano, z twarzą zwróconą ku ziemi. Zaczął ciężko oddychać i tkwił w takiej pozycji przez kilkanaście sekund. Następnie podniósł swoją głowę ku górze, a w jego oczach pojawił się obłęd.

Ralf: Na co tak patrzycie!? NA CO PATRZYCIE, NĘDZNI ŚMIERTELNICY!? Kim wy w ogóle jesteście? Powiem wam - jesteście tylko garstką szczurów, które za pieniądze zrobią wszystko! <heat> Każdy z was dąży jedynie do tego, by jak najwięcej posiadać, to jest wasz jedyny cel w życiu. Ja jestem inny. Jestem kimś więcej niż zwykłym śmiertelnikiem, ja mam misję! Moją misją jest przejęcie władzy nad światem! Uda mi się to, na pewno mi się to uda, właśnie dzięki ludziom takim jak wy - banalnym i ślepo zapatrzonym w swoich idoli! Takimi samymi ludźmi są moi przeciwnicy. Każdy z nich dba o własne dupsko i nic ich nie obchodzi! W środę szykujcie się na piekło! Z moich przeciwników nie zostanie NIC! NIC! CO NAJWYŻEJ GARSTKA PROCHU! WKRÓTCE KAŻDY Z WAS SIĘ PRZEKONA...

Ralf nie dokończył, tylko natychmiast odrzucił mikrofon i zaczął bezcelowo krążyć po ringu z obłędem w oczach, co chwila rozglądając się. Towarzyszył mu heat na trybunach. Po chwili oparł się całym ciężarem ciała o liny. Tkwił tak przez chwilę, a w końcu zamknął oczy i znów spuścił głowę. Po kilku sekundach znów otworzył oczy i podniósł mikrofon z maty.

Ralf: Po waszej reakcji domyślam się, co właśnie się stało. Miałem obłęd w oczach, prawda? Wykrzykiwałem w waszą stronę jakieś farmazony, prawda? Teraz chyba rozumiecie, dlaczego cały czas czuję się przygnębiony. Ten demon jest we mnie. Pojawia się, kiedy tylko zechce, a ja nie potrafię nad nim zapanować. Najgorsze jest to, że nie pamiętam czynów, które popełniam i słów, które wypowiadam, kiedy moje drugie oblicze przejmuje nade mną kontrolę. Czegokolwiek by on nie powiedział, nie słuchajcie tego, nie bierzcie tego do siebie. Nie pozwolę nigdy przejąć mu kontroli nad moim życiem, wiem, że kiedyś go pokonam. Na koniec chciałbym przeprosić za to, co przed chwilą się stało i pożegnać się ze wspaniałą publicznością.

Ralf odkłada mikrofon i ze smutnym wyrazem twarzy schodzi z ringu, przy mieszanej reakcji na trybunach.

mathias136 - 2015-10-03 21:31:43

Na arenie rozlega się theme, który znają wszyscy prawdziwi fani wrestlingu. Po chwili na rampie pojawiają się dwie postacie: Paul Heyman, oraz jego Bestia – Brock Lesnar. Zdobywca rozgrzewa się w charakterystyczny dla siebie sposób demonstrując ogromną pewność siebie.

http://i.imgur.com/wYBM27Q.gif

Powolnym krokiem zbliżają się do kwadratowego pierścienia, przechodzą nad drugą liną i spoglądają na trybuny, które zgromadziły dziś ogromną rzeszę fanów. Paul przykłada mikrofon do ust na co fani reagują bardzo żywiołowo.


Ladies and Gentleman, my name is Paul Heyman.

Fanów ogarnia prawdziwa euforia na te słowa, z trybun słychać głośne skandowanie „Heyman, Heyman”.

Jestem adwokatem człowieka, którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Jest on najbardziej dominującym ze wszystkich wrestlerów. Bezwzględność, brutalność, niepohamowana siła, chęć niszczenia wszystkiego w zasięgu – to najlepsze określenia dla prawdziwej Bestii – Brocka Lesnara. W każdej federacji w jakiej się pojawiał siał chaos i był postrachem dla innych zawodników. Jego walki zapisały się złotymi zgłoskami w encyklopedii wrestlingu. Jednak mimo iż osiągnął praktycznie wszystko co można osiągnąć w tym biznesie, nadal mu mało. SDW – Strefa Dobrego Wrestlingu – to właśnie ta federacja przyciągnęła uwagę mojego klienta. Jest ona kolejnym przystankiem na drodze Bestii. Mogę wam obiecać jedno – Brock jest teraz w życiowej formie, to co wyprawia na treningach mogłoby przerazić niejedną osobę. Pewnie pomyślicie sobie, że mówię tak tylko dlatego, że jestem jego adwokatem i taką mam pracę. Mylicie się – mówię to z troski o zdrowie pozostałych zawodników. Kiedy staniecie naprzeciw Brocka Lesnara to nie będzie już odwrotu. Zdobędziecie bilet w jedną stronę do Suplex City.

Fani szybko podchwycili temat i zaczęli skandować „Suplex City”, co wywołało śmiech na twarzy Bestii

Suplex City – miasto którego nie można tak po prostu opuścić. Miejsce w którym panuje zniszczenie i ból. Jest tylko jedno wyjście z tego strasznego miejsca – Brock musi pozwolić wam je opuścić wręczając wam bilet w postaci F-5. Jednakże droga do tego jest kręta i naszpikowana wieloma litrami potu i krwi. Jest nawet pewna legenda o tym niebezpiecznym miejscu. Zgodnie z nią Suplex City zostało założone przez kilku bohaterów, którzy zmęczeni wieloletnią walką ze złem postanowili znaleźć miejsce w którym będzie panować ład i porządek. Ta piękna idea miała nawet szansę przetrwać gdyby nie jeden dość ważny szczegół. Nasi bohaterowie zadarli z siłą z którą nie mogli wygrać – Bestia powoli i brutalnie rozprawiła się z nimi i przejęła władzę w tej mieścinie.

Historia spodobała się zgromadzonej publiczności, która teraz skanduje „Holy shit”.

I tak oto dochodzimy do pierwszej gali, która będzie miała miejsce niebawem. Pojawiliśmy się dzisiaj, żeby porozmawiać o pewnej zagubionej osobie. Błądzi ona we mgle, a zły los sprawił, że wylądowała na obrzeżach Suplex City. The Witcher, bo o nim mowa, nie ma zielonego pojęcia w jakich jest kłopotach. W środę nie czeka Cię walka tylko zniszczenie i brutalna rzeczywistość. Zapewne kiedy pojawisz się w ringu będziesz chwalił się swoją pewnością siebie – szybko zdasz sobie sprawę, że nie walczysz ze zwykłym człowiekiem. Na przeciw ciebie stanie Bóg Zniszczenia – Brock Lesnar. Zapewne masz grupkę oddanych fanów, którzy wiedzą o tobie wszystko. Niestety muszę z przykrością stwierdzić, że ogromna część publiczności nigdy o tobie nie słyszała. Nie chciałbym żeby mój klient walczył z kimś tak nieznanym i dlatego pozwolę sobie powiedzieć kilka zdań na twój temat. Będzie to z korzyścią dla wszystkich – dla ciebie będzie to darmowa promocja, dla fanów szansa na poznanie twojej historii. Zgadzasz się Brock?

Lesnar opiera się o liny i skinieniem ręki pokazuje, że zgadza się na propozycję swojego adwokata.

Zacznijmy od tego, że The Witcher jest osobą obłąkaną. Wydaje mu się, że dostał misję od samego Boga. W tym celu wyjechał nawet do Watykanu gdzie pod okiem podobnych sobie ignorantów szkolił się w sztuce walki. Można by powiedzieć, że stworzyli tam sobie towarzystwo wzajemnej adoracji. Tak czy inaczej udało mi się jeszcze dowiedzieć, że nasz nieznajomy brzydzi się grzechem. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że nasz Anioł Zagłady nie przebiera w środkach w walce ze złem, jest bezwzględny i stara się zniszczyć swoich przeciwników. Może się mylę, ale czy zadawanie bólu i cierpienia nie jest przypadkiem grzechem? Więc jak to w końcu jest – brzydzisz się grzechem czy rozkoszujesz się nim? Pewnie w tej chwili twój światopogląd się rozpadł – czyż ten fakt nie pokazuje jaki jesteś słaby? Poświęciłeś swoje życie na robieniu rzeczy, których tak naprawdę chciałeś się wyrzec. Podejrzewam, że jesteś przekonany o tym, że Bóg zlecił ci tą misję, ale jedynym bogiem z jakim się spotkasz jest Bóg Zniszczenia – Brock Lesnar. Dobrze zapamiętasz moment w którym rozlegnie się gong, a mój klient się Tobą zajmie. Będzie to starcie Bestii z Łowcą Potworów. Powinieneś jednak wiedzieć, że kiedy staniesz w tym ringu nie możesz okazać choćby cienia strachu. Wiesz dlaczego? Dlatego, że Bestia żywi się strachem innych i zamierza pożreć cię na oczach wszystkich. Bądź gotów na walkę, która zdefiniuje cię jako zawodnika. Pokażesz charakter czy zostaniesz zepchnięty w otchłań wstydu gdzie nie dotrze do ciebie światło reflektorów czy fleszy. Jedno jest pewne – fani będą czekać na to starcie. Nie po to żeby zobaczyć wyrównaną walkę... nie po to żeby cię dopingować... nie po to żeby dostać gęsiej skórki nie wiedząc do ostatniej sekundy jak skończy się walka. Jedynym powodem, który sprawia że ta walka będzie atrakcyjna jest twój przeciwnik. Każdy w tym budynku i przed telewizorem będzie chciał zobaczyć jak dostajesz lanie od prawdziwego zawodnika. A jest nim...Brock...Lesnar!!!

Paul oddaje mikrofon swojemu klientowi, który najwidoczniej też chce coś dodać.

Welcome in Suplex City, bitch!

Po tych słowach Brock wyrzuca mikrofon z ringu i powoli oddala się na zaplecze.

http://i.imgur.com/VTHWU.gif

Remik - 2015-10-04 00:20:45

[i]Na arenie przygasają światła, a na titantronie wyświetla się świetlisty krzyż z ukrzyżowanym Chrystusem. Blask bijący od Niego przykuwa uwagę wszystkich zebranych, a już po kilku sekundach rozbrzmiewa „Labirynt Fauna” grupy Hunter. Audytorium początkowo nie wie jak powinno się zachować, lecz już po chwili jasna aura symbolu na ekranie skłania ich ku pozytywnej reakcji. Brawa witają tajemniczą i nieznaną postać, której jeszcze nikt nie zdołał spostrzec. Zaabsorbowana gawiedź wytężyła wzrok, lecz na próżno. Dopiero gdy umilkły dźwięki muzyki wejściowej, światła ponownie się zapaliły, a na środku ringu stała zakapturzona i ubrana na czarno persona z mikrofonem w ręku. Gdy aplauz umilkł, zdjął on kaptur odsłaniając swe oblicze.



The Witcher: Nie przybyłem tutaj, aby szukać poklasku… nie zależy mi na blasku reflektorów, ani fleszy. Przysłano mnie tutaj z bardzo ważną misją – pomioty szatana zaczęły panoszyć się w mojej ukochanej ojczyźnie, a ja muszę je unicestwić.

Po tak poważnym wstępie każdy fan zamilkł i uważnie wsłuchał się w przekaz nowego zawodnika.



The Witcher: Moje imię jest nieistotne, z resztą… mam ich wiele. Ważniejsze jest, aby rzucić światło na pewne zakurzone sprawy. Grzech wdarł się do serc ludzi, co wywołało gniew Pana. Jednakże jest On miłosierny. Przechodzi obok tego co śliskie, czy nieprawe i nie odwraca wzroku, ale patrzy z miłością i wyciąga pomocną dłoń. Jedyne co trzeba wtedy zrobić to chwycić ją mocno, żeby mógł nas przytulić. Właśnie taki jest Bóg i takiego powinniśmy Go widzieć. To ja jestem tym wsparciem. To ja zostałem wyszkolony, aby móc rzucić się na ratunek zbłąkanym duszom i to ja poskromię Bestię. Takie jest moje powołanie – robiłem to przez cały życie. Nigdy nie wyparłem się Chrystusa, w Jego imię niosłem zagładę całemu mrokowi zesłanemu na Ziemię przez moce nieczyste. On też nigdy się mnie nie opuścił. Zawsze dawał mi siłę, żebym nie ustał w drodze do poskromienia zła. Właśnie tego się brzydzę – grzechu oraz nikczemności. Gardzę wszystkim, co się tego dopuszcza świadomie. Całe hordy piekielne, które uparcie trwają w swej niegodziwości i duchowym brudzie, aby przyczyniać się do szerzenia lęku, śmierci i zniszczenia. Czasami same przybierają materialną formę i próbują zadać jak największe cierpienie, wybranemu przez Stwórcę, rodzajowi ludzkiemu. Moją misją jest sprowadzić na nich zgubę, abyście mogli żyć godnie i szczęśliwie. Przyjmuję ten krzyż z pokorą i wiem, że namaluję wielki uśmiech na twarz niezliczonej ilości niewinnych, którzy dzięki włożonemu trudowi nie doznają krzywdy z rąk psów diabła. W tym miejscu wydawać by się mogło, iż moje poczynania sprowadzają się dokładnie do tego, z czym przyszło mi walczyć… lecz to owe monstra chcą, żebyście tak myśleli. W moich działaniach przyświeca mi jednak konkretna myśl – lepiej zabić jedną kreaturę, niż pozwolić jej siać spustoszenie wśród uczciwych ludzi. Różnica jest taka, że ja robię to dla większego dobra i na mnie zawsze czeka konfesjonał. Za to z całą swą mocą próbują mnie oczernić, nienawidzą mnie, gdyż Pan jest dobrym Pasterzem i dba o swe stado. Już niedługo zapoluję na pierwszego niegodziwca. Będzie nim Brock Lesnar, który już zdążył potwierdzić wszystko, co powiedziałem. Próbował mi ubliżać, aby odwrócić wasz wzrok od tego co robię i omamić was czczą gadką o swej wspaniałości. W rzeczywistości jest jedynie kundlem księcia ciemności, wysłanym, aby sprawdzić jak poradzę sobie na tym terenie. Niestety, na jego nieszczęście samozwańczy Bóg zostanie strącony w nieugaszony ogień piekielny, gdzie jego miejsce… tam będzie tylko płacz i zgrzytanie zębów. Nie boję się go i cała otoczka, którą próbuje stworzyć wokół swej persony absolutnie nie robi na mnie wrażenia. Z każdą chwilę czuję jedynie większe obrzydzenie. Jeśli żywi się strachem, to w najbliższej gali pozostanie niesamowicie głodny, bo ja się go nie ulęknę… choćby przez sekundę. Ubliżanie mi również mnie nie złamie, ponieważ jestem stalowym Aniołem Zagłady i nic mną nie zachwieje! „Pan Bóg Mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu, przez słowo krzepiące. Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. Pan Bóg otworzył Mi ucho, a ja się nie oparłem ani się cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem. Pan Bóg Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam. Blisko jest Ten, który Mnie uniewinni…”

Tymi słowami z Księgi Izajasza Łowca Potworów zakończył swoje pierwsze przemówienie, po czym założył kaptur na głowę i opuścił „kwadratową konstrukcję”. W ciszy i skupieniu podążał na zaplecze, lecz dalej dzierżył mikrofon w ręku. Zrobił z niego użytek jeszcze raz, gdy znajdował się pod titantronem. Zatrzymał się, odwrócił do kamery i wskazał na siebie palcem.



The Witcher: Here… comes the pain, Brock!

Po tych słowach jeszcze raz rozbrzmiał „Labirynt Fauna”, a Anioł Zagłady zniknął na zapleczu.

Mr.Michaels - 2015-10-04 15:24:57

Światła na arenie powoli gasną, ciemność zakłóca delikatna, jasnoniebieska poświata w okolicach wyjścia na backstage..."Forsaken"! Na arenie rozbrzmiewa theme song jednej z najbardziej rozpoznawalnych postaci starego SDW! I już jest, Einar Hallvard pojawia się na arenie! Były mistrz Hardcore i niedoszły mistrz SDW pojawia się na arenie. Powolnym krokiem zmierza do ringu i już znajduje się w kwadratowym pierścieniu. Alaskian Madman podchodzi do krawędzi ringu, odbiera mikrofon od pracownika technicznego i zaczyna mówić.

Einar Hallvard
: Po przeszło sześciu długich miesiącach Alaskian Madman ponownie staje w ringu Strefy Dobrego Wrestlingu. Czas ukończyć misję powierzoną mi przed laty. Ponure mgły po raz kolejny zebrały się nad głowami niewiernych, a huragany Północy ponownie zostały wezwane aby ostatecznie wypełnić przepowiednię. Przepowiednię o jednym, jedynym przesłaniu. Wysłannik piekielnego ognia Hellandu po raz kolejny nawiedzi bramy tego miejsca. Siać będzie zniszczenie i pożogę, a pierwszy etap tej zbiorowej anathemy dopełni się już wkrótce. Już na środowym Wenesday Night Burn młot Thora zawiśnie nad głowami Dana Dowsona i Jokera i opadnie z hukiem w godzinę próby. Już nigdy nie będą postrzegali świata w dotychczasowy sposób. Łańcuchy uprzedzeń i fałszywych przekonań zostaną zerwane, i ujrzą Oni siłę, która zawsze będzie stać ponad nimi. Siłę bogów Północy, siłę Thora, uporu Baldura i zawziętości i klarowności umysłu bogini Hel. Ludzie Południa opierają swój byt na kłamstwie...dla niektórych są to bałwochwalcze mity i wierzenia...dla innych fałszywa wiara we własną potęgę i zdolności. Gdy Dowson i Joker poczują na własnej skórze ile warty jest świat który kreują, świat w którym mogą poczuć się ważni, potrzebni, niepokonani...ich oczy podejdą krwią, kończyny odmówią posłuszeństwa, a dusza uwolniona od kłamstwa którym owiane było całe życie tych kreatur zacznie powoli opadać na samo dno Krainy Cieni... Dowson! Joker! Kiedy wyzbyci człowieczeństwa i pozbawieni złudzeń otworzycie oczy leżąc obolali w ringu prawdopodobnie nie poczujecie żadnej różnicy. Dopiero następne chwile będą dla Was sygnałem, że Wasza dotychczasowa pewność siebie i fałszywa wizja świata zostały zastąpione przez pustkę i obawy, że wszystko co robiliście do tej pory zostało zanegowane. Na swój sposób zostaniecie uwolnieni...wiele jednak za tę wolność zapłacicie. Z czasem dotrze do was, że z przekonaniem o własnej wartości żyje się po prostu łatwiej...wegetowanie w niewoli własnych ograniczeń jest dużo prostsze. Rzuceni na głęboką wodę, pozbawieni tego co dotychczas trzymało was przy życiu - wiele oddacie aby ponownie znaleźć się w bezpiecznym świecie, Waszym świecie, fałszywym świecie! Świadkowie tego wydarzenia ponownie przekonają się na własne oczy, że ognie Hellandu potrafią wchłonąć najbardziej zatwardziałych i zmienić ich nie do poznania w puste, śmieszne ipozbawione sensu istnienia istoty. Tako mówi przepowiednia! Siły Hellańskie - Einar Hallvard ponownie zawierza Wam swoją misję!

Po tych słowach Alaskian Madman opuszcza ring Strefy Dobrego Wrestlingu zostawiając zmieszanych fanów zgromadzonych na arenie.

Mist - 2015-10-06 00:14:33

Światło na arenie gaśnie, po chwili widać wystrzeliwane w górę fajerwerki, a następnie rozlega sie "Undead". Fani spoglądają na stage, skąd wychodzi Dan Dowson. Uśmiecha sie a następnie idzie powoli postukując palcami w mikrofon.

Wiele się zmieniło. SDW ot tak, z dnia na dzień padło. Można za to winić wiele osób, od tych na górze po nas samych, wykonawców pewnego zawodu, który jest związany z bólem, sukcesami, porażkami. Jak widać, niczym feniks z popiołów federacja znowu się dźwignęła na nogi, nie wiadomo tak naprawdę, kto był czynnikiem wykonawczym, wiadome jednak, że telefon mnie wybudził z pewnego letargu, w którym czegoś brakowało. Czyżby tego zastrzyku adrenaliny? Czyżby jednak to było coś innego, coś jak iluzja, gdzie nadal mogłem się bić o wszystko, ale nagle to wszystko pękało niczym bańka mydlana, pokazując mi prawdziwe fakty. Tak, mogłem iść do każdej innej federaci, gdzie bym mógł nadal się bić o coś, lecz to nie byłoby to samo. Każda federacja jest niczym dobrze naoliwiona machina, zarząd, zawodnicy, fani, każdy nowy tryb musi być odpowiednio wprowadzony, każdy z zawodników musi się dopasować do niemal wszystkiego, więc moje pytanie jest takie - dlaczego się pchać na gotowe? Dlaczego nie lepiej jest budować wszystko od nowa, niczym mieszkanie, od fundamentów po sam dach? To jest ta motywacja, dla której walczę obecnie po raz kolejny w tej federacji. Dlatego jestem tutaj w tym ringu, stając naprzeciw niby wielkim. Ponownie, niczym niekończąca się opowieść muszę walczyć o sam szczyt, zapisywanie kart historii jest jednak dość nudne. Ponownie muszę walczyć naprzeciw świrów, nawiedzonych proroków, którzy nie mówią o niczym innym, niż o wierze. Ja sam też zabłądziłem w te sidła, nie byłem w stanie się odnaleźć tam, gdzie miałem być. Teraz jednak wszystkie ścieżki ukazują mi miejsce, gdzie mam dojść. Cóż, ten cel jest jasny, ale jednak rywale niezbyt. W sumie jednego już znam doskonale, to ktoś, kto pochodzi z miejsca, gdzie pewnie wyemigruje. Ten klimat jest specyficzny, tak samo jak walka w tym ringu. To starcie otworzy przed każdym odpowiednią pozycję, będzie czymś w rodzaju prestiżu. Czy jesteście na to gotowi? Wszystko powoli wraca na właściwe tory, a cóż, wygrana w walce jutrzejszego dnia pomoże mi dojść do czegoś, co mi się nie udało ostatnim razem. Coś, do czego dążę od startu tej federacji, coś, co unikało mnie jak ognia może być bliżej, niż w przeszłości. Pokonanie dwóch przeszkód będzie przyjemnością, czymś, na co oczekiwało wielu fanów. Einarze, Jokerze, jesteście niczym innym jak pionkami w mojej własnej rozgrywce. Będziecie upokorzeni w bardzo szybkim tempie podczas walki wieczoru. Nie macie żadnych szans, a wasze chore rozgrywki w obecnej chwili przestaną mieć znaczenie.

Ponownie rozlega się Undead a Dowson wychodzi na BS.

Mr.Michaels - 2015-10-10 13:11:20

Światła na arenie powoli przygasają, świecą się jedynie światełka obrysowe titantronu, na którym po chwili pojawia się obraz. Widzimy kilkunastu potężnie zbudowanych mężczyzn zgromadzonych przy prowizorycznym stole. Zawartość stołu jednoznacznie wskazuje że przed chwilą mieliśmy do czynienia z wieczerzą. Jednym z ucztujących jest Einar Hallvard. Uczestnicy wieczerzy wstają od stołu, gospodarz podnosi napełniony kielich i zaczyna niedbale recytować toast:


"Powstańmy od stołu mieszkańcy Midgardu
Od dni ostatecznych niewiele nas dzieli
Czuwajcie nad nami mieszkańcy Åsgardu
Na powrót najwyższych czekamy w nadziei"



Uczestnicy toastu podnoszą się od stołu, piją przygotowany trunek i ponownie siadają do stołu. Między ucztującymi rozpoczyna się rozmowa.

Gospodarz: Moi drodzy, Wikingowie! Oto staje ponownie przed Wami brat nasz, który powrócił do nas po wielomiesięcznej tułaczce. Oddajmy mu głos bracia, a być może dowiemy się czegoś więcej na temat nadchodzących dni.

Einar Hallvard, bo o nim mowa powoli przełyka ostatni kawałek mięsa, popija resztami wina i ospale wstaje od stołu. Gaśnie jedyna żarówka wisząca luźno na przewodach zwisających z sufitu. Gospodarz wstaje od stołu i przynosi świecznik, przypominający nieco menorę. Po odpaleniu świec siada przy stole i ponownie udziela głosu Hallvardowi.

Einar Hallvard: Przyjaciele, bracia. Nasze najgorsze obawy dały o sobie znać, zmierzch Bogów - Ragnarok, wydaje się nieunikniony...siły nieczyste zgromadzone wokół szatana Lokiego szturmem zdobywają krainę śmiertelnych. Midgard jest zagrożony, wiara, nasza wiara - wydaje się wymierać. Przed wyruszeniem tu do Was stoczyłem kolejny bój z heretykami wypierającymi się naszej drogi, słusznej drogi. Poległem, bracia. Poległem, a co za tym idzie siły zła nabierają argumentów aby doszczętnie zniszczyć nasze wpływy w krainie śmiertelnych. To jeszcze nie koniec, ale musicie wiedzieć, że nasze położenie stało się dramatyczne...jeżeli przegramy, możemy się spodziewać najgorszego. Niedługo wyruszam na kolejną krucjatę, ale czuję w powietrzu że czasu jest coraz mniej...bracia, dziękuję za gościnę, lecz wiem, że nie zostanę długo...

Einar przerywa, jakby uciekając myślami w przeszłość. Widzimy kamienne twarze zgromadzonych wokół stołu gości, i gospodarza, który drżącymi dłońmi nalewa zgromadzonym kolejną kolejkę wina.

Gospodarz: Cała wioska czeka na Ciebie, zostawiłeś tam wszystko, wszystkich...
Einar Hallvard: Nie mów nic o naszym spotkaniu, wkrótce osobiście się z nimi spotkam
Gospodarz: Kiedy wyruszasz...
Einar Hallvard: Powiadom stajennego, bagaże zostaw przed chatą, niedługo wyruszam

Gospodarz wychodzi z chaty, ponura atmosfera udzieliła się gościom na dobre, Einar podchodzi do zgromadzonych i obniżając głos mówi półszeptem.

Einar Hallvard: Jeżeli polegnę i tym razem, bracia - coś się skończy...Stojąc przed Wami przysięgam, na wszystko co mi święte - zrobię co się tylko da aby obronić świat śmiertelnych przed odrzuceniem naszych wartości, nihilizmem, oddaniem złu i hańbie płynącej z ich pogańskich przyzwyczajeń. Położę kres naszym wrogom, a na  wszystkich którzy stają mi na drodze sprowadzę gniew bogów. Moim najbliższym celem jest Jeff Hardy, żywy obraz tego, do czego prowadzi nihilizm, pustka moralna i upodlenie duchowe. Trzymajcie się bracia, droga przede mną długa...zima się zbliża, czas ruszać.

Kończąc kolejny kielich Einar żegna się z towarzyszami, i powolnym krokiem wychodzi z chaty. Gospodarz wraz ze stajennym pakują na zaprzęg ostatnią drewianą skrzynię. Ten wsiada do środka i dając sygnał koniom powoli odjeżdża.

Stajenny (do gospodarza): Wróci..musi wrócić.
Gospodarz: Ciężkie czasy przed nami...biegnij do wioski, kobiety z dziećmi się niecierpliwią, powiadom że wrócimy przed zmierzchem..
Stajenny: Ciężkie czasy przed nami...

Obraz na titantronie urywa się.

mathias136 - 2015-10-11 13:09:11

Na arenie rozlega się theme, który znają wszyscy prawdziwi fani wrestlingu. Po chwili na rampie pojawiają się dwie postacie: Paul Heyman, oraz jego Bestia – Brock Lesnar. Zdobywca rozgrzewa się w charakterystyczny dla siebie sposób demonstrując ogromną pewność siebie.

http://i.imgur.com/wYBM27Q.gif

Powolnym krokiem zbliżają się do kwadratowego pierścienia, przechodzą nad drugą liną i spoglądają na trybuny, które zgromadziły dziś ogromną rzeszę fanów. Paul przykłada mikrofon do ust na co fani reagują bardzo żywiołowo.


Ladies and Gentleman, my name is Paul Heyman.

Fanów ogarnia prawdziwa euforia na te słowa, z trybun słychać głośne skandowanie „Heyman, Heyman”.

Wszyscy wiemy kim jest mój klient – nie trzeba go nikomu przedstawiać. O tym, że jest we wspaniałej formie wie każdy kto oglądał jego walkę na Wednesday Night Burn. Była to niesamowita gala, którą SDW zadebiutowała w naprawdę dobrym stylu. Niewątpliwie poziom gali podniósł samym swoim udziałem Brock Lesnar. Nie jest tajemnicą, że to prawdziwa Bestia zdolna do wszystkiego, a jego walki ogląda się z zapartym tchem. I tutaj dochodzimy do tego co stało się na ostatniej gali. Mój klient miał wszystko pod kontrolą, stoczył naprawdę wspaniałą walkę, pokazał swoją siłę i chęć dominacji. I wtedy stało się coś co trudno wytłumaczyć. W ringu były trzy osoby. Dwie z nich pokazały charakter i stalowe nerwy - Brock powoli niszcząc swojego przeciwnika i zbliżając się nieuchronnie do zwycięstwa, oraz The Witcher, nie poddając się i dzielnie stawiając czoła niepohamowanej sile. Co więcej udało mu się zapiąć dźwignie mojemu klientowi. I wtedy nastąpiło coś wstrząsającego, coś co nie powinno mieć miejsca. Trzecią osobą znajdującą się wtedy w ringu był oczywiście sędzia. Niekompetentny, nie radzący sobie z presją sędzia, który przerwał walkę i ogłosił zwycięstwo osoby, która na to zwycięstwo nie zasłużyła. Mój klient nie odklepał, nie zrezygnował. Jego duma sprawiła, że wytrzymał w dźwigni tak długo, aż stracił przytomność, odpłynął. I co wtedy powinien zrobić sędzia? Upewnić się, że Brock naprawdę nie jest w stanie kontynuować walki i przytrzymując jego rękę pozwolić jej trzykrotnie swobodnie upaść na matę. Niestety nie widzieliśmy nic takiego – sędzia po prostu zakończył walkę odbierając Brockowi szansę na wygranie tej walki.

Fani buczeniem pokazują, że zgadzają się z Paulem Heymanem. Z trybun słychać krzyki „Suplex City”.

Brock Lesnar nie jest zadowolony z tego co się stało... Brock Lesnar chce satysfakcji...Brock Lesnar chce jak najszybciej ponownie wejść do ringu...Brock Lesnar chce zniszczyć kolejnego przeciwnika...Brock Lesnar chce dostać Dana Dowsona, który znajdzie się z nim w ringu podczas kolejnej gali.

Fani reagują bardzo entuzjastycznie na te słowa

I w ten sposób przechodzimy do tego co jest teraz najważniejsze. Walki w której Brock pokaże, że porażka z The Witcherem nic dla niego nie znaczy. Tym razem zakończy walkę tak szybko jak się da. Danie Dowson – chciałbym pogratulować ci dwóch rzeczy. Po pierwsze gratuluję ci udziału w walce wieczoru podczas ostatniej gali – to było naprawdę coś wielkiego. Po drugie gratuluję ci możliwości udziału w walce, która przejdzie do historii jako jedna z najbardziej brutalnych starć. Brock zamierza użyć wszelkich dostępnych środków żeby wbić tobie i innym zawodnikom do głowy, że z Bestią się nie zadziera. Kiedy Bestia rusza na łowy to każdy o zdrowych zmysłach powinien znaleźć sobie kryjówkę i z niej nie wychodzić. Dla ciebie Dowson nie ma już ratunku – musisz zostać przykładnie ukarany przez Brocka Lesnara. Uważasz przeciwników za pionki w swojej własnej grze. Rozgrywasz nimi własną partię szachów zapominając o tym, że pionki są niczym mięso armatnie. Ciekawe co zrobisz gdy naprzeciwko tobie stanie nie pionek, a król. Na dodatek będzie to król, którego królestwo jest znane wszędzie. Spotkasz się twarzą w twarz z królem Suplex City.

Fani szaleją na te słowa krzycząc na przemian „Suplex City” i „We want Lesnar”.

Mam nadzieję, że najbliższe dni spędzisz w gronie rodzinnym. Ciesz się ostatnimi dniami spokoju i poświęć czas bliskim. Po wycieczce do Suplex City nie będziesz już tym samym człowiekiem. W najlepszym przypadku będziesz tylko poobijany, ale wierz mi – może się to skończyć dużo gorzej, włączając w to wielotygodniową rekonwalescencję. Bądź gotów, bo my jesteśmy gotowi już dziś.

Paul oddaje mikrofon swojemu klientowi, który najwidoczniej też chce coś dodać.

I'm waiting for you, Dawson.

Po tych słowach Brock wyrzuca mikrofon z ringu i powoli oddala się na zaplecze.

http://i.imgur.com/VTHWU.gif

Mist - 2015-10-12 22:49:55

Na arenie rozlega się Undead, fani wstają z miejsc, jednak nie widać nikogo wychodzącego na rampę. Natomiast theme natychmiast milczy, a słychać jedynie klaskanie w stronę mikrofonu. Kamera podąża po całej widowni do momentu, aż nie zatrzymuje się przy najwyższym rzędzie siedzeń.

Po ostatnim razie ponownie pojawiło się wiele sprzecznych opini. Czy się wypaliłem? Czy się poddałem momentalnie na starcie, czy jednak być może to była zagrywka z mojej strony, aby wybadać teren. Szczerze mówiąc dziwię się wielu osobom, które są nawet w moim otoczeniu. Czym jest ta porażka? Czy naprawdę potrzebowałem tej wygranej, aby udowodnić wszystkim zebranym tutaj, że jestem najlepszy? Mogę zapytać się inaczej - czy naprawdę ktokolwiek zwątpił w fakt, że się poświęcam temu biznesowi? Mogę w swoim umyśle odnaleźć wiele teorii, dlaczego jednak nie wygrałem, jednak po co to robić? Po co poszukiwać odpowiedzi na jakieś niepotrzebne zdarzenie z przeszłości. To jest tylko i jedynie rozgrywka, którą toczę za każdym razem w tym ringu. Jest niczym niekończąca się partia pokera, każdy chce wygrać, każdy uważa, że blefem czy dobrą kartą pokona kogoś innego. Czyż to nie jest zabawne? Każdy żyje w świecie iluzji, gdzie uważa siebie za najlepszego, a kłody rzucane pod nogi, porażki, wszystko to chce tłumaczyć nawet najwyższym kosztem. Spoglądając na siebie zauważyłem to staczanie się do parteru, to wszystko, co chciałem osiągnąć było jedynie iluzją, którą wytwarzał mój umysł. Chciałem zdobyć ten pas kilkukrotnie, za każdym razem dziwnie poległem. Za każdym razem obwiniałem wszystko wokół, chcąc pokazać się z lepszej strony innym razem. To nie jest tak łatwe, tak bardzo możliwe, jak się każdemu wydaje. To jest rozgrywka psychologiczna, tocząca się za każdym razem, gdy chce się osiągnąć coś więcej. Człowiek jest istotą, która łatwo poddaje się presji... Ja to już dawno zmieniłem. Mam gdzieś uwagi pseudo ekspertów uważających, że się sprzedałem, że poległem, że wypaliłem się. Reprezentuję tych wszystkich, którzy zawsze żyją pod butem, chcą się wybić wyżej, ale znajdzie się ktoś na górze, który ich niszczy. Ile razy wielu ludzi ginęło w tłumie, wyróżniających się, a następnie kończąc na niszowych stanowiskach i odliczając pieniądze od pierwszego do pierwszego? Spoglądając na ten kraj widzę wiele analogii do tych słów. Zawsze znajduje się ktoś, kto się rozpycha ramionami, taranując tych, którzy są lepsi. Czyż to nie jest podobne do mojego kolejnego rywala? Każdy chce zmian, każdy chce poczuć świeżość, jednak pojawia się gwiazdka kilku walk, osoba, która uważa siebie za o wiele lepszego, o wiele silniejszego, o wiele brutalniejszego. Czyż nie Brock? Wiesz, co nas łączy? To, że polegliśmy przez pewność siebie. Kalkulacja strat może być nieco dziwna. Ja utraciłem być może szanse na tytuł, tak bardzo czekający na spragnionego wojownika, a co ty straciłeś Brock? Czyżby twój status, to wszystko, co budujesz wokół siebie upadło? Ta misternie utkana sieć intryg i kłamstw o potędze Bestii odeszła w niepamięć, a wiedza, że idzie ciebie pokonać dotarła do wszystkich w szatni? To jest właśnie najzabawniejsze w tym wszystkim, co się wytworzyło w tej federacji. Przenikanie się nowych charakterów ze starymi gwiazdkami doprowadzi do stanu, który obserwujemy na co dzień. Młodzi gniewni polegną bardzo szybko, gdyż ktoś mający status międzynarodowej gwiazdy wskoczy na jego miejsce. To jest niczym walka do jednej bramki, która toczy ten biznes od długiego czasu. Spójrzmy prawdzie w oczy, ludzie, którzy mają aspiracje zawsze mają rzucane kłody pod nogi, a fałszywi przyjaciele czekają jedynie na moment, aby dodatkowo wbić nóż w plecy. Z tym trzeba skończyć, ci, którzy nie mają odwagi krzyczeć niech wykrzyczą to, że chcą zmian. Brock, spoglądając na ciebie, na tą kupę mięśni powinienem pewnie klęknąć, względnie położyć się na macie i czekać na odliczenie, lecz tak nie będzie. Będziesz świadkiem, będziesz dowodem na to, że nie liczy się to, co się osiągnęło kiedyś. Możesz toczyć wiele walk, wiele ciężkich bojów, lecz to są jedynie statystki. Nikt nie spojrzy "Wow, Lesnar pokonał x zawodników" tylko będzie pytanie "Co zdobył". A czym ty się możesz pochwalić w tej federacji. Piaskami przeszłości, które rozsypuje wiatr każdego dnia? Nie zamierzam się cebie bać, gdyż dla mnie jesteś tylko i jedynie kolejnym rywalem.

Dowson przerywa chwilowo spoglądając na fanów trzymających transparenty z imieniem jego przeciwnika, po czym się uśmiecha.

Powiedz mi Brock, jak to jest, gdy ktoś za ciebie musi wszystko mówić? Uśmiechasz się, zachowujesz się niczym lalka, która jest sterowana z każdej strony. Nie wyróżniasz się niczym, odejmując od ciebie twojego ukochanego adwokata kim będziesz? Być może poprzednie starcia spowodowały, że twój umysł nie nadąża za ciałem, nie martw się tym. Po naszym starciu będziesz nadal taki sam, mdły, szary, nie potrafiący nic oprócz prostego uderzenia. Oprócz twoich osławionych suplexów. Popatrz na siebie, a następnie na mnie. Co takiego nas różni? Odpowiem ci jedną rzecz na starcie - charyzma. O ile ciebie trzeba prowadzić niczym niepełnosprawne dziecko przez całe życie, mówić to co ty pewnie chcesz powiedzieć. Zachowujesz się jak ktoś, kto nie powinien tutaj być, jednak to wszystko się zmieni. Twój adwokacik może mówić przeszłości, lecz nas zweryfikuje teraźniejszość. Kartą, którą zapiszę na kolejnym wydaniu tygodniówki. Kimś, kto po walce przestanie się dla mnie liczyć. This is the edge of revolution.

Dowson przerywa, a na arenie rozlega się jego theme.

Ryse - 2015-10-13 20:58:11

Na hali zapada ciemność, a na titaronie wyświetla się mroczna maska, po chwili zaczyna grać muzyka a do ringu powolnym krokiem zmierza Pentagón Jr, zawodnik ma założony kaptur przez co wygląda jeszcze groźniej, po przejściu przez liny Meksykanin rozpoczyna przemowę

Pentagón Jr. Witam was w szarej rzeczywistości, gdzie każdy z was dzień na dniem chodzi do pracy i wykonuje monotonne czynności czekając na zmiany, na całe szczęście nie będziecie musieli czekać długo na najbliższe zmiany. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie jest niezwykle prosta, to wszystko, dlatego że przybyłem do tej federacji, aby namieszać i sprawić, że moje nazwisko zostanie zapamiętane na wieki. Dokonam tego dzięki swoim umiejętnością i wiarą w to, że każdy ma jakieś fobie, które ja postaram się obnażyć. Nie chcę waszego dopingu, jeśli stwierdzicie, że na niego zasługuje będzie mi niezmiernie miło, jeśli nie cóż, widocznie na to nie zasługuje, jednak to nie jest najważniejsze. Moją misją jest to, aby zmienić tą federację, to, aby każdy wiedział, kim jest Pentagón Jr, jestem tutaj jedynym Meksykaninem z krwi i kości, tak, więc chcę godnie reprezentować swój kraj. Już jutro czeka mnie mój debiut w ringu, czy się stresuje? Non sens presja tylko dodaje mi sił, a strach przed nowymi rzeczami potrafi tylko zaszkodzić, jeśli się mnie boicie opuście tą halę, ponieważ strach nigdy nie kładzie się spać. Przejdźmy jednak do meritum sprawy, którym jest mój pojedynek, niestety przyjdzie mi współpracować z innymi zawodnikami, czego nie cierpię. Jestem indywidualistą, ciemny smok nigdy nie chciał współpracować z innymi, dlaczego? Po prostu są to istoty, które nie są godne tego, aby stanąć obok mnie i napić się wody. Jednakże, gdy muszę współpracować zrobię wszystko, aby wygrać, mimo że w ogóle mi się to nie uśmiecha. U mojego boku staną zawodnicy, o których nic nie wiem, mam jednak nadzieję, że zaprezentują dobry poziom ringowy i nie przyniosą mi wstydu, sam walki nie wygram, potrzebuję do tego zgranej ekipy. Mam nadzieję, że w ringu dogadamy się świetnie mimo różnic, jakie każdy widzi między nami, na papierze to przeciwnicy prezentują się lepiej, jednak jak wiadomo nie walczymy na papierze i zrobię wszystko, aby pokrzyżować plany bukmacherom. Teraz czas na kilka słów do moich rywali, otwórzcie swe umysły, ponieważ mrok nadciąga, aby zasiać spustoszenie w waszych marnych i słabych ciałach. Trzech rywali brzmi to imponująco, jednakże to rywale, którzy są bardzo słabi, wystarczy tylko chwila a ich pewność siebie zostanie złamana, nie będą w stanie nic powiedzieć. Fear Factor jak myślicie, dlaczego tak na mnie mówią? Budzę strach spójrzcie na mnie, choć tak na prawdę tego nie powiedziecie, to ja widzę, że się boicie. W świecie wykreowanym przez moją osobę nie ma dla was miejsca, to nie jest plac, w którym znajduje się miejsce dla słabeuszy. Być może udowodnicie mi, że zasługujecie na jakiś szacunek, jednakże nigdy nie pokażecie, że nie znacie tego, co to strach, bo on zawsze jest był i będzie wśród was. Na początek powiem coś do Ciebie Ralf, podczas pierwszej gali po powrocie pokonałeś 3 rywali, których nazwisk nigdy w życiu nie słyszałem, co to znaczy? Dokładnie tyle, co nic, równie dobrze mógłbyś wyjść z psem na spacer to takie samo osiągnięcie jak to, że pokonałeś jakiś zawodników z ulicy, którzy nigdy nie słyszeli o zawodowych zapasach, jesteś niewątpliwie liderem swojej grupy. Zastanów się czy jesteś w stanie ją poprowadzić, czy jesteś na tyle silny, aby pokazać, że to właśnie Ty jesteś tym, który ma poprowadzić ich do zwycięstwa, jednakże według mnie to właśnie to brzemię obciąży Cię na tyle, że nie będziesz sobą. Czyżbym obnażył Twoją słabość? Chyba tak, bo ostatnio jesteś bardzo małomówny, czyżby strach Cię obleciał? Widzę w Tobie potencjał jednak podążasz ścieżką dla słabeuszy nie potrafisz odnaleźć właściwej drogi, która pozwoli Ci zwyciężać na każdym kroku, nie zrobisz wszystkiego, aby wygrać, brakuje Ci determinacji. Pomimo tego, że jesteś utalentowany to w obliczu strachu będzie to znaczyć tyle, co nic, skończysz jak każdy inny, który mi się przeciwstawił, będziesz słyszeć jak sędzia odlicza do 3, a zwycięzcą zostaje drużyna dowodzona przeze mnie, jedynego w swoim rodzaju człowieka, który powinien mieć strach na drugie imię. Podczas walki mam zamiar wykorzystać cały wachlarz moich umiejętności, co obnaży wasze słabości, Ty i Twoja drużyna zostanie pokonana, a za chęć walki ze mną spotka Was straszliwa kara. Kolejnym rywalem jest Lashley, czyli pan steryd, gdy na niego patrzę to nie wiem czy mam się śmiać, a może płakać, chłopak ewidentnie przesadził z siłownią, co sprawiło, że jest kupą mięśni i niczym więcej. Gdy słuchałem jego ostatniej wypowiedzi to zastanawiałem się czy on ogóle skończył jakąś szkołę podstawową, takie mielenie jęzorem, które nic nie wniosło. Mam dla Ciebie dobrą radę zostać na siłownię i nie wystawiaj dzioba poza nią, bo za rogiem zawsze będę czekał ja i moja twarz, a gdy już ją zobaczysz będzie za późno, wejdę do Twojej duszy i wprowadzę w niej spustoszenie, a po tym nie będziesz już takim samym człowiekiem, z potwora, który wygląda jak Hulk stanie się małym pudelkiem, który będzie błagał, aby ktoś wyprowadził go na spacer, biedactwo właśnie tak skończysz, w moim świecie nie ma miejsce na takich słabeuszy, którzy nic nie wypracowali przy pomocy naturalnego treningu. Jest i nasz ostatnia ofiara, czyli Stifman, cóż to, że jest to szaleniec wie każdy, czy to dobrze? W sumie to sam nie wiem zawsze warto być szalonym, ale trzeba mieć w tym jakiś umiar, a niestety on go nie posiada. Już jutro pokaże, że jest to osoba, która nie posiada na tyle zdrowej świadomości, aby przełamać swą głupotę i zaprezentować mądry styl walki, który niewątpliwie będzie wymagany do wygrania tego pojedynku, szaleńcu zacznij żyć tym, co jest i przestać gadać od rzeczy, po prostu według mnie brakuje Ci zdrowego rozsądku, który będzie wymagany do wygrania tego pojedynku. Podsumowując moi sojusznicy liczę na wasze ogromne wsparcie, a wygranie tego pojedynku na pewno zostanie docenione, co otworzy nam drzwi do szerokiej kariery, zapamiętajcie, że jest to jedna taka szansa na sto. Na koniec kilka słów dla rywali Remember Fear Never Sleeps


ItsMatti - 2015-10-13 22:06:20

Nieznany themesong rozbrzmiał, publiczność była zaskoczona i w napięciu wpatrywała się niczym w transie w stronę rampy. Kto pojawi się na drodze do ringu? Kto jako kolejny zaprezentuje się obserwatorom owego widowiska? Po chwili oczekiwania na rampie wyłoniła się pewna postać. Ciężko było poznać jej sylwetkę, gdyż mężczyzna miał na sobie bluzę z kapturem, który zakrywał niemalże twarz oraz spodnie. Owy zawodnik wykonał kilka kroków, a następnie przykląkł na rampie. W tej pozycji ściągnął z głowy kaptur, a następnie całą bluzę. Niektórzy z fanów, którzy oglądali również pierwszą tygodniówkę już poznali tą twarz - było to "Aerial Emperior" Matti Silainen. Większość, jednak wciąż pozostawała bez reakcji na nowego zawodnika, gdyż nie znali jego umiejętności, czyteż nastawienia. Matti powolnym, pewnym krokiem szedł w stronę ringu rozglądając się. Gdy doszedł do kamery, zbliżył się do niej ukazując napis na swojej koszulce, który brzmiał "Let's Flyyyy!" Następnie wskoczył do ringu i robiąc salto nad 3 liną stanął pośrodku kwadratowego pierścienia. Techniczny podał mu mikrofon. Wrestler jeszcze przez dłuższy okres czasu czekał, jakby układał sobie myśli w głowie. W końcu rozpoczął swoją przemowę.

- Pewnie jeszcze mnie nie znacie... Przyjechałem z odległej krainy, krainy wiecznego lodu. Miejsca, gdzie promienie słoneczne nie dochodzą, miejsca, gdzie bywają momenty, że twoim najlepszym przyjacielem jest twój chłodny oddech na szybie... Żyjąc w takim miejscu musiałem być twardy, od zawsze. Od najmłodszych lat uczyłem się życia, a zaowocowało to tym, że do tej pory nie znam słowa "strach". Każdy ekstremalny wyczyn, który wykonuję tylko utwierdza mnie w tym. Nauczyłem się jednej rzeczy... nie ma rzeczy nie możliwych, każda bariera jest do pokonania, a kiedy lecę, jestem w powietrzu... wiem, że mogę zrobić wszystko. Latanie to całe moje życie, gdyby nie ta dawka ekstremy, którą czerpałem codziennie do skutku być może nie poradziłbym sobie, byłbym słaby, ale tak się nie stało. Chcę, aby moje wyczyny sprawiały przyjemność, większej liczbie osób, również wam, dlatego tutaj stoję przed wami, w tym ringu. Chcę udowodnić, że Matti Silainen jest najbardziej ryzykującym człowiekiem świata i jest najlepszy w tym co robi! <zaakcentowane ostatnie zdanie i chwila odpoczynku> Jednak jestem świadomy jednego, nie poradzę sobie sam... Może i nauczyłem się, jak być twardy, ale w tym biznesie nie mogę podążać swoją własną ścieżką. Musicie mi pomóc! Już dzisiaj zmierzę się z Kevinem Owensem, człowiekiem, który wydaje się być twardy... mimo to, mam nadzieję, że z waszą pomocą moje ewolucje okażą się na tyle skuteczne, że zatrzymam go! Dlatego teraz muszę was poprosić o to, abyście mi pomagali. Najpierw, jednak chcę wam pokazać, jak niesamowitym uczuciem jest być w powietrzu. Zróbcie to ze mną, tu i teraz! Kiedy krzyknę "FLY WITH ME!" wstańcie ze swoich krzeseł i podskoczcie! Dajcie mi tą energię, pokażcie, że wspieracie mnie. Zdajecie sobie chyba sprawę, że narażam życie i zdrowie, dla samego siebie? Tak, czuję taką konieczność, jednakże robię to również dla was! Chcę wam dać to co najlepsze, dlatego wkroczcie w progi mojego królestwa! <Matti bierze oddech, rozgląda się po publiczności, wyczekuje odpowiedni moment...> FLY WITH ME! <Większa część publiczności z entuzjazmem podeszła do zadania, o którego wykonanie poprosił ich Fin i wykonała to. Na hali słychać było jeden wielki huk mieszający się z cheerem ze strony publiki>. Dam wam takie widowisko, jakiego oczekujecie! I pamiętajcie, nazywam się Matti Silainen, a niektórzy mówią o mnie "Władca Przestworzy"...

Stif - 2015-10-13 22:53:53

Na arenie panowała istna grobowa atmosfera. Stłumione odgłosy publiczności przerywały od czasu do czasu ciszę panującą na całej arenie. Wszyscy fani spoczywali na swych miejscach obserwując główną rampę. Nagle na telebimie pojawiły się pewne napisy,przez które cała zgromadzona publiczność powstała z miejsc i na przemian poczęła skandować nazwę nadchodzącego zapaśnika. Po upływie kilku sekund z głośników wybrzmiało dobrze znana ścieżka dźwiękowa autorskiego utworu zapaśnika „Don't Stand So Close” Na rampie pojawiła się długo wyczekiwana persona, a jest nią Stifman! Fani zebrani w Płocku od razu zareagowali na jego przybycie sporym, dodającym skrzydeł cheerem. W tle zdało się również usłyszeć okrzyki najmniejszych fanów federacji. "Air Fly'' jak gdyby nic ustawił się na samym środku stalowej scenerii. Na jego twarzy zdało się dostrzec szeroki uśmiech, albowiem czuł się jak zwykle - czyli jak ryba w wodzie. Stifman po dosłownie kilku sekundach przedostał się w okolice kwadratowego pierścienia. Ten pomimo tego nie zatrzymał się tylko prześlizgnął się pod dolną, trzecią liną, przez co ostatecznie zakończył swój krótki bieg sprinterski w samym środku pola walki.
Z nadal tym samym, nie schodzącym szerokim uśmiechem z twarzy nie przejmował się dochodzącym gdzieś z zakątków areny buczeniem i pomimo nieprzychylności tłumów zasiadających na niektórych miejscach wykonał charakterystyczny gest, stojąc na drugiej linie, podczas którego to rozglądał się po hali, nie odrywając ręki od czoła, jakby świeciło mu w oczy słońce. Na koniec schodząc na snieżno-białą matę, rozruszał kości w karku i sięgnął po mikrofon...

Stifman: Witam SDW i oglądających nas fanów gdziekolwiek indziej. Jak zapewne wiecie nie zadebiutowałem tydzień temu najlepiej, dlatego dzisiaj udowodnię wam, łącznie z tymi buczącymi niedowiarkami, że nigdy się nie poddaje i dojdę na sam szczyt tej federacji! A właśnie! Wracając do ostatniej batalii... Sama walka była ekscytująca, dynamiczna oraz bardzo wyrównana. Każdy z nas miał równe szanse na zwycięstwo. Ostatecznie to ja razem z dwoma innymi przeciwnikami wyszedłem z tego pojedynku na tarczy... / ogromne buczenie widowni dało znać o nie zadowoleniu z takiego przebiegu zdarzeń. Tego wieczoru będzie inaczej. Razem z Ralfem i Lashleyem staniemy po jednej stronie kwadratowego pierścienia, aby mam nadzieję, sięgnąć wygranej. Ba! Nie ma innego wyjścia. Zwycięstwo musi być nasze!

Kończąc wypowiedź, Stifman rzucił gdzieś mikrofon i wybiegł z ringu w kierunku backstageu. Oczywiście po drodze nie zapominając o przybiciu pion z jego siłą napędową i - fanami.

ShowOff - 2015-10-13 23:25:10

http://www.wrestlenewz.com/wp-content/uploads/2015/07/EC15_Photo_154-947491489.jpg



Na arenie rozbrzmiał theme song Kevina Owensa! Kanadyjczyk pewnym krokiem, z szyderczym uśmiechem wymalowanym na twarzy ruszył w stronę ringu. Widownia zareagowała dość negatywnie na pojawienie się tej gwiazdy SDW. W końcu Kevin dotarł do kwadratowego pierścienia, otrzymał mikrofon. Co ma do powiedzenia, nowy nabytek SDW?



Kevin Owens: Nazywam się.. Kevin Owens. <heat!> Z tego co kojarzę, widzimy się po raz pierwszy. Więc pozwólcie, że powiem trochę o sobie. Walczyłem na całym świecie, gdziekolwiek nie pojedziecie i nie spytacie się o mnie... będą mnie kojarzyli. Wiecie dlaczego? Ponieważ, zburzyłem harmonię w każdej z federacji, w której postawiłem stopę. Mówiłem, że coś osiągnę... walczyłem o to i osiągałem. Tak działa Kevin Owens. Ja nie przekonuję, nie obiecuję... ja spoileruje! Możecie być pewni, że za kilka tygodni przypomnę wam ten dzień, moment w którym znalazłem się w ringu SDW po raz pierwszy i zapowiedziałem... że stanę się mistrzem. Bo to właśnie teraz robię, Kevin Owens będzie mistrzem SDW i to nie pobożne życzenie, to fakt! <heat!> A wy! Wy powinniście być wdzięczni, nędzni Polacy, za to że macie możliwość podziwiania najlepszego wrestlera stąpającego po tej planecie. Dopóki nie mamy potwierdzenia, o życiu poza Ziemią, mogę się śmiało nazwać najlepszym wrestlerem w galaktyce! To nie jest tak, że dziś mówię jedno, a za dwadzieścia cztery godziny polegnę i zacznę szukać wymówek. Tak zachowują się ludzie słabi, tacy ludzie zwykle szukają wymówek po porażce ze mną. Prawda jest jednak taka, że jestem za dobry by tracić czas na słabeuszy. Cała ta federacja to jeden wielki żart. Zapytacie więc po co tu jestem? By udowodnić, nawet w tak zacofanym kraju jaki jest Polska.. że tu też jestem najlepszy i nie ma od tego wyjątków, nieważne gdzie występuje, zwyciężam. Jeżeli jednak jakimś cudem mi nie wierzycie, bo jesteście tak głupi albo ponieważ nigdy nie mieliście do czynienia nawet z kimś w połowie tak dobrym jak ja, jutro na gali Burn #2 dostaniecie żywy dowód. Będzie to osoba która po tym jak już ją pokonam, będzie błagała, by nigdy więcej nie stanąć ze mną w tym ringu. To będzie przestroga, dla tych osób w szatni, które nie potraktowały mnie jak realne zagrożenie. Cóż, jestem realnym zagrożeniem, co do tego nie ma wątpliwości. Jako pierwszy przekona się o tym Matti Silainen. Fiński skoczek, który postanowił pójść w wrestling, ponieważ podejmował zbyt wielkie ryzyko na skoczni. Jakie to piękne prawda? Ryzykant, nie odczuwający strachu musi zrezygnować z marzeń, więc wybiera wrestling. Wszystko byłoby idealnie, może nawet zostałby mistrzem, gdyby nie to... że zjawił się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie. Ponieważ, to że wywalono go ze szkółki... czyni go nieudacznikiem. Nie kupi mnie ktoś, tanią historyjką o chłopcu który nie boi się niczego. To nie bajka, tu nie ma szczęśliwych zakończeń Matti. <heat!> Poza tym, nie boisz się niczego? Otóż, od jutra będziesz mógł mówić o tym tylko w czasie przeszłym. Nie bałeś się niczego dopóki nie stanąłeś w ringu, twarzą w twarz z Kevinem Owensem, który po prostu skopał Ci dupsko na oczach wszystkich tych ludzi! Tak właśnie będziesz mówił, po pojedynku ze mną już jutro. Poza tym, mam małą radę dla zarządu SDW, jeżeli nie chcecie wzywać karetki, na każdą ze swoich gal... nie zestawiajcie, najlepszego wrestlera w galaktyce, z chłopcem który sądzi, że potrafi latać. Zasługuję, na lepsze traktowanie w tej federacji, jednak skoro muszę budować wszystko od podstaw, to tak też będzie. Jutro wyślę głośne oświadczenie, wszystkim na trybunach, w szatni oraz samemu anonimowemu prezesowi SDW. Jestem materiałem na mistrza, a nie jednym z wielu. Przekonacie się o tym. A ty Matti... <Kevin westchnął głęboko, jakby żal mu było rywala> jutro pokaże Ci jaka jest różnica między bujającym w obłokach chłopcem, a prawdziwym mężczyzną!

Kevin rzucił mikrofon za ring, po czym znów zaczął grać jego theme song, a sam zawodnik wyszedł z ringu i udał się na Backstage

Remik - 2015-10-13 23:32:15

Nagle na arenie gasną światła, a na titantronie wyświetlają się słowa Psalmu 23, które wypowiada tajemnicza osoba, która znajduje się w bliżej nieokreślonej lokalizacji.

"Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Twój kij i Twoja laska są tym, co mnie pociesza. Stół dla mnie zastawiasz wobec mych przeciwników; namaszczasz mi głowę olejkiem; mój kielich jest przeobfity. Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez wszystkie dni mego życia i zamieszkam w domu Pańskim po najdłuższe czasy."

W końcu światło ponownie rozświetla halę, lecz nikogo nie ma w ringu. Rozbrzmiewa "Labirynt Fauna" grupy Hunter i publika już wie kogo ma się spodziewać! Wybuchają ogromnym cheer'em, który trwa aż do momentu zabrania głosu Anioła Zagłady, który znajduje się pod sufitem na szkielecie budynku, bez żadnych zabezpieczeń.



The Witcher: "Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego. Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć; orzeźwia moją duszę. Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach przez wzgląd na swoje imię." - te słowa często pokrzepiały mnie w czasie morderczych treningu łowcy potworów. Wypruwałem sobie żyły, wielokrotnie przekraczałem granice własnych możliwości, aby w końcu osiągnąć poziom, którego oczekiwał ode mnie Ojciec. Wiedziałem, że muszę wytrzymać to, co zostało dla mnie zaplanowane, aby teraz spijać śmietankę i cieszyć się nagrodą. Wasz uśmiech i szczęście to dla mnie najwspanialszy gest, którym możecie mi zapłacić, za to co dla was robię. Podczas swej tułaczki widziałem już niezliczone hordy piekielne, którym stawiałem czoła i odsyłałem do na powrót w wieczny ogień. Joker... zupełnie niczym się od nich nie różni. Jego wyimaginowana wyjątkowość nie ma absolutnie żadnych podstaw w realnym świecie. Rozglądając się po budynku usłyszałem o nim kilka pochlebnych opinii, spotkałem gromadkę ludzi zafascynowanych jego "odmienności". Wbrew pozorom nie ma nic oryginalnego w jego diabelskim kamuflażu. To tylko marionetka w rękach księcia ciemności, stylizowana na "człowieka śmiechu". Zagłębiając się w tę powieść dostrzeżecie uderzające podobieństwo głównego bohatera, do mojego przeciwnika. Zorientujecie się, że tak naprawdę to zabłąkana owieczka, która dała się omamić pokusom przebiegłych wilków i jest bardzo przewidywalna w swych poczynaniach. Właśnie to wykorzystałem przygotowując plan walki z monstrum. Mam nadzieje, że i tym razem zdołam podążyć wyznaczoną mi ścieżką i skrócę błogi odpoczynek od wiecznego cierpienia kolejnego pomiotu szatana. Mam oparcie w Bogu, dlatego nie lękam się niczego... miejsce, w którym się aktualnie znajduję jest swego rodzaju wiadomością dla Wariata. Kolejną wyślę mu już z ringu!

Audytorium ponownie usłyszało "Labirynt Fauna", a Anioł Zagłady zarzucił kaptur na głowę, wstał i przechadzając się po szkielecie budynku powoli przemieszczał się w dół i do wyjścia. W końcu znalazł się pomiędzy fanami i szybko opuścił halę.

Mr.Michaels - 2015-10-17 16:12:48

Światła na arenie powoli gasną, widownia w oczekiwaniu przygląda się miejscu w którym backstage przecina się w wyjściem na arenę. Po upływie kilku sekund, na titantronie pojawia się obraz. Z początku zakłócony przekaz z kamery daje nam do zrozumienia, że znajdujemy się w jakimś bliżej nieokreślonym pomieszczeniu. Gdy obraz się wyostrza, widzimy wyraźnie, że to miejsce to przedsionek jakiejś przedziwnej świątyni. Kamera pokazuje nam kamienne ściany, i tablice z wyrytym tekstem w niezrozumiałym języku. Ogromne, drewniane drzwi się otwierają, a naszym oczom ukazuje się dużo bogatszy wystrój niż miało to miejsce w przedsionku. Sufit pokryty został malowidłami przedstawiającymi mityczne sceny, na ścianach wiszą, pozłacane wizerunki bóstw a drewniane ławy, chociaż stare - wydają się odporne na upływ lat. Kamera podąża dalej, zbliżamy się do ołtarza, jednak nie jest to ołtarz do jakiego zdążyliśmy przywyknąć. W centrum jest bowiem ustawiony spory, kamienny obelisk, z wyrytymi nań manuskryptami. W okół obelisku znajduje się kilka zakapturzonych postaci, prawdopodobnie kapłanów. Jeden z nich zabiera głos.



Kapłan:
Bracia, wichry z Południa przynoszą dobre wieści dla naszej tragicznej sprawy. Wczoraj Elminster za pośrednictwem posłańca przekazał mi pewien dokument z którego jasno wynika, że Wybraniec udał się do niego. Przedstawił swoją sytuację, rysując tragiczne wizje, powołując się na ostatnie niepowodzenia, które spotkały go na pogańskim terenie. Wizje te jednak okazały się zbyt pochopne. Po wizycie w bibliotece wrócił na Południe, kontynuując misję. Tym razem jednak udało mu się odbić siły nieczyste, oddalając niebezpieczeństwo które szykuje się na krucjatę przeciw bogom. Nie możemy jednak stać tu bezczynnie, bracia. <do jednego z kapłanów> Skrybo, wystosuj pismo do Rady, przed Hallvardem kolejne wyzwanie. Dostałem od Elminstra informację o czterowierszach, jeden z nich otrzymał Einar, co do reszty...nie jesteśmy pewni ich znaczenia. Dołącz je do listu, może w archiwach Rady będzie coś co pozwoli nam lepiej przygotować się na konflikt. Pierwszy atak odparliśmy, ale podejrzewam, że siły nieczyste wzmocnią jedynie swoje ataki. Szykujmy się na otwarty konflikt z Południem. Miejmy nadzieję, że nie dojdzie do skrzyżowania się armii. Nie jesteśmy gotowi na otwarty konflikt.

Wracamy na arenę...Forsaken! Rozbrzmiewa theme song Einara Hallvarda, a już po chwili sam zawodnik pojawia się na arenie! Odziany jak zawsze w gruby, skórzany płaszcz powolnym krokiem zmierza w kierunku ringu. Robi okrążenie wokół kwadratowego pierścienia, bierze mikforon i wchodzi do ringu. Muzyka powoli cichnie, sam zawodnik czeka na ciszę na arenie i po chwili zaczyna mówić.



Einar Hallvard: Wysłannik Północy ponownie stoi na szczycie znanego Wam świata. Przepowiednia mówi jasno. Świat śmiertelnych, świat pogan, Wasz świat...stanie się świadkiem wielkiej wojny. Wojny, która zadecyduje nie tylko o jego kształcie, ale o porządku obowiązującym w sferze bogów, w świecie śmiertelnych i w piekielnych czeluściach Hellandu. Siły zła wyrzuciły mi pod nogi Jeffa Hardy'ego. Uosobienie nihilistycznego, pogańskiego porządku padło przed personifikacją siły, bezwględności i twardych, rygorystycznych reguł. Zabiłem Wasze postrzeganie rzeczywistości. Pustka moralna stawiana jest przed Wami jako symbol dobra, jednak sekularyzacja zawsze ciągnie za sobą upadek moralny, słabość i bezsilność. Wierzycie tym, którzy stawiają wasze próżne życie na równi z innymi...złu zaufać jest dużo łatwiej. Nie namawia do niczego, niczego nie wymaga. Wymaga jednego - uległości i akceptacji. Wróciłem aby wyrwać was z pustego letargu, aby wzbudzić w Was poczucie realnego zagrożenia. Świat, który nie jest oparty o stałe fundamenty zawsze będzie kroczył marszem ku upadkowi. Złu zależeć będzie na upadku, ponieważ gdy nie jest w stanie bezpośrednio zagrozić bogom, próbuje odciągnąć od nich ludzi. Wojna będzie toczyć się o was...o wasze dusze...
Wasze dusze, o które zabiega ktoś jeszcze... To miejsce ponownie krzyżuje moją ścieżkę z Dowsonem. Czas ostatecznie zostawić przeszłość za plecami, dużo ważniejsza jest przyszłość. Na krańcu ścieżki stoi ktoś inny, ktoś, kto od początku próbuje narzucić waszej sferze swoje postrzeganie świata. Nie mam pewności, jednakże moje podejrzenia są najgorsze. Przepowiednia mówi o armii szalonego Lokiego, który odbuduje swoją potęgę i uderzy w sferę bóstw Północy.  Joker...nie jest niezależnym szaleńcem, nie jest niezależnym wizjonerem. To marionetka...marionetka mająca na celu pozyskać wpływy w Waszym świecie. Siły zła z Lokim na czele tylko czekają na kogoś tak krótkowzrocznego i pewien jestem, że dołożą wszelkich starań aby mu w tym pomóc. Zakończę to, tak jak stoję w tym miejscu, prosząc bogów o pomoc, tak ślubuję, że nie spocznę, póki Asgardzki panteon z Odynem na czele nie zapanuje ponownie nad tym miejscem. Czasy nihilistycznych praktyk i tradycji tego miejsca powoli dogorywają, a wędrówka ku odbudowie starej potęgi rozpoczęła się na nowo...

Hallvard powoli wychodzi z ringu i kieruje się w stronę wyjścia na backstage

mathias136 - 2015-10-17 17:11:28

Na arenie rozlega się theme, który znają wszyscy prawdziwi fani wrestlingu. Po chwili na rampie pojawiają się dwie postacie: Paul Heyman, oraz jego Bestia – Brock Lesnar. Zdobywca rozgrzewa się w charakterystyczny dla siebie sposób demonstrując ogromną pewność siebie.

http://i.imgur.com/wYBM27Q.gif

Powolnym krokiem zbliżają się do kwadratowego pierścienia, przechodzą nad drugą liną i spoglądają na trybuny, które zgromadziły dziś ogromną rzeszę fanów. Paul przykłada mikrofon do ust na co fani reagują bardzo żywiołowo.


Ladies and Gentleman, my name is Paul Heyman.

Fanów ogarnia prawdziwa euforia na te słowa, z trybun słychać głośne skandowanie „Heyman, Heyman”.

Przemawiam w imieniu zawodnika, którego dobrze znacie. Zawodnika, który zawsze dominuje, niszczy, deklasuje. O jego brutalności i bezwzględności można by mówić godzinami. WWE...UFC...Brock robił tam to na co akurat miał ochotę, nie pytał nikogo o zdanie. Kiedy chciał kogoś zniszczyć to po prostu to robił. A potem nadszedł czas SDW...federacji, która jest teraz najważniejsza...federacji, która zainteresowała Brocka Lesnara...federacji, która miała być kolejną na długiej liście sukcesów Brocka. Tak miało być...tak powinno być...ale nie jest.

Głos Paula się załamał, opuścił on mikrofon i zasłonił oczy prawą dłonią. Po twarzach zgromadzonej publiczności można było dostrzec zaniepokojenie i zaskoczenie.

W ostatnich dniach nie dało się nie zauważyć, że wszyscy zaczęli wątpić w mojego klienta. Zawodnicy na zapleczu twierdzą, że Lesnar nie jest już tym samym człowiekiem co kilka miesięcy temu. Mówią, że nie jest już tak groźny i niebezpieczny jak kiedyś. Słyszałem nawet opinię, że Bestia jest zbyt miękka, żeby walczyć tak jak kiedyś. To co za chwilę powiem, może być zbyt straszne dla większości z was. Naprawdę nie chciałem wam tego wyjawiać, ale mój klient zażądał tego ode mnie. Nie jest to dla mnie łatwe, ale nie mam wyboru. Panująca sytuacja nie dała mi innej możliwości. Brock, jesteś pewien, że to najlepsze rozwiązanie?

Paul zwraca się twarzą w stronę Bestii, która skinieniem głowy pokazuje mu, że ma kontynuować. Fani są naprawdę zaniepokojeni, nie wiedzą czego spodziewać się po następnych słowach wypowiedzianych przez Heymana.

Dobrze. Skoro nie ma innego wyjścia. Dwie walki Brocka i dwie porażki. Dwa wieczory, które powinny zakończyć się w zupełnie inny sposób. Dwa starcia, które sprawiły, że zaczęliście wątpić w Brocka Lesnara – Bestię, Zdobywcę, Najbardziej Niszczycielską Siłę w historii tego biznesu. I wiecie co?

Paul zaczyna powoli się uśmiechać, a po paru sekundach wybucha śmiechem. Spogląda na Brocka, który też zaczyna się śmiać w charakterystyczny dla siebie sposób.

To wszystko było udawane. Mój poważny ton, moje słowa, postawa Brocka w poprzednich walkach – to wszystko było tylko mistyfikacją. Naprawdę wydaje wam się, że Brock nie jest już tym samym zawodnikiem co kiedyś? Oczywiście, że nie jest – z każdym dniem Bestia jest coraz groźniejsza, coraz brutalniejsza i coraz bardziej pragnie krwi. Bestia pochodzi z dobrze wam znanego miejsca – Suplex City. I to właśnie do tego chciałbym się dziś odnieść. Suplex City jest miastem ze wspaniałą historią, Brock wprowadził do niego już wiele osób. Przytoczę wam dziś opowieść o „Trzech Braciach Sprawiedliwości”. Otóż, pewnego razu w Suplex City pojawiło się trzech tajemniczych mężczyzn. Jak się później okazało byli oni braćmi – świetnymi wojownikami, którzy mieli tylko jeden cel. Chcieli wypędzić Bestię z miasta. Bestię, która spędzała sen z powiek wszystkim mieszkańcom. Bestię, która żywiła się strachem niewinnych. Bestię, która nie kierowała się żadnymi zasadami. Bracia byli świetnie przygotowani do tego starcia. Jeszcze tego samego dnia, gdy przybyli do miasta postanowili rozprawić się z Bestią. Po zaciętej i wyrównanej walce udało im się wypędzić Bestię z miasta. Mieszkańcy nie mogli w to uwierzyć, nie sądzili, że Bestia tak łatwo dała się pokonać. I mieli rację – następnego dnia Bestia wróciła, walczyła dużo zacieklej, przewidywała ataki swoich przeciwników i bezbłędnie na nie odpowiadała. Bracia wiedzieli już, że muszą wymyślić coś nowego, żeby wygrać. Zaczęli stosować najlepsze kombinacje ciosów jakich nauczyli się przez wiele lat swoich podróży. Bestia została pokonana, nie wykończyli jej jednak, gdyż byli sprawiedliwi i nie zabijali gdy nie musieli. Bestia uciekła z miasta, a mieszkańcy z wdzięczności postawili pomnik upamiętniający przybycie trójki braci do miasta. Zwali się oni: Prawy, Uczciwy i Szlachetny.

Fani skandują „Heyman, Heyman”. Widać, że są pod dużym wrażeniem historii opowiedzianej im przez Heymana. Wrzawa i oklaski niosą się przez całą halę.

Lecz to jeszcze nie był koniec. Bestia powróciła stając do ostatecznej walki z trójką bohaterów. Tym razem nie mieli z nią najmniejszych szans. Mimo stosowania najsilniejszych ataków nie byli w stanie przeciwstawić się niszczycielskiej sile Bestii. Polegli, a w mieście znów zapanował strach. Pomnik upamiętniający Trzech Braci Sprawiedliwości nie został zniszczony przez Bestię. Stoi tam, aż po dzisiejszy dzień ukazując prawdę o naturze Bestii. Jest dowodem na to, że Bestii nie można pokonać, chyba że sama na to pozwoli. Prawość, Uczciwość i Szlachetność zostały zastąpione Strachem, Zniszczeniem i Destrukcją. Zapewne domyśleliście się, że Bestia dała się pokonać pierwszego i drugiego dnia, żeby poznać sposób walki tych trzech braci. Dzięki temu pokonała ich później bez większego wysiłku. Tak samo jest z Brockiem Lesnarem. Te dwie walki, które przegrał są zupełnie bez znaczenia, nie dał w nich z siebie wszystkiego. Potraktował je jak badanie terenu, chciał sprawdzić na co stać zawodników SDW. Prawdziwa zabawa dopiero się zaczyna. The Witcher, Dan Dowson – gratuluję wam zwycięstw, byliście naprawdę całkiem dobrymi sparingpartnerami. Niestety wasze umiejętności są niewystarczające, żeby powtórzyć ten sukces. Teraz Brock będzie walczył na serio o czym przekonamy się już za kilka dni. Mój klient jest bardzo zadowolony, że będzie uczestniczył w walce Tag Team'owej. Dzięki temu będzie mógł pokazać co potrafi, nie na jednym, ale aż na dwóch przeciwnikach. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że jednym z nich będzie The Witcher. Człowiek od którego Brock zaczął swoją przygodę z SDW. Człowiek, który pokonał Bestię jako pierwszy, a teraz jako pierwszy pozna pełnię jej możliwości. Drugim osobnikiem z którym spotka się w ringu mój klient jest Jeff Hardy. Bez wątpienia jest to zawodnik, który ma umiejętności i pewnie zwyciężyłby w tej walce gdyby nie fakt, że wystąpi w niej Brock. Panie Hardy, lepiej przygotuj się na to, że nikt nie okaże ci współczucia. Brock zademonstruje na tobie i twoim koledze prawdziwą siłę.

Fani zaczynają skandować na przemian „We want Lesnar” i „We want Joker”. Heyman natychmiast podchwycił temat i ponownie przemówił.

A no tak, należałoby jeszcze wspomnieć o Jokerze. Brock nie lubi współpracować, nigdy nie lubił, nawet jeśli ma współpracować z pretendentem do tytułu mistrzowskiego. Zasada jest prosta, Brock nie będzie przeszkadzał tobie, jeśli ty nie będziesz przeszkadzał jemu. Bądź mądry to może nauczysz się czegoś podczas walki. Osobiście jestem pod wrażeniem twoich umiejętności, ale brakuje ci jeszcze trochę żeby być kompletnym zawodnikiem. Tym czymś jest brutalna siła, ale może nauczysz się jej z czasem. Podczas walki po prostu stój grzecznie i poczekaj, aż Brock rozprawi się z tą dwójką, a ty będziesz mógł dopisać kolejne zwycięstwo do swojego konta.

Brock podchodzi do swojego adwokata i zabiera mu mikrofon.

The Witcher...Jeff Hardy...see you in hell.

Po tych słowach Brock wyrzuca mikrofon z ringu i powoli oddala się na zaplecze.

http://i.imgur.com/VTHWU.gif

Raptor - 2015-10-17 19:53:12

Na arenie rozbrzmiewa theme song, który zwiastuje pojawienie się na arenie Ralfa. El Demente na ring wchodzi w dżinsach i T-shircie. Przez całą drogę trzyma głowę opuszczoną, nie patrząc na widownię.

Nie wiem od czego zacząć. Nadal nie doszedłem do siebie po tym, co ostatnio się stało. Wiedziałem, że coś takiego może stać się na gali i niestety moje przeczucia się sprawdziły. Danny, jeśli mnie słyszysz lub oglądasz, przyjmij moje serdeczne przeprosiny. Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia, jak mogę się usprawiedliwić. Żadne słowo nie przychodzi mi do głowy. Tak, stało się, ale przecież ja tego nie planowałem! Mnie wtedy nie było, kontrolę nade mną przejął demon.

Ralf przystaje na chwilę, zaczyna chodzić po ringu, jakby szukał właściwego słowa.

Cóż mogę powiedzieć? Co się stało, to się nie odstanie. Liczę, że Danny szybko wróci do zdrowia i w SDW odniesie jeszcze wiele sukcesów. Ale jak już powiedziałem, teraz mogę tylko mówić, próbować się usprawiedliwić, ale czasu nie cofnę, chociaż bardzo bym chciał. Sam już nie wiem, co dalej robić, cały czas mam w głowie ten incydent. Muszę się od tego odciąć, skupić się na tym, co jeszcze przede mną, przestać żyć przeszłością. Właśnie, co przede mną? Przede mną z pewnością jeszcze sporo, ale w tej chwili chciałbym odnieść się do swojego kolejnego pojedynku, jaki czeka na mnie na trzeciej edycji Burn. Mój przeciwnik...<zastanawia się>...moim przeciwnikiem został Pentagon Jr. Znam go dobrze, miałem okazję spotkać się z tym wrestlerem w czasie swojego pobytu w Meksyku i muszę powiedzieć, że czuję przed nim duży respekt. Nie, wcale nie chodzi mi tutaj o jego specjalnie pokolorowaną maskę, jego wizerunek, czy też doświadczenie ringowe, ponieważ ja również takowe posiadam. W Pentagonie imponuje mi coś zupełnie innego, a mianowicie chodzi mi tu o siłę jego charakteru, autorytet, a przede wszystkim odporność na emocje, które w tej branży niejednokrotnie decydują o końcowym sukcesie, bądź porażkę. Każdy z tych atutów mój najbliższy przeciwnik posiada, a połączenie tych cech charakteru ze znakomitym wyszkoleniem technicznym czyni z niego świetnego zawodnika. Chciałem nawet użyć słowa "kompletnego", ale...no właśnie. Zawsze jest jedno ale. Jestem zwolennikiem zasady, że nie ma ludzi idealnych, zawsze można coś poprawić, nad czymś popracować, a także uważam, że nie ma ludzi nie do pokonania i każdy ma swoją słabą stronę, o czym wspominałem już na poprzedniej gali, gdy rozmawiałem ze Stifmanem. Tak, wiem, miałem do tego nie wracać, ale akurat ten moment na drugiej edycji Burn jest istotny w kontekście mojego przyszłego pojedynku. Otóż podczas rozmowy ze Stifmanem przedstawiłem swoje podejście do walki w ringu i przeciwników. Jestem zdania, że podczas rywalizacji tylko 1% wyniku to zasługa przeciwnika. Cała reszta zależy tylko i wyłącznie od ciebie. Chłodna głowa i koncentracja to podstawa sukcesu, a każdy z rywali posiada swoją słabą stronę. Kluczem jest odnalezienie w nim tego najsłabszego punktu, a następnie wykorzystanie go do odniesienia zwycięstwa. Jeśli chodzi o Pentagona juniora, to tak samo, jak każdy człowiek, posiada swoje słabe punkty i będę starał się z tego skorzystać podczas naszego pojedynku. Po pierwsze uważam, że ten wrestler jest zbyt pewny siebie i swoich umiejętności. Oczywiście, potrafi bardzo dużo, inaczej by go tutaj przecież nie było, jednakże on nie potrafi przyjąć do wiadomości tego, że sam ze wszystkimi dokoła nie wygra. Druga sprawa, która po części odnosi się także do punktu poprzedniego, to brak zdolności do współpracy u Meksykanina. W dużej mierze jego indywidualny charakter przyczynił się do ostatniej porażki jego zespołu. Oglądałem ten pojedynek na powtórkach i już wiem, co działo się ze mną na zakończenie walki, ale jednego nie rozumiem. Dlaczego, w momencie zapięcia przeze mnie dźwigni na Jeffie, Pentagon nie wszedł na ring i mu nie pomógł? O ile pamiętam z powtórek, to w owym momencie po prostu stał w miejscu i patrzył, jak jego przeciwnik odklepuje. Pentagonie, nie, żebym mówił ci, jak masz podchodzić do walki i do życia, ale według mnie w walce zespołowej kluczowa jest współpraca w drużynie, w innym przypadku szanse spadają niemal do zera, a jeśli ty chcesz wygrać walkę trzech na trzech w pojedynkę, to ja wielkiego powodzenia ci nie wróżę. Ale, ale, jak już wspomniałem, to przeszłość, a nas czeka pojedynek singlowy, jeden na jeden, czyli w gruncie rzeczy to, co Pentagon lubi najbardziej. Nie chcę stawiać siebie w roli faworyta tylko dlatego, że udało mi się wygrać. Od zakładów i kursów są bukmacherzy, wrestlerzy mają za zadanie walczyć. Poza tym każdy może mieć lepszy lub gorszy dzień, który może przesądzić o tym, że bukmacherowi wpadnie nieco więcej pieniędzy do kieszeni. Na ten moment to wszystko, co miałem do powiedzenia, w tym momencie opuszczam ten ring i nie pokażę się w nim aż do środy, chcę skupić się tylko na moim pojedynku.

Ralf odkłada mikrofon i opuszcza ring.

Krychol - 2015-10-18 12:11:18

http://i58.tinypic.com/2hgxlyg.png

Na arenie wybrzmiewa "It's All Over" zespołu Three Days Grace, a na rampie pojawia się nowy zawodnik SDW czyli Josh Trick. Zatrzymuje on się na chwilę po czym rusza w kierunku kwadratowego pierścienia. Po chwili jednak przeskakuje przez barierki i siada na schodkach wśród publiczności.



Josh Trick: Hmm...od czego by tu zacząć? O czym mam gadać? No niestety, ja nie jestem jednym z tych, którzy mówią Wam o Bogu, o wojnach czy innych takich rzeczach. Akurat ze mną jest wszystko okej. Czy mogę tak samo powiedzieć o ludziach, którzy siedzą tam teraz na Backstage'u i nazywają się zawodnikami tej federacji. Jest tam na zapleczu wiele osobowości, niektórzy mają nawet po dwie na raz. Czy to nie jest dziwne? Ci ludzie chyba biorą to wszystko zbyt poważnie. SDW to tylko federacja pro wrestlingu. Nie żaden inny, mroczny świat czy cokolwiek innego. Sam nie wiem co Ci ludzie mają w głowach. Mam do nich apel. Uświadomcie sobie, że wrestling to tylko sport czy też Nasz zawód. Dodawajcie sobie do tego jakieś otoczki, ale to siedzi tylko w Waszych głowach. Nie wiem co może być tego przyczyną. Może jakieś choroby czy też co innego...mniejsza. Nie interesuje mnie to, ponieważ jest to Wasz problem nie mój. Ja doskonale zdaje sobie sprawę z tego jak wygląda ten świat, że jest on zwykłym miejscem. Nie dodaje sobie do tego wszystkiego żadnych stworów, demonów, modlitw czy zagadek. Życie nie jest tak złożone i zdajcie sobie z tego sprawę. Ja nie widzę tutaj miejsca na jakieś mistyczne sprawy czy inne gówna. Spójrzcie drodzy współpracownicy prawdzie w oczy. Ten świat funkcjonuje w bardzo łatwy sposób. Smutne jest to, że niektórzy mają się za nadludzi i zmyślają sobie jakieś śmieszne historyjki. Do tej sytuacji można wpisać większość rosteru SDW, a za przykład posłużyć może Bane. Mroczny Lord, człowiek który wybił cały zakon, aby móc...w sumie nieważne, bo już sam początek jest abstrakcyjny. Jednak czym Bane różnisz się ode mnie czy ludzi stąd? No rzecz jasna różni się wyglądem, ale to tylko tyle. Wygląd nie robi z niego kogoś innego. Ja na przykład wyglądam jak małpa, ale nie zachowuje się jak król dżungli. Ty wyglądasz jak jakiś psychol, ale to nie robi z Ciebie takiej osoby. Możesz sobie wymyślać jakieś mroczne miejsca, mroczne motywy. Wiem doskonale, że przez to próbujesz uciec od szarej rzeczywistości. Ale świat nie wygląda tak jak go sobie wyobrażasz. Spójrz na mnie, spójrz na nich. Wyglądamy Ci jak ludzie otoczeni mrokiem? Nie! A wiesz czemu? Bo jesteśmy normalni. Nie wymyślamy sobie nic. W porównaniu do Ciebie nie próbujemy zasłaniać prawdy, nie próbujemy sobie wmawiać czegokolwiek. Powiedz mi i tym wszystkim ludziom Bane, czego się boisz? Czemu próbujesz uciec od prawdziwego świata? Dlaczego uciekasz do tego swojego mrocznego królestwa? Próbujesz wywołać strach w Nas, by tak naprawdę usprawiedliwić to, że sam boisz się prawdziwego świata. Pokażę Ci w środę, że nie ma się czego bać. Ten świat to zwykłe miejsce w którym da się żyć. Normalni ludzie dają sobie jakoś radę. Radom, ja czy też Nick Jefferson, czyli mój drugi rywal. Tylko czy mogę go tak nazwać? Czy my w ogóle mamy jakiekolwiek prawo do nazywania siebie w ten sposób? Przecież nawet się nie znamy. Nick Jefferson czy Bane. W trójkę jesteśmy zwykłymi ludźmi. Nie żaden Mroczy Lord, Małpiszon czy gwiazda SDW. Po prostu zwykli ludzie. Ludzie, którzy wykonują swój zawód.

Josh przybija piątkę z niektórymi ludźmi po czym udaje się na Backstage.

Remik - 2015-10-20 20:28:45

Na arenie gaśnie światło, a na titantronie wyświetla się biały krzyż, który przykuwa uwagę wszystkich. Zgromadzone audytorium już wie kogo ma się spodziewać, lecz wciąż czekają z żywiołową reakcją. Dopiero, gdy chwila skupienia mija rozbrzmiewa "Labirynt Fauna" grupy Hunter, a publika wybucha ogromnych cheer'em. Wraz z ostatnimi dźwiękami piosenki światło zapala się na powrót, a na środku ringu czeka już Anioł Zagłady z mikrofonem w ręku. Szybkim ruchem ręki zdejmuje kaptur z głowy, a następnie przykłada mikrofon do ust... w tym momencie zapada grobowa cisza i wszyscy czekają, żeby spijać z ust Wiedźmina.



The Witcher: Zawiodłem... po raz pierwszy w życiu rozczarowałem mego Pana. Nigdy wcześniej nie poległem... lecz parszywa gadzina gadzina nie walczyła czysto! Zostałem oślepiony, a potem zawstydzony... na szczęście Bóg jest miłosierny. Wybaczył mi i obmył z hańby. W Jego słowach znalazłem ukojenie dla ranionego serca. Teraz już wiem, że każdy może zbłądzić, ale najważniejsze, aby  powrócić na ścieżkę Ojca. Właśnie dlatego muszę powstać po upadku... tak jak Jezus w drodze na Golgotę. Myślicie, że nie było Mu ciężko, gdy pod ciężarem krzyża upadał po trzykroć? Kiedy kawałki mięsa odrywały się od Jego przenajświętszych kości, a krew zalewa całą twarz? Wyobrażacie sobie ten ból? Czy przy takim spojrzeniu mógłbym się poddać? Kim bym się stał? Osobą niegodną podążać śladami Zbawcy. Dlatego po mimo porażki unoszę głowę wysoko i spoglądam w niebo! Tam jest światłość, która daje mi moc i pozwala powstać z kolan! Dzięki niej mogę czynić dobro i na powrót oczyszczać świat z wszelkiego plugastwa! Ad maiorem Dei gloriam! W takiej chwili zdaję sobie sprawę, że słowa Dydony z Eneidy zostały źle zinterpretowany przez Wergiliusza. Mówiąc, "A kiedyś niech powstanie mściciel z naszych kości!", nie miała na myśli Hannibala, lecz mnie! Człowiek z człowieka, choć niezwykły, bo wybrana przez Pana. Ad maiora natus sum! Chrystus oddał za nas życie, a ja poświęcam żywot, aby oczyścić ten świat i dać wam lepsze warunki do przetrwania tej ziemskiej tułaczki. Oszczerstwa oraz ciągłe próby wmówienia mi wyższości posłańca piekieł nade mną są bezcelowe - jestem stalowym Aniołem Zagłady, nikt mnie nie zdoła namówić do zdrady! Moja wiara pozostanie niezachwiana, a misja nieprzerwana. Ciągłe porównywanie mnie do potworów, na które poluję, również nie ma sensu. Co byście zrobili, trzymając w dłoniach naładowany pistolet, wycelowany między oczy seryjnego gwałciciela i mordercy, który właśnie przystawia nóż do gardła osoby, którą kochacie? Za pewne nacisnęlibyście spust i ocalilibyście kogoś bliskiego. To samo robię ja, miłując bliźniego jak siebie samego i nie dopuszczając do jego krzywdy. Ratuję zagrożone duszę przed wiecznym cierpieniem. Dlatego wytarłem srebrną klingę z krwi Lesnara, aby jutro znów jej zasmakowała. Załadowałem specjalną kulę, żeby wydrzeć zwycięstwo z rąk Jokera i wsłuchując się w jego ostatnie tchnienie, odesłać go do piekła, gdzie jego miejsce. Litość? Porzuciłem ją dawno, podczas morderczych treningów. Niechęć do zła jest znacznie potężniejsza... ludzki mściciel za krzywdy demonów... pojedynczy tryumf mroku nie zwiastuje wygrania wojny. Już niedługo wezmę odwet, aby odebrać co moje i zakończyć panoszenie się Jokera, in saecula saeculorum!

Po tych słowach Wiedźmin z przytupem odrzucił mikrofon na matę, a fani od razu zareagowali ogromnym cheer'em. Ponownie rozbrzmiał "Labirynt Fauna", przy dźwiękach którego Anioł Zagłady zszedł na BackStage.

Mist - 2015-10-20 20:55:25

Na arenie rozlega się ten theme, co oznacza tylko jedno - Eric Bischoff wychodzi na arenę! Jest witany mieszaną reakcją. Odbiera mikrofon od annoucera.

To co było przewidziane na ostatnią galę, zdarzyło się. Cudowny mit o dawnych osiągnięciach, o tym, co kryje przeszłość odeszło w niepamięć. Bestia poległa bardzo szybko, można powiedzieć, że to było bezwysiłkowe. To oznacza tylko jedno - podróbka zawodnika nie zastąpi nigdy oryginału, ktoś, dla kogo się nie liczyło nic oprócz swojego prestiżu, swojej sławy nie osiągnie zbyt wiele. Tak było jest i będzie, będąc świadkiem wzlotów i upadków zawodników mogłem dostrzec już dawno tą zależność, lecz nadal ktoś wam mydlił oczy. Osoba, która chciał tutaj rządów, władzy, teraz za plecami innego z zawodników zamierza do tego zmierzać. Jego słowa, jego podlizywanie się wychodzi większości bokiem, lecz wy to kupujecie, nie można o tym zapominać. Najważniejsze, aby was nie pominięto w wypowiedziach. Jesteście niczym zgraja sterowanych jak marionetki ludzi, dla których liczy się nie show, tylko osoba, która tutaj pociąga za stery. Dzięki losowi, który sprzyja nam, nie jest nim już Heyman. Teraz kto inny starczy za kogoś zarządzającego, a ja dla swoich własnych celów mogę powiedzieć, że przyszło mi pomagać pewnemu utalentowanemu zawodnikowi zajmować się jego największymi pragnieniami, czymś, do czego dąży obecnie. Powitajcie przyszłą gwiazdę tego show, kogoś, dla kogo nie liczy się to, co sądzą o nim inni. Dla niego liczy się to, do czego zamierza dotrzeć.

Na arenie rozlega się Undead, lecz nagle słychać zakłócenia... Zaraz to zupełnie inny theme, a kiedy pokaz pirotechniczny wygasza wychodzi na arenę Dan Dowson! Przechodzi obok fanów, spoglądając się na fanów, po czym wchodzi do ringu i odbiera mikrofon od annoucera.

Jedna noc... Tyle było potrzeba, abym wzbudził kontrowersje i zapewne nienawiść w sercach niektórych ludzi. Po pierwsze, byłem kontrowersyjny, uważany za kogoś, kto spadł ze swojego nominalnego poziomu. Nic bardziej mylnego. Jak widać, wielu ludzi nie jest w stanie zrozumieć tego, co mam do przekazania. Ja jestem wyznacznikiem czegoś, co można nazwać nową erą w tej federacji. Nie ludzie, którzy dzięki swojemu trudnemu dzieciństwu próbują się wybić ze swojej przeciętności. Nie jestem też wyznawcą dawnego pokolenia, dla którego liczyła się brutalna siła w ringu. Jestem kimś, kto jest niczym głos ludu, głos wielu, którzy nie są w stanie się przebić wokół przeciętności. Jestem sam w sobie dowodem na to, że można dojść do wielu różnych celów. Miałem trofea, hajs, wszystko to, czego każdy mi mógł zazdrościć. Zwłaszcza przeciętny pracownik, który dostaje minimum w kraju i stara się dożyć do kolejnej wypłaty. Czyż to nie jest ironia losu, że ludzie sami siebie wpychają w taki marazm? Każdy z nas będąc małym marzył o wielu rzeczach. Planował sobie zawód wymarzony, coś co będzie chciał robić w przyszłości. Ale czy obecnie jest przyszłość? Czy jest coś takiego, co można tym nazwać? Wątpię. Teraz to już nie jest tak, jakby ktoś stworzył utopię, raj bez przemocy, bez niczego złego. Tak nie będzie nigdy, zwłaszcza w momencie, gdy niewłaściwi ludzie są u sterów. Bo jak inaczej można nazwać fakt, że ponownie muszę mierzyć się z kimś, kto próbuje znaleźć swoje miejsce na świecie? Einarze, bo o tobie mowa. Raz mnie mogłeś pozbawić wygranej, drugi raz też jakimś fartem udało ci się... A nie, to Joker jako ostatni utrzymał się i wygrał. Cóż, jak widać Hallvard, szczęście ciebie opuściło, ta ułuda, iluzja czegoś, co można określić mianem raju odeszło w niepamięć, a przyszła brutalna prawda o tobie samym. Szukasz odpowiedzi, szukasz tego, co potrzebujesz, ale to nie nadejdzie tak szybko. Można to ująć inaczej - nigdy nie dotrzesz na sam szczyt. Tym razem to ja będę twoim katem, tym razem to my we dwóch zmierzymy się w ringu. Samozwańczy głos nordyckich bogów kontra ktoś, dla kogo ten pas nie będzie jedynie kolejnym dopiskiem w historii. To będzie coś najważniejszego, pokonam ciebie, Jokera, Bóg wie jeszcze kogo innego. Nie muszę mówić, dlaczego to zrobię, nie muszę mówić, jak tego dokonam. Może i za twoją stroną są warunki fizyczne, może jest coś innego. Jednak mam coś, czego ci zabraknie - zwinność i umiejętność długiej walki. Kiedy ty będziesz z każdym ciosem słabł, kiedy będziesz upadał na matę, nie czując nóg, ja będę wyprowadzał kolejne ciosy. Będę powoli i z pełną satysfakcją powalał ciebie na matę, aż wreszcie sedzia klepnie w nią trzy razy. Wiesz, co wtedy nastąpi Einarze? Twoja porażka, być może najboleśniejsza ze wszystkich. Stanowiąca kwintesencję twojego upadku, niczym herosów, którzy odpadali. Będziesz zamykając oczy upatrywał na horyzoncie pasa, którego nie otrzymasz. Będzie to dla ciebie nagroda i nauczka. Staniesz się ofiarą nowego systemu, który nadejdzie w tej federacji, jego skamieniałością, na której powstanie nowa ewolucja.

Na arenie rozlega się ponownie nowy theme Dana, a ten schodzi z Ericiem na BS.

Ryse - 2015-10-20 23:01:57

Na hali zapada ciemność, a na titaronie wyświetla się mroczna maska, po chwili zaczyna grać muzyka a do ringu powolnym krokiem zmierza Pentagón Jr, zawodnik ma założony kaptur przez co wygląda jeszcze groźniej, po przejściu przez liny Meksykanin rozpoczyna przemowę

Pentagón Jr. : Witam, cóż w poprzednim tygodniu zostałem strasznie oszukany, zapytanie przez kogo odpowiedź jest oczywiście jedna, przez władze federacji SDW. To ma być strefa dobrego wrestlingu? Ludzie darujcie sobie, przecież zawodnicy, których miałem w drużynie to jakieś nieporozumienie, dwóch przebierańców, którzy uważają się za zawodników, a nie potrafią wytrzymać prostej dźwigni. Wielu z was uzna, ze to zasługa tego jak Ralf ją zapiął, ja jednak twierdze inaczej, mojego sojusznika zgubił strach. Może jest w tym trochę mojej winy, ale cóż mógł nie odzywać się do mnie w tak bezczelny sposób, na karę dla niego przyjdzie jeszcze czas. Wracając jednak do oficjeli federacji, to mam nadzieję, że taka sytuacja więcej się nie powtórzy, ponieważ nie jestem osobą, która lubi klepać się po ramionach z innymi, według mnie to takie mało męskie. Facet musi być twardy i właśnie taki jestem, jestem niezłomny i za każdym razem osiągam to, czego chce. Choć nie wygrałem ostatniego pojedynku, to walka była dla mnie dobrym sprawdzianem moich umiejętności indywidualnych, możecie mówić, co chcecie jednakże ja nigdy nie będę współpracować z innymi zawodnikami. Pentagón Jr, jest indywidualistą i tak zostanie. Na całe szczęście w tym tygodniu władze federacji się nie pomyliły i stanę oko w oko z Ralfem. W poprzednim tygodniu mieliśmy być liderami swoich drużyn, jak widać Ralfowi wyszło to o wiele lepiej, tak, więc czas na rewanż. Słyszałem o tym jak to mnie wychwalał, czyżbyś się mnie bał? Tak to zabrzmiało, a przecież to Ty jesteś tym strasznym opętanym przez demona człowiekiem. Chwaląc mnie tak na prawdę nie pokazujesz respektu dla mnie, a swój strach, boisz się przegranej, choć otwarcie tego nie przyznasz. Szkoda myślałem, że potrafisz mówić ludziom całą prawdę w oczy. Ja nie będę mówił o Twoich umiejętnościach ringowych czy tym, co prezentujesz za mikrofonem skupię się na czymś zupełnie innym, a mianowicie na Twojej osobie. Uważasz siebie za potwora, demona czy kogoś tam jeszcze, a tak naprawdę jesteś zwykłą marionetką, która wmawia sobie, że coś ją opętało, świadczy to tylko o tym, że Twoja psychika nie jest w najlepszym stanie, bo jeżeli jesteś osobą, która kiedykolwiek słyszała o religii to wiesz, że takie rzeczy są po prostu nie możliwe. Wmawiaj sobie, co chcesz, dla mnie mógłbyś być opętany nawet przez papier toaletowy, byleś tylko był sobą. Ralf wróć do ludzi, choć nie darzę nikogo sympatią to życzę Ci jak najlepiej i jak najmądrzejszych kroków. W walce jednak nie będzie żadnej przyjaźni, fani przyjdą zobaczyć wspaniałe widowisko, w którym głównymi aktorami będziemy my i nasze umiejętności. Wiem, że nie brakuje Ci odwagi, ducha walki, czyli tego, co najważniejsze, jednakże każdą ścianę da się zburzyć, każdą siłę da się osłabić, nikt nie jest niezniszczalny. Spójrz głęboko w swoją duszę i co widzisz? Chłopaka, który był karcony przez innych, bity popychany, wspomnienia wracają a Ciebie zaczyna ogarniać ciemność, powoli przestajesz wiedzieć, kim tak na prawdę jesteś, zapominasz się i nie wiesz, co się z Tobą dzieje. Czy możesz coś na to poradzić? Niestety nie, gdy odzyskasz swą świadomość będzie już za późno, sędzia odliczy do 3, a Ty będziesz zastanawiał się, co tak na prawdę się z Tobą dzieje.  Znowu zostaniesz sam, jak za dawnych lat, wiem widzieliśmy się w Meksyku, byłeś takim chłopcem do bicia, zwykłym popychadłem, osobą, która nie potrafiła wyróżnić się z tłumu. Wspomnienia wracają? Nie, nie myśl, że chcę zrujnować Ci życia, ja po prostu stwierdzam fakty, a przecież nie warto okłamywać ludzi, którzy liczą na to, że w ringu usłyszą całą prawdę. Mówiłeś, że nie podziwiasz mnie za maskę, to nie jest zwykła maska, to właśnie niej staję się kimś wyjątkowym, innym człowiekiem kimś, kogo fani postrzegają, jako kogoś strasznego, zaś z drugiej strony kogoś bardzo interesującego. Po części stała się ona częścią mojego życia, gdy wychodzę na ring i widzę jak ludzie reagują podbudowuję się na duchu, wiem, że mimo tego, iż przybywa mi lat to fani wciąż cieszą się tym, że wychodzi do nich ktoś zamaskowany, tajemniczy a jednocześnie ktoś, kto potrafi nie raz zaskoczyć swoimi akcjami. Właśnie to daje mi siłę, ale Ty nie masz o tym najmniejszego pojęcia, wierzysz w jakieś demony, a nie potrafisz odnaleźć prawdziwe sensu swojego istnienia, w mojej rzeczywistości nie ma miejsca dla ludzi takich jak Ty, a Twoje zachowanie musi zostać ukarane. Zarzuciłeś mi brak współpracy, a tak naprawdę udało Ci się pokonać byłego woźnego tej federacji, albo kogoś, kto piastował podobne stanowisko, bo jego poziom ringowy nie wskazywał na nic więcej. Już jutro czeka Cię o wiele trudniejsze wyzwanie, ja nie jestem manekinem treningowym, jestem wojownikiem z krwi i kości, wyznaję zasadę oko za oko ząb za ząb. Na każdy Twój cios odpowiem dwoma, na każdą dźwignię odpowiem jeszcze mocniejszą, nie złamiesz mnie choćbyś wyrywał mi kończyny. Właśnie jutro pokażę CI, kto tak naprawdę jest potworem w ringu, ja nie potrzebuję do tego żadnych demonów, po prostu wychodzę i dzięki swoim umiejętnością, prezentuje potężne akcje, które sprawią, że siniaki będą towarzyszyć Ci przez najbliższe tygodnie. Nie to nie są groźby, to po prostu wszystko to, co czuję, podrażniłeś zło, które we mnie drzemie, nie jestem osobą, którą można obrażać i wiedz mi, że czeka się kara gorsza niż te piekielne, które są wszędzie opisywane. Będę dla Ciebie większym koszmarem niż demon, który rzekomo Cię opętał, dlaczego? Ponieważ to ja jestem fabryką strachu i nie, nie chodzi tu o maskę chodzi o to, co pokazuję w ringu, wystarczy kilka akcji, a Ty będziesz już wiedział, kto będzie panem i władcą w ringu. Właściwe w kwadratowym pierścieniu moja wewnętrzna siłą wreszcie się uwolni, dostałem to, co chcę, czyli walkę przeciwko jednemu przeciwnikowi, a nie coś gdzie musiał współpracować z bandą kretynów. Wiem, ze gdybym walczył z wami 5 po kolei to wynik byłby zupełnie inny, niż ten, którego wszyscy byli świadkami, ponieważ to ja chcę stać się samozwańczym dominatorem w tej federacji. Nie interesują mnie żadne trofea, dla mnie liczy się to, aby wzbudzić strach, ponieważ dzięki temu się karmię, staję się silniejszy i silniejszy, a wtedy fani i tytuły będą przychodzić same, bez niczyjej pomocy. Wiem, że potrafisz manipulować ludźmi jednak nie ze mną takie numery. W pojedynku ze mną nawet, gdy wespniesz się na wyżyny swych umiejętności to spadniesz na dno i zostaniesz odliczony. Remember Fear Never Sleeps!

Pentagon ciska mikrofonem i wychodzi z ringu

Yarexon - 2015-10-20 23:07:19

Na arenie rozbrzmiewa "Similar Creatures", a do ringu przy owacji fanów zmierza nikt inny jak The Charismatic Enigma, Jeff Hardy. The Risktaker po drodze przybijał piątki swoim fanom, ale widać, że nie jest zbytnio zadowolony. Po schodach wchodzi do ringu, a następnie odbiera mikrofon.

Jeff Hardy: Na pierwszym Burn wszystko ułożyło się jak po maśle i odniosłem pierwsze zwycięstwo w drodze po SDW Global Championship. Każdy z Was wtedy myślał pewnie, że The Charismatic Enigma nie odpuści i wejdzie na sam szczyt kosztem Einara Hallvarda, ale tak się nie stało. Odniosłem porażkę i nie zamierzam nikogo za to obwiniać z wyjątkiem siebie. Wspieraliście mnie przez cały ten pojedynek, ale ja mimo to nie dałem rady. Na samym początku mówiłem, że nie zwycięstwa są dla mnie najważniejsze tylko wasze zadowolone twarze, a po walce nie widziałem tego i muszę Was bardzo przeprosić za to, że Was zawiodłem, ale jedno cały czas się nie zmienia. Cały czas mam chęci, by walczyć i cały czas mam chęci, by Was uszczęśliwić. Czas aby do tego powrócić już teraz, w Radomiu, a nie ma do tego lepszej okazji niż czysta, męska walka. Razem z The Witcherem połączę siły, aby stawić czoła chyba dwóm najbardziej niebezpiecznym zawodnikom w całym SDW, Jokerowi oraz Brockowi Lesnarowi, ale ja się ich nie obawiam. Wejdę do ringu jak co tydzień, spojrzę im prosto w oczy i spytam się czy są gotowi na największy łomot w ich życiu. Właśnie tak postępuje Jeff Hardy, a jak jeszcze Stwory dają mili O siłę to wtedy mogę przenosić góry i uwierzcie mi, że zrobię to dla Was. Wierzę, że razem możemy uwolnić świat od wszystkich bestii i maniakalnych kryminalistów i nikt mnie w tym nie powstrzyma, a przy moim boku będzie wtedy jeszcze jedna osoba, The Witcher. Wiem jak on się prezentuje, ale liczę lepszej postawy jutrzejszego dnia, bo ostatnio to różnie bywało. Tak jak ja wygrał swoją pierwszą walkę i tak jak ja zaliczył wpadkę przy drugim razie, a to oznacza, że obydwaj będziemy chcieli się zrehabilitować i pokazać Jokerowi oraz Brockowi, nie ważne czy sam czy z jego pomocą, nie ważne co się stanie ja zawsze będę to robił bo to kocham, a Joker? Przyszedł i od razu jest na niego hype. Dobrze się wybiłeś na samym początku, ale zobaczymy co będzie jak przyjdzie pójść nieco w dół i okazało by się, że nie jesteś kryminalną idealnym, a wiesz kto to sprawi? The Charismatic Enigma, Jeff Hardy.

Jeff zostawia mikrofon w ringu i udaje się na zaplecze.

ShowOff - 2015-10-20 23:45:13

http://static1.squarespace.com/static/54a83bb7e4b07985e36fd0d7/t/559c395be4b0a6ed5cd39bdc/1436301662250/?format=750w

Słyszymy theme Kevina Owensa, który po chwili pojawia się z mikrofonem na rampie, nie wchodzi jednak do ringu, a zatrzymuje się tam i zaczyna swoje przemówienie:



Kevin Ownes: Tydzień temu stałem w ringu, dziś zrobimy to nieco inaczej. Gdy ostatni raz miałem w ręce mikrofon, byłem w stu procentach pewny swoich słów, mówiłem wam coś o tym że to co wam przekazuje to spoiler. Pamiętacie prawda? <heat!> Jasne że pamiętacie. Nie rozumiem jednak tej negatywnej reakcji, ponieważ ja w odróżnieniu od wielu ludzi na zapleczu, przynajmniej powiedziałem wam prawdę. Kevin Owens we wtorek powiedział: „Pokonam Mattiego Sillainena!” wtedy nie wierzyliście w moje słowa, dzień później nasz dzielny skoczek, a jakże wzruszającej historii życiowej, jednak przekonał się... że ja zawsze dotrzymuje obietnicy. Dotarło to do niego gdy zabolała go szczęka, po tym jak wykonałem mu Superkick, żeby następnie przypiąć biedaka i odliczyć do trzech. Sędzia uniósł moją rękę w geście zwycięstwa. Wiecie co to oznacza? Jestem jedynym prawdziwym produktem jaki dostaniecie w tej federacji, jestem wzorem do naśladowania. Dotrzymuje obietnic, coś mówię, tylko po to by następnego dnia to wykonać. Znajdźcie mi proszę drugiego takiego wrestlera! <heat!> Wiecie dlaczego nie znajdziecie? Ponieważ jestem jedyny w swoim rodzaju! Jestem Kevin Owens, Ci na zapleczu chcą być jak Kevin Owens, ale jest tylko jeden KO, Mr. Wrestling! Ponieważ tylko jedna osoba może być najlepsza na świecie w tym biznesie i jestem to ja! <heat!> Jasne, możecie na mnie buczeć, nie obchodzi mnie to. Nie zależy mi na was! Wymagam tylko, byście mnie szanowali, ale skoro wam... głupim ludziom trzeba coś powtarzać tysiąc razy, zanim coś pojmiecie... niech tak będzie. Jutro po raz kolejny dowiodę prawdziwości moich słów i pokonam kolejnego rywala, będzie nim Rey Mysterio. Wiecie co będzie dalej? Po jutrzejszej gali, zostanie mi wyznaczony kolejny przeciwnik, wyjdę tu, powiem że wygram i nie zgadniecie co się stanie... mój streak urośnie do trzech zwycięstw! Następnie kolejne Burn i kolejne, PPV, Burn, Burn i tak w nieskończoność i to wszystko dlatego, że... jestem! Najlepszy! Na świecie! <heat!> Gdzie się zatrzymam? Odpowiedź jest prosta, gdy zdobędę pas SDW. Nie potrzebuje go, by spełnić swoje marzenia z dzieciństwa... nie jestem kolejną ckliwą postacią która nabierze was na te tanie bajki. Zdobędę ten tytuł dla was! <What?!> Zrobię to, byście w końcu pojęli jaka jest prawda. Wystarczy zapamiętać jedno zdanie! Kevin Owens jest najlepszy na świecie. A już jutro przekona się o tym Rey Mysterio, a następnie każdy kolejny amator który będzie śmiał, stanąć mi na drodze w marszu o pas SDW! Koniec pieśni!

Ponownie rozbrzmiewa theme Kevina Owensa który pewny swego wraca na Backstage

Stif - 2015-10-24 13:18:23

Na arenie panowała istna grobowa atmosfera. Stłumione odgłosy publiczności przerywały od czasu do czasu ciszę panującą na całej arenie. Wszyscy fani spoczywali na swych miejscach obserwując główną rampę. Nagle na telebimie pojawiły się pewne napisy,przez które cała zgromadzona publiczność powstała z miejsc i na przemian poczęła skandować nazwę nadchodzącego zapaśnika. Po upływie kilku sekund z głośników wybrzmiało dobrze znana ścieżka dźwiękowa autorskiego utworu zapaśnika „Don't Stand So Close” Na rampie pojawiła się długo wyczekiwana persona, a jest nią Stifman! Fani zebrani w Płocku od razu zareagowali na jego przybycie sporym, dodającym skrzydeł cheerem. W tle zdało się również usłyszeć okrzyki najmniejszych fanów federacji. "Air Fly'' jak gdyby nic ustawił się na samym środku stalowej scenerii. Na jego twarzy zdało się dostrzec szeroki uśmiech, albowiem czuł się jak zwykle - czyli jak ryba w wodzie. Stifman po dosłownie kilku sekundach przedostał się w okolice kwadratowego pierścienia. Ten pomimo tego nie zatrzymał się tylko prześlizgnął się pod dolną, trzecią liną, przez co ostatecznie zakończył swój krótki bieg sprinterski w samym środku pola walki.
Z nadal tym samym, nie schodzącym szerokim uśmiechem z twarzy nie przejmował się dochodzącym gdzieś z zakątków areny buczeniem i pomimo nieprzychylności tłumów zasiadających na niektórych miejscach wykonał charakterystyczny gest, stojąc na drugiej linie, podczas którego to rozglądał się po hali, nie odrywając ręki od czoła, jakby świeciło mu w oczy słońce. Na koniec schodząc na snieżno-białą matę, rozruszał kości w karku i sięgnął po mikrofon...

Stifman: Moja ostatnia porażka na zeszłotygodniowej gali pokazała jak wiele zależy od wiary w zwycięstwo, ćwiczeń do skraju wyczerpania, brodząc po kolana we krwi i ambicji rzucanych sobie jeszcze wyżej niż pozwala nam na to rozsądek... Nie ukrywam, nie brakowało mi niczego z tych rzeczy, ale odkryłem coś po walce. Same sedno jakim jest łączenie kropek. Ja jedynie je stawiałem, a brakowało między nimi połączeń... Dobra, tak szczerze to nie lubię Battle Royalów. (śmiech). Ostatnia batalia zakończyła się moją porażką, ponieważ między innymi miałem chwilę zwątpienia. W tej federacji ostatnio otaczają mnie same oszołomy. Jedni przychodzą, tylko po to żeby was po obrażać, drudzy zaś gasząc światło i zakładając kaptur, myślą, że wzbudzają szeroko ogarniający nas strach. No i są jeszcze tacy filozofowie, którzy żeby ich wypowiedź nabrała jakieś powierzchowne znaczenie, ciskają mikrofonami po arenie lub niszczą nasze wspaniałe kamery. Możecie już się domyślić, którym z tych trzech rodzajów jest mój dzisiejszy rywal. Tego wieczoru mogę przysiąc, że nie zajdzie mnie moment zwątpienia. Opierając się na jednym celu - skopaniu dupska temu Meksykańskiemu zawodnikowi, dojdę do zwycięstwa. Podstawą sukcesu w tym biznesie jest chłodna głowa i koncentracja na wyznaczonej sobie ścieżce. Nawet jeśli ona będzie prowadzić po trupach moich przeciwników, nie zejdę z niej. Udowodnię, tym co nie dowierzają, że nie bez powodu znalazłem się w jednych z pretendentów do pasa Extreme. Chociaż, już mogę uznać, że coś dowiodłem. Z trzech moich batalii, wygrałem tylko jedną, dodatkowo w tej zakończonej zwycięstwem praktycznie wszystko w kwadratowym pierścieniu co było do zrobienia, zrobił Ralf - którego pozdrawiam. Mimo, to stoję tutaj dziś na ringu i mówiąc to do was, wiem, że za chwilę ujrzycie pojedynek z moją osobą o nie byle co, bo walkę o pretendenta do pasa Extreme! No i zresztą sami musicie przyznać, kogo wolelibyście, aby obnosił się z naszym pasem? Polaka czy Meksykanina? Odpowiedź jest chyba oczywista. Trochę się nam uzbierało tych zagranicznych "wojowników'', chcących na naszym terenie, sprzątnąć nam sprzed nosa najlepsze nagrody. No ale cóż... W końcu wy chcecie widowiskowości, a my musimy z kimś walczyć, no albo, nie chwaląc się przed wcześnie - wygrywać.

Jako urodzony w Łodzi, bywałem często na tej hali w Bełchatowie oglądając poczynania różnych sportowców, z trybun. Nigdy jednak nie myślałem, że stanę kiedyś w samym środku tego wspaniałego punktu, wzbudzając takie wasze zainteresowanie tym co mówię, za co wielkie dzięki. Mam z tą areną sporo dobrych i jeszcze lepszych wspomnień, więc mam nadzieję, że tak dziś zostanie. Może wyraziłem dziś się trochę ostrzej niż zawsze, ale cóż... Najważniejsze, że szczerze w przeciwieństwie do innych, za co wierzę, iż mnie tego wieczoru wynagrodzicie, jak najgłośniejszym dopingiem. Więc co? Liczę na was i do zobaczenia za kilkadziesiąt minut!!!

Skipper - 2015-10-25 00:01:16

Na arenie rozbrzmiewa nowy theme song i na rampie zjawia się Silas Young, który rozglądał się po trybunach i wyglądał na niezadowolonego. Krocząc do ringu, Silas wciąż spoglądał na widzów. Nawet gdy już był w ringu i wziął mikrofon, obejrzał się jeszcze dookoła na publikę.


Silas Young
: Nazywam się Silas Young i jak się okazuje, jestem ostatnim prawdziwym mężczyzną w pro wrestlingu. Dziś mój pierwszy dzień w tej federacji i od razu widać, dlaczego już wcześniej upadała. W tej federacji nie ma mężczyzn ! W tej federacji są wyłącznie lalusie i głupcy. Dostrzegłem to jeszcze zanim tu przyszedłem na ring, kiedy za kulisami zaczepiła mnie kobieta. Co, do jasnej cholery, robi kobieta w federacji pro wrestlingu ? Sądziłem że jest to rzecz oczywista - w wrestlingu nie ma miejsca dla kobiet, ponieważ ich miejsce jest w kuchni. W takim wypadku nie dziwi mnie fakt, że prezes tej federacji to anonimowa osoba. Chowa się w obawie przed upokorzeniem - nie można go nazwać mężczyzną. Prawdziwy mężczyzna nie chowa się przed niczym, tylko staje dumnie przed wyzwaniem i bierze się do roboty, jak na faceta przystało. Mam nadzieję, że general manager tej federacji, pan William Regal, poleci prezesowi obserwować mnie. Być może wtedy pan prezes zrozumie, co znaczy być mężczyzną i będzie mógł wyjść z ukrycia, spod sukienki swojej mamusi.
28 Października na gali Burn w Bełchatowie mam swój debiut w walce 1 vs 2 przeciwko Nickowi Jeffersowi i Akira Tozawa. Nie mogę tego uznawać jako tag team matchu. Widziałem, jaką osobą jest..... "mój tag team partner"..... The Miz. Nie oczekuj Miz, że będę twoim przyjacielem w tej walce. Taki przyjaciel jak ty, to szkodnik. A szkodniki należy zwalczać. Będę jednak dla ciebie przyjacielski i dam ci dobrą radę: stań z boku, weź kartkę i długopis i notuj. Nauczę ciebie, nauczę moich rywali i nauczę tych ludzi na widowni, jak być prawdziwym mężczyzną. Staraj się przy tym nic nie mówić, to przynajmniej nie wyjdziesz na głupka; wystarczy, że na takiego wyglądasz ze swoimi okularkami. Ale skupmy się na tym, kogo mam za rywali. Nick Jeffers. Słyszałem twoją wypowiedź na ostatnim Burn. Możesz sobie być SDW Original, ale to nie ma żadnego znaczenia. Człowiek słaby przez lata jest tak samo słaby, jak człowiek słaby od niedawna. Mówisz, że brakowało ci nowych wyzwań ? Dostaniesz więc wyzwanie: 28 Października na gali Burn w Bełchatowie wejdziesz do ringu i zawalczysz z prawdziwym mężczyzną, z jakim dotąd nie przyszło ci się mierzyć - Silas Young. DOPIERO WTEDY będziesz mógł powiedzieć, że wiesz w jakim kierunku podąża federacja - w kierunku prawdziwie męskim. Obok Nicka mamy Azjatę zwanym Akira Tozawa. Akira...... ja pier<cenzura>le, to jest imię dla mężczyzny ? Wygląda na to, że kiedy spadła bomba na Hiroszimę, to w całej Japonii wymarli wszyscy mężczyźni i zostały same ciućmy. Tym byli twoi rodzice i dziadkowie, i tym jesteś ty, Akira. Widać to w tobie wyraźnie, więc nie próbuj zaprzeczać. Bądź chociaż na tyle męski, by przyznać się do porażki, jaką jesteś ty i twój ród.
Prawdziwy mężczyzna nie boi się nazywać rzeczy po imieniu i dlatego słowo uznania należy się dla general managera, Williama Regala. Słusznie zrobił, bookując moją walkę na początku gali. Oznacza to, że pierwszy wystąpię na gali, a to oznacza że nie tylko moi przeciwnicy, ale i cały roster będzie mógł patrzeć i zacząć się już uczyć, co to znaczy być prawdziwym mężczyzną. Próbujcie wykorzystać tą wiedzę od razu, chłopcy, już podczas gali. Tylko prawdziwi mężczyźni odznaczają się sukcesami. Takich ludzi potrzeba w tej federacji, a na razie jest tylko jeden i stoi w tej chwili w ringu. Bierzcie się więc do roboty, inaczej rzeczywiście sprawdzi się powiedzenie "do trzech razy sztuka" - SDW upadnie po raz trzeci.

Silas opuszcza ring, ponownie przy swoim theme songu

Raptor - 2015-10-26 21:39:53

Na hali rozbrzmiewa dobrze znany theme song, który zwiastuje pojawienie się na arenie Ralfa. Publika bardzo żywiołowo reaguje na holenderskiego zapaśnika. Ten pewnym krokiem zmierza w stronę kwadratowego pierścienia.

Ralf: Jak wszyscy wiecie, ostatnie tygodnie nie były dla mnie w najmniejszym stopniu normalne. Był to czas pełen niepokoju, niepewności, walki z samym sobą i obawą przed przyszłością. Po ostatnich wydarzeniach muszę podwójnie na siebie uważać. Nic już nie jest takie, jak kiedyś i nikt z nas nie może tego zmienić. Ani ja, ani żaden z was, ani William Regal, ani też Danny czy Steve Brown. Trzeba myśleć o przyszłości i patrzeć na to, co dzieje się teraz. No właśnie, a nie dzieje się dobrze. Przed kilkoma dniami o mało co nie zostałem zawieszony w prawach zawodnika, jednakże to wcale nie jest najgorsze. Najgorsze jest to, że ktoś ewidentnie mnie w coś chce wrobić i już prawie mu się to udało. Całe szczęście, że William Regal jest rozsądnym człowiekiem i nie dał mu się tak łatwo zmanipulować. Jednak problem nie został rozwiązany, wręcz przeciwnie - to dopiero początek. Początek trudnej drogi, której kresu póki co nie widać. Drogi, być może przez mękę, być może będzie to najtrudniejsza droga w moim życiu, bowiem prawdziwy sprawca ataku na Steve'a Browna będzie chciał dobitnie wykorzystać każdy moment mojej słabości i przejąć nade mną kontrolę w momencie, kiedy sam ją nad sobą utracę. Ten człowiek z pewnością spróbuje przejąć kontrolę nad demonem tkwiącym w mojej głowie po to, by zrealizować swoje, mnie bliżej nieznane, cele w tej federacji, a być może wykraczające także poza nią. Jestem niemal w stu procentach pewien, kto kryje się pod postacią mojego prześladowcy, jednakże wstrzymam się z wymawianiem nazwisk do momentu, aż nabiorę pełnego przekonania do słuszności moich podejrzeń.

Ralf przestaje na chwilę mówić, krąży przez chwilę wokół ringu i po chwili kontynuuje monolog.

Ralf: Tak mówię i mówię, ale na dobrą sprawę nie powiedziałem nic konkretnego. To, o czym mówiłem, to tylko podejrzenia. Przejdę w końcu do rzeczy. Jak zapewne się domyślacie, ostatnie wydarzenia negatywnie odbiły się na mojej kondycji fizycznej, miałem mniej czasu na właściwe przygotowanie do kolejnej walki w SDW. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, w jaki sposób sobie poradzę i jaka będzie moja strategia, bowiem moim kolejnym rywalem ma być persona wyjątkowa. Można powiedzieć, że takiego jak on ta federacja jeszcze nie widziała. Myślę, że wszyscy wiedzą, o kim mowa. Tak, chodzi o Jokera. Manipulatora, socjopatę, wariata...różnie jest określany. Ludzie po ostatnich jego wyczynach zaczęli zastanawiać się, czy jest ktoś, kto jest w stanie pokonać Jokera. A jeśli tak, to w jaki sposób można to zrobić? To proste. Główną i być może jedyną bronią Jokera jest jego chory umysł. Gdyby się przypatrzeć, to w ringu nie jest on wcale człowiekiem wybitnie uzdolnionym na tle innych, jednakże jego od reszty odróżnia przebiegłość i zdolność manipulacji oponentami. Jedyne, co muszę zrobić, to zachować zimną krew, kiedy rozpocznie swoją brudną grę. Czy mam jakieś szanse? Myślę, że tak, ponieważ z Jokerem mamy coś wspólnego - obydwaj jesteśmy ludźmi opętanymi, którzy tracą kontakt z rzeczywistością. Tutaj właśnie upatruję swoją szansę, bowiem ja, w odróżnieniu od mojego rywala, wciąż walczę o to, by być zupełnie normalny. Jokerze, jeśli chcesz rozpocząć swoją grę psychologiczną, która docelowo ma mnie zniszczyć od środka, mogę skierować do ciebie jedno słowo - powodzenia. Możesz uważać mnie za człowieka słabego, jednak spójrz na siebie - co się stało z twoją prawdziwą twarzą? Gdzie jest ten normalny człowiek, który kiedyś nie musiał chować się pod warstwą makijażu? Możesz bronić się swoimi wynikami, jednakże według mnie, jakby to po twojemu ująć, miałeś po prostu szczęście w kartach. Życzę ci, żeby nadal tak było.

Ralfowi w tym momencie urywa się głos. Po chwili mikrofon wypada z jego ręki, a on sam chwyta się za głowę, a po chwili pada na matę. Mija dobrych kilkanaście sekund, w końcu znów się podnosi i chwyta znów mikrofon. W jego oczach widać obłęd, a on sam nerwowo krąży po ringu, rozglądając się dokoła.

Ralf: Kiedy tak patrzę i patrzę...coś dostrzegam. Wiecie co to? To strach. Niepewność. Brak świadomości tego, co za chwilę się stanie wyzwala u was niepokój, a w niektórych twarzach ujrzałem nawet...panikę. Niczego nie wiecie. Nie znacie chwili, w której wasz największy wróg zaatakuje waszą podświadomość i...doszczętnie ją zniszczy! Głupcy! Każdy z nas taki jest. Człowiek to bardzo skomplikowany mechanizm. Mechanizm, który podświadomie niszczy samego siebie od środka. Słuchajcie mnie! Ja jestem zesłany! Powołany przez mojego Stwórcę! Dzięki mnie będziecie mogli wyzwolić się od potworów, które czają się na was! Potworów, które tkwią w was samych! Wiem, że Stwórca wiedział, co robi, wyznaczając na to zadanie właśnie mnie. Wiedział, że zsyłając mnie pośród was, dokonał właściwego wyboru i nie zawiedzie się na mnie. Chodźcie za mną! Pokażę wam lepszy świat - świat, w którym nie ma demonów, nie ma potworów, świat wolny od wszelkiego zła, wyzysku i patologii! Przyłączcie się do mnie, przyjaciele!

W tym momencie światła na arenie gasną. Po kilku sekundach znów widzimy ring....który jest całkowicie pusty.

mathias136 - 2015-10-27 17:15:07

Na arenie rozlega się theme, który znają wszyscy prawdziwi fani wrestlingu. Po chwili na rampie pojawiają się dwie postacie: Paul Heyman, oraz jego Bestia – Brock Lesnar. Zdobywca rozgrzewa się w charakterystyczny dla siebie sposób demonstrując ogromną pewność siebie.

http://i.imgur.com/wYBM27Q.gif

Powolnym krokiem zbliżają się do kwadratowego pierścienia, przechodzą nad drugą liną i spoglądają na trybuny, które zgromadziły dziś ogromną rzeszę fanów. Paul przykłada mikrofon do ust na co fani reagują bardzo żywiołowo.


Ladies and Gentleman, my name is Paul Heyman.

Fanów ogarnia prawdziwa euforia na te słowa, z trybun słychać głośne skandowanie „Heyman, Heyman”.

Stało się to co zapowiadałem wam ostatnim razem...moje słowa się potwierdziły...Brock Lesnar zwyciężył. Wszyscy, którzy w to nie wierzyli powinni spojrzeć teraz na siebie i spalić się ze wstydu. Każdy kto wątpił w siłę i determinację Bestii powinien paść na kolana przed jego potęgą. Zaraz odezwą się tacy co będą chcieli wypominać, że przecież to była walka Tag Teamowa. Owszem, Brock połączył siły z pretendentem do pasa SDW Global Championship – Jokerem. Nie oszukujmy się – przeciwnicy byli na tyle słabi, że Brock wygrałby z zamkniętymi oczami nawet jeśli musiał walczyć samotnie przeciwko dwóm. The Witcher, Jeff Hardy – zostaliście wprowadzeni do Suplex City. Poznaliście na własnej skórze jak to jest stanąć w ringu z Brockiem Lesnarem. Podczas walki stało się coś o czym pewnie długo nie zapomnimy – Jeff Hardy postanowił nie uczestniczyć w walce i zostawił swojego partnera na pastwę przeciwników. Wielu z was nazwie go tchórzem, ale prawda jest taka, że wycofał się dlatego, że zdał sobie sprawę iż nikt nie może pokonać Bestii. Ktoś kto poszedł po rozum do głowy i wycofał się uświadamiając sobie wyższość przeciwnika nie zasługuje by być nazywanym tchórzem. Zasługuje by być nazwany szczęściarzem. Szczęście się do niego uśmiechnęło i dlatego nie został wbity w matę jak The Witcher. Ten zapatrzony w siebie troglodyta naprawdę myślał, że może pokonać Najwspanialszego Zawodnika w tym biznesie. Szybko przekonał się, że gdy Bestia walczy na serio to nikt nie ma z nią szans. Najważniejsze jest to, że ostania walka otworzyła przed moim klientem drzwi do tytułu mistrzowskiego. Chodzi mi o pas SDW Extreme Championship. I tutaj dochodzimy do pana Lashley'a. Będzie on kolejną osobą, która pozna Suplex City i nie opuści ringu o własnych siłach. Walka między nimi wyłoni jednego z sześciu pretendentów do wspomnianego przeze mnie pasa. Oczywiście już teraz można dać by pas mojemu klientowi i zaoszczędzić cierpienia jego przeciwnikom. Moja bestia dopiero się rozkręca i pokaże wam jeszcze do czego jest zdolna.

Po tych słowach Paul wyrzuca mikrofon z ringu i powoli oddala się na zaplecze.

http://i.imgur.com/VTHWU.gif

Mr.Michaels - 2015-10-27 20:49:00

"Forsaken"! Na arenie rozbrzmiewa theme song pretendenta do tytułu SDW Global - Einara Hallvarda. Sam zawodnik po kilku sekundach pojawia się na rampie. Na barkach jak zawsze zarzucone ma grube, niedźwiedzie futro. W prawej dłoni trzyma mikrofon i podążając w kierunku ringu zaczyna mówić.

Einar Hallvard:
Wszyscy tu obecni widzieli co miało miejsce na ostatniej edycji Burn. Einar Hallvard, wysłannik bogów Północy dopełnił formalności i utorował sobie drogę na szczyt. Szczyt, od zdobycia którego zależeć będzie dużo więcej niż przyziemny prestiż i duma. To wszystko jest puste. Prawdziwą stawką tego starcia stanie się równowaga w świecie śmiertelnych i utrzymanie niezachwianej hegemonii Bóstw Asgardzkich na tym terenie. Widzicie...zaszczepić myśl w nieostrożnych sercach jest prosto.  Przejąć kontrolę nad armią nieostrożnych serc - jest prosto...

Einar wchodzi do ringu


Einar Hallvard: Joker to mit! Niepozorny, małostkowy szaleniec to poza. Tragiczna w skutkach mistyfikacja o której się przekonacie gdy już ma być za późno na odwrót. Stara się wejść wam do głów, a z pozoru błahe, nieistotne i przeintelektualizowane wywody zostaną zastąpione przez jasny przekaz dopiero, gdy nikt z Was nie będzie w stanie tego zakwestionować. Muszę to przerwać, jestem blisko rozwikłania pewnej zagadki, już na Burn wszystko zostanie wyjaśnione. Jeszcze myślę...i jestem coraz bliżej. Jednak nie tylko z tym przyjdzie się zmierzyć. Kevin Owens...jakże odmienny to stan świadomości...typ człowieka, który laur i boskie tchnienie przehandluje na złotą koronę. Niezaspokojone fizycznie żądze potrafią motywować największe zbrodnie...albo płodzić smutnych marzycieli <śmiech> Na nic się zdadzą twoje zapowiedzi Kevin! Jakże pustą w swojej egzystencji musi być osoba, której byt warunkują materialne żądze i pragnienia. Złote iskierki w oczach zastępują wyższe wartości, a system przekonań zostaje wyparty przez krótkowzroczny relatywizm moralny. Widziałem już wielu takich jak Ty Kevin. Twą ideą zysk, twą motywacją szczyty...jak nisko można jeszcze upaść? Uwolnię Cię Kevin, obronię Cię przed samym sobą <śmiech>

Einar udaje się powolnym krokiem na backstage

Ryse - 2015-10-27 21:04:13

a hali zapada ciemność, a na titaronie wyświetla się mroczna maska, po chwili zaczyna grać muzyka a do ringu powolnym krokiem zmierza Pentagón Jr, zawodnik ma założony kaptur przez co wygląda jeszcze groźniej, po przejściu przez liny Meksykanin rozpoczyna przemowę

Pentagón Jr.  Witajcie, wielu z was zapewne pamięta co stało się prawie tydzień temu, właśnie wtedy mrok został uwolniony, a mój rzekomo opętany rywal upokorzony, cóż to były piękne chwile, jednak nie mam zamiaru tego rozpamiętywać. Już jutro czeka mnie najważniejsza walka w SDW, dlaczego? Jest to walka w turnieju o miano pretendenta do pasa Extreme, czyli coś co ja kocham najbardziej, walki bez zahamowań, pełna swoboda, czego chcieć więcej? Otóż jest jednak rzecz, której pragnę bardziej niż tej walki, jest to wzbudzenie strachu w moim kolejnym przeciwniku, po jego porażce i tak balansuje na granicy wytrzymałości psychicznej, a ja zawsze wykorzystuję taką okazję. Jest to szansa jakiej nie należy zmarnować, Stifman może się tylko domyślać co go czeka, jednak nigdy nie będzie w stanie przewidzieć tego co zaprezentuje mu ja. Jestem Meksykaninem tak więc dysponuje olbrzymim wachlarzem umiejętności technicznych, właśnie to jest chlubom mojego narodu, a ja nie mam zamiaru przynieść mu wstydu. Nie będę odnosić się do poprzednich wydarzeń, wiem że jutro będę musiał pokazać się z jak najlepszej strony, aby pokazać mojemu przeciwnikowi gdzie jest jego miejsca, a raczej udowodnić jemu, że dla takich ludzi jak on nie ma tutaj miejsca. Taka jest prawda, Stifman nie potrafił przebić się nigdzie wyżej ostatnio nawet przegrał swój pojedynek, został w nim ośmieszony, właściwie to nie ma co się oszukiwać, ale nie istniałeś w tym pojedynku Stif. Czyżby prawda Cię zabolała? Teraz jesteś niczym szara myszka schowana pod miotłą, nie potrafisz sprecyzować czego tak dokładnie chcesz, ja jednak mogę Ci powiedzieć co dostaniesz. Czeka Cię najtrudniejsze wyzwanie w Twojej karierze, zmierzysz się z człowiekiem, którego twarz nic Ci nie powie, spojrzenie nic nie zdradzi, a gdy staniesz z nim w ringu poczujesz jak Twoje nogi stają się miękkie, właśnie wtedy uświadomisz sobie, że to już jest koniec, w Twojej głowie zaczną się kłębić dziwne myśli, a to doprowadzi do Twojego zgubienia. Zginiesz marnie, a dokładniej, psychika Stifmana zostanie pogrzebana żywcem, po spojrzeniu w moje oczy wejście na zwykłą drabinę okaże się dla Ciebie wspinaczką na Mount Everest bez użycia maski tlenowej. Możliwe do wykonania? Niestety muszę Cię zmartwić do tego musiałbyś wspiąć się ponad granice swego ciała, a w chwili obecnej Twoja psychika Ci na to nie pozwoli, niestety trzeba pogodzić się z szarą rzeczywistością w jakiej żyjesz, odtrącany, nie lubiany na zapleczu. Ja nie przyszedłem szukać przyjaciół tylko gruchotać kości takim ludziom jak Ty, zawsze chowam się w cieniu, zapytasz dlaczego? Odpowiedź jest prosta, ponieważ właśnie tam znajduję spokój swojej duszy, w tym czasie mogę zebrać swoją wewnętrzną energię, którą później uwolnię aby sprawdzić Ci ból i cierpienie. Radziłem sobie z dużo silniejszymi przeciwnikami, ale nie oznacza to tego, że Cię lekceważę, wiem tylko że jestem w stanie Cię pokonać, a kolejne zwycięstwo tylko upewni mnie w przekonaniu, że ten tytuł będzie wkrótce należeć do mnie. Zapewne wielu z moich przyszłych rywali zarzuci mi pewność siebie, ale właśnie to jest kluczem do zwycięstwa. Gdy w siebie nie wierzysz jesteś nikim, stajesz się małym robakiem którego bardzo łatwo rozdeptać i wgnieść w ziemię, a gdy jestem już przy samym dnie nie jesteś w stanie podnieść się pod naporem naciskającego ciężaru, właśnie to się dzieje w Twojej głowie narastająca presja sprawia, że jesteś jeszcze słabszy, żyjesz ze świadomością, że musisz zwyciężać, a tak naprawdę będą w takim stanie umysłu stajesz się przegranym na starcie. Jeśli chcesz ze mnie kpić, to wiedz, że nie poczułem nic, powiedz to jeszcze raz ale prosto w twarz, bo w innym wypadku Twoje słowa okażą się puste jak Twoje przekonania i całe Twoje życie. Wrócę jeszcze do tego co będzie miało miejsce jutro, będzie to walka z drabinami, a przy okazji wielka szansa na zaprezentowanie kilku niesamowitych akcji przy użyciu tychże przedmiotów. Wyobrażam sobie reakcje fanów gdy zobaczą zawodników szybujących z drabin na sam dół w celu zniszczenia przeciwnika, to będzie coś pięknego choć we finale liczę na dużo bardziej szalony pojedynek w którym będę mógł pokazać swój potencjał do zamiatanie przeciwników. Pierwsza ofiara została upolowana, teraz czas na Ciebie Stiff, Remember Fear Never Sleeps!

Pentagon zarzuca kaptur i wychodzi bocznym wejściem

Bless - 2015-10-27 21:15:34

"Reap" to oznacza jedno na arenie za chwilę pojawi się Nick Jeffers! SDW Original stanął z mikrofonem na stage'u, a po chwili obszedł wokół ring i wziął jedno z krzesełek, które rozłożył i usiadł na środku ringu.

Nick Jeffers: Na poprzednie wydanie Burn czekałem z ogromnym zniecierpliwieniem, chciałem znów poczuć smak tej adrenaliny, pragnąłem zadawać ciosy i w końcu włączyć się do gry z tego czasu oczekiwania. Niestety sama walka w której brałem udział nie sprawiła zachwytu na mojej twarzy a wręcz przeciwnie, byłem naprawdę zszokowany tym że nie udało mi się wygrać walki, ja ten faworyt który miał z łatwością pokonać dwóch pozostałych przeciwników. Triple Threat Match to specyficzny rodzaj pojedynku w którym jak to mówią "gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta", tak też było. Podczas gdy ja zajmowałem się Banem i szykowałem go sobie pod liczenie Josh Trick przypomniał mi o sobie w nieprzyjemny sposób.. Teraz wszyscy się nim zachwycają z powodu jego wygranej nad faworyzowanym Jeffersem, ale taka jest rzeczywistość, w tym biznesie nigdy nie możesz być pewny swego. Przegrasz raz lub kilka razy za dużo w niedługim odstępie czasu i zostajesz przyrównany do szmaty podłogowej, która nie czyści brudów i jest bezużyteczna. Nie mniej jednak porażka uczy bardziej jak wygrana, nie powiedziałem nic zaskakującego bo słyszycie to od co drugiego wrestlera tej federacji, bo druga grupa "co drugich" widzi swoich "proroków, mistrzów" i sam Bóg wie kogo jeszcze. Przegrałem walkę, ale w internecie natrafiłem na kilka ciekawych artykułów na mój temat i pochwalono mnie za to co powiedziałem podczas gali. Mam ogromny mętlik w głowie, sam nie wiem w jakim mam podążać kierunku, wiem, że powiecie po tytuł mistrzowski.. Jednak nie o to w tym wszystkim tutaj chodzi, muszę mentalnie wybrać co jest dla mnie lepsze, bo chcę wejść na ścieżkę zwycięstwa, nie jestem kimś szarym z pośród tłumu, staję się coraz jaśniejszy i do tego chcę dążyć. Mam szanse już na najbliższym Burn zdecydować skąd mam iść i dokąd zmierzać, tylko czy będę gotów do tego wyzwania? Nie szukam przyjaciół ani wrogów, choć Ci drudzy częściej wpadają pod rękę, mam swój ambitny plan w którym muszę wytrwać. Tag Team Matche nie są moją specjalnością, ale szukam współpracy nawet z nieznanym mi zawodnikiem, bo cel uświęca środki i Akira zarówno Ty jak i Ja chcemy dopisać do swojego CV zwycięstwo, więc zróbmy swoje podczas walki, a później każdy obiera inny kierunek. Nasi rywale są nieco nietypowi? The Miz, szczególnie znana postać w świecie filmowym, ale czy Punk nie był bardziej znany w sportowej rozrywce? Został pokonany przeze mnie, dlatego Pan Niesamowity jak się sam określa już po tej gali taki nie będzie. Silas Young, ktoś mi powie kto to jest?! Prawdziwy mężczyzna, a gdzie w Polsce takich nie ma? Chyba się ździwi jak się okaże, że on jest największą p*zdą w tym kraju ale to szczegół. Tak więc w Środę przyjdźcie na galę tylko się nie spóźnijcie bo możecie przegapić walkę, a postaram się o jak najszybsze zakończenie tej jakże krótkiej historii dwóch zawodników w SDW, bo oni z pewnością nie będą SDW Original.

Jeffers przy swojej muzyce schodzi za kulisy.

ShowOff - 2015-10-27 23:10:43

http://17r1l63fshd52dy9yakdizhkog.wpengine.netdna-cdn.com/wp-content/uploads/2015/07/Kevin-Owens-Interview.jpg



Słyszymy theme Kevina Owensa który pojawia się po chwili na rampie i spokojnym krokiem zmierza w stronę ringu. Zanim jednak do niego wszedł, wyciągnął krzesło które wrzucił do kwadratowego pierścienia, by chwile po tym na nim usiąść i zacząć swój speech



Kevin Owens: Pozwólcie, że sobie usiądę. Należy mi się w końcu po moim kolejnym wygranym pojedynku. Nie mam wygórowanych wymagań, chce tylko trochę posiedzieć, a mógłbym przecież żądać posągów z mosiądzu, ponieważ jako jeden z nielicznych w tamtej szatni mogę o sobie powiedzieć... że jestem niepokonany! <heat!> Co więcej, już jako jedyny... mogę o sobie powiedzieć, że jestem najlepszy. W końcu tylko jeden człowiek może być najlepszy w tym co robi i jeżeli chodzi o wrestling, to jestem nim ja. <heat!> Nie powinno was to jednak dziwić, ponieważ odkąd stanąłem w ringu SDW po raz pierwszy powiedziałem... że patrzycie na najlepszego zawodnika na świecie. Gdy doszło do mojej walki na Burn #2 mówiłem, że bez problemów pokonam skoczka-amatora i tak się stało. Część z was dalej mi jednak nie wierzyła, więc ja mówiłem wam prawdę dalej, spoilerowałem dalszą część tej bajki i ogłosiłem że wygram z Mysterio. Nie zgadniecie ale... tak się stało! Dziś pora na kolejny rozdział z księgi prawd Kevina Owensa! <heat!> Już jutro, zmierzę się z Einarem Hallvardem. <cheer/heat!> Jeżeli nie kojarzycie, to taki dużo gość który chyba był katowany mitologią za kare w dzieciństwie. Bo trochę mu się poprzestawiało w głowie. Wspominałem o bajkach, bajka Einara to troche inna para kaloszy niż moja. Ja jestem najlepszy i chce to udowadniać noc po nocy, walka po walce, miesiąc za miesiącem, rok po roku. Nasz Einar jest troche inny. Żyje w tym swoim własnym świecie z jakąś misją którą ponoć od kogoś dostał. Poukładajmy sobie pewne rzeczy. Po pierwsze, to Amerykanin która uważa się za potomka wikingów? Po drugie, widzi tych swoich Bogów i oni mu wyznaczyli zadanie? Nie jestem pewny czy do tej walki powinno dojść, bo boję się o mojego rywala. Czy on jest zdrowy psychicznie? Jeżeli ja mówię, że jestem najlepszy... to tak jest i udowadniam to faktami, pokonując swoich rywali w jakiejkolwiek możliwej kolejności. Podczas gdy nasz Alaskian Madman wszystko czym się kieruje...motywuje mitami, opowieściami które w żadnym stopniu nie są prawdziwe. Co on tu zamierza osiągnąć?

Nagle do Kevina podchodzi jeden z pracowników SDW i mówi mu, że Einar był już wcześniej mistrzem federacji, a teraz jest pretendentem do pasa SDW Global



Kevin Owens: Poważnie? Nie żartujesz sobie ze mnie? Taki ktoś ma miano pretendenta do głównego tytułu federacji? Robicie sobie ze mnie żarty?! Przejrzyjcie na oczy, wy wszyscy którzy teraz siedzicie na widowni i wcinacie popcorn, żeby przytyć kolejne pięć kilo, ale przecież jesteście na diecie po to modne! <heat!> Jak Einar Hallvard został jedną z kluczowych postaci w tej federacji?! Jak SDW może się nazywać profesjonalną federacją?!

Kevin wstał z krzesła, tylko po to by wyrzucić je gwałtownie poza ring. Po chwili jednak się uspokoił i wrócił do spokojniejszego tonu głosu



Kevin Owens: Wiecie co? Wezmę sprawy w swoje ręce. Załatwię to jak należy i zrobie to raz a dobrze. Wiecie dlaczego bajki zawsze mają szczęśliwe zakończenia? Bo są fikcją! W życiu nigdy nic nie kończy się dobrze i o tym przekona się Einar Hallvard już jutro. Ten który buja w obłokach i wypełnia powierzoną mu misje, spotka się z murem stworzonym przez rzeczywistość. Rzeczywistość w której Mr. Wrestling jest nie do zatrzymania i pokonanie go będzie kolejną częścią sagi Mission Impossible! Jednak tak jak mówiłem, w życiu nie ma szczęśliwych zakończeń i tam misja... naprawdę okażę się niemożliwa. A gdy pokonam pretendenta do pasa, okaże się tak naprawdę ile ten tytuł i cała ta federacja jest warta. Może w końcu ktoś zauważy, prawdziwego kandydata na mistrza.

Ponownie słyszymy theme Kevina Owensa który poddenerwowany wyszedł z ringu i szybkim krokiem udał się na Backstage

Zimny - 2015-11-02 00:51:06

Rozbrzmiewa ten utwór i po około 8 sekundach przed sceną błyskają jasne fajerwerki, skąd wyskakuje, wykonując obrót w powietrzu o 360 stopni, Johnny Turn. Z uśmiechem na ustach kieruje się w stronę ringu, jednak fani zgromadzeni na widowni nie wiedzą jak się do tego w ogóle odnieść. Twister wchodzi na apron i wskakuje przez górną linę do ringu. Stojąc tam pośpiesza technicznego, aby ten dał mu mikrofon, żeby zaczął w końcu mówić.

Johnny Turn: Sądząc po konsternacji na twarzach nie sposób Wam zgadnąć kim jestem. Nic dziwnego. Nikt nie nazywa tornad od razu. Musi to wymyślić jakiś mądry człowiek, który później uzna mnie za jakieś marną trąbę powietrzną F3. A nie chcecie się zawieść, prawda? Każdy z Was podąża drogą pokusy, chęci zobaczenia czegoś więcej, mocniej, fajniej. Czegoś, co Was podjara. Ale nie sądzę, że to złe. Każdy człowiek popełnia błędy i zarówno <pokazując palcem różnych ludzi na widowni> Ty, Ty oraz Ty jesteście po prostu ludźmi jak i ja. Jednak Wam brakuje tej prędkości, tego zdobywania wielkich osiągów, co czyni Was gorszymi. Ale nie ma się czego wstydzić. Nie każdy bowiem jest naturalnie stworzonym kataklizmem, który niszczy wszystko na swojej drodze i pozostawia jedynie pył oraz jęk zawodu. Nie jestem może tak wielki, jak tornado, jednak gdybym był na przykład rozmiarów Owensa, to nie mógłbym się tak zgrabnie kręcić dla dam zgromadzonych na widowni. Tak a propos. Zastanawiające jest to, że wszystkie tornada są nazwane żeńskimi imionami. Jak Wy to mówicie… przypadek? Nie sądzę. Jedynym stworzeniem gorszym od tornada jest kobieta, która wyrządza więcej szkód, niż jakikolwiek niszczycielski wir. <słychać śmiechy męskiej części widowni, a kobiety są widocznie rozzłoszczone> Panów to bawi? Interesujące. Czyli w końcu trafiłem do Waszej podświadomości? Pamiętacie o czym mówiłem na początku? Chcecie czegoś więcej, zawsze lepiej, mocniej, miodniej… zawsze człowiek musi się starać, wypruwać z siebie flaki, żeby Was zadowolić, a Wy po jakimś czasie i tak stwierdzicie, że człowiek jest słaby, bo stary, niemodny. Wszedłem w Wasze głowy, jak tornado na wioski w Teksasie i to nie jest jeszcze koniec. Moje gry dopiero zostały włączone. Tornado nienawiści i wrogości dopiero się rozkręca. A jego apogeum zobaczycie już na najbliższym spotkaniu. Walka rozstrzygnie, który z Nas jest lepszy. Nie wiem czy jestem dostatecznie szybkim i zwinnym zawodnikiem. Nieprawdopodobnie jestem podniecony tym, że za niedługo zadebiutuję przed wielką publicznością. No ale błagam Was. Porter… brzmi jak jakiś prawnik czy coś. Wróć lepiej za biurko i nie wstawaj od niego, bo tylko tam może będą kogokolwiek obchodzić Twoje żale i smutki. I dobrze zrobisz, jeśli tam się zjawisz znów, gdzie wraz z kolegami będziesz siedział popijając kawę czy tam inne świństwo, które serwuje Ci szef, żebyś nie zasnął, jednak tornado dosięgnie Cię nawet tam. Nie uciekniesz przed palcem Boga, który będzie Cię wiecznie ścigał i dopilnuje, abyś cierpiał! Naprawdę po raz kolejny uwierzyliście w te słowa, które wypowiedziałem rozpoczynając ten wątek? To będzie prostsze, niż się spodziewałem. Dajecie się bardzo łatwo sterować. Tornado niedorzeczności jest coraz większe i większe. Rozrasta się w niesamowitym tempie. Nie wierzcie we wszystko, co słyszycie w telewizji, bo ludzie kłamią. Chuchajcie i dopingujcie tego swojego łajdaka bez historii, ponieważ żeby tornado powstało potrzeba wiele ciepła w powietrzu. Ale o to się nie martwcie. Nawet jeśli mi tego nie dacie, jestem najgorętszym punktem tej gali. Tylu obrotów nie widzieliście nigdy wcześniej. Aż wam się w głowie zawiruje, więc uważajcie, żeby nie upaść, bo trzęsienie ziemi przez to wywołane nie spowoduje, że tornado ucichnie, a wręcz mu pomoże, ponieważ będzie tylko więcej zniszczeń. Nazywam się Johnny Turn i pamiętajcie…

Johnny obraca się w powietrzu o 360 stopni i ląduje w lekkim przysiadzie.

You never know when tornado comes!

Po tych słowach znów rozbrzmiewa theme song Twistera, podczas którego ten uśmiecha się szeroko i tym widokiem obraz kamery gaśnie.

Dziki Jacek - 2015-11-02 11:46:52

Feel like a chopper, bitch, cause I'm bussin'



Na arenie rozbrzmiewa nowy, nieznany utwór. Publiczność z lekka skonsternowana rozgląda się z zaciekawieniem wypatrując nowego zawodnika. W końcu na rampie pojawia się Jack Wild z mikrofonem. Wolnym krokiem zmierza on w kierunku ringu. Wchodzi po schodkach i opiera się o liny. Czeka aż muzyka ucichnie i dopiero wtedy nieśpiesznie podnosi mikrofon i zaczyna mówić.

Jack Wild: Witajcie fani SDW... Jak szalenie miło jest być tu z wami (uśmiecha się nieco ironicznie). Nazywam się Jack Wild. Przybyłem tu z USA, a dokładniej z Chicago w stanie Illinois. Pewnie zastanawiacie się skąd znam polski. Moja matka była polką. Skoro tą pasjonującą kwestię mojego pochodzenia mamy za sobą to możemy przejść do rzeczy ważniejszych. Mianowicie - czego szukam w tej federacji. Słyszałem, że to miejsce dla najlepszych więc decyzja o przyjęciu kontraktu była prosta. Jest do dla mnie idealne miejsce do udowodnienia zarówno sobie jak i wam ile jestem wart. A wart jestem naprawdę sporo... Na ulicach Chicago byłem wręcz bezcennym zawodnikiem (uśmiecha się znacząco). Druga rzecz to mistrzostwo. Potrzebuję dowodu na to, że jestem najbardziej wartościowym zawodnikiem. Potrzebuję mistrzowskich pasów. Po to tu przyszedłem. Dlatego przyjąłem tę propozycję, mimo tego, że musiałem się przenieść wiele kilometrów od mojego poprzedniego miejsca zamieszkania. Mimo paru niedokończonych spraw, które tam zostawiłem... Cóż, musiałem tu przyjechać. Złapać tę okazję. I wiecie co? Odkąd tu jestem czuję nieodpartą chęć zannihilowania, zdeptania, zeszmacenia i zmieszania z błotem któregokolwiek z zawodników. Po prostu musicie zobaczyć co potrafię zrobić w ringu. Muszę poprzeć swoje słowa czynami. Dlatego z niecierpliwością czekam na pierwszego przeciwnika jakiego przydzieli mi zarząd. Do tej pory nie ma co dalej strzępić języka. Żegnam was.



Jack Wild wypuszcza z ręki mikrofon, który z głuchym łoskotem ląduje na ringu. Zaczyna grać muzyka. Thugger kieruje się za kulisy z uśmiechem na ustach.

ShowOff - 2015-11-03 19:36:48

Słyszymy theme niepokonanego do tej pory w SDW wrestlera, po chwili pojawia się on na rampie i jest to nie kto inny, niż oczywiście sam Kevin Owens. Z szyderczym uśmieszkiem na twarzy, pewnie ruszył w stronę kwadratowego pierścienia gdzie stanął z mikrofonem. Co tym razem ma do przekazania?

http://img.bleacherreport.net/img/images/photos/003/474/772/89a201410c7521d48b7f5166e00d4dff_crop_north.jpg?w=630&h=420&q=75



Kevin Owens: <heat!> Poważnie? Jesteś jak jakaś maszyna, nie zważacie na to co ktoś ma do powiedzenia i od razu buczycie? Ledwo wyłączyli moją muzykę, nie zdążyłem otworzyć ust, a wy swoje. Rozumiem że możecie mnie nie lubić, ale należy mi się szacunek. A to jest coś... na co już sobie zapracowałem w tym ringu. Dzień pierwszy, Kevin Owens wychodzi przy tej samej muzyce, wchodzi do tego samego ringu i chwyta za ten sam mikrofon. Wiecie co wtedy powiedziałem? „Kiedyś przypomnę wam gdy pojawiłem się tu po raz pierwszy, a wy nie wierzyliście w ani jedno moje słowo”. Okazało się, że przypominam wam to dużo szybciej, niż sam sądziłem. Trzy tygodnie temu, rozprawiłem się na rozgrzewkę z amatorem którzy marzył o tym by być skoczkiem, ale chyba spadł z trochę za wysokiej skoczni, bo nieco poprzewracało mu się w głowie. Powiedziałem że go pokonam i tak zrobiłem. Jednak wy, nadal uważaliście... że to co mówię to tylko moje wymysły. Nadszedł więc czas kolejnej gali, tym razem miałem się zmierzyć z Rey'em Mysterio. Doskonale wiemy jaki był koniec tego pojedynku... 1! 2! 3! Kevin Owens zgarnia zwycięstwo, a wy mimo to... dalej nie traktowaliście mnie poważnie. Gdzie oni teraz są? Gdzie jest Mysterio i Silainen? Wskaże mi ktoś ich? Może chowają się na widowni? Bo ja jakoś nie widzę ich na zapleczu, tam gdzie powinni być. A wiecie gdzie teraz są? W domach, opłakują kontuzje... rozwiązują kontrakty z SDW i liżą rany po tym jak musieli stanąć w ringu z kimś takim jak Kevin Owens. To nie jest przypadek, że moi przeciwnicy znikają z SDW, wiem jak się z nimi rozprawić raz na zawsze! <heat!> Wciąż miałem jednak coś do udowodnienia, tym którym wygrana nad Silainenem i Mysterio nie wystarcza jako dowód tego, z jak wielkim wrestlerem mają do czynienia. Einar Hallvard! <cheer/heat!> Pretendent do tytułu mistrzowskiego Global. Jedna z legend SDW! Tydzień temu udowodniłem, to o czym mówię od kilku tygodni... ta organizacja to żart. <heat!> Pomyślcie tylko, federacja jest warta tyle co jej pretendenci do głównego pasa, co jej legendy... gdyby nie mój atak na Steve'a Browna i Ralfa nikt by się ze mną nie liczył! <heat!> W ostatnią środę udowodniłem, ile naprawdę jest wart Kevin Owens, jakim żałosnym człowiekiem jest Einar Hallvard i jak mało znaczy pas... o który nie biją się wcale najlepsi. Pokonałem Hallvarda i mój streak wynosi: trzy zwycięstwa, żadnej porażki. Od teraz KO nie będzie oznaczało moich inicjałów, ponieważ O od teraz oznacza liczbe moich porażek. <heat!> W końcu uświadomicie sobie, że to ja tutaj rozdaję karty. To ze mną trzeba się liczyć. Jest jeszcze jedna sprawa którą chciałbym się z wami podzielić. Coś co dręczy mnie od kilku dni. <Ralf! Ralf! Ralf!> Jest nią mój jutrzejszy pojedynek na Burn. <Kevin zaczyna się śmiać, a publiczność buczy> Spójrzmy na skład tej walki: Einar Hallvard – pokonałem go, nie ma o czym dyskutować, jestem od niego lepszy ; The  Witcher – kto to jest? Wychodzi nowe DLC do tej waszej polskiej gry? Kolejny do skreślenia z listy ciężkich rywali. ; Ralf – udowodniłem wam na ostatnim Burn jak słaby jest, jutro zrobię to znowu i wszyscy rozejdziemy się do domów. Moi tag team partnerzy... Dan Dowson! Człowiek który również walczył na całym świecie, nie ma organizacji w której by go nie było... jednak wszędzie był ktoś lepszy od niego, tym kimś byłem ja. <heat!> No i Joker... wymalowany pajac mówiący bez składu, o takiej samej jakości jak ten drugi pretendent Hallvard. Pokonałem Einara, pokonałbym i Jokera. Właśnie wam udowodniłem, że nikt z tej walki wieczoru, nie ma prawa równać się ze mną. Martwi mnie to troche, ponieważ w tej federacji brakuje wyzwań... jedynym wyzwaniem które widze... jestem ja i to wyzwanie z gatunku misji niemożliwych dla wszystkich w tej federacji. Jestem niczym nie z tej planety! Jestem Bogiem wrestlingu! <Na arenie słychać chanty: „Ralf is better!” Na co druga część widowni odpowiada: „No he's not!” Kevin uśmiechnął się tylko.> Wiem, że pragniecie abym powiedział coś o tym co zrobiłem tydzień temu, nie doczekacie się tego jednak... pamiętajcie... to ja tu rozdaję karty.

Kevin puścił oczko do kamery po czym udał się przy swoim theme na backstage

Bless - 2015-11-03 20:16:36

Na arenie rozbrzmiewa dobrze znana muzyka, to oznacza tylko jedno! Nick Jeffers jest w drodze do ringu, po chwili zawodnik pojawia się na stage'u z mikrofonem, zmierza powolnym krokiem do ringu. Zatrzymał się na środku kwadratowego pierścienia rozglądając się dookoła hali w której zgromadziła się publiczność. Zaczyna mówić..



Nick Jeffers: W pierwszych słowach chciałbym odnieść się do poprzedniego tygodnia, który dla mnie okazał się nieco zaskakujący z powodu powrotu pewnej osoby.. Nie jest to jakąś wielką zagadką, że mam na myśli Erica Bischoffa, który za pomocą Dana Dowsona chce wypełnić swój prawdziwy cel. Wątpię w to, że zależało mu tylko na tym aby "nasza największa gwiazda" otrzymała walkę wieczoru na The Longest Day, który pokazał że na to nie zasługuje. Cóż, wiem tylko tyle że nie pozwolę na to aby jego brudne ręce w jakikolwiek sposób miały udział w prowadzeniu federacji. Eric możesz sobie tutaj być, możesz brać za to pieniądze, ale Twój udział w tym przedsięwzięciu jest związany, bo to ja będę tym który Ciebie skrępuje i ograniczy Twoje prawa. Będziesz patrzył na to jak SDW się rozwija, jak przebijają się nowi zawodnicy w tym Nick Jeffers, który już pokazuje że przyszłość w tym miejscu ma swój nowy początek. Trochę to będzie dla Ciebie frustrujące, ale to że możesz pojawiać się tutaj to i tak za dużo dla Ciebie za to do jakiego stanu doprowadziłeś to miejsce. Ma to swoje plusy i minusy. Przez Twoje błędy upadły marzenia i plany niektórych zawodników, którzy po prostu nie mają chęci na ponowny powrót i wprowadzanie nazwy SDW na salony. Sprawiłeś też jednak swoim głupim zachowaniem wiele dobrego, doskonałym przykładem tego jestem.. Ja! Zrozumiałem, że tutaj jest mój dom, nie jakieś blokowisko, stałem się profesjonalistą, do którego wreszcie dotarło, że ta federacja jest dla niego najważniejsza. Bo tak naprawdę dostrzegłem jak wiele straciłem, gdy SDW wstrzymało swoją działalność, a teraz? Moje marzenia wracają i wracasz też Ty! Będziesz pod moją obserwacją tak jak Dan Dowson, który w końcu przejrzy na oczy i będzie mu się wydawało że jest za późno na naprawę wszystkiego, ale na szczęście będę tam i wkrótce przekonasz się jak bardzo mi zniszczyłeś życie. Pokażę Ci, że postawiłeś nieprawidłowo skreślając mnie, będę udowadniał to tydzień w tydzień, nie widziałeś mnie kiedy byłem przyszłością, to dostrzeżesz mnie gdy będę teraźniejszością. To tylko jeden z wielu błędów, a przekonasz się że największym był powrót do tego miejsca. W zeszłym tygodniu dopisałem sobie wygraną, to ja odliczyłem The Miza, mimo że nie przepadam za walkami drużynowymi to zrobiłem co do mnie należało. Tozawa posłuchał mnie, współpraca na jeden wieczór i może cieszyć się z wygranej. Podjął słuszną decyzję za którą został wynagrodzony, bo to moje terytorium i nikt oprócz mnie tak dogłębnie go nie zna. Każdy mnie lekceważył, ale powoli się to zmienia, widzą że Jeffers to zawodnik obok którego nie można przejść obojętnie. Przekonał się o tym Punk i The Miz, w tym tygodniu przyjdzie kolej na Jeffa Hardy'ego, a Ty Eric nadal twierdzisz, że jestem zmarnowanym istnieniem na tej ziemi? Udowadniam pokonując najbardziej gorące nazwiska w tym biznesie, a Ty sądzisz że to nic takiego? Gdybyś Ty tu rządził nie dałbyś mi nawet szansy walki z nimi, a ja teraz staję naprzeciw ich i ich pokonuje. Nie muszę mieć tytułu żeby być mistrzem, jestem już najlepszy gdy widzę w odbiciu zwycięzcę.. Jeff Hardy odwrócił się od ludzi, którzy podziwiają takich jak on, zobaczy wtedy że to nie on ma szarych ludzi gdzieś.. tylko dobry los ma go w tyłku. Nie obchodzi co o mnie mówisz, ale to że już zaczynasz gadać na mój temat sprawia, że doganiam was, jestem o krok za wami, a w środę pokażę Ci że wyprzedzam Cię. Znam lepiej to podwórko, bo przy nim napisane jest Nick Jeffers! Jeff Hardy może gdzieś tam za Oceanem jest tym którego nazwisko już wygrywa, a tutaj? W tum miejscu musisz mieć coś więcej niż popularność, tutaj sława nie walczy, tutaj w ruch idą pięści. Na każdego zwycięzcę przypada jeden przegrany a role już są do nas przypisane, bo ja umiem posługiwać się swoimi rękoma, a Ty liczysz na to że nazwisko wpędzi w innych strach. Wygra Nick Jeffers because he is better than Best in The World. Tytuł ten przysługuje mu, bo wie jak wpędzić kogoś w strach i nie robi tego gadając do mikrofonu..

Nick Jeffers schodzi na backstage. Obraz znika.

Mr.Michaels - 2015-11-07 00:26:31

Kamera nakierowuje nas na ring. Z narożników kwadratowego pierścienia wystają buchające ogniem pochodnie. Mata jest przykryta czarną narzutą a na środku widzimy rozpostartą skórę białego niedźwiedzia...przenosimy się w okolice wyjścia na backstage, gdzie na rampie pojawia się kilka zakapturzonych postaci, trzymających drewniane pochodnie w dłoniach..."Forsaken"! Na arenie rozbrzmiewa muzyka Einara Hallvarda! Po chwili sam zawodnik pojawia się na arenie, dumnie krocząc w stronę ringu. Odziany w niedźwiedzie skóry blisko 2-metrowy kolor zbliża się do kwadratowego pierścienia lustrując wzrokiem publiczność. Po chwili odbiera mikrofon od technicznych, i wchodząc po schodkach prowadzących do ringu zaczyna mówić.



Einar Hallvard:
Już wkrótce wszystko się rozstrzygnie. Wysłannik niebiańskiego panteonu zmierzy się z marionetką czeluści hellańskich i zakończy cykl Słońc na nowo otwierając dzieje Wszechrzeczy. Zanim jednak to nastąpi, czas odpowiedzieć na pytania pojawiające się w głowach niewiernych. Historia Einara Hallvarda zaczyna się gdzieś tam, daleko, gdzie zmysł człowieczy nie sięga a świadomość ludzi Południa boi się zapuszczać. Wychowany w mroźnych czeluściach północy Einar Hallvard wyruszył w poszukiwaniu bogactw doczesnych. Młody i głupi... W zasłyszanej legendzie podchwyciłem plotkę o złocie znajdującym się w okolicach Yukon...miałem zaledwie 17 lat. Wyruszyłem na wschód, opuściłem dom rodzinny, i wtedy  nastała straszliwa zima. Wyczerpany, wygłodzony i zmarznięty doczołgałem się do skalnej wyrwy. Usnąłem...gdy się obudziłem, co zwróciło moją uwagę to wszechobecny mrok i ciemność penetrująca każdy skrawek mojego tymczasowego schronienia. Śnieżyca zasypała wyjście z jaskini, byłem sam, bezradny, wygłodzony. Byłem świadkiem wizji...wizji, która całkowicie zmieniła moje postrzeganie tej rzeczywistości. Ukazał mi się Thor, udzielając lekcji na temat funkcjonowania rzeczywistości w której egzystuje, pokazał z bliska Asgardzkie przestworza, i pustkę przyziemnych, Midgardzkich istot z południa. Po dwóch długich dniach i nocach, półżywy udało mi się przebić przez warstwę lodu. Zawróciłem do rodzinnego domu, kontakt z bóstwami dał mi wiele do myślenia. Gdy wróciłem...straciłem wszystko...WSZYSTKO! Nikt już na mnie nie czekał, wioska została złupiona, rozgrabiona, mieszkańcy wymordowani. Zdany wyłącznie na siebie wypracowałem do maximum zdolność radzenia sobie w trudnych warunkach, a z niebiańską pomocą - uchodziłem z życiem z największych opresji. Motywowała mnie misja, misja szerzenia tego, co niegdyś zmieniło moje postrzeganie świata. Niedługo później...trafiłem do Waszej rzeczywistości...


Przenosimy się na titantron, gdzie ukazuje nam się film z debiutu Einara Hallvarda w SDW..."W tym momencie...na titantronie pojawia się ciemna postać. Po kilku sekundach na ekranie widać osobę Marka Jenkinsa! Zawodnik z Alaski patrzy lodowatym wzrokiem na Zajcewa, który jest wyraźnie zaskoczony. Po chwili unosi prawą rękę do góry i wskazuje palcem na Rosjanina."


Einar Hallvard: Ślepa wiara w odrzucenie sławy i poklasku sprowokowała mnie do przyjęcia obcego nazwiska. Tak oto, w Waszym świecie pojawia się Mark Jenkins, jakże to prozaiczne powody mną kierowały. Odbudowa dawnej potęgi i szerzenie kultury Północy w tym wyniszczanym przez różnego rodzaju nihilistyczne pseudoautorytety moralne. Nie wiedziałem jeszcze, na jak głęboką wodę rzucą mnie bóstwa Asgardzkie. Zajcew stał się dla mnie symbolem tego świata, gorszego świata. Szybko jednak zmieniłem swoje podejście. Wraz z opamiętaniem otworzyłem oczy. Prawdziwe zło, czaiło się w osobie Mike'a Brutala...po długich tygodniach stanęliśmy naprzeciw siebie, i nie zostawiając żadnych złudzeń, uwolniłem go od ślepej żądzy trzymającej na uwięzi jego duszę. Widziałem w jaki sposób traktuje trofeum, o które przyszło nam się zmierzyć. Gdy mu je odebrałem, wszystkie jego działania, wszelkie kroki które podejmował, nagle straciły jakikolwiek sens, jakąkolwiek rację bytu. Stał się tylko ślepcem, biegnącym za marzeniami, nie będącym w stanie zrobić ni kroku w stronę ich realizacji. A ja...mogłem w końcu odsłonić swoją prawdziwą tożsamość...

Ponownie przenosimy się na titantron, gdzie czas na kolejną retrospekcje, pokazuje nam się obraz 6 wydania SDW Adrenaline, zaraz po The Lottery PPv. W specjalnie przygotowanym na tę okazję ringu, w którym znajduje się trumna z marionetką Mike'a Brutala stoi Mark Jenkins, świeżo upieczony mistrz Hardcore.



"Mark Jenkins: "Tu leżą...marzenia i aspiracje kogoś, kto pod wpływem blasku złota głupców i domniemanej legendy Mike'a Brutala upadł na samo dno, a zostało po nim wspomnienie, które kiedyś można było dumnie nazwać...człowiekiem. Wszystko po krótkim 1...2...3..." Dokonał tego - Mark...Dosyć! czuję to, to już ten czas, to już ten moment! Mark Jenkins to mara, podłoże chwytliwego nazwiska potrzebne do zahaczenia podstaw swojej misji. Mark Jenkins nie jest Ci już do niczego potrzebny, o Hel. Słyszysz mnie? Wysłannik Hellandu odkrywa swoje prawdziwe oblicze...czas ujawnić przed wami prawdziwego wysłannika Niflheim. Przepowiednia się realizuje, a pomazaniec Lokiego otwiera wam oczy. To nowa era, nadchodzi era...Einara Hallvarda!"

Ponownie wracamy w okolice ringu.



Einar Hallvard: Popełniłem błąd, kolosalny błąd zawierzając się pani czeluści Niflheimu, córce Lokiego, Bogini Hel. Nie zdając sobie sprawy z tego w jakim kierunku zmierza moja sprawa byłem jej wierny aż do wydarzenia, które zredefiniowało moją misję w tym miejscu. O tym później...był też Wyatt. Eater of Worlds, z którym łączą mnie jedynie niewyrównane rachunki, stała się oto rzecz, która przerwała moją płytką i opartą na nieco naiwnej idei misję szerzenia przyświecających mi wartości. Musiałem wrócić na Północ i przerwać to co budowałem w tym miejscu. Wioska z której wyruszyłem co rusz nękana była różnego rodzaju problemami. Z początku wydawało się, że poszczególne sytuacje nie mają ze sobą bliższej korelacji, dopiero później, wpadły mi w ręce słowa tajemniczej przepowiedni...


Na titantronie pojawia się przewijający się tekst, który mieliśmy okazję usłyszeć podczas jednego z wydań SDW Burn.


"Nadejdzie straszliwa zima, kiedy człowiecze zło dojdzie do szczytu. Brat zabije brata, syn nie oszczędzi ojca. Kraina ludzi spłynie krwią Królów,  a masy zjednoczone pod butem fałszywego proroka wiodącego umysłami pogrążą się w letargu nicości, i trwać w nim będą aż do dnia ostatecznego. Zło krępujące usta sprawiedliwym przeniknie do bram boskiego panteonu, by stoczyć ostateczną z bitew. Bogowie Północy ześlą na krainę ludzi Wybrańca, a jego bitwa z fałszywym prorokiem hellańskich czeluści zakończy cykl Słońc i otworzy na nowo dzieje Wszechświata"

Wracamy do ringu.



Einar Hallvard: Zaczęły mnie dręczyć tajemnicze wizje, a rozmowy z mistykami nie zostawiły mi złudzeń, stoi przede mną wielkie zadanie. Ziemia Północy jest nękana przez szturmujące ją hordy barbarzyńców, Wy tutaj jesteście mamieni propagandą płynącą z ust wszelakich mędrców, a świat jaki znacie pogrąża się w pustce i nicości. Tylko głupiec nie dostrzeże czynnika spajającego te wszystkie elementy. Zło szturmuje nasze granice, i atakuje nasze żelazne wartości na wszystkich możliwych frontach. Moja misja tutaj to element pewnej krucjaty, obronnej krucjaty, która zakończyć się będzie mogła dopiero, gdy ostatni bandyta Lokiego zostanie usunięty z ziem zdominowanych przez Bogów i przestanie realnie im zagrażać. Potężna armia piekielnych berserkerów to jedno, wojna toczy się też w wymiarze informacyjnym. Nie wierzę, że Joker próbujący odrzucić Was od moich słów jest niezależny w tym co robi. Dopiero ta przepowiednia, ta szczególna przepowiednia uświadomiła mi, że Hel, której ofiarowałem swoją posługę, na nią nie zasługuje. Muszę bronić swojego świata przed inwazją, a jednym z wymiarów tej walki będzie zniszczenie wszystkich tych, którzy staną mi na drodze. The Longest Day będzie dniem szczególnym, losy świata zdefiniują się na nowo...będziemy musieli na nowo odpowiedzieć sobie na wiele pytań, ale najważniejsze z nich brzmi "ile warte jest nasze poświęcenie"? Joker! Wkraczając do mojego świata i ingerując czynnie w wewnętrzne sprawy mojego ludu spisałeś na siebie wyrok. Zima idzie, czas nie sprzyja powolnym, wyrachowanym decyzjom. To będzie wojna Joker! Wojna, podczas której położę kres twojemu fałszywemu wizerunkowi opartemu na pustce, pogardzie i zepsuciu. Dokończę to na co pracowałem tak długo, i utoruje sobie drogę do ostatecznego rozwiązania kwestii poruszanych w przepowiedni. To już nie chodzi o wpajanie Wam swoich wartości, to wojna. Wojna, od której zależeć będzie kształt znanego Wam świata....śpijcie dobrze...


Einar Hallvard opuszcza arenę.

Skipper - 2015-11-07 23:40:51

Theme song Silasa Younga zaczął grać i ów wrestler przybył na ring. Jak zwykle, nie widać w nim choć krzty uśmiechu.

Silas Young: Zbliża się wielki dzień. Zbliża się wyjątkowy moment. Zbliża się SDW PPV: The Longest day. Czujecie te emocje, prawda ? Nie tylko wy czujecie te emocje. Nawet w moim najbliższym otoczeniu występuje to podniecenie. Ostatnio zagadał do mnie mój bratanek. Mówi do mnie: "Silas, bardzo bym chciał pojechać na The Longest day PPV. Marzę, żeby tam być i widzieć to na własne oczy". Co więc mogłem uczynić ? Oczywiście postąpiłem, jak na mężczyznę przystało. Powiedziałem mu, żeby poszedł do pracy i zarobił pieniądze. Wtedy będzie mógł sobie pojechać.
Co się tyczy czekającego mnie Ladder Matchu o pas SDW Extreme Champion...... tak naprawdę jedyną ekstremalnością jest tutaj poziom braku męskości moich rywali. Aż przykro się patrzy, że spośród sześciu wrestlerów biorących udział w tej walce, jest tylko jeden, o którym można powiedzieć: mężczyzna - właśnie patrzycie na niego w ringu. Sądzicie, że przesadzam ? Sądzicie, że nadużywam słowa "mężczyzna", używając go wciąż i wciąż ? Proszę bardzo. Choć wyznaję praktyczne podejście, pobawię się z wami w tą chłopięcą zabawę w analizowanie rywali. Kogo więc mamy ?
John Trick - Normal Guy, jak mówi o sobie. Jeżeli sam uważa siebie za zwykłego, zwyczajnego gościa, z automatu wypada. Facet powinien wiedzieć, że jest KIMŚ. Skromność i obojętne podejście do bycia wrestlerem jest dla uległych mazgajów.
Akira Tozawa - jak mężczyzną może być ktoś, kto nawet nie ma męskiego imienia ? Prawdopodobnie matka odkąd wydała go na świat, odkąd ujrzała go po raz pierwszy..... a może poczuła to już, gdy był jeszcze w jej łonie........ wiedziała, że to będzie mięczak. Pod pretekstem poznawania nowych miejsc na świecie, pozbyła się go z rodzinnego kraju i wreszcie mogła bezwstydnie chodzić po ulicy.
Big E - ciekawe, co oznacza ta litera "E" ? Zastanówmy się. Jest Amerykaninem, więc to pewnie z Angielskiego. Już wiem ! "E" jak "effeminate", czyli zniewieściały.
Pentagon Jr. - Popatrzmy, jak ten człowiek wygląda. Pomalowany pysk ? Makijaż jest raczej dla kobiet. Maska ? Halloween jest dla dzieci. U nas, w Ameryce, Pentagonem nazywa się Departament Obrony. Może podeślą ich Meksykańskiemu imiennikowi instrukcje, jak się dobrze bronić. Przyda mu się to, bo w przeciwnym razie czeka go ekstremalne cierpienie z rąk Silasa Younga.
Brock Lesnar - Pan bestia, tak ? Co to za bestia, która musi się wspomagać łysiejącym dziadziusiem u boku ? Kogoś takiego nie można nazwać mężczyzną. Brock Lesnar, może i masz męża, który za ciebie gada i pełni męską rolę w waszym związku, ale nigdy jeszcze w ringu nie mierzyłeś się z PRAWDZIWYM mężczyzną. Wkrótce poznasz to nowe doświadczenie, ale na twoje nieszczęście będzie to w Ladder Matchu, co oznacza ostre starcie. Jeżeli twój facet faktycznie jest taki efektowny w mowie, może przekona cię, byś w trakcie walki stał z boku i nie przeszkadzał mi w osiągnięciu zwycięstwa. Wówczas z gali wrócisz do domu, zamiast jechać do szpitala. Przy okazji z obserwowania mnie, nauczysz się jak być mężczyzną.

Silas bierze kilka sekund na oddech i kontynuuje

Mówiłem, że The Longest Day będzie wyjątkowym dniem i wyjątkowym momentem. To się akurat zgadza. Wtedy to wygram Ladder Match o pas SDW Extreme Championship. To będzie coś więcej, niż wejście po szczeblach na drabinie, by ściągnąć pas. Te kilka kroków w górę oznaczać będzie coś wielkiego. Kiedy zdobędę ten tytuł, fani zrozumieją co tak naprawdę się liczy. Żeby być kimś, żeby osiągnąć sukces, nie można być byle ciamajdą. Trzeba być mężczyzną ! Tylko ja jestem taką osobą w tym Ladder Matchu, więc tylko ja mogę ten pojedynek wygrać. Tylko ja mogę być SDW Extreme Championem i wy wszyscy na taką opcję powinniście liczyć. To samo tyczy się władz federacji - w końcu doczekają się momentu, kiedy w tym męskim sporcie, w ich firmie będzie męski przedstawiciel z tytułem mistrzowskim. Nie ma za co.

Silas odrzuca mikrofon i przy drobnym jedynie spoglądaniu na publikę, udaje się za kulisy.

mathias136 - 2015-11-08 11:14:41

Na arenie rozlega się theme, który znają wszyscy prawdziwi fani wrestlingu. Po chwili na rampie pojawiają się dwie postacie: Paul Heyman, oraz jego Bestia – Brock Lesnar. Zdobywca rozgrzewa się w charakterystyczny dla siebie sposób demonstrując ogromną pewność siebie.

http://i.imgur.com/wYBM27Q.gif

Powolnym krokiem zbliżają się do kwadratowego pierścienia, przechodzą nad drugą liną i spoglądają na trybuny, które zgromadziły dziś ogromną rzeszę fanów. Paul przykłada mikrofon do ust na co fani reagują bardzo żywiołowo.


Ladies and Gentleman, my name is Paul Heyman.

Fanów ogarnia prawdziwa euforia na te słowa, z trybun słychać głośne skandowanie „Heyman, Heyman”.

Zostało już naprawdę niewiele czasu. Musicie okazać jeszcze trochę cierpliwości i doczekacie się chwili, która powinna mieć miejsce już dawno temu. Zobaczycie jak mój klient dzierży w swojej dłoni SDW Extreme Championship Title. Chyba wszyscy zgodzicie się z tym, że nie ma innej możliwości. Ten pas powinien należeć do osoby, która sprawia, że podnosi się poziom adrenaliny w waszej krwi. Do osoby na widok której przechodzą was ciarki po plecach. Do osoby na widok której czujecie strach i respekt. Ten pas powinien należeć do Brocka Lesnara. Jednak zanim to nastąpi mój klient musi pokonać jeszcze jedną przeszkodę. Na zbliżającej się gali The Longest Day musi wspiąć się na drabinę i sięgnąć po swój pas. Nie brzmi to jak coś trudnego lub spektakularnego, prawda? I wcale takie nie jest – Brock stanie w ringu w pięcioma zawodnikami, którzy mają tylko jedno marzenie. Chcą osiągnąć życiowy sukces i zostać mistrzami. Chcą by ich dziecięce fantazje wreszcie się zrealizowały. Chcą zapisać swoje imię na kartach historii. Kiedy wejdą do tego ringu, żeby zawalczyć o ten pas będzie można dostrzec w ich oczach iskierkę nadziei. Nadziei, że może jakimś cudem uda im się wspiąć na drabinę – szczebel po szczeblu, coraz wyżej, aż w zasięgu ich dłoni znajdzie się najcenniejsza rzecz jaką kiedykolwiek posiadali. Chcieliby żeby spełnił się taki cud, ale niestety żyjemy w świecie gdzie cuda się nie zdarzają. W niedzielę mój klient zwiększy liczebność Suplex City i zaprosi do niego piątkę rywali. Brock już dawno nie cieszył się tak bardzo na żadną walkę. Mógłbym powtarzać, że zniszczy wszystkich, zdominuje ich, zrobi im niewyobrażalną krzywdę. Ale w sumie po co mam to mówić? Przecież wszyscy wiemy jak skończy się ta walka. Wszyscy doskonale wiemy co Brock robi ze swoimi rywalami. I właśnie dlatego obawiam się trochę o jego rywali. W końcu czeka ich walka z drabinami. Drabinami, które potrafią zrobić naprawdę dużo krzywdy. W odpowiednich rękach mogą stanowić broń masowego rażenia. Co się stanie gdy Bestia dostanie w swoje łapska taką drabinę? Czy postawi ją w środku ringu i wejdzie po niej po tytuł mistrzowski? Zapewne ostatecznie tak zrobi, ale wcześniej użyje drabiny w zupełnie innym celu. Będzie okładał nią swoich rywali...ciągle i ciągle...aż żaden z nich nie będzie już wstanie utrzymać się na nogach.

Fani zaczynają skandować „Suplex City”, co powoduje uśmieszek na twarzy Brocka Lesnara. Heyman tymczasem kontynuuje swoją przemowę.

Zapewne każdy z was słyszał o „rosyjskiej ruletce”. Jeśli nie to powiem tylko, że zabawa polega na przyłożeniu lufy rewolweru do głowy i naciskaniu spustu broni po wcześniejszym zakręceniu obrotowym magazynkiem. W jednej komorze znajduje się pocisk, a pięć pozostałych jest pustych. Szansa trafienia na pocisk to 16,7%. Niewiele, prawda? Gdyby odnieść tą zabawę do walki, która czeka nas w niedzielę to można by powiedzieć, że właśnie takie szanse ma każdy z sześciu zawodników. Niestety, mimo iż matematyka jest dość prosta to tym razem się myli. Jest jeden zawodnik, który zostanie zwycięzcą tej walki na 100%. Tym zawodnikiem jest Brock Lesnar. Jest on tym prawdziwym, śmiertelnie niebezpiecznym pociskiem. Pozostała piątka to zwykłe „ślepaki”. Wyglądają na prawdziwych zawodników, ale tak naprawdę są przestraszonymi chłopcami, którzy będą błagać o litość. Chyba powinienem w tym momencie przedstawić ich nazwiska.

Paul sięga do kieszeni marynarki i wyciąga z niej małą kartkę, która rozkłada i spogląda porozumiewawczo na Brocka.

Trochę mi głupio, ale prawda jest taka, że poza Pentagonem Jr. nie udało mi się zapamiętać nazwisk tych zawodników. Uznałem, że nie przyda mi się ta wiedza, bo po walce z Bestią i tak o nich zapomnicie. Postanowiłem zapisać ich sobie na kartce, żeby nie pomylić śmiałków, którzy ruszą do boju w którym bezsprzecznie polegną. Na początek mamy wspomnianego już przeze mnie pana Pentagona. Cóż, zapamiętałem go tylko dzięki sytuacji z ostatniego Burn. Wciąż nie mogę uwierzyć jak takie beztalencie może wierzyć, że zdobędzie tytuł mistrzowski. Jego wiara jest naprawdę godna zauważenia, ale przypomnę tylko, że małe dzieci wierzą w istnienie niewidzialnego różowego jednorożca. Na szczęście gdy są starsze zdają sobie sprawę z tego jakie były naiwne. Pentagon też zrozumie swój błąd gdy Brock zafunduje mu bezpłatny lot samolotem linii F-5 wprost na stół komentatorski. Szykuj się chłopcze, bo właśnie to na ciebie czeka w niedzielę. Przejdźmy dalej – kogo my tu jeszcze mamy. A no tak, Josh Trick. Niewiele mogę o nim powiedzieć, gdyż jak sam to określa jest zwykłym, szarym człowiekiem. Zwykłe beztalencie - bez charyzmy, umiejętności, bez szans na cokolwiek. Mimo iż jesteś dla Brocka nic nie znaczącym człowiekiem, to nie musisz się martwić. Dla ciebie też znajdzie trochę czasu i pozwoli ci wejść do Suplex City. Trzecim zawodnikiem o którym wspomnę jest Silas Young. Ciekawe czy prawdziwy mężczyzna, jak sam siebie określa, powstrzyma się od łez, które wzbiorą w jego oczach. Bezsilność jakiej doświadczysz będzie najgorszym uczuciem jakiego doznałeś w swoim życiu, panie Silas. Kolejnym, którego zobaczymy w niedzielę będzie Akira Tozawa. Wreszcie ktoś o kim można powiedzieć, że będzie wyróżniał się na tle reszty. Wyróżnia go to, że jest pochodzi z kraju kwitnącej wiśni. Szkoda, że jego marzenia, które kwitły do tej pory zostaną zgaszone z chwilą pojawienia się w ringu. Na koniec został nam Big E. Pozostała czwórka miała jedną wspólną cechę – były to osoby chuderlawe i nie stanowiące przeciwwagi dla mojego klienta. Pan Big E to zupełnie inna historia. Jednakże wszyscy pamiętamy jak bezproblemowo zostało mu zaaplikowane F-5 na ostatnim Burn. W niedzielę nie będzie inaczej. Będziecie tłem dla Brocka Lesnara, który zrobi wam to.

Paul przerywa i wyciąga dłoń z karteczką w kierunku Brocka, który wyrywa mu ją z dłoni i wkłada sobie do ust. Przeżuwa ją chwilkę po czym łyka z uśmiechem na twarzy.

Bestia pożre wasze marzenia, wasze dusze i wasze życia. Po tej walce żaden z was nie będzie już tym samym człowiekiem. Nie chodzi tutaj tylko o zdobycie pasa mistrzowskiego. W tej walce chodzi o spryt, szybkość i bezbłędność. Każdy z was może dać z siebie wszystko, ale nie macie doświadczenia w walce z użyciem drabin. Mój klient wie jak rozłożyć siły, żeby dokładnie poobijać każdego z was, a później sięgnąć po pas i udowodnić, że w SDW jest tylko jeden samiec alfa. Słyszeliście kiedyś o G. R. Stephensonie? Przeprowadził on pewne doświadczenie z drabiną, bananami i pięcioma małpami. Otóż, sytuacja jest dokładnie taka sama jak w przypadku niedzielnej walki. Stephenson na szczycie drabiny położył banany – największy smakołyk dla małp. Małpy wchodziły po kolei na drabinę chcąc zdobyć coś dla siebie. Za każdym razem gdy małpa była na szczycie Stephenson włączał zimny prysznic, który powodował, że zwierzęta uciekały z powrotem na dół. Po jakimś czasie kiedy któraś z małp decydowała się wejść na drabinę to była bita przez pozostałe małpy. Po jakimś czasie wszystkie zrozumiały czym grozi dotarcie na szczyt i zaprzestały wszelkich prób zdobycia bananów.

Fani skandują „This is awesome” pokazując, że naprawdę spodobała im się anegdota przytoczona przez Paula.[/i]

Wspomniane banany to oczywiście SDW Extreme Championship Title, małpy to piątka zawodników, którzy nie mają szans na ugranie czegokolwiek, a zimny prysznic to lanie, które sprawi im jedyny i niepowtarzalny Brock Lesnar. W ringu będziemy mieli sześć osób – jednego wojownika i pięciu chłopców, którzy myślą, że jak występują w tej federacji to należy im się pas mistrzowski. Ta walka oddzieli ziarna od plew i rozpocznie nowy rozdział w historii SDW. Będzie to początek „Ery Brocka Lesnara”.

Paul oddaje mikrofon swojemu klientowi, który najwidoczniej też chce coś dodać.

W niedzielę wejdziecie do mojego świata i już z niego nie wyjdziecie. Suplex City czeka na was.

Po tych słowach Brock wyrzuca mikrofon z ringu i przy głośnym wołaniu fanów „Suplex City”, powoli oddala się na zaplecze.

http://i.imgur.com/VTHWU.gif

Mist - 2015-11-08 13:40:36

Na arenie rozlega się theme, co oznacza, że w drodze na ring Eric Bischoff! Wchodzi do ringu i odbiera mikrofon od annoucera przy mieszanej reakcji fanów. Jak widać jedni go uwielbiają, drudzy nienawidzą

http://i1088.photobucket.com/albums/i330/MadStepDad/Mash%20Up%20Wrestling%20WWE/ericbischoffbig_zps2b3ed908.jpg



Wielu ludzi pamięta marzec 2014 roku. Pierwszy raz została sformułowana ta fedracja, jej podłoże oraz zostali ściągnięci zawodnicy, którzy mieli pomóc jej przetrwać. Wszystko to działo się z mieszanym skutkiem, sławy chciały coraz więcej kasy, młodzi gniewni liczyli, że to będzie tylko przystanek do nowego, lepszego miejsca. Jeszcze inni oczywiście uważali, że osiągną sukcesy, które ich wypromują. To właśnie wtedy powierzyłem z początku w ręce nieodpowiedniej osoby bycie twarzą tego biznesu. W późniejszym czasie dopiero to dostrzegłem, ale wszystko upadało powoli, niczym domek z kart. Człowiek uczący się na błędach jednak dostrzega pewnego rodzaju superlatyw, a on jest zebrany w osobie mojego klienta. To właśnie wtedy widziałem pierwszy raz na oczy kariery dwóch osób, które zmierzą się ze sobą już za parę godzin. Z jednej strony człowiek, który nie poddaje się, który nie zamierza oddawać nic za darmo kontra persona... Ciężko ją ostatecznie podsumować. Nick, wiesz równie dobrze, jak ja i cała reszta, że bez nikogo obok nie doszedłbyś tak daleko. Dotarliśmy do momentu, który jest widoczny. Spójrz na to, gdzie się ty znajdujesz, Jeffers, w tym momencie, gdy po raz trzeci SDW powróciło do pełnej aktywności. Spójrz teraz na swojego rywala, który bił się już w walkach wieczoru, gdy tylko i jedynie się zastanawiałeś, czy podołasz. Czy to strach przez ciebie przemawiał? Czy to ból z przeszłości, który się kumule za każdym razem, gdy widzisz, że bez życiodajnego, bez promującego ciebie miejsca nie jesteś w stanie nic zrobić? Nick, kiedyś walczyłeś po jednej stronie z Danem, wszyscy staraliśmy się wywalić z tej federacji pewną rodzinę, ale najwyraźniej jakieś chore urojenia lub ambicje nie pozwalają ci powiedzieć tego wprost, że się skończyłeś w momencie, gdy przerwałeś pewną rzecz. Podczas gali... Niepotrzebnie się pojawiłeś. Jesteś niczym trucizna, która bardzo powoli wsącza się w ludzi, przekonując ich, że jesteś dobrem. Jesteś kimś takim jak wszyscy zebrani na widowni, zamierzasz się wybić ponad tą przeciętność, a stoisz w miejscu. Czas nie znosi próżni o czym doskonale wiesz, ale wychodzisz tutaj i próbujesz zrzucić na kogoś innego winę. Czyż to nie ironia losu, zachowanie typowego cwaniaczka, który wykorzystał czyjąś dobroć. Zobacz, gdzie beze mnie jesteś. Stajesz się powoli cieniem nękającym obecną generację tej federacji, nie mogąc zrozumieć, jak tak nisko upadłeś. A prawda jest prosta i bolesna - byłeś jedynie pasożytem żywiącym się blaskiem innych osób. Nie byłeś w stanie się wyróżnić z tłumu, dlatego dołączyłeś do nas, walcząc o ideały, natomiast ty... Byłeś inny. Dla ciebie wszelkie wartości nie liczyły się aż tak bardzo, zastępując je chorą chciwością, chęcią splendoru. Jednak zamiast swoich chorych ambicji zaliczyłeś całkowity upadek, który zamierzasz teraz podratować, ale czym? Wspominaniem, że coś znaczyłeś w chwili utworzenia federacji? Minął rok od tamtych wydarzeń, a nadal żyjesz w świecie iluzji, który ci podpowiada, że tamte czasy nadal przetrwały. Najlepszą odpowiedzią na twoje chore wyobrażenia nie będą moje słowa, wszystkiego dowiesz się od pewnej osoby, która właśnie teraz, właśnie już za moment pojawi się w tym ringu!

Na arenie rozlega się I'm so sick co oznacza, że powolnym krokiem pojawia się na arenie Dan Dowson!

https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/de/fa/b7/defab7d61dfbe9d7cd4c12cecc5999aa.jpg

Reakcja fanów jest wyraźnie podzielona, tak samo jak w przypadku Erica, ale zawodnik przechodzi obojętnym krokiem z kapturem na głowie, wchodzi na schodki i przeskakuje nad górną liną. Powolnym ruchem ściąga kaptur i odbiera od swojego managera mikrofon.



Spoglądając wstecz Nick, nigdy nie byliśmy tak naprawdę teamem. Gdy ja musiałem walczyć o ideały, ty jedynie odcinałeś kupony od sławy, którą notabene, ja sprowadzałem. Kiedy ty byłeś świeżynką w świecie wrestlingu, ja byłem już o wiele bardziej doświadczonym zawodnikiem. W momencie, gdy to mówię ty już zdążyłeś zwrócić moją uwagę, ja walczyłem w walkach wieczoru tego show. Wiesz, do czego to się sprowadza? Od startu federacji nie znaczyłeś nic. Kiedy ja przyszedłem po raz pierwszy tutaj, to ja ciebie wypromowałem. Ja i Eric. Co teraz znaczysz bez tego jednego ważnego elementu? Nic. Dlaczego chcesz ze mną walczyć? By się od czegoś odciąć? By udowodnić mi oraz zebranym fanom na widowni, co tak naprawdę znaczysz? Powiem ci jedno Nicky - beze mnie znaczysz tyle samo, co ludzie na tej widowni <heat> To ja byłem motorem napędowym twojej kariery, to dzięki mnie znajdowałeś się w kluczowych momentach istnienia pierwszej generacji tej federacji. W tym momencie uważasz, że już czas dla ciebie, abyś sam próbował swoich sił? Czy jesteś gotowy na tak brutalne życie? Czy jesteś gotowy na starcie w tej walce? Wątpię, czy to jest takie dla ciebie łatwe, a przedsmak samotnej walki o przetrwanie ukażę ci w naszym starciu. Uważasz siebie za kogoś, kto będąc w pierwszej generacji federacji ma miejsce zagwarantowane w walkach wieczoru, w walkach o najważniejsze trofea. Zasmucę ciebie Nicky - to nie jest tak, jak myślisz. Tutaj nie ma nic za załsugi, za wypromowane na kimś nazwisko. Musisz udowodnić to tu, i teraz! Jeśli zamierzasz swoje chore marzenia przekształcić w rzeczywistość, to zrób to! Pokonaj mnie na PPV The Longest Day, a wtedy udowodnisz coś, co na pewno zamierzasz. Uważasz siebie za kogoś lepszego od Punka, ale spójrzmy prawdzie w oczy, w tej federacji nie miał tego samego, co w WWE czy gdziekolwiek indziej. Tutaj był taki sam, jak my, a pokonanie go leżało w interesach wielu osób. Tutaj każdy ma otwartą, czystą kartę, którą zapisuje tydzień po tygodniu. Ty nadal śnisz w tamtych czasach, gdy mi pomogłeś pokonać Teda wykluczając go z federacji, jednak nie zapominaj, dzięki komu tam się znalazłeś. Teraz będąc samemu rzuciłeś mi wyzwanie. Chcesz odciąć się od czegoś, co nazywasz toksyczną rzeczą, jednak zapominasz o jednej, podstawowej rzeczy - odcinając się od tego stracisz jeden solidny argument - bycie w przeszłości jednym z ludzi budujących tą federację. To właśnie dzięki temu ciągniesz coś, co zacząłeś swoim pojawieniem się. Zainterweniowałeś w czymś, co niedługo stanie się faktem - stanę na szczycie w tej federacji, przechodząc po twoim trupie. To właśnie na The Longest Day okaże się, czy twoje słowa są prawdziwe. Mówisz, że się płaszczę, jednak po tym starciu twój światopogląd się zmieni. Kiedy sędzia doliczy do trzech, pozostanie dla ciebie nic innego, jak szukanie innej szansy. Udowodnij swoje słowa Nicky. Czekam na ciebie w tym ringu.

Po tych słowach na arenie ponownie rozlega się I'm so sick, a Dan z uśmiechem przy buczeniu fanów schodzi z ringu i idzie razem ze swoim managerem na BS

Bless - 2015-11-08 13:52:07

Na arenie rozbrzmiewa dobrze znana muzyka, to oznacza tylko jedno! Nick Jeffers jest w drodze do ringu, po chwili zawodnik pojawia się na stage'u z mikrofonem, zmierza powolnym krokiem do ringu. Zatrzymał się na środku kwadratowego pierścienia rozglądając się dookoła hali w której zgromadziła się publiczność. Zaczyna mówić..



Nick Jeffers: Ostatnie Burn przed PPV pokazało nie tylko mnie, ale i wszystkim dookoła obserwującym, ale przede wszystkim Dowsonowi, na którym chyba zrobiłem największe wrażenie. Pokonałem Jeffa Hardego, gościa który niegdyś był większą gwiazdą niż wszyscy obecni zawodnicy razem wzięci, ale jego czas już minął, tak zresztą jak Dana. Jednak muszę Ci przyznać jedno, że oczekujesz że nasza walka na PPV w jakiś sposób przywróci twoją drugą młodość. Niestety jest to tylko złudzenie, którym Bischoff karmi cię, żeby pokazać Ci że tylko on może pomóc wydostać się z gówna w jakie wpadłeś. Eric może uratować Cię w jeden sposób.. odwracając moją uwagę, ale uwierz mi że wtedy włączy się mój tryb pełnej agresji, w której nie zważam na konsekwencje i wygrana w tej walce, ale nie muszę Cię o tym przekonywać, jeśli chcecie naprawdę tego doświadczyć to nie ma problemu. Przez te kilka tygodni, podczas których zdążył wrócić Bischoff, naprawdę już mnie tym zdenerwowałeś Dan, nie umiesz się pogodzić z tym, że Twoja kariera nieuchronnie dobiega końca? Bronisz się wmawiając ciągle sobie, że jeszcze Ciebie to nie dotyczy i przyprowadzasz gościa który doprowadził, że ta federacja przestała istnieć. Czy to jest normalne? Jeśli dalej tak będziesz robił to możesz być pewien, że pozbawisz siebie pracy.. jeśli znów Eric w jakiś nieczysty sposób zdobędzie władzę. Wtedy każdy z nas będzie bezrobotnym, ja może znajdę jakąś pracę, ale jak myślisz kogo zatrudnią? Młodego gościa z perspektywami, czy Dana Dowsona, który nie ma już zapału, a jego forma pozostawia wiele do życzenia. Będziesz chodził, ze znamieniem na czole, to ja doprowadziłem SDW do upadku, to moja wina. Nie załamiesz się kompletnie? Może znajdziesz coś ze względu na nazwisko, ale tak naprawdę to dwie zupełnie inne osoby. Stary Dowson, który już nie wróci, z sukcesami i arogancją, nie pozwalał sobie nic powiedzieć i zachowywał się jak najlepszy, ale miał ambicję. Obecny do którego bardziej niż tytuł mistrzowski pasują ciepłe kapcie i telewizja. Zastanawiasz się nad tym, że trzeba było zejść ze sceny kiedy miałeś szacunek? Teraz jest za późno, z każdym dniem tracisz tracisz te 50 % a na The Longest Day sprawię, że to naprawdę będzie Twój najdłuższy dzień, bo widmo porażki stanie się rzeczywistością. Gość na którego kiedyś nie spoglądałeś, jest przy Tobie i już umiejętnościami Ciebie przewyższa, na potwierdzenie tego powiesz że muszę mieć sukcesy, one pojawią się kiedy zdążę rozliczyć rachunek z waszą dwójką. Czy gość który pojawiał się w walkach wieczoru atakuje z nienacka gościa który jest dla niego nikim? Sam sobie zaprzeczasz, tak naprawdę zaczynasz się mnie bać, coraz bardziej siedzę w Twojej głowie i nie jesteś pewny czy możesz jeszcze podołać. Panicznie boisz się porażki, masz tak naprawdę więcej do stracenia niż ja, ale skoro jesteś na tak wysokim poziomie to chyba dasz sobie radę? Bischoff wmawia Ci, że nadal jesteś świetny i zastanawia się dlaczego nie walczysz o pas, a Ty wierzysz w jego kłamstwa, którymi daje Ci nadzieje, która jest matką głupich. Powiem Ci dlaczego nie walczysz o pas, bo jesteś gościem który patrzy na swoją przeszłość, wiesz że masz osiągnięcia, a nawet jakbyś chciał coś teraz zdobyć, to nie jesteś w stanie bo Twoje ambicje są tak nisko jak poziom tej federacji za czasów Bischoffa. Nigdy nie byłem w walkach wieczoru, bo zawsze mi czegoś brakowało, nigdy nie byłem na plakacie do gali PPV, ale nadszedł czas na zmiany, po których będę bliżej tego o czym zawsze marzyłem i to mi daję więcej chęci do walki i przetrwania. Zawsze z boku, a Ty Dan kiedyś tak miałeś? Nie doświadczyłeś tego, więc nie wiesz jak trudna to sytuacja, po mnie widzą że mam charakter, a po Tobie? To, że Bischoffem chcesz uratować sobie tyłek? Twoje teksty na mnie nie działają, nawet nie wiem zbytnio o czym do mnie mówiłeś, bo myślę o tym co będzie dalej, a nie o tym co było, w tym momencie jesteśmy równi, jak wszyscy bo nikt jeszcze w tej federacji nie wyszedł na prowadzenie. Obawiasz się zostania w tyle? Nie myśl o przeszłości, bo to nie wróci i nic masz na nią wpływu, zostawiłem w tyle Punka, Miza i Hardy'ego, teraz przyszła kolej na Ciebie, jestem tym który na waszych nazwiskach dorabia się popularności, a wraz z tym zaczynam znaczyć więcej. Czy Longest Day sprawi, że wyniosę siebie na szczyt pokonując gościa który równie długo jak ja tutaj jest? W pewnym sensie, mamy więcej wspólnego niż myślisz ale jedna rzecz dzieli nas najbardziej.. to przyszłość.

Raptor - 2015-11-08 14:24:03

Na arenie gasną wszystkie światła. Publika jest wyraźnie zaskoczona zupełną ciemnością, jednakże po chwili światła wokół ringu znów zostają włączone, a w samym środku kwadratowego pierścienia stoi...Ralf! W jego oczach widać szaleństwo. Wygląda na to, że został on opętany przez demona.

Ralf: Mój Pan się niecierpliwi. Mój Pan coraz głośniej domaga się ode mnie krwi! Nie bójcie się, Pan jest dobry. Misja trwa! Stańcie przede mną! Oddajcie hołd Panu, jeśli nie chcecie zginąć! W rzeczywistości każdy z was jest słaby. Boicie się prawdy, każdy z was zaprzecza, ale wiecie, że prawda jest bolesna. Boli was fakt, że jesteście jak krople w bezkresnym oceanie, który stanowią jednostki wam podobne! Samotnie nie macie żadnych szans! Każdy z was zginie, jeśli w porę nie otrzyma pomocy z zewnątrz! Ja daję wam szansę, która być może nigdy się nie powtórzy! Być może jest to dla was jedyna taka okazja! Staję przed wami i wyciągam ku wam pomocną dłoń. Bracie! Złap mnie za rękę! Przyłącz się do mnie! Tylko działając razem możemy przezwyciężyć zło, które od tysiącleci włada tym światem!

Ralf na chwilę przerywa wypowiedź i zaczyna krążyć dokoła ringu, co chwila dziwnie spoglądając w różne strony.

Ralf: Człowiek....kim w zasadzie jest człowiek? Kim według was jest człowiek!? Dokąd zmierzamy? Dlaczego? Pytanie za pytaniem, każde bez odpowiedzi. Bądźmy jak mrówki. Niby maleńkie stworzenie, które samotnie nie miałoby dużych szans na przetrwanie, jednak dzięki pracy zespołowej udaje im się dokonać rzeczy, o których człowiek mógłby tylko pomarzyć, gdyby był takich rozmiarów. Apeluję do wszystkich zgromadzonych - połączmy się, stańmy się jak mrówki! Bądźmy jak jeden wielki, niepodzielny organizm, który stanie do walki ze złymi siłami, które sprawują władzę absolutną już tak długi czas! Nie będzie łatwo, ale zapewniam - możemy to zrobić! Samotnie jesteśmy słabi, jednakże gdy się połączymy, wówczas nic nie będzie mogło nas zatrzymać! Nie dajcie się zmanipulować jednostkom, które uważają się za samowystarczalne - tacy są najsłabsi. Pierwsi do eliminacji. Ludzie przystosowani do sytuacji, w której znajdują się nieprzerwanie od lat! Pamiętaj, Bracie - jeżeli kiedykolwiek do głowy przyjdzie ci myśl, że możesz sam przezwyciężyć wszystko - wiedz, że to twój koniec! Nie ma już dla ciebie ratunku, przegrałeś. Tak dzieje się od wielu, wielu lat. Każde kolejne pokolenie przemija bezpowrotnie, a jego blask zanika - wszystko przez autodestrukcyjną mentalność ludzkości! Człowiek przecież jest słaby i sam nie jest w stanie nic zdziałać! Marny puch! Pojedynczy paciorek w nieskończenie długim różańcu, jakim jest świat, a wydaje mu się, że jest w stanie przezwyciężyć wszystko! Możesz pokonać drugiego człowieka! Jeśli szczęście ci dopisze, być może nawet zaprzeczysz naturze! Dla każdego z nas pisany jest określony sukces, jednakże nie ma wśród nas takiego, który jest w stanie uciec przed samym sobą! Być może uda ci się zdominować twoje słabości, jednak one wciąż będą w tobie tkwić! Człowieku, obudź się i skończ walkę z wiatrakami! Przyłącz się do mojego szeregu, bo tylko razem możemy pokonać zło!

W tym momencie Ralfowi mikrofon wypada z ręki, a on sam upada na kolana i spuszcza głowę w dół. Wówczas zaczyna krzyczeć.

Ralf: Cały świat w bólu, cierpieniu skona,
Dziś przepowiednia zostanie spełniona!

Apokalipsa, ziemia zapłonie,
Stary porządek świata utonie!

Nie bądź jak obol w dłoni Charona,
Bracie - uwolnij swego demona!

Nasz Pan jest dobry, pełen miłości,
Bez Niego nie odzyskasz wolności!

Po ostatnich wykrzyczanych wersach Ralf upada na twarz nieprzytomny. Światło gaśnie. Gdy po kilku sekundach znów zostaje zapalone, widzimy ring.....który jest kompletnie pusty. Jedyne, co na nim pozostało, to mikrofon.

Yarexon - 2015-11-08 14:35:04

Na arenie w Łodzi rozbrzmiało "Another Me". Wszyscy od razu wstali z miejsc i zaczęli głośno buczeć, bo wiedzieli, że to zwiastuje pojawienie się w niedługim czasie Jeffa Hardy'ego i po kilku sekundach na rampie pojawia się uśmiechnięty The Antychrist. Publiczność nie podziela jego humoru, ale on nic sobie z tego nie robi i powoli zmierza w kierunku ringu. Fani buczą coraz głośniej, a on powoli po schodach wchodzi do ringu i odbiera mikrofon. Przystawia go do ust, ale fani go zagłuszają, a on patrzy na to wszystko z szyderczym uśmiechem. W końcu trochę ucichło, więc korzysta z chwili.

Jeff Hardy: Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie mnie chcecie teraz tutaj widzieć, ale musicie sobie uświadomić, że to nie jest koncert życzeń i jakoś będziecie musieli przeboleć mój widok. Jak się domyślam w tym kraju pewnie jest pełno katolików, którzy łudzą się, że nadludzka siła zwaną Bóg pilnuje czy każdy z Was nie jest narażony na zło. Każdy z Was nawet nie zdaje sobie sprawy w jak wielkim jest błędzie. Rodzice okłamywali Was przez całe życie i w ten sposób jesteście od samego początku narażeni na zło. Myślicie, że unikacie tego, ale tak naprawdę jesteście w jego łapskach od samego urodzenia. Spójrzcie tylko na to. Każdy z Was narzeka jakie to życie jest ciężkie. Narzekacie, że wasze pensje w porównaniu do waszych oczekiwań to jedynie marny grosz. Teraz spójrzcie na mnie. Ja już jestem wyzwolony. Oddałem złu całe moje życie i dzięki temu czuję się wspaniale w przeciwieństwie do Was. Co może na ten temat powiedzieć wasz ulubieniec, The Witcher? Myśli, że wspiera go jego Stwórca, oddał mu całe swoje życie tak jak ja złu, ale czy coś z tego ma? Czy ktoś okazał mu za to wdzięczność? A może dostał coś w nagrodę? Nic z tych rzeczy. Każdy z Was dopinguje swoich faworytów gdy im się powodzi i odnoszą zwycięstwa, ale gdy choć raz powinie im się noga to od razu odwracacie się od niego plecami. Ja wiem to już z doświadczenia, a The Witcher przekona się o tym już w tą niedzielę, kiedy to przeleje się czara goryczy po całej serii porażek z jego strony. Przyszedł tu, aby niszczyć pomioty szatana jak on to mówi, ale w rzeczywistości z wielkim trudem udało mu się pokonać jedynie pseudo Bestię, która rzekomo przybyła tu, aby zdobywać kolejne tytuły, ale tak naprawdę nie potrafi się tutaj odnaleźć i cały czas dostaje łomot. Tak pracujesz sobie na szacunek? W takim razie chyba twój Bóg Cię opuścił, bo nie dajesz sobie rady. Zło jest wyraźnie od Ciebie silniejsze, więc jak chcesz rywalizować z Królem Zła, Antychrystem Jeffem Hardym? Możesz się łudzić, że dasz mi radę, bo wam śmiertelnikom tylko to zostało. Możesz myśleć, że to, iż też często nie wygrywam ma jakiekolwiek znaczenie, ale ja zdecydowanie różnie się od ciebie. Ty potrzebujesz wygrać, aby poczuć się lepiej od każdego zła na świecie, ale ja tego nie potrzebuję. Ból, cierpienie i nienawiść do mojej osoby napędzają mnie do działania. Chęć wygrywania i zdobywania sławy to są zwykłe ziemskiej pobudki, które utrzymują Was przy życiu, ale powiedz mi co zrobisz kiedy zło odniesie zwycięstwo? Twoja cała misja w jednym momencie straci cały swój sens. Staniesz się słabszy niż kiedykolwiek, a twoimi desperackimi atakami zza pleców nic nie uzyskasz. Może miałeś swoje pięć minut i dałeś swoim fanom nadzieję, że masz ze mną jakiekolwiek szanse, ale to tylko lepiej dla mnie, bo teraz myślisz, że jestem zupełnie nie groźny, a twoja ciasna głowa nie potrafiła nawet wpaść na pomysł, że wszystko cały czas toczy się po mojej myśli. Udało mi się wyprowadzić Cię z równowagi i każdy zgromadzony na arenie i przed telewizorami bez problemu poczuł jaką nienawiść do mnie żywisz, a ja dzięki temu cały czas rosnę w siłę. Masz niebywałe szczęście, ponieważ już w niedzielę będzie już po wszystkim. Będziesz leżał upokorzony i obolały u moich stóp i właśnie wtedy do twojej głowy dojdzie, że Boga tak naprawdę nie ma, to tylko wytwór waszej wyobraźni. <heat> Możecie sobie myśleć, że ten pobożny człowiek będzie moim jedynym celem, ale ja Was szybko wyprowadzę z błędu. Na nim to wszystko się zacznie, ale zapewniam Was, że to nie będzie ostatnia osoba, która poczuje ból zarówno fizyczny jak i psychiczny z ręki Antychrysta. Jest jeszcze dużo osób, którym trzeba udowodnić, że ze złem nie da się wygrać. Możecie próbować od niego uciec, ale zawsze w ostatecznym rozrachunku to Król Zła będzie górą.

Jeff zostawia mikrofon w ringu i opuszcza arenę przy buczeniu fanów.

ShowOff - 2015-11-08 14:48:32

Słyszymy theme Kevina Owensa który przy buczeniu ze strony fanów pojawia się na arenie i kieruje się w stronę kwadratowego pierścienia z mikrofonem. Z jego twarzy można wyczytać, że jest lekko podenerwowany, ale nadal wydaje się być pewny swego. W końcu wchodzi do ringu, a muzyka cichnie.



Kevin Ownes: Znów się widzimy w Łodzi. <cheer!> O ile mnie pamięć nie myli, gdy ostatni raz walczyłem w tym ringu, w tym mieście… zgadnijcie jakim wynikiem zakończyła się moja walka? Wygraliśmy 6-Man Tag Team Match na ostatnim Burn, właśnie w Łodzi. W zasadzie… ja go wygrałem po tym jak wykonałem Package Piledriver i moje czwarte zwycięstwo stało się faktem. To dzięki mnie największy Main Event w historii SDW wygrał Kevin Owens, Joker i Dan Dowson. To ja byłem liderem tej drużyny! Architektem naszego zwycięstwa. To nie żaden Joker, który jest przecież drugim z pretendentów do pasa SDW Global zgarnął zwycięstwo… byłem to ja. Najlepszy wrestler w historii SDW. Cztery zwycięstwa, zero porażek. Pokonałem jednego z pretendentów do pasa Global, a drugiemu musiałem pomagać w narożniku. Dalej jesteście pewni, że w walce wieczoru Longest Day PPV, są właściwi zawodnicy? To ja tu jestem niepokonany! Ja kroczę od zwycięstwa do zwycięstwa! Joker i Hallvard już polegli, podczas gdy ja niszczyłem każdego na swojej drodze. To mi należy się walka o pas Global! <heat!> Zamiast tego… dostałem walkę z Ralfem. <cheer!> Poważnie? Z Ralfem? Czy to jakiś żart? <what?!> Uważacie że ten dzieciak jest w stanie mi zagrozić? Matti Silainen, Rey Mysterio, Einar Hallvard, The Witcher, ponownie Hallvard i sam Ralf nie byli w stanie doprowadzić do mojej porażki odkąd tu zadebiutowałem. Jeżeli pamiętacie Burn #2 i mój debiut, wspomniałem tam o tym, że Matti Silianen ma szczęście bo po tym jak go zniszczę i tak na zawsze będziemy o nim pamiętać… ponieważ zostanie pierwszą osobą na liście moich ofiar w SDW. Jesteśmy kilka tygodni po tej gali… czy skłamałem? Oczywiście że nie! Lista jest już nieco dłuższa, ale pamiętamy o takich zawodnikach jak Silainen, którzy zostali pokonani przez najlepszego na świecie i musieli opuścić progi tej federacji, zniszczeni psychicznie i fizycznie. Może gdy SDW przetrwa dłużej niż za ostatnimi dwoma podejściami, zrobią program Vintage Collection i tam zobaczymy walkę Silainen vs. Owens – czyli początek drogi legendy SDW do pasa mistrzowskiego. Matti, jeżeli to oglądasz wiedz że wyświadczyłem Ci przysługę. Jesteś nieśmiertelny dzięki mnie! Jeśli Einar Hallvard nie wygra dziś tytułu Global, również nie zostanie zapomniany! Będzie na zawsze widniał na liście pokonanych przez Kevina Owensa. To samo tyczy się Rey’a Mysterio i innych którzy jeszcze w przyszłości polegną. Dziś okazje na nieśmiertelność zyska Ralf. Ten chłopak ma jednak pewien problem. Zbyt do siebie wziął to, co robiłem na przestrzeni ostatnich tygodni. Powinien mi dziękować, powinien być wdzięczny za to, że uwalniałem w nim to… co ma najlepsze. Jego ciemną stronę. Nie potrafiłeś jednak tego docenić. Prawda Ralf? Twoja ludzka strona chce pojedynku jeden na jeden, gdzie będziesz szukał zemsty. Tylko… zemsty za co? Za uwolnienie demona z Twojego mizernego ciała? Bez niego jesteś nikim i chyba nie zdajesz sobie do końca z tego sprawy. Jesteś dla mnie za słaby, rozumiesz? Już wkrótce przekonasz się jak wielki błąd popełniłeś, rzucając mi wyzwanie. Chciałem Cię od tego uchronić, od cierpienia, upokorzenia i porażki. Ty jednak idziesz w zaparte i nie dajesz mi innego wyjścia. Lepiej zacznij się modlić i zamknij oczy bo obiecuję… będzie bolało! Gdybyście jednak sądzili, wy wszyscy na trybunach, że Ralf jest w stanie mnie pokonać, oto krótkie porównanie.

Na titantronie wyświetla się grafika porównująca Ralfa i Kevina Owensa



Kevin Owens: Więc tak: ja wygrałem cztery pojedynki, nie przegrałem żadnego. On wygrał mniej walk, bo trzy… przegrał dwie. Ja jestem od niego wyższy, cięższy, bardziej doświadczony… jestem po prostu lepszy! Nie ma co do tego żadnych ale to żadnych wątpliwości. Jeżeli po tym cudownym miesiącu który tu spędziłem, gdzie udowadniałem za każdym razem to co mówiłem tutaj, później w ringu, dalej ktoś nie wierzy w moje słowa… dziś dostaniecie kolejny dowód. Tym razem dosadny. Kevin Owens zniszczy Ralfa, jednak nie martw się Ralf. Dołączysz do Silainena, Mysterio, Hallvarda i tych którzy jeszcze tu w przyszłości zasilą listę pokonanych i staniesz się… nieśmiertelny! <heat!> W zasadzie jakby się zastanowić, jestem dobrym człowiekiem. Najlepszym w tym co robie, uwalniam to co najlepsze z rywali, daje im możliwość pojawienia się na liście pokonanych, która przejdzie do historii SDW jako najwspanialszy streak w rozrywce sportowej, by byli nieśmiertelni, nieważne jak słabi byli… jestem prawdziwym wzorem do naśladowania.

Kevin puścił oczko do kamerzysty i znów usłyszeliśmy theme Kevina Owensa który rzucił mikrofon i udał się na backstage

Ryse - 2015-11-08 14:49:36

Na hali zapada ciemność, a na titaronie wyświetla się mroczna maska, po chwili zaczyna grać muzyka a do ringu powolnym krokiem zmierza Pentagón Jr, zawodnik ma założony kaptur przez co wygląda jeszcze groźniej, po przejściu przez liny Meksykanin rozpoczyna przemowę

Pentagón Jr Już tylko kilka godzin dzieli wszystkich od historycznego momentu jakim niewątpliwie jest pierwsza w historii nowego SDW gala PPV. Co to dla mnie znaczy? Dokładnie tyle, co nic, wiem, że wielu z Was zadaje sobie pytanie czy nie zjada mnie trema, jak się czuję przed ważnym pojedynkiem. Mogę odpowiedzieć, że takie rzeczy mnie nie dotyczą, wychodzę do tego ringu tak jakby to była kolejna zwykła walka z tą różnicą, że na przeciw mnie stanie więcej przeciwników, co to zmienia? Na dobrą sprawę to bardzo dużo, aczkolwiek w praktyce wygląda to zupełnie inaczej, każdy z uczestników musi dać z siebie wszystko tak jak czyni to podczas każdej kolejnej walki, a więc nie ma żadnej różnicy. Bardzo ciekawym faktem jest to, że w tym pojedynku pojawiają się nam drabiny, to niewątpliwie sprawia, że dostajemy nowy smaczek. Dla mnie jest to możliwość, aby w pełni się rozwinąć, ponieważ Ciemny Smok uwielbia takie przedmioty, to właśnie dzięki nim staję się silniejszy i daje z siebie więcej niż w innych przypadkach, dlaczego? Zostałem stworzony do tego, aby walczyć w ekstremalnych stypulacjach, zwykłe walki są najzwyczajniej w świecie nudzące nie wnoszą nic do mojego życia. Już niebawem będę mógł się w pełni rozwinąć, wtedy to cały świat wpadnie w zachwyt gdyż zobaczą rodzącą się legendę, która będzie z walki na walkę jeszcze groźniejsza, jeszcze bardziej tajemnicza, a do tego jeszcze bardziej zabójcza. Gdy tutaj przyszedłem mówiłem, że będę realizować taktykę, która mówi, że do celu należy dojść po trupach, moje stanowisko w tej sytuacji nie uległo zmianie, wiem, że ciężko pracowałem i jestem w stanie w pełni zdominować zbliżające się starcie, kto zwycięży? Wielu wymienia mnie i Lesnara, szczerze mówiąc to całkowicie się od tego odcinam, nie interesuje mnie, kto ma przewagę na papierze, ponieważ to ring zweryfikuje, kto jest stworzony do tego, aby zwyciężyć, a na końcu podnieść tytuł do góry i zniknąć. Tak mam idealny plan, nie chcę rozgłosu, wywiadów, zdobycie tytułów jest wyróżnieniem za moją ciężką pracę i nie mam zamiaru dzielić się tym faktem z całym światem, to, co robię, wykonuję tylko i wyłącznie dla siebie, jeśli się to wam podoba to jest to dla mnie olbrzymia nagroda. Czas na kilka słów do moich przeciwników, spójrzcie w moje oczy, co widzicie... Wiem ciemność, mrok to wszystko zaczyna was ogarniać idziecie korytarzem, który jest ledwo oświetlony zewsząd docierają do was głosy cierpiących dusz, gdzie jesteście? Znajdujecie się w moim świecie gdzie każdy słabeusz cierpi, jest poniżany, a jego dusza krzyczy, ponieważ wie, że nie ma już dla niej żadnego ratunku, ale chodźcie dalej, zapraszam Was do mojej rzeczywistości, kolejna stacja mrok staje się coraz głębszy, ledwo widzicie czubki swoich palców aż nagle psyt iskierka zgasła, nie widzicie nic ciemność zaczyna ogarniać wasze dusze, a wtedy pojawiam się ja, jako wasz wybawiciel podejdę zapalę światło, ale będzie już za późno, to, co zadziało się w waszych duszach już się nie odstanie. Teraz wyjdźcie wróćcie do siebie i zastanówcie się nad sensem waszego istnienia. Pozwolicie, że wrócę do tematu pojedynku, ta walka to świetna okazja do wypromowania swojej osoby, wiem, że moi rywale byli tutaj przede mną, szczerze mówiąc nie interesuje mnie to, co mówili, ponieważ wiem, że były to tylko i wyłącznie puste słowa. Co Was po tym, że Lesnar za pomocą swojego przydupasa powiedział, że zniszczy każdego, co mu to daje? Tylko pustą wiarę w swoje umiejętności, ja wiem, że gdy spotka się z żyjącą fabryką strachu, jego bestia potulnie schowa się w jaskini i nie będzie chciała nawet na chwilę wysunąć z niej swojego łba. Zarówno Lesnar jak i Paul to przeżytki czas na powiew świeżego wiatru w tej federacji, nie patrzę na poprzednie osiągnięcia moich przeciwników, bo zupełnie mnie one nie interesują, nie chcę też mówić, czego to nie zrobię. Mogę zagwarantować, że wyjdę i pokażę się z jak najlepszej strony, czy to wystarczy? Dowiemy się już za kilka godzin, wiem, że mój wewnętrzny mrok czekał na chwilę, kiedy to dostanę walkę z wykorzystaniem przedmiotów, będzie się działo to jest pewne. Drabiny to bardzo piękne i użyteczne przedmioty, które potrafią być zabójcze, jestem zwolennikiem długich pojedynków i męczenia przeciwników, na początku zdetronizuję ich psychikę, aby później zadać niewyobrażalny ból fizyczny, dopiero wtedy uświadomią sobie, że nie ma już ratunku i wszystko jest skończone. Z godziny na godzinę czuję, że mrok chce się ze mnie wyrwać, pokonałem już jednego człowieka, który uważał się za Demona, tak, więc dlaczego miałbym nie poskromić Bestii? Nie widzę żadnych przeszkód, aby od samego początku pokazać Lesnarowi gdzie jest jego miejsce w hierarchii, skończył się czasy miłego Meksykanina, czas pokazać pazur. Wrestling jest sportem nieprzewidywalnym, a gdy do tego dostanie nieprzewidywalnego zawodnika dostajemy idealne połączenie, ten balans sprawia, że walki stają się o wiele ciekawsze. Uważam, że jestem zawodnikiem zbalansowanym, który potrafi wykorzystać swoje atuty, ostatnio mam serię walk bez porażki i mam zamiar ją przedłużyć, zdobycie pasa będzie tylko i wyłącznie dodatkowa nagrodą, o czym wspominałem już wcześniej. Powoli zbliża się chwila, kiedy to Pentagón Jr pokaże pełnie swoich możliwości, w swojej historii zasłynąłem z walk w ekstremalnych stypulacjach, wiem, że moi rywale też mieli z tym styczność, a Lesnar ma największe doświadczenie, na całe szczęście doświadczenie czasem zostaje poskromione przez niewyhamowaną chęć zwycięstwa i olbrzymi zapał do walki, a tego nie można mi odmówić. Nie myślcie, że skupiam się tylko na Brocku, kolejnym przeciwnikiem jest Josh Trick, który zaliczył bardzo udany start w federacji, a później.... Słuch o nim zaginął, co się stało wielu z fanów zadawało sobie to pytanie, odpowiedź jest prosta chłopaka zjadła trema, co nie oznacza, że jest on skreślony na samym starcie po prostu według mnie ukrywa się i czeka na odpowiedni moment, aby wyjść i zaskoczyć cały świat, nie zdziwi mnie to, że może namieszać w tym pojedynku, lecz już mój w tym interes, aby tak się nie stało. Trick wiedz, że za kilak godzin spotkasz się ze ścianą nie do przebicia, gdy zadasz jeden cios odpowiem Ci dwoma, na każdą akcję odpowiem reakcją, w tym świecie nie ma miejsca dla tchórzy, którzy się ukrywają, gdy się pokażesz, spotkasz się z prawdziwą Fabryką Strachu, której jestem motorem napędowym, a teraz śpij dobrze i czekaj na odpowiedni moment, lecz wiedz, że ja nigdy się nie poddaje, a moje pięści są nie do zatrzymania. SIlas Young, jeden z, niewielu który wyszedł do ringu i powiedział, o mnie, że jestem umalowany jak kobieta, cóż każdy ma swoje zdanie, jednak ta maska to nie tylko malunek, to źródło energii, a także strachu, który w to wzbudzam, wiem, że się do tego nie przyznasz, ale już dawno Cię przejrzałem, mimo tego, że jesteś szalenie pewny siebie podobnie zresztą jak Lesnar, to tak naprawdę nie masz pojęcia, co Cię czeka, nie wiesz, że gdy spojrzysz mi prosto w oczy ta maska stanie się dla Ciebie największym koszmarem, a moja osoba będzie Cię prześladować w nocnych koszmarach, już teraz Wyczuwam Twój strach przed porażką, pamiętaj, że w życiu nie wszystko się udaje, a mrok czeka na przebudzenie. Akira Tozawa, czyli nasz pan Japończyk, cóż mogę o nim powiedzieć, że strasznie skacze w ringu, jednak widziałem jego odporność na ciosy stoi na mizernym poziomie, może to, dlatego, że w przeszłości pracował z kobietami przy uprawach roli i nie wiedział, co to znaczy prawdziwa siła i odporność na ciosy. Akira możesz uciekać ile wlezie, ale gdy dostaniesz odpowiedni cios to walka będzie dla Ciebie zakończona, już wtedy zrozumiesz, że z silniejszymi nie masz szans, wiem, że gabaryty nie zawsze pomagają, ale w tym wypadku Twoja filigranowa postać nie ma najmniejszych szans w starciu z prawdziwymi mężczyznami, którzy spędzili wiele godzin i wywali hektolitry potu, aby móc stanąć i zwyciężyć w ostatecznym starciu. No i na koniec mamy naszego pana steryda Big E, no cóż trzeba przyznać kawał z niego chłopa, ale muszę Wam coś powiedzieć tak naprawdę to ukryta w kostiumie mięśniaka panienka, widziałem na zapleczu jak wystraszył się małej myszki, strach pomyśleć, co on zrobi, gdy zobaczy moją twarz, a na PPV mam zamiar przygotować jej specjalną wersję, tak, więc wielkoludzie patrz uważnie, bo strach ma wielkie oczy. Podsumowując za kilak godzin każdy ze zgromadzonych na hali będzie świadkiem niesamowitego pojedynku z udziałem wielkiej 6 zawodników, którzy dadzą z siebie wszystko. Na koniec powiem kilka słów do siebie, długo czekałem na chwilę, aby pokazać w pełni swoje możliwości, teraz jest ta okazja, chwila, w której moje całe zło może zostać przelane na drabiny i moich przeciwników, a to wszystko po to, aby na koniec wspiąć się na sam szczyt i podnieść tytuł w górę, wiem, że pewnie nie jeden raz upadnę podczas tego pojedynku, ale wtedy podniosę się o 2 razy silniejszy, moi przeciwnicy nie widzieli mnie w takim wydaniu, czas uwolnić całą siłę i pokazać, kto tak naprawdę potrafi zdominować tą federację, oraz kto jest tutaj prawdziwym demonem, a nie osobą Która sobie to wmawia. Remember Fear Never Sleeps!

Halę spowija gęsty dym, a po chwili Pentagón Jr znika

Dziki Jacek - 2015-11-11 00:49:50

Feel like a chopper, bitch, cause I'm bussin'



Czy to ptak? Czy to samolot? Czy to samobieżne, radzieckie działko przeciwpancerne typu Jużuk? Nie! To Jack Wild pewnym krokiem zmierzający ku kwadratowemu pierścieniowi. Trzyma w ręce mikrofon, zapewne nie omieszka wydać z siebie jakiegoś przemyślanego wymiotu werbalnego odnośnie zbliżającej się walki na  kolejnym Burn. Wchodzi po schodkach, z gracją przekracza liny i jest już w środku. Zobaczmy co ma do powiedzenia...

Thugger: Witajcie fani SDW! Oto i ja, Young Savage! Co u was? U mnie świetnie. Pewnie znacie już kartę na następne wydanie Burn. Na pewno wiecie, że zarząd wyznaczył mi debiutancką walkę. Z całą pewnością jesteście także świadomi, iż moim przeciwnikiem będzie.... Będzie... Fuck. (Jack wyciąga małą kartkę z kieszeni i spogląda na zapisane na niej nazwisko) No taaaak, oczywiście. Będzie nim niejaki Danny Murillo. Wybaczcie, ale trudno zapamiętać imię i nazwisko gościa, o którym słyszy się pierwszy raz. Według mnie nie ma także sensu zapamiętywać kogoś, kto po tej walce i tak zostanie bardzo szybko zapomniany. Historię piszą zwycięzcy a zwycięzcą zawsze jest Jack Wild. I tylko to będziemy słyszeć po zakończeniu tego pojedynku - tysiące gardeł krzyczących Wild! Wild! Wild! Wild! Nie jakiś tam Murillo. Wiecie w ogóle kim jest ten człowiek? Był w ogóle tutaj? Stał w tym ringu? Przedstawił się wam? Przygotowałem sobie na kartce parę ciekawszych faktów z jego marnego żywota. Jeśli pozwolicie, ponownie wspomogę się swoją karteczką. (Thugger sięga ponownie do kieszeni i wyjmuje swój skrawek papieru) Bez obaw, nie ma tego zbyt wiele. Zacznijmy od jego wesołej rodzinki. Ojciec naszego Danny'ego był alkoholikiem i lubił się nad naszym nieszczęśnikiem znęcać. To świetnie, że mój rywal przywykł do lania go po mordzie, bo właśnie to mam zamiar z nim zrobić. Kontynuujmy jednak wątek jego ojca. Cóż, rodziny się nie wybiera, wiadomo, życie z alkusem nie jest kolorowe. Co postanowił zrobić Murillo? Zadźgać swojego ojca. Gościu chyba nie jest do końca stabilny emocjonalnie. Ale gdy było się regularnie mocno uderzanym w głowę to... Najciekawsze jest jednak to, że gdy po zaciukaniu starego mój rywal trafił na ulicę, rzekomo objawił mu się... Uwaga, uwaga. Bóg śmierci! Tak jest panie i panowie, proszę nie regulować uszu. Sam bóg śmierci postanowił zstąpić na ziemię, czy też wyłonić się z czeluści piekieł i szepnąć Danny'emu na uszko, iż powinien zostać wrestlerem. Wiecie co ja o tym sądzę? Spędziłem na ulicach Chicago większą część swojego życia. Widziałem wielu takich jak on. Wyniszczonych ćpunów z patologicznych rodzin. Sprzedawałem crack takim osobom. Trzepałem na nich dobre siano. Na ich głupocie i słabości. Niejednokrotnie widziałem jak tracą od tego zmysły. Rozumiecie już? Mój przeciwnik to zwykły ćpunek, taki sam jakich wielu pałęta się po southside. Nie mam pojęcia jak ma zamiar w ogóle stanąć ze mną do walki. Nie wyobrażam sobie tego. Walka ta zapewne skończy się szybciej niż się zacznie. Chyba, że zechcę się z nim nieco pobawić. W końcu trzeba wam zapewnić dobrą rozrywkę. Ode mnie to na razie tyle, zostańcie z Bogiem, byle nie tym od umarnięcia.



Zaczyna grać muzyka. Young Savage uśmiechnięty opuszcza ring i zadowolony z siebie kieruje się na backstage.

osti12 - 2015-11-11 15:37:28

***Akcja tym razem przenosi się do ringu, gdzie na samym początku mamy wyraźny głos Big E. "OH Włocławek LAUDY DAUDY, YOU GOTTA FEEL IN  YOUR BODY, COME ON NOW AND FEEL THE POWER." Po tych zapowiedziach na titantronie pojawiło się logo New Day, a to oznacza jedno pojawienie się czarnoskórego zawodnika, ale sam nie jest no towarzyszy mu Xavier Woods, który trzyma w ręce puzon. Obaj zaczynają tauntować, przy dosyć mieszanej reakcji. Big E I Xavier weszli do ringu, gdzie wyraźnie dali odczuć pozytywne myślenie. Wzieli mikrofony od speakera muzyka ucichła posłuchajmy, co mają do powiedzenia.***

http://img.bleacherreport.net/img/slides/photos/004/032/125/hi-res-b18290d420cb22892b28188c9faf85d5_crop_north.jpg?w=630&h=420&q=75

Xavier Woods: Jesteście zadowoleni Really?? <reakcja fanów: cheer>. Nie wiem, czy wy ludzie zgromadzeni we Włocławku pojmujecie, ale stało się coś strasznego. Tak jak wiedziałem jesteście na tyle ograniczeni, że do was pozytywne myślenie nie do ciera tak <Xavier wskazuje palcem na te osoby z widowni> ty, ty, ty  I nawet ty parapecie hahaha. <śmiech Xaviera>

Big E: Xavier, Xavier nie wiem jaki jest sens o tym mówić, jak oni tak mają niski intelekt <reakcja fanów: boo, boo>. W ostatnią niedzielę stoczyłem dosyć wyrównaną walkę, która się zakończyła moją porażką w Ladder Matchu o pas Extreme Championship <reakcja fanów: Cheer>. I oczywiście musiał zdobyć ten pas matoł o imieniu Pentagon Jr. What??!!<reakcja fanów: Yes, yes!!!> Nie wiem w czym to jest zabawne w malowaniu się jak pajac lub zakładaniu jakiejś durnej maski. To jest bez znaczenia no I tak jesteś durny I sztuczny jak tak patrzę na twój wygląd. Ale czy taka osoba ma prawo nosić ten tytuł Oh no !!!<Big E: kręci palcem jednoznacznie, że NIE>

Xavier Woods: Tak jest mój dobry kolega Big E został tutaj oszukany I okradziony. Przeciwieństwie do was my z Big E mamy ambicję, że by tutaj coś osiągnąć. A wy co takiego robicie jaki dajecie przykład swoim dziecią zamiast o nie dbać wyjść z nimi na dwór, pobiegać. To tylko je tuczycie swoją nudą tak jesteście, przegrani I wasze dzieci na czele. Tak naprawdę nie obchodzi was los w su mie nie dziwne no sami na nie zapracowaliście <reakcja fanów: boo, boo>

Big E: Jeśli ja mówie to wy macie być cicho nic nie poradzę, że jesteście tanią rzeczą. Musze też wspomnieć, że  w trakcie walki to była bitwa I to prawdziwa. Wy tego nie odczujecie nigdy. Na gali Longest daliśmy siebie wszystko drabiny latały, trzaskały stoły, krzesła uderzały w nasze plecy. Na szczęście nie doznałem rzadnego urazu, który mógłby nawet zakończyć moją karierę. Ale nigdy nigdy< Big E mówi podniesionym głosem> nie spotkałem się nawałnicą jaką był Brock Lesnar <reakcja fanów: cheer>.

Xavier Woods: Popatrzcie tylko na te blizny mojego przyjaciela, który faktycznie przeżył istne piekło z którego ledwo wyszedł. <Xavier z kieszeni wyjmuje chuste, którą sobie wyciera twarz spoconą>

Big E: Więc widzicie dzięki wspaniałym lekarzą udało mi się tutaj wystąpić na dzisiejszej gali jaką nią jest Włocławek. Ale to nie jest dzięki wam wy do niczego się nie przyczyniliście. Jesteście jak worek ziemniaków, gdzie trzeba chodzić po górach. Po co wy wogóle jesteście nie potrzebujemy waszego wsparcia, które I tak nie odwzajemnia, co my chcemy. <reakcja fanów: boo,boo>

Xavier: Za te pewnie kupione bilety nie będzie was stać nawet na kupienie sobie porządnego jedzenie, a nawet umyć oh jak mi przykro, ale wam nie pomożemy. Dzisiaj na Wednesday Burn #6 mój kolega jakim jest Big E zmierzy się Dannym Dowson'em. Oto jest pytanie, czy się go obawiamy to nasza odpowiedź brzmi <jednocześnie mówią NIE>

Big E: Proste, że się nie obawiamy. No takt jakim my nadajemy I pozytywne myślenie jest po naszej stronie nie po twojej Danny. Oto dowód, jak mój rywal jest beznadziejny I jest mało inteligentny zobaczcie to <na titantronie pojawia się urywek walki, gdzie wg walki była DQ> Widzieliście go, widzieliście <Big E wskazuje palcem na titantron>. Jak tak musicie mi wierzyć, że to nie on wygra tylko ja ten nie udacznik jest głęboko spychnięty na margines. Razem z Xavierem przywołamy moc pozytywnego myślenia I pomoże nam odnieść sukces <Big E I Xavier robią róg jednorożca za pomocą palców> Widzicie ten róg, jak tak Dowson to wiesz, że na Burn polegniesz.

***Big E rzuca mikrofon, a Xavier zaczyna grać na swoim puzonie I obaj są w uroku i rytmie oklaskując New Day Rocks.***

mathias136 - 2015-11-11 18:19:40

Na arenie rozlega się theme, który znają wszyscy prawdziwi fani wrestlingu. Po chwili na rampie pojawiają się dwie postacie: Paul Heyman, oraz jego Bestia – Brock Lesnar. Zdobywca rozgrzewa się w charakterystyczny dla siebie sposób demonstrując ogromną pewność siebie.

http://i.imgur.com/wYBM27Q.gif

Powolnym krokiem zbliżają się do kwadratowego pierścienia, przechodzą nad drugą liną i spoglądają na trybuny, które zgromadziły dziś ogromną rzeszę fanów. Paul przykłada mikrofon do ust na co fani reagują bardzo żywiołowo.


Ladies and Gentleman, my name is Paul Heyman.

Fanów ogarnia prawdziwa euforia na te słowa, z trybun słychać głośne skandowanie „Heyman, Heyman”.

The Longest Day już za nami. Była to gala niezwykła, interesująca i na pewno nikt nie mógł się na niej nudzić. Jednakże była to również gala na której mój klient Brock Lesnar miał zdobyć tytuł mistrzowski. Pas, który był zawieszony nad ringiem był na wyciągnięcie ręki i stało się coś co nie powinno się stać. Brock nie zdobył pasa, bo przeszkodził mu w tym Pentagon Jr.

Paul spogląda nerwowo na Brocka, który wygląda na wściekłego. Heyman nerwowo przełyka ślinę i kontynuuje.

Spójrzcie na jego twarz, nie jest to twarz człowieka, który odniósł porażkę. Jest to twarz Bestii, która jest żądna zemsty. Jej oczy nie wyrażają niczego poza gniewem i chęcią niszczenia. Pentagon Jr. nie ciesz się z tego, że zwyciężyłeś w tej walce. Teraz nie czeka cię już nic dobrego. Mój klient postara się o to, żeby twoje panowanie jako mistrz nie trwało zbyt długo. Ciemne chmury się nad tobą zbierają, a kiedy spadnie z nich deszcz, to będzie to deszcz odkupienia. Odkupienia dla Brocka Lesnara, który wykorzysta nawet najmniejszą okazję, żeby odebrać ci ten tytuł. Musisz być czujny i bardzo ostrożny, bo my będziemy czekać. Będziemy cierpliwie czekać na twój błąd i wykorzystamy go. Wykorzystamy go i odbierzemy ci pas, który nie powinien należeć do ciebie. Wydaje ci się, że wygrałeś walkę i dlatego jesteś najbardziej ekstremalnym zawodnikiem w SDW? Wcale tak nie jest, bo żeby być ekstremalnym to trzeba to udowadniać każdego dnia. Każdego dnia nasze czyny definiują to kim jesteśmy. Ty jesteś tchórzliwym szczurem, podczas gdy ja jestem sprzedawcą pułapek na szczury. Moją pułapką na ciebie jest Bestia. Bestia, która nie spocznie dopóty, dopóki nie wbije ci do głowy prawdy. Prawdy o tym, że jesteś nikim. Jesteś bezwartościowym, zadufanym w sobie przebierańcem, który wykorzystał moment i zdobył coś, co było przeznaczone dla kogoś innego. Ukrywasz twarz pod maską, ale ja nie muszę widzieć twojej twarzy, żeby znać prawdę o tobie. Wiedz, że będziemy starać się o walkę z tobą. Tylko ty i Bestia. Staniecie w ringu naprzeciw siebie, jeden na jednego. Aż tutaj czuję jak się trzęsiesz ze strachu na tę myśl. Świętuj i baw się z rodziną trzymając w ręku pas Brocka Lesnara, bo już niedługo będziesz musiał oddać go prawowitemu właścicielowi. Jednak zanim to nastąpi czeka nas kolejne wydanie Burn. Będzie to wyjątkowa gala gdzie w walce wieczoru zobaczymy co potrafi zdziałać nieokiełznana furia. Brock jest wściekły i zrobi wszystko co w jego mocy, żeby odreagować swoje niedzielne niepowodzenie. Nie wiem czy rozsądnym było umieszczenie go w Poland Street Fight Matchu.

Te słowa spowodowały, że publika znacznie się ożywiła. Widać po reakcji fanów, że wiele oczekują od tej walki.

Jak wiemy jest to walka dość ekstremalna. Mój zawodnik jest najbardziej ekstremalnym ze wszystkim zawodników występujących w SDW, więc będzie mógł pokazać nieco więcej niż zazwyczaj. Martwię się jednak tym, że Ralf nie jest zbyt wymagającym rywalem. Wystarczy na niego spojrzeć, żeby stwierdzić, że jego warunki fizyczne nie predysponują go do tej walki. Obawiam się o jego zdrowie zarówno fizyczne jak i psychiczne. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że Brock wyrządzi mu ogromną krzywdę. Będzie rzucał nim zarówno w ringu jak i poza nim. Będzie okładał go krzesłami, schodami, a nawet zniszczy nim stół komentatorski. Będzie to prawdziwa demolka, której tak słaby organizm może nie przetrwać. Poza tym Ralf przegrał swoją walkę na PPV. Jego fani będą zaraz krzyczeć, że wcale nie przegrał, bo do jego walki z Owensem wtrącił się ktoś trzeci. Zgoda, to prawda, że mieliśmy interwencję, która bezpośrednio przyczyniła się do zakończenia tej walki. Powinniście jednak podziękować panu Murillo, bo on tylko przybliżył to co i tak było nieuniknione. Wasz idol nie miał szans wygrać tej walki, po prostu odniósł mniej obrażeń dzięki takiemu zakończeniu ich starcia. Właśnie dlatego martwię się o jego zdrowie psychiczne, czy tak wątły umysł zniesie kolejną porażkę? Przecież od dłuższego czasu możemy zaobserwować, że Ralf nie jest do końca normalny. Posiada dwie osobowości – jedna z nich to mięczak, który chyba wierzy w jednorożce i lubi zbierać kwiatki przechadzając się po tęczy, a druga to twardziel, który wierzy, że ma do wykonania jakąś misję, która napędza jego marne życie. Lepiej, żebyś podczas walki stał się tym bezwzględnym psychopatą, bo inaczej Brock wyśle cię na kucyku do Suplex City. Jak sam mówisz czasem wstępuję w ciebie demon. A więc na Burn, Bestia z piekielnych czeluści zmierzy się z demonem, który musi zostać okiełznany i zniszczony. To jest wrestling, nie ma tu miejsca dla psychopatów, którzy nie wiedzą kim tak naprawdę są. Odpowiednim miejscem dla ciebie byłby szpital dla obłąkanych. Nie mogę ci niestety zagwarantować, że tam trafisz, ale gwarantuję ci, że po przejściu przez piekło, które zgotuje ci mój klient trafisz na wygodne szpitalne łóżko z ogromnym bólem głowy i jeszcze większym kacem moralnym. Jedyne co czeka cię w SDW to porażki. Nie pasujesz tu chłopcze, przegrywasz walkę za walką, a spotkanie z Brockiem pozwoli ci spojrzeć w głąb siebie. Co zobaczysz gdy zajrzysz w najgłębsze zakamarki swojej duszy? Psychopatę, którym prawdopodobnie jesteś i który przejmuję nad tobą kontrolę, czy przestraszonego chłopca, który skrywa się w kącie? Twoim najsłabszym punktem jest psychika. Psychika, która nie pozwoli ci wygrać tej walki. Musisz spojrzeć prawdzie w oczy – twoim największym rywalem jesteś ty sam. Wiem, że jeszcze tego nie dostrzegasz, albo raczej chciałbyś tego nie dostrzegać. Prawda jest jednak brutalna. Podczas walki z Brockiem zobaczymy twoją prawdziwą twarz – zostaniesz zmuszony dać z siebie wszystko. Jeśli chcesz wyjść cało z tej walki to musisz uwolnić demona, który w tobie drzemie. Próbujesz go ukrywać, hamować jego wpływ na twoją psychikę. Uważasz, że nie masz problemu mimo iż wszyscy inni widzą, że nie jest z tobą dobrze. Ten stan rzeczy można nazwać „chwilową ślepotą”. Kiedyś przeprowadzono eksperyment, który miał sprawdzić jak wiele ludzie dostrzegają wokół siebie. Polegał on na tym, że pytano przechodniów o to jak dojść w pewne miejsce. Gdy przechodzień zaczął tłumaczyć drogę, między nim, a jego rozmówcą przechodziło dwóch mężczyzn, którzy trzymali w dłoniach drewniane drzwi uniemożliwiając rozmawiającym utrzymanie kontaktu wzrokowego. W tym czasie gdy przechodzień nie widział swojego rozmówcy, tamten zamieniał się miejscem z innym człowiekiem, który był ubrany dokładnie tak samo. Okazało się, że ponad połowa przechodniów nie zauważyła, że rozmawia z kimś innym. Z tobą jest podobnie Ralf, nie widzisz, że masz ogromny problem. Problem, który zostanie zakończony już za parę dni.

Paul oddaje mikrofon swojemu klientowi, który najwidoczniej też chce coś dodać.

Przygotuj sobie pluszowego misia, bo wyślę cię do szpitala, dupku.

Po tych słowach Brock wyrzuca mikrofon z ringu i przy głośnym wołaniu fanów „Suplex City”, powoli oddala się na zaplecze.

http://i.imgur.com/VTHWU.gif

Raptor - 2015-11-11 21:02:43

Enter Sandman na arenie, co zwiastuje pojawienie się Ralfa. Holender pojawia się na arenie w normalnym ubraniu i z mikrofonem w ręku.

Ralf: Stało się, przegrałem. Nie udało mi się zwyciężyć w pojedynku z Kevinem Owensem. Podczas The Longest Day zapomniałem o czymś, co dla mnie jest podczas walki najważniejsze, a mianowicie o czujności. Stale powtarzam, że w tej branży trzeba mieć non-stop oczy dokoła głowy, podczas gdy sam zostaję zaskoczony podczas walki, a następnie ją przegrywam? Mógłbym powiedzieć o hipokryzji, jednakże w tej chwili jedyne, co czuję, to po prostu wielka złość. Nikt z nas nie lubi być oszukiwany, zwłaszcza w takim momencie, w jakim ja się znalazłem na The Longest Day. Kevin Owens pokazał swój wrestlingowy kunszt i nadal może nazywać siebie najlepszym zawodnikiem na świecie, jednak wszyscy widzieliśmy okoliczności, w jakich odniósł zwycięstwo, dlatego też uważam, że nasza rywalizacja nie została zakończona i bezwzględnie będę prosił General Managera o walkę rewanżową podczas Cage'O Phobii. <cheer> Na to jednak przyjdzie jeszcze czas, zaś przede mną kolejny pojedynek na Burn, podczas którego moim rywalem będzie, jak już zostaliście poinformowani, Brock Lesnar. <heat> Brock Lesnar, zwany też Bestią, który, podobnie jak ja, podczas szóstej edycji Burn będzie chciał zatrzeć złe wrażenie po gali PPV. Jest jednakże między nami jedna, subtelna różnica - Brock Lesnar przegrał swój pojedynek w zupełnie czysty sposób, bez interwencji z zewnątrz. Wiem, wiem, teraz próbuję odwrócić kota ogonem, ale po prostu czuję się oszukany i staram się pozbyć całej frustracji, jaka towarzyszy mi od kilku dni. Dosyć gadania o tym, po prostu się nie udało, trzeba iść dalej. Właśnie, a dalej czeka na mnie przeszkoda. Przeszkoda, która na pierwszy rzut oka wydaje się być niesamowicie trudna, jednakże jeśli przyjrzymy się bliżej sylwetce Brocka Lesnara, to można powiedzieć, że nie taki diabeł straszny. Nie zamierzam w żadnym stopniu lekceważyć "Bestii", jak określa Lesnara jego...menedżer? Konferansjer? Tłumacz? Jak właściwie mam nazwać Paula Heymana, aby w pełni oddać specyfikę jego pracy? Pomyślę nad tym jeszcze, ale o tym trochę później. Jeśli wrócimy do Lesnara, to po przejrzeniu jego występów w SDW muszę stwierdzić, że jestem lekko zawiedziony. Człowiek zwany Bestią spośród czterech walk zwyciężył w zaledwie dwóch, co daje ledwie 50%! Wspomniałem już na temat hipokryzji, jednakże z tego co widzę, to niektórzy tutaj biją mnie w tej kwestii na głowę! Menedżer, tak go będę nazywał, Brocka Lesnara nieustannie przestrzega każdego kolejnego rywala swojego klienta o niesamowitej sile Bestii, czasami wręcz grozi...jakimś Suplex City, jednakże póki dopiero jeden spośród rywali Brocka, został zmuszony do przerwania swoich regularnych występów, więc można powiedzieć, że w tej kwestii wychodzimy na remis. <uśmiecha się> A mówiąc już zupełnie poważnie, to przestrogi Paula Heymana nie robią na mnie wielkiego wrażenia. Na swojej drodze napotykałem wielu nadmiernie twardych zawodników, z wieloma zdołałem się rozprawić. Wśród nich było kilka potworów, bestia też by się jakaś znalazła. Ale...Suplex City? Muszę powiedzieć - kreatywnie to brzmi. Paul Heyman jest wyjątkowo barwną postacią, która zawsze zadziwi mnie kolejnymi urojeniami, które tworzą się w jego głowie, zapominając jednak przy tym, że pomiędzy rzeczywistością a urojeniami jest jednak pewna granica, która przebiega nie tylko przez postać Paula, ale także przeze mnie. W jednym punkcie się z Paulem zgodzę - demon musi zostać okiełznany i zniszczony. Trafiłeś w samo sedno, jednak czy rzeczywiście zrobi to Brock Lesnar? <heat> Jeśli rzeczywiście mu się uda, to chwała Brockowi. Jednakże nie jest to takie proste, jak ci się wydaje, Paul. Nazywasz mnie mięczakiem, następnie wspominając coś o...jednorożcach? Dawno nie byłem tak zdziwiony, mimo że oglądałem wiele twoich wypowiedzi. Nie pamiętam, żebym w SDW chociaż jeden raz wspomniał o jakichś jednorożcach, które najprawdopodobniej teraz ukazały się panu Heymanowi, gdy wychodził razem z Brockiem na ten ring! Co więcej, wygląda na to, że Heyman zdążył już przewidzieć, co stanie się w tym ringu podczas Street Fightu na Burn! Niech będzie, jak chcesz, Paul. Niech Lesnar uderzy mnie krzesłem lub złamie mną stół komentatorski, być może nawet sam się na tym stole położę, jednak mam pytanie - czy Lesnar w ogóle to zauważy? Ja widzę ten pojedynek nieco inaczej. Brock być może zniszczy mną stół komentatorski, a wcześniej uderzy mnie krzesłem, kijem do kendo czy łańcuchem, może nawet złamie mnie w pół, jednak nadal będzie jedynie pieskiem na smyczy Paula Heymana. Ciekaw jestem, gdzie teraz byłby Lesnar, gdyby nie było z nim jego nieodłącznego kompana. Może pracowałby na budowie, albo rąbał drewno? Jedno jest pewne - tutaj by go nie było. Ja, w odróżnieniu od Brocka Lesnara, wszystko zawdzięczam sobie samemu - nie znajomościom, nie Heymanowi, nie Danny'emu. Paul Heyman zdążył przekonać mnie do tego, że nie jestem tutaj jedynym, któremu pomoc psychiatryczna byłaby bardzo przydatna.

Ralf przerywa wypowiedź, a po kilku sekundach mikrofon wypada mu z ręki. Po chwili on sam upada na matę, trzymając się za głowę. Potem leży on przez moment bez życia, a po chwili wstaje, jednakże na jego twarzy zarysowuje się charakterystyczny obłęd. W pewnym momencie zaczyna on wykrzywiać swoją twarz i po chwili jego mimika do złudzenia zaczyna przypominać wyraz twarzy Paula Heymana. Podchodzi on do jednego z operatorów, pokazując w stronę titantronu, a następnie wraca do ringu. Sekundę potem na ekranie wyświetla się podobizna Brocka Lesnara, na co publika reaguje z dezaprobatą.

Ralf: Ladies and Gentlemen, przed Państwem uosobienie czystej siły i wielkiej brutalności. Oto Bestia, Brock Lesnar! <heat> Już jutro Bestia zrobi ze swoim przeciwnikiem to, co zawsze robi - doszczętnie go zniszczy. Wykona mu dziesięć Suplexów, pięciokrotnie rzuci nim o matę poprzez F-5, zniszczy obydwa stoły komentatorskie, połamie krzesła, stoły, zrzuci go z drabiny, a na koniec być może rozjedzie go jeepem! Z twarzy jego przeciwnika krew będzie tryskać hektolitrami, a twarz będzie tak pokiereszowana, że blizn nie skryje już żadna maska! On nie ma po co wychodzić do ringu, przecież przegrał swój pojedynek na PPV! To nie ma znaczenia, że Bestii również nie udało się wygrać, o tym nie ma co wspominać. Bestia zniszczy swojego przeciwnika już w walce psychologicznej. Gdy Ralf ujrzy krew na swojej twarzy, to będzie jego klęska, polegnie przez swój słaby, nadmiernie podatny umysł. Krwi na twarzy Bestii nie uświadczy, a nawet jeśli uda mu się zranić mojego klienta, to przecież jego twarz jest na tyle czerwona, aby krew na niej była zupełnie niewidoczna! To właśnie daje mojemu klientowi ogromną przewagę w tym pojedynku. Ralf, jeśli to oglądasz, wycofaj się z tej walki, inaczej czeka cię bilet w jedną stronę do....Suplex....City!

Po tych słowach obraz na arenie gaśnie, a po Ralfie nie ma ani śladu.

Bless - 2015-11-11 21:12:19

Na arenie rozbrzmiewa dobrze znana muzyka, to oznacza tylko jedno! Nick Jeffers jest w drodze do ringu, po chwili zawodnik pojawia się na stage'u z mikrofonem, zmierza powolnym krokiem do ringu. Zatrzymał się na środku kwadratowego pierścienia rozglądając się dookoła hali w której zgromadziła się publiczność. Zaczyna mówić..



Nick Jeffers: Mamy już za nami pierwsze PPV od restartu, teraz natomiast przyszedł czas na League of Titans. W której bierze udział 8 zawodników z których kilku nie powinno nawet o tym myśleć. Nie mnie zarządzać, chodzi mi głównie o tych którzy przegrywają notorycznie swoje walki a mimo wszystko znajduje się dla nich miejsce, może jednak to dobrze, jak najszybciej pozbyć się najsłabszych by z tymi wyróżniającymi się mieć większe szanse. Mattias Cortez to jedna z tych osób, która jeszcze nic nie pokazała, a dostała wszystko na tacy. Nick Jeffers musiał ciężką pracą dojść do miejsca w którym jest głównym faworytem do zwycięstwa, Twój debiut zapowiada się słabo, trafiłeś na najbardziej pożądanego gościa w ostatnim czasie i nie licz na to że w walce znajdziesz minutę dla siebie. Mam na swoim koncie wygrane z takimi graczami w tym biznesie, o których Ty mogłeś co najwyżej usłyszeć lub zobaczyć w telewizji. Biorę udział w tej lidze, bo SDW potrzebuje mnie abym to ja zaczął prowadzić to show, abym to ja był silnikiem napędowym, który pomoże zwiększyć prędkość w drodze do popularyzacji naszego produktu poza granicami kraju. Jeffers to osoba z jasnym i klarownym celem, ma na swej ścieżce siedem pachołków, które musi ominąć, aby dostać się na główną drogę jaką jest Global Title. Cortez jesteś pierwszym z nich, nie trudno mi Ciebie ominąć, bo nic dla mnie nie znaczysz, ale gdy już to zrobię, zwiększy to moją prędkość i moc, z którą będę mógł taranować następnych. Nadszedł czas na pokazanie świeżej krwi, że chrzest w naszej federacji mimo, że nie jest tak znana jak inne, jest bardziej bolesny, bo to ja jestem egzaminatorem, który chce aby nasze dzieło się rozwijało a nie stało w miejscu. Liczysz na to, że będziesz mógł dopisać do swoich osiągnięć wygraną ze mną? Naprawdę masz wysokie poczucie humoru.. Możesz być na równi ze mną, ale tylko przez chwilę, bo jesteś moim kolejnym punktem odbicia, który przybliża mnie do moich marzeń. Nadchodzi ciężki dzień, najtrudniejszy egzamin w życiu który przeprowadzi SDW Original, gość który jako outsider zrobił więcej dla tej federacji niż dla samego siebie, jedyne co jest moje to wspomnienia i plany na przyszłość, w których Ty grasz drugoplanową rolę i pojawiasz się dosłownie na kilka chwil. Przyszłość już zaczęła trwać, nadchodzą trudne czasy.. dla Tych którzy choć przez chwilę chcą spojrzeć mi w oczy, aby później zobaczyć z powierzchni maty ringu, jak odchodzę z tarczą..

Obraz gaśnie..

Mist - 2015-11-11 21:29:31

Na arenie rozlega się I'm so sick co oznacza, że powolnym krokiem pojawia się na arenie Dan Dowson!

https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/de/fa/b7/defab7d61dfbe9d7cd4c12cecc5999aa.jpg

Reakcja fanów jest wyraźnie negatywna, tak samo jak w przypadku Erica, który idzie obok zawodnika. Wrestler przechodzi obojętnym krokiem z kapturem na głowie, wchodzi na schodki i przeskakuje nad górną liną. Powolnym ruchem ściąga kaptur i odbiera od swojego managera mikrofon.



Włocławek... Kolejne z niby pięknych lokacji Polski. Dlaczego mnie to nie dziwi, że jest taka, a nie inna reakcja fanów? Czy naprawdę większość z was uważała, że wezmę na poważnie Nicka Jeffersa podczas PPV, pokonam go... Dlaczego miałem udowodnić, że po prostu jestem od niego lepszy? Czy ta walka by podniosła mnie z kolan, na które podobno upadłem? Czy on nawet był odpowiednim rywalem? Zrobiłem go, żeby dać mu złudną nadzieję na dopisanie sobie kreseczki przy streaku, który nic nie znaczy. Zwycięstwa czy porażki są liczone przez tych wszystkich, którzy mało co udowodnili w swoim życiu. <Dowson siada po turecku pośrodku ringu> Niech każdy teraz zamilknie, przestanie buczeć, bo wam to nic nie da. Moje oblicza zmieniają się w nieustannym tańcu, a wy niestety nie jesteście w stanie tego zrozumieć. Wróc, wy nie chcecie tego zrobić. Niejednokrotnie mówiłem o was jako o ważnych członkach moich fanów, każdy z zebranych tutaj coś dla mnie znaczył, ale przebijając się przez wasze maski, które zakładacie każdego dnia dojrzałem coś, co już dawno powinienem zrobić. Tak naprawdę każdy z was, przychodząc tutaj liczy na rozrywkę, nie licząc się z tym, co my znosimy walcząc w ringu naprzeciwko siebie. Widzicie? W każdym z nas jest egoista. Bardziej można powiedzieć to wobec nas wszystkich, przecież jedyne co to widzicie naszą maskę. Tak jest zawsze, nie wiecie jacy jesteśmy gdzieś dalej, ponieważ każdy z was jest karmiony odpowiednią dawką fałszu, a wy to wciągacie w siebie niczym narkotyki. Dlaczego na przykład wierzycie w to, że ktoś chce naprawdę kogoś zniszczyć w tym ringu? To nie było moim zamiarem, Jeffers karmiony trucizną sam w końcu zrozumie, że zabłądził w ślepy zaułek swojej kariery, a to wszystko, co zrobił, ta jego wygrana jest niczym innym, jak iluzją, wytworzoną przeze mnie. Po prostu można powiedzieć, że oddałem mu tą wygraną, ale pobierając też swój własny skalp. Jego wygrana została osiągnięta w silnym bólu, który odczuwał przez długi czas jeszcze po starciu. Nicky, to była dla mnie czysta zabawa, bez większych konsekwencji. To ty teraz masz niby argument, mówiąc o pokonaniu mnie na gali PPV, ale czy to wszystko przetrwa jeszcze dłużej? Wątpię.

Przechodząc dalej można powiedzieć, że zobaczymy powtórkę z rozrywki. Dlaczego ktoś taki jak Regal nie potrafi pomyśleć? Czy niestety, ale to jest problem dla naszego GEneral Managera? Sprowadza mnie do poziomu ludzi, którzy nie potrafią walczyć, których jedynym najlepszym zajęciem jest niby rozśmieszanie wszystkich. Dlaczego miałbym udawać specjalnie rannego, obitego człowieka, skoro to jest moją częścią pracy? Przecież na to się pisałem przestępując progi federacji i to się ciągnie już od paru lat. Big E, bo o nim mowa... Co ci daje fakt, że udajesz tak bardzo pobitego człowieka, niczym ofiarę Bestii... Bestii którą poniekąd pokonałem bez problemu. Po co miałbym pokazywać jaki on jest groźny? Podstawowa zasada tego biznesu to przetrwanie na powierzchni, co mi się udaje przez bardzo długi czas. W całym turnieju to ty będziesz jedynie przystankiem, kierunkiem, w którym podążę. Pokonanie ciebie nie stanowi dla mnie wyzwania, którego bym oczekiwał. Ty jesteś po prawdzie w tej samej lidze co Nicky. Obydwoje jesteście niespełnionymi osobami w tym biznesie, które uznają, że wygrywając z kimś podnoszą swój prestiż. To jest błąd, tak bardzo powtarzany. Nikt na koniec nie będzie pamiętał, ile kto wygrał. Każdy będzie pamiętał, co zdobył. Big E, mówiąc w skrócie, podczas gali padniesz na kolana czując, jak daleko w tyle jesteś.

Na arenie ponownie rozlega się theme, a zawodnik opuszcza ring przy wyraźnym buczeniu fanów

Remik - 2015-11-11 21:45:29

Na arenie zgasły wszystkie światła i zapanowała głucha cisza. Na titantornie wyświetlił się biały krzyż, a już po chwili "Labirynt Fauna" grupy Hunter rozbrzmiał na hali. W tym momencie publika wybuchła ogromnym cheerem, gdyż wiedziała kogo się spodziewać. Owacje nie ustawały, do momentu, aż w końcu światło rozświetliło mrok, ujawniając zakapturzoną postać, stojącą na środku ringu z mikrofonem. Dopiero, gdy wiedzieli, jak poważne słowa za chwilę padną, umilkli.

The Witcher: Podczas The Longest Day zostałem oświecony. Pan raczył obdarzyć mnie wiedzą, dlaczego wybrał dla mnie taką, a nie inną ścieżkę. Słowa Williama Reagala wyjaśniły wszystko - Ojciec Niebieski nie chciał, aby teraz zdobył tytuł mistrzowski... pragnął bowiem, żebym poskromił konkurentów w Leauge of Titans i na najważniejszej gali roku odebrał trofeum z rąk demonów. W ten sposób najdoskonalej zwrócę wzrok wszystkich na Niego. Właśnie to jest znakomity dowód, dlaczego warto powierzyć się Bogu. Czasami nie rozumiemy Jego planów, gdyż Jego drogi górują nad drogami naszymi, a myśli Jego nad naszymi myślami. Wkładam całe swoje serce w to co robię, całkowicie poświęcam się powierzonemu mi zadaniu i robię to bezinteresownie. Nie oczekują sławy, ani bogactwa... chcę po prostu spełnić uczynek miłosierdzia wobec was, wykonując misję. "A Ojciec Twój, który widzi w ukryciu, odda Tobie." Właśnie tak przedstawia się nagroda przygotowana dla każdego z nas. Na ostatniej gali PPV udowodniłem dlaczego nie warto wybierać zła. Jeffrey Nero Hardy poległ, w czysty sposób. Złapałem go w swoje sidła, aby ostatecznie odesłać jego duszę do piekła, gdzie jest jej miejsce. Teraz wszystko wejdzie na właściwe tory. Boski plan już niedługo zostanie zrealizowany. Świat stanie się lepszym miejscem, bez zła i cierpienia. Dla mnie to piękny sen, który już niedługo może zmienić się w rzeczywistość. Szczerze tego pragnę i małymi kroczkami zmierzam do celu. Wystawiacie mi piękną laurkę, bijąc brawo, gdy pojawiam się na arenie. To dla mnie wspaniały znak, że moje wysiłki nie idą na marne. Na najbliższym Burn ponownie dobędę srebrnego miecza, aby dobro zatriumfowało. Mam nadzieję, że lekki wstrząs, jaki go czeka, otworzy mu oczy i światło ponownie zagości w jego sercu. Jeśli jednak nie zgodzi się przyjąć Boga... nie będę znał litości. Rzucę go na kolana, aby pokazać całą nienawiść, która czeka go w ogniu nieugaszonym. Przede mną nie trzeba się tłumaczyć, ja tnę bez wytchnienia, aby moi bliźni mogli żyć w lepszym miejscu. Jeżeli ktoś chce się ukorzyć przed Panem, to dobrze wie, gdzie może to zrobić. Teraz jednak Sillas stoi za ścianą mroku, a spotkanie ze mną w ringu będzie dla niego ostatnią szansą na zbawienie. Do tej pory... zostańcie z Bogiem. Czas zastawić sidła!

Po tych słowach Anioł Zagłady odrzucił mikrofon na scenę, a światło ponownie zgasło. Kiedy zapaliło się na powrót, nikogo już nie było w ringu.

Yarexon - 2015-11-12 15:50:04

"Na arenie rozbrzmiewa "Another Me" i po chwili pojawia się na arenie Jeff Hardy, który witamy jest buczeniem. The Charismatic Enigma idzie powoli do ringu śmiejąc się z fanów buczących na niego. Po krótkiej chwili wchodzi do ringu i odbiera mikrofon.

Jeff Hardy: Czemu na mnie buczycie? Nie potraficie zrozumieć, że ja robię to co tylko do mnie należy, a dla was to będzie lepsze, bo w końcu przestaniecie złudnie patrzeć na waszych bohaterów jakby mieli aureole nad głową. Nawet wasz wielki obrońca wiary nie dał rady przeciwko moim brudnym zagrywką, ale powiedzmy sobie szczerze, takie jest zło. To co widzieliście w niedzielę to jest niewiele w porównaniu do tego co mogę wam zrobić dalej, a możecie się o tym przekonać już dzisiaj, ponieważ kolejny rywal zostanie mi rzucony na tortury, jakich jeszcze nie zaznał. Nie jestem nikim dobrym, taki byłem, ale to już przeszłość, bo dostałem uwolnienie. Nie muszę się nikomu podlizywać. Walczę jak chce i kiedy chce, bo nie przebieram w środkach w misji naprawienia ich samych drogą ascetyzmu. Jeden człowiek jest głupi i będzie szedł ślepo utartym myśleniem rodem ze średniowiecza i cały czas wierzył w to, że jego Pan istnieje, więc na własną odpowiedzialność niech się stacza na sam dół tak nisko, że już nie będzie widział świata rzeczywistego. Pogrąży się w iluzji wytworzonej w jego chorym umyśle. Dzisiaj się przekonamy czy mój kolejny rywal będzie na tyle mocny, żeby się przeciwstawić. Na tyle mocny, żeby wygrać? Może to mu się udać, ale z pewnością nie uniknie tych wszystkich krzywd, które czekają już tylko na niego. Uwierz mi, że żadnej z nich nie zawaham się użyć, bo jestem czystym złem. Zawsze wybieram dla was najgorszą opcję, a kolega Robert ma poprostu pecha, bo turniej go zmusił do walki ze mną, a ja w tym turnieju jestem ukierunkowany tylko na zadawanie bólu, ale nie ma co się na ten temat rozwijać. Wszystko zobaczycie dzisiaj.

Jeff zostawia mikrofon i idzie na zaplecze.

www.raczkaforum.pun.pl www.rplifestyle.pun.pl www.cerberus.pun.pl www.3gp.pun.pl www.talesofshinobi.pun.pl