Aigor - 2015-09-27 23:45:19

Piszemy tutaj wypowiedzi, podobnie jak w ringu, jako nasza postać, które również częściowo będą mieć wpływ na push. Przykładowe wypowiedzi to proma, wywiady, dialogi z innymi wrestlerami.

Road Dogg - 2015-10-03 16:08:27

W środku ciemnego pomieszczenia oświetlonego jedynie słabą żarówką stoi odwrócona plecami zakapturzona postać. Odziana jest w białą bluzę z kapturem oraz czarne dresy.

Jeff: Świat jest taki smutny, tłumy jednakowo szarych ludzi przemarzających bez celu betonowe bezdroża miast. Żaden z nich nie ma w sobie choć iskry motywacji do realizacji swoich pragnień. Jednak wystarczy wsłuchać się w pochodzący z głębi cieni, wystarczy pozbyć się strachu oraz hamulców. Upadły rozjaśnił moje myśli, natchną mnie swym czarnym płomieniem siły, pokazał mi nieznane dotychczas światy. Nauczył mnie jak przezwyciężyć narzucony przez Boga rozsądek, pokazał mi, że nie ma żadnych świętości. W zamian zażądał tylko jednego, aby każdy żywy położył się spać. Przekonają się o tym moi dzisiejsi rywale, władca cieni żąda ich dusz, nie musi się martwić, dostanie je. Obiecuję że śmiertelnicy poczują oddech mroku, który zamieszka w ich sercach i wyżre je niczym rak. Nikt nie jest bezpieczny, żadna istota nie ujdzie przede mną z życiem, każdy trafi na ołtarz mroku.
Po tych słowach Jeff odwrócił się w stronę kamery przeraźliwie się śmiejąc. Powolnym ruchem ściągną kaptur odsłaniając nienaturalnie bladą twarz. Od ucha, do ucha przechodziło szerokie rozcięcie, które sprawiało iż jego usta były nienaturalnie szeroko rozwarte.
Obraz z kamery zaczął śnieżyć, Killer rozpłynął się pośród mroku tylko po to, aby w chwilę później jego twarz zmaterializowała się tuż przed obiektywami. Powolnym ruchem przyłożył palec do swych pociętych ust.
Jeff:Ciiii, idź spać.
Wypowiedział tylko jedno zdanie zdane po którym zakłócenia na kamerze nie pozwoliły już nic dostrzec. W tym momencie transmisja dobiegła końca.

eronics - 2015-10-04 12:09:04

Na największym telebimie na arenie oraz na ekranach teleodbiorników ukazał się ten sam obraz. W ciemnym pomieszczeniu oświetlonym jedynie poprzez mało wydajną lampę widać było tylko twarz człowieka, który był tam obecny. Każdy kto zajmował miejsca w hali skierował wzrok dokładnie tam gdzie owy mężczyzna się pojawił. Sam jego wygląd sprawiał, iż ciężko było oderwać od niego wzrok. Widoczna była tylko twarz, resztę ciała spowił mrok. W końcu sam zainteresowany zabrał głos.

Ostatniej nocy miałem pewną wizję. Świat pochłonięty zadowoleniem i pozytywną energią w jednej chwili zatrzymał się. Widziałem was wszystkich z góry.. Widziałem oświetlone miasto, a w nim zabawę i szczerość- nic nie stawało wam na przeszkodzie. Bawiliście się słuchając głosu serca. Popełnialiście ryzyko. Uśmiechy nie znikały wam z ust. Wszystko układało się jak w bajce. Nagle zatrzymaliście się i popatrzyliście sobie w oczy. Uśmiech zniknął z waszych twarzy, a reflektory was oświetlające zniknęły. Szliście wówczas bez celu przed siebie. Szukaliście kogoś kto poda wam rękę ale przecież wszyscy mieli je związane...
Sen zniknął. Wstałem z łóżka i pomalowałem twarz. Postanowiłem, że uśmiech nigdy nie zniknie z mojej twarzy. Przybrałem postać, którą stworzyły moje myśli. Zostałem waszym wybawicielem!
<maniakalny śmiech jokera> Nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo byliście samotni. Wasz naród potrzebuje prawdziwego kryminalisty i oto jestem! Zastanawialiście się kiedyś dlaczego dosięga was smutek? Tworzą go ludzie obecni dookoła was. Wy nie wyniszczycie siebie nawzajem. Ja zrobię to za was. Jedyny sensowny sposób na życie w tym świecie, to ten pozbawiony reguł. Brakuje wam odwagi ale ta najważniejsza część każdego z was... dopełnia mnie. Jestem przedstawicielem chaosu. Wiecie co jest najważniejsze w chaosie? Jest sprawiedliwy. Ty mnie nie zabijesz przez swoje niezrozumiałe poczucie praworządności. Einar, Dowson!! Nie zabiję was, bo za dużo z wami zabawy! Sądzę, że jesteśmy sobie przeznaczeni!.. by robić to przez wieczność. <maniakalny śmiech Jokera>

Na koniec śmiejący się tajemniczy i manipulujący mężczyzna podszedł do kamery, widać, że kierujący nią człowiek był bardzo przejęty. Psychopata podszedł do niego i przekręcił swą głowę w bok patrząc mu się prosto w oczy, a zarazem w obiektyw i wyciągając nóż przed swą twarz, powiedział do niego...

Dlaczego jesteś taki poważny?

Po krótkim zdaniu raz jeszcze rozległ się maniakalny śmiech, a na arenie oraz w domach ludzi, którzy oglądają telewizję rozległy się krzyki kamerzysty, a obiektyw znajdował się już na ziemi. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyli ludzie była karta jokera.. Krzyki wówczas ucichły, lecz straszny mężczyzna śmiał się do końca.

Yarexon - 2015-10-04 22:24:34

Kamera przenosi nas na zaplecze, a tam w ciemnym pomieszczeniu stoi nowy nabytek SDW, The Charismatic Enigma.

Jeff Hardy: Witajcie Stwory! Od tego tygodnia możecie cieszyć się waszym ulubionym zawodnikiem, Charyzmatycznym Enigmą i to tutaj w Warszawie! <cheer> Jestem tutaj w Polsce pierwszy raz, przyjechałem kilka dni temu, ale już teraz mogę śmiało stwierdzić, że atmosfera jak i sami fani są tutaj wspaniali. <cheer> To mnie utwierdza w przekonaniu, że SDW jest dobrym miejscem, aby zatrzymać się tutaj na dłużej. <krótka przerwa> Domyślam się, że pewnie nie każdy tutaj mnie kojarzy, ale ja właśnie po to tutaj przybyłem. Chcę pokazać każdemu z fanów, że świetny wrestling możecie oglądać nie tylko w telewizorze. Do SDW zawitał Jeff Hardy i nie po to, aby tu próżnować. Niektórzy z Was znają mnie z występów w Stanach Zjednoczonych, ale teraz Charyzmatyczny Enigma przyleciał tutaj do Polski, aby cieszyć Was rozrywką na najwyższym poziomie, a taką z pewnością jestem w stanie wam zapewnić. Rzeczy, które mnie charakteryzują to drabiny i loty z dużych wysokości. Większość ludzi jakby spojrzała z mojej perspektywy na to wszystko to szybko by zrezygnowała w obawie o własne zdrowie, ale ja nigdy się tym nie przejmowałem, ponieważ to uśmiechy na waszych twarzach są najważniejsze. <cheer> Nie da się ukryć, że mój stary znajomy, z którym połączę siły na pierwszym Wednesday Night Burn również bez problemu to sprawia. Tak, wiecie o kim mówię. Do SDW nie zawitał jedynie The Charismatic Enigma. Jest tutaj też The Master od 619, Rey Mysterio, <cheer> ale zadanie przed nami nie jest proste, bo jednym z naszych rywali będzie ten szaleniec Bray Wyatt. Uważasz się za proroka? Wszyscy się śmieją z mojej przeszłości, ale ty widać gorszą miałeś skoro serio myślisz, że ci ludzie tobie ufają. Ktoś musi Cię sprowadzić na ziemię i tak się składa, że tym razem padło na mnie. Może nigdy nie widziałem go w ringu, ale już sama jego postura mówi mi, że łatwo nie będzie o zwycięstwo. Będzie trzeba uważać na każdym kroku co on planuje, bo człowiek niezrównoważony psychicznie może zaskoczyć w każdym momencie. Drugi z moich rywali to niejaki Danny. O nim wiem jeszcze mniej niż o Bray'u, ale jego też nie można lekceważyć, bo życie mnie nauczyło, że walcząc na pół gwizdka nawet jako faworyt wychodzi się na tym jak Zabłocki na mydle. Na szczęście ja nie muszę się nastawiać na jakieś złoto w niedalekiej przyszłości. Ja już w swojej karierze osiągnąłem wiele i nie potrzebne są mi kolejne tytuły. Ważne, żeby na waszych twarzach znowu zagościły uśmiechy. <cheer> SDW Heavyweight Championship może być co najwyżej skromnym dodatkiem w nagrodę za ciężką pracę, ale do tego jeszcze daleko. Wiem, że jestem tutaj nowy i jeszcze muszę zapracować na wasz szacunek, ale ja właśnie po to tutaj przybyłem. Nie zamierzam klękać przed nikim, ale co ja Was będę zanudzał. Wszystko zobaczycie na własne oczy już za kilka dni. Zapraszam wszystkich do Warszawy, będzie się działo.

Obraz z kamery się urywa.

eronics - 2015-10-11 13:01:09

Kamera przeniosła nas do tajemniczego miejsca. Kamerzysta trzęsąc się podszedł bliżej ściany, o którą oparty był mężczyzna w fioletowym garniturze. Miał zgięte nogi, a w między nimi trzymał swoją głowę. Widać było jednak na niej zielone, długie włosy wszyscy już wiedzieli kogo widzą. Właśnie z tego powodu operator kamery bał się podejść bliżej. Mężczyzna, który siedział bowiem oparty o ścianę to mistrz psychicznej gry.. Wystarczą mu tylko słowa, aby zwykły człowiek zmienił swe myślenie. Nad Jokerem widniał napis namalowany czarnym sprejem. Oto on:

"W każde cierpienie wpisana jest obietnica wyzwolenia"


Kamerzysta stanął nagle w miejscu. Wpatrywał się ciągle w owy napis zapominając nagle o rzeczywistości. Budynek, w którym się znajdowali nie był oświetlony żadną lampą.. Jedyna światło, które tu docierało przechodziło przez malutką szparę w suficie....

Czekałem na ciebie..

Operator kamery wiedział już co go czeka. Jego ciało przeszły ciarki. Zdawał sobie sprawę, że gdy wróci do rodziny nie będzie taki sam wtedy kiedy opuścił próg tego domu.. Joker nagle podniósł swą głowę, okazało się, że w ustach trzymał nóż. Po chwili wyciągnął go i zaczął mówić do kamerzysty dziergając coś na ścianie ostrym narzędziem..

Miałem sen i pojawiłeś się tam. Biegłeś wśród zbóż opuszczony przez złe myśli, a nirwana opanowała twoje wnętrze. Uciekałeś przed ludźmi, którzy nie chcieli cię już znać. Problem dzisiejszego świata nadal jest nie rozwiązany.. Uciekałeś choć dobrze wiedziałeś, że nie dotrzesz do celu. Nie zabiłeś ich.. Chciałeś żyć własnym życiem.. <maniakalny śmiech Jokera> A oni przecież chcieli cię zabić... Wiesz co? Ten sen dzieje się tu i teraz. Byłeś i jesteś psem.. Psem, który goni samochód ale gdy go dogoni nie wie co zrobić. Siedzę przed tobą, a ty mnie słuchasz.. Wszedłem do twojego wnętrza! <maniakalny śmiech Jokera> Wiesz dlaczego to robię? Zamiast drążyć w przeszłości wolę zadbać o przyszłość. Kropla nie siłą drąży w skale, a powolnym deszczem. Śmierć jest lekarstwem na życie. Śmierć jest nagrodą życia!... Ja cię nie zabiję... Im nas więcej w grze tym lepiej. Twój strach jest kroplą w deszczu. Najmocniej pada na tych, którzy najbardziej potrzebują słońca.. <maniakalny śmiech Jokera> Gdy człowiekowi za bardzo zależy, wszystko czuje dwa razy mocniej. Wiesz skąd mam te blizny? <Joker odwrócił się do kamerzysty i przejechał lekko nożem po czerwonych liniach na policzku> Widziałem jak radość przepełniała serca ludzi obecnych na jednej z wysp. W jednej chwili połowa z nich zebrała się w jedną grupę, a pośrodku obecna była kobieta. Byłem dzieckiem i nie rozumiałem pewnych rzeczy. Nie podchodziłem bliżej. Wszyscy po kolei strzelili do niej z pistoletów, aby na koniec pozastrzelać siebie nawzajem. W pewnym momencie dotarło do mnie, że tą kobietą była moja matka. Przyszedł do mnie mój ojciec, widziałem, że ktoś uciekł z owego kręgu.. Zobaczyłem, iż tato w swych spodniach miał pistolet. Uśmiechnął się do mnie i zapytał- "Dlaczego jesteś taki poważny? Teraz sprawię, iż mój syn nigdy nie będzie smutny." Po czym włożył mi nóż w usta i przejechał z dwóch stron po policzkach.. A ty jesteś jak mój ojciec.. Nienawidziłem go! Ale teraz uświadomiłem sobie, że dzięki niemu mogę zmieniać świat... <maniakalny śmiech Jokera>

Kamerzysta jakby w transie podszedł bliżej ściany, o którą oparty był Joker. Umalowany kryminalista upadł na ziemię i śmiał się z całej siły uderzając pięściami w twarde podłoże. Kamera uchwyciła napis wydziergany przez Jokera...

"Miłość jest jak szklanka.. Stłucze się zarówno wtedy gdy ją upuścisz jak i wtedy gdy ściśniesz ją za mocno.."



Kamera raz jeszcze ukazała śmiejącego się Jokera. Za chwilę kamerzysta zaczął biec przed siebie. Zatrzymał się przy wielkiej dziurze w ścianie. Popatrzył w dół.. Było naprawdę wysoko. I skoczył, a obraz urwał się.. Ostatnimi dźwiękami był maniakalny śmiech Jokera..

osti12 - 2015-10-11 13:35:14

Kamery się przenoszą do sali gimnastycznej, gdzie widzimy trenującego Lashley'ego. Który przygotowuje się do walki debiutanckiej. Lashley schodzi z ringu, że by udzielić wywiadu, który jest lekko zadyszany i spocony.


http://www.train2perfection.com/wp-content/uploads/2011/03/DSCN8064.jpg

Lashley: Widzicie ten pot widzicie ! To jest pot, który zwiastuje zniszczenie jakie czeka moich rywali.  Na ostatniej tygodniówce Wednesday Night Burn nastąpiło moje przyjście, które jak widać nie do końca wzbudziło podziw w moją osobę. Ale dzisiaj będzie inaczej dokonam czegoś niesamowitego i uda mi się w tej walce skraść kawałek samo zniszczenia, jakie wam dzisiaj prorokuje. Lashley jak widzicie przybył do Płocka. Do tej Areny, że by wam ludzią dać tą doskonałość i moją cząstkę brutalności. Mam nadzieję, że po walce będem mógł udać się do baru z piwem i wypić piwo z moimi przyjaciółmi jacy są polacy. Tak to dzięki wam czuję się jak ryba w wodzie naród polsk,i to jest jeden z najlepszych widzów na świecie. Nigdzie nie pamiętałem takiego wsparcia nawet jak walczyłem w MMA. Więc z całego serca chciałbym wam podziękować no to coś fajnego usłyszeć dobrego polaka. Dzisiaj Płock i ta cała Orlen Arena doświadczy gniew jakim jest Dominator !! Nadejdzie sprawiedliwość...

***Lashley podniesionym głosem rzuca mikrofon. Nakręcony Dominator zachęca każdego, że by wszedł do ringu. Po głębokiej ciszy jaką można było odczuć ktoś zdecydował się wejść do ringu. To był młody mężczyzna o dosyć drobnej posturze, który około waży 82 kg. Lashley śmiejąc się chwali śmiałka odwraca się w stronę kamerzysty, a sam śmiałek postanowił jakimś sposobem pocieszyć Dominatora, ale  Lashley zachował się z honorem  poklepał po barku***


Dzisiaj na drugiej edycji tygodniówki udowodnię swoją wyższość... A kiedy ten czas nadejdzie wykonam akcję Speara na mojich rywali jacy są Jeff The Killer & Danny & Pentagon Jr. bójcie się Boy the Same Destroyed nadchodzi.

***Lashley rzuca mikrofon i pod wpływem impulsu uderza w kamerę. W ten sposób kamera traci obraz***

Remik - 2015-10-13 00:07:44

Obraz przenosi się do tajemniczego pokoju, w którym jedyne światło dają dwie świece. Rzucają one blask na wielkie krzyż na stole, a także zakapturzoną postać ubraną na czarno. Mężczyzna szepcze słowa modlitwy przesuwając paciorki różańca, lecz już po chwili wykonuje znak krzyża i siada na krześle, ściągając kaptur i odsłaniając swe oblicze. To skupiony The Witcher, który utkwił swój wzrok w krzyżu i jakby cały świat przestał dla niego istnieć.



The Witcher: Wszystko już gotowe, Panie. Sprawdziłem plany budynku, tydzień temu dobrze poznałem arenę. Zastawiłem sidła, nie ma szans żeby mi uciekł. Uwolniłem to miejsce od jednego Potwora, a teraz przyszła kolej na drugiego. Jestem Ci naprawdę wdzięczny, że tak bardzo mi ufasz i powierzasz tak istotne zadanie. Dziękuję, że dałeś mi szansę, aby poprzez moją osobę, skierować oczy widzów na Ciebie. Wykonam wszystko, co mi powierzysz. Wywyższę Twoje imię ponad wszelkie imię, tak, że na Jego dźwięk zegnie się każde kolano. Gdy zostanę największym mistrzem tej federacji zaprowadzę tu Boży ład i pokój. Przekażę im Twoje wybawienie i ukojenie. Nie tylko dam im przykład, lecz przede wszystkim zgładzę wszelkie pokusy i demony, które próbują zaistnieć tam, gdzie nie powinny. Jestem świadomy zagrożeń, jakie związane są z mą misją, ale umiłowałem Cię ponad życie, tak jak Ty kochasz każdego człowieka i dlatego stawiam postawiony cel ponad życie. Ostatnio znowu uradowało się me serce, widząc jak Ci wszyscy ludzie z euforią przyjęli mój tryumf. Chyba zrozumieli i docenili pracę, jaką dla nich wykonuję. Nie spodziewałem się tak przyjaznego przyjęcia, to znacznie ułatwi mi zadanie. Z całego serca dziękuję Ci za głębię łask, jakimi mnie obdarzasz. Dziękuję za siłę, aby się nie cofnął, ani się nie zachwiał. Dziękuję za spokój duszy, którym koisz me nerwy i gasisz mój gniew, zanim wybuchnie i spustoszy grzeszników, odbierając im szansę na poprawę. Bardzo długo czekałem, aby rozpocząć działania na tym ternie, ale w końcu pozwoliłeś mi wkroczyć na te wody. Jestem przekonany o tym, że Joker uciekł z piekła bez wiedzy Lucyfera i na własną rękę próbuje dewastować szczęście śmiertelników... nie minie go kara. Błogość odpoczynku od nieugaszonego ognia z otchłani nie potrwa długo. Ujarzmię go, tak jak mi poleciłeś. Proszę Cię tylko, abyś mnie umocnił. Jak zwykle, mam tylko jedną szansę. Jeśli polegnę to zatracę sumienia ludzi... nie mogę do tego dopuścić. Jeszcze nigdy Cię nie zawiodłem i teraz będzie tak samo. Żadna kreatura nie będzie się panoszyć w Bożym świecie!

Po tych słowach Anioł Zagłady na powrót naciągnął kaptur na głowę, położył się na podłodze krzyżem i pogrążył się w cichej modlitwie. Obraz z kamery zniknął...

Yarexon - 2015-10-13 10:30:10

Kamera przenosi nas pod miejsce, które jest dobrze znane mieszkańcom Płocka. Znajdujemy się właśnie na Starym Mieście pod Ratuszem, a w ręku kamerę trzyma Jeff Hardy i przemierza ulicę starówki.

Jeff Hardy: Mam zaszczyt powitać Was z kolejnego miasta, do którego zawitał The Charismatic Enigma, Jeff Hardy jak i oczywiście całe SDW, a tym razem jest nim Płock. Fani z tego miasta mieli już okazję cieszyć się wspaniałym widowiskiem, jakie im z pewnością gwarantuje SDW, ale było to dawno temu, a teraz powracamy w jeszcze lepszym składzie. Płock to jest drugie polskie miasto, które ma zaszczyt gościć moją skromną osobę i muszę przyznać, że podoba mi się tutaj. Chyba wszędzie Polska publika jest taka wspaniała, bo co inne to miasto to zawsze dajecie mi wiele sił do walki, a dzięki temu mam siłę do codziennego trenowania i cały czas stawiania poprzeczki coraz wyżej. Ostatnio nawet nie był w stanie mi dać rady Bray Wyatt, z wielką karierom w SDW, a teraz chyba nieco osłabł, bo ja jestem już przed nim, wyprzedziłem go i teraz pora zrobić to samo z kimś innym i chyba każdy wie o kogo mi chodzi. Einar Hallvard, dosyć nietypowy człowiek, on ma odmienny wygląd, poglądy i chyba wogóle wszystko, ale wróćmy do tematu. Nie wiem czy wiesz, ale ludzie nie są głupi i wiedzą, że takie mitologie już dawno nie istnieją. Jeśli nie wiesz to nawet Włochy już są chrześcijańskie i porzucili swoją mitologie, bo nikt w to nie wierzy oprócz Ciebie i grupki twoich kolegów, ale powiem ci, Einarze, że jest osoba, która jest w stanie ci się przeciwstawić. Już nie jesteś taki mocny jak kiedyś. Ty również przegrałeś tak jak Wyatt, więc jestem na najlepszej drodze do pokonania drugiego świra, ostatnio samych takich tutaj spotykam, ale dlatego będę musiał uważać na niego, bo oni zawsze mogą zrobić coś nieprzewidywalnego. Nie po to przez wiele lat walczyłem w wielu największych federacjach świata, aby teraz się poddać. Wyjdę w środę do ringu i pokażę Einarowi, że to już nie jest miejsce zawłaszczone przez niego. Należy ono do mnie i przede wszystkim do Was i powiem ci, Alaskian Madmanie, że nie ma drogi powrotnej na szczyt, bo ja już oto zadbam, żebyś nie wysiadł na Burn z pociągu na samo dno. Mnie czeka odmienną drogą, ponieważ ja już w przeciwieństwie do Ciebie wygrałem jedną walkę i chcę kontynuować moją dobrą passę i nie pozwolę, żeby ktokolwiek mnie w tym zatrzymał, nawet ty, Einarze, więc lepiej szykuj się na ostre kopanie dupy, bo tylko tym da się położyć chłopa ważącego prawie 120 kg. Chyba zbliżamy się do następnego przystanku do naszej podróży. <Jeff pokazuje kamerą halę z napisem Atlas Arena, a potem wraca z obiektywem w swoją stronę> Widzimy się w środę!

Po tych słowach obraz z kamery się urywa.

Raptor - 2015-10-13 21:22:59

Kamera przenosi nas do jednej z szatni. Widzimy w niej trenującego Ralfa. Zawodnik, nie przerywając ćwiczeń, rozpoczyna monolog.

Ralf: To szaleństwo. Nie potrafię opisać słowami tego, co czuję. Mam wrażenie, że moja własna głowa jest ciemnym korytarzem, który ciągnie się w nieskończoność, a w dodatku nigdy nie wiadomo, co czyha za zakrętem. To straszne uczucie, gdy nie można niczego zaplanować, niczego przewidzieć, gdy trzeba ostrożnie wykonywać każdy kolejny ruch, bo nigdy nie wiadomo, co za moment może się stać. Wykańcza mnie to. Coraz częściej czuję, że przegrywam ten wewnętrzny pojedynek. Nie mogę w normalny sposób przygotować się do walki w ringu, ponieważ ciągle czuję na plecach jego oddech. Ostatnio siedział cicho, co pozwala mi odetchnąć, jednak mam nieodparte wrażenie, że jest coraz bliżej i wkrótce znów da o sobie znać. <przez dłuższą chwilę nic nie mówi> Niedawno mnie zaatakował. Nie wiedziałem o tym, gdy stanąłem po raz pierwszy w ringu. Gdy sędzia klepnął po raz trzeci, poczułem się jak w niebie. Myślałem, że wszystko było dobrze, dopóki nie przekroczyłem progu swojej szatni. <przerywa na chwilę> Gdy zobaczyłem, co tam się stało, w jednym momencie wszystko stało się dla mnie jasne. A więc stało się. Potwór wyszedł ze mnie i stało się to akurat tuż przed moim pojedynkiem! W jednej chwili cała radość mi przeszła. Usiadłem na ostatnim ocalałym krześle, musiałem sobie wiele rzeczy przemyśleć. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to myśl o zakończeniu kariery. To jednak nie jest żadne rozwiązanie. Byłaby to jedynie chwilowa ucieczka od problemu, nic bym w ten sposób nie zyskał, za to przeszłaby mi koło nosa szansa na zrobienie poważnej kariery w Europie. Mógłbym uciec przed wrestlingiem, jednakże nigdy nie ucieknę przed samym sobą. Mój problem tkwi w mojej głowie i wiem, że muszę się z nim uporać. Nie poddam się, zbyt długo toczę tę walkę, by teraz móc się wycofać. Teraz jestem w dołku, ale wiem, że czas działa na moją korzyść. Demon ciągle we mnie jest, jednakże wiem, że kiedyś był jeszcze silniejszy i czasami zdobywał nade mną kontrolę nawet przez całą dobę. Czuję, że mam na niego sposób. Mój przeciwnik jest narwańcem, jednakże dłuższa wymiana ciosów go męczy. Wiem, że w ten sposób w końcu powalę go na deski. Kluczem do mojego sukcesu będzie zamęczenie mojego odwiecznego wroga. Mogę się mylić, jednak ta myśl bardzo mi pomaga, dzięki niej łatwiej jest mi przetrwać trudniejsze momenty, takie jak ten. <milczy przez chwilę, skupiając się na ćwiczeniach> Ostatnio otrzymałem sporo wiadomości od znajomych, kolegów z federacji i fanów. Wiele osób wyraziło wobec mnie podziw, niektórzy uważają mnie za wyjątkowo charyzmatycznego, a przede wszystkim szalenie utalentowanego ringowo. Dziękuję Wam bardzo za wsparcie, to wyjątkowo miłe słowa, jednakże czym jest talent, charyzma, czym jest nieprzeciętna umiejętność radzenia sobie w ringu, kiedy nie można poradzić sobie z samym sobą? <zatrzymuje na chwilę> Nie, nie, nie. Nie można tak myśleć. Jestem silny, wciąż walczę, nie wolno się poddać. Wkrótce go pokonam, trzymajcie za mnie kciuki.

Ralf w tym momencie wyłącza kamerę.

Road Dogg - 2015-10-13 23:02:53

W środku ciemnego pomieszczenia oświetlonego jedynie słabą żarówką stoi zakapturzona postać. Odziana jest w białą bluzę z kapturem oraz czarne dresy.
Jeff: Zero strachu, zero paniki oto moje emocje, nikt mnie nie zatrzyma. Nikt nie ucieknie spod ręki mroku. Cień pochłonie wszystkich śmiertelników, jednak mogę was ocalić, mogę oszczędzić wam cierpieć, wystarczy że pójdziecie spać. <tu szaleńczy śmiech zakapturzonej istoty, lecz nagle go przerywa>  Nikt was nie ocali, wasz Bóg jest martwy, oddał was w paszczę zła. Nastąpi koniec, ciemność i strach zawładną krainą śmiertelników, nadciąga fala jakiej jeszcze nie było. Nic nie uchroni was przed wiecznym potępieniem jaki szykuje upadły, zapomnijcie o aniołach, świętych, leżą u stóp Tartaru lub stoją w mrocznych zastępach Upadłego. Nie ma takiej siły, która zatrzyma to co nie nieuniknione. Ja, jestem tylko posłańcem, prawdziwy mrok kroczy za mną. <Kończąc ten krótki wywód Jeff podnosi niewidoczny wcześniej dla kamery kanister z benzyną, polewa sobie ręce, po czym wyciąga z dresów zapalniczkę. > Wszyscy spłoniemy to nieuniknione, nikt nie wyjdzie stąd żywy. < po czym podpala ręce wspomnianą wcześniej zapalarką. Z obłędem na swojej pociętej twarzy obserwacje jak jego kończyny płoną, lecz nagle ogień gaśnie, a ręce mówcy wyglądają jak gdyby nigdy nie widziały płomieni. Nightmare przykłada palec do ust uśmiechając się coraz coraz bardziej. > Ciiii, idź spać < pomieszczenie wypełnia maniakalny śmiech mrocznego anioła, a obraz z kamery zaczyna śnieżyć i po krótkiej chwili znika

eronics - 2015-10-18 17:00:41

Widzimy ciemne pomieszczenie. Słabo świecąca lampa wisiała na cienkim sznurku przymocowana do sufitu. Oświetlała tylko środek pomieszczenia, dookoła widoczny był jedynie mrok. Z oddali, kamerzysta usłyszał głos..

Najgorszym cierpieniem jest duszy chłód.

Człowiek, który operował kamerą w momencie usłyszenia owego zdania zaczął nerwowo kręcić się wokół własnej osi. W pewnej chwili głos słyszał coraz głośniej..

Najszybszym rumakiem niosącym nas do doskonałości jest cierpienie.

Operator kamery upadł. Oparł się wówczas o ścianę i siedział w owym miejsce. Po kilku sekundach podeszła do niego znana wszystkim postać. To człowiek, który swoimi słowami zmienia zupełnie nastawienie słuchacza do otaczającego go świata. Joker pochylił się nad biednym mężczyzną, a więc jego twarz pojawiła się w kamerze. Supervillain usiadł naprzeciw swej kolejnej ofiary. Pstryknął, a światło nad nimi zaświeciło się. Z kieszeni wyjął nóż i kręcił nim przed kamerzystą, który nie mógł się ruszyć bowiem wiedział jakie w związku z takim zachowaniem spotkałoby go konsekwencje..

Strach jest czymś normalnym dla człowieka. To on wyznacza granicę pomiędzy ryzykiem, a racjonalnym myśleniem. A ty czym teraz się kierujesz? <Joker uśmiechnął się> Zadawanie bólu jest pewnego rodzaju ucieczką od rzeczywistości. Widzisz.. Cudza krzywda zbudowała ten świat, a każdy z was jest tego fundamentem. Wbicie nożu w plecy człowieka pozwala poznać go lepiej, aniżeli częsta rozmowa z nim. Wychodzi na to, że znam twoich przyjaciół lepiej niż ty..

Gdy kamerzysta usłyszał te słowa, położył kamerę na małym wzniesieniu i zaatakował mistrza manipulacji. Złapał go za jego płaszcz i przyciągnął do ściany. Joker uśmiechnął się i kontynuował w owej pozycji swoją wypowiedź..

Zrozumiałeś? Już znam ciebie bardziej niż ty.. <maniakalny śmiech> Właśnie pokazałeś mi swoją osobowość.. łatwo cię sprowokować. Na granicy ryzyka i racjonalnego myślenia bardzo trudno nie postawić stopy w miejscu ryzyka.. Los jest okrutny ale sprawiedliwy. Jestem jego panem, a ty pokazałeś mi gdzie uderzać, aby bolało najbardziej.

Kamerzysta puścił wówczas Jokera i poszedł do ściany, po czym wziął kamerę i podszedł bliżej kreatury, która leżała teraz na ziemi śmiejąc się.

Za odwagę trzeba płacić. Strach jest za darmo. Wszedłeś na szczyt ale nie wiesz jak z niego zejść. To tak jak biec bez celu.. Teraz ty biegłeś i zatrzymałeś się nie wiedząc co robić. Popchnąłem cię, a to zaprowadziło twoją osobę pod najważniejszą z cech tego świata.. Grzech ma tylko początek, nigdy końca.

Wówczas obraz z kamery znikł, a jedyny dźwięk, który udało się wówczas zarejestrować to maniakalny śmiech Jokera połączony z krzykiem kamerzysty...

Wandal - 2015-10-19 21:23:59

Kamera przeniosła się do pomieszczenia zawalonego przeróżnymi księgami, zwojami i manuskryptami. Na środku pokoju w ciszy, po turecku, tyłem do kamerzysty, siedział łysy mężczyzna, odziany w czarny płaszcz. Zaczytując się jednym z dzieł nie zwrócił najmniejszej uwagi na kamerzystę skradającego się do swojego "celu". Mężczyzna po chwili jednak zdradził swoją obecność, butem trącając stos ksiąg, który z hukiem się przewrócił. Po chwili w pobliżu kamery dało się słyszeć głośne charczenie, połączone z okrzykami przerażenia. Kilka sekund później kamera pokazywała już tylko obraz nagrywany z podłogi - wciąż siedzącego po turecku Bane'a, niewzruszonego całym zajściem. Martwy, bądź też ledwo żywy mężczyzna leżący obok nie robił na nim żadnego wrażenia. Chwilę później z oddali dobiegł głos Mrocznego Lorda, potęgowany jakimś nieziemskim echem.

- Wystarczyło zapukać młodzieńcze. Wtedy z pewnością nie wziąłbym Ciebie - nieszkodliwego gnojka - za skrytobójcę, próbującego pozbawić mnie za wszelką cenę życia. Tak jednak, Twój żywot za pewne dobiegnie końca. Nie żałuję Twojego życia, które było marną imitacją człowieka. Mogłeś być jednak przydatny w przekazaniu tego kim, bądź jak wiele osób zaznajomionych z moją postacią twierdzi - czym jestem. Na imię mi Bane. Od ponad 30 lat jestem członkiem Bractwa Ciemności, a w zasadzie jego jedyną pozostałością. 29 lat zajęło mi zgłębianie wszystkich tajemnic naszej wiary. Potęgi, którą dysponujemy. I przez cały ten czas żyłem w błędzie, oszukiwano mnie. Wmawiano mi iż w jedności tkwi siła, że by pokonać wrogi nam Zakon Światła musimy walczyć ramię w ramię. Dopiero niedawno odkryłem w jak wielkim błędzie żyłem przez ponad ćwierćwiecze. Postanowiłem odciąć się od Bractwa, na co jednak nie pozwalali mi moi mistrzowie. Był to ich największy w życiu błąd, za który przyszło im słono zapłacić. Ceną za ich głupotę była śmierć. Wybiłem ich wszystkich, co do jednego, nie pozostawiając przy życiu nikogo. Za pewne zapytacie skąd posiadłem siłę by tego dokonać? Cóż, tego sam nie jestem pewien. Od zawsze mówiono na mnie Sith'ari, czyli "Ten na którego czekano". Być może siła była we mnie od urodzenia. A może wyzwoliła ją we mnie nienawiść do zakichanych "Mistrzów" mających się za lepszych ode mnie?! Tych samych którzy od zawsze powtarzali mi że musimy być jednością, że każdy z nas jest równy?! O nie, Bractwo Ciemności nie powinno funkcjonować w ten sposób. Bractwem nie powinna rządzić Rada Dwunastu. BRactwo nie powinno składać się z ilości Akolitów większej, niż jest to potrzebne. A powinno ich być dwóch, ni mniej ni więcej. Jeden by poszerzać swe horyzonty i demonstrować swą potęgę, drugi by siły pożądać. Niestety, żaden z ówczesnych Mrocznych Lordów nie był godzien, by zostać mym uczniem. Prędzej czy później znajdę jednak ucznia, który kiedyś zostanie moim następcą, będzie tak jak ja pożądał siły i szukał sposobu na powiększenie swej potęgi. Nie mogąc go znaleźć nigdzie indziej, dotarłem tu, do SDW. Być może to któryś z zawodników pożądać będzie siły i gotów będzie kroczyć mym szlakiem.

Nagle Bane wyciągnął rękę do tyłu, co zrównało się ze zrywającą się do lotu kamerą, lądującą po chwili w otwartej dłoni. Nie ukazał jednak swojej twarzy, tylko skierował kamerę na leżącego kamerzystę.

- Uprzedzam was. Jeśli ktokolwiek stanie mi na drodze, zostanie potraktowany bez pardonu, tak samo jak ten mężczyzna. Jeśli ktokolwiek chce mieć ze mną do czynienia, niech lepiej stanie po mojej stronie, a nie przeciw mnie.

Kamera upada na podłogę, by po chwili zajść śniegiem. W tle było jedynie słychać złowieszczy śmiech Bane'a.

Bless - 2015-10-20 21:13:22

Obraz przenosi nas do jakiegoś domu, który na pierwszy rzut oka wydaje się być duży i w szczegółach dopracowany jeśli chodzi o wystrój. Kamerzysta, jeszcze chwilę idzie do przodu, gdy nagle przed nim pojawia się.. Nick Jeffers! 



Nick Jeffers: Witajcie w moim królestwie! Ładnie jednak to tak, wchodzić bez pukania.. do drzwi? <Nick klepie kamerzystę po ramieniu> Nie stresuj się, przecież tylko żartowałem. Zapraszam do serca tego domu, czyli salonu, gdzie sobie usiądziemy i możemy się czegoś napić. Zapomniałem, jesteście w pracy, jednak nie myślcie, że ja się obijam i całymi dniami leżę na kanapie. Możecie tak myśleć, bo co mogłem robić jak SDW nie było na mapie świata sportowej rozrywki. Nie mniej, nie obijałem się, dzielnie zajmowałem sobie czas pracą nad rozwijaniem siebie.. Zacząłem od diety dzięki której oczyściłem swój organizm z wszelkich maści toksyn, a sporo miałem tego draństwa. Popracowałem też trochę nad sylwetką i poprawieniu siły co mi się udało zrobić. Pełen profesjonalizm, ale przecież większość ludzi w rozrywce sportowej ma piękne muskularne ciała, tak byście prawdopodobnie powiedzieli. Postarałem się, bo już nie jestem tym ciemnym gościem, który nie miał pojęcia gdzie udało mu się zajść. Teraz chcę całym sobą mówić całemu światu jak ważna jest dla mnie moja praca. Obrałem sobie za cel teraźniejszość, nie znam już dawnego Nicka Jeffersa, któremu udało się nawet zgarnąć Hardcore Title, tak dobrze zauważyliście i mogę to przeliterować.. UDAŁO SIĘ. Teraz nie pozwolę na to, aby coś mi się "udało", Ja chcę to wygrać za wszelką cenę i w możliwie jak najlepszym stylu. Nie ważne co to jest czy najważniejszy tytuł, czy małostkowa statuetka z wyrytym nazwiskiem zwycięzcy. Wszystko to w czym biorę udział jest moim celem. Nie ważne co zrobię.. chcę tylko aby Nick Jeffers zawsze znajdował się przy numerku "JEDEN". Zaczynamy wszyscy z czystą kartą, choć dla niektórych mogę być SDW Original z zewnątrz to w środku jestem debiutującym gościem, którego ludzie rozpoznawają bardziej, niż tych "super zawodników", którzy porzucą swoje szanse po pierwszych porażkach. Mogę wam powiedzieć teraz wszystko, co chcielibyście usłyszeć, że wygram, że moim celem jest tytuł i tak dalej. Tego nie zrobię, bo nie jestem nowym w tym biznesie i takie numery nie pozostałyby bez echa. Wiem, że potrzebuję czasu, muszę od nowa wypracować siebie, swój poziom, nie od razu muszę wygrywać, bo wiem że gdy będę szedł po właściwej ścieżce, to porażki mi w tym pomogą. Do Środy będę przygotowywał się mentalnie na wszystko, chciałbym pokazać, że Jeffers jest w dużo lepszej dyspozycji niż kiedykolwiek i cały czas będzie piął się ku doskonaleniu się. Bane i Josh Trick są pierwszym moim skrzyżowaniem, na którym okaże się czy już jestem wystarczająco gotowy do podróży, czy muszę poczekać do następnego razu..

Obraz gaśnie

Skipper - 2015-10-24 23:59:46

Za kulisami widać nowego zawodnika federacji, Silasa Younga, który zmierza na ring, by po raz pierwszy przemówić do publiczności. Po drodze zostaje zaczepiony przez Natalię Siwiec.


Natalia Siwiec: Silas, witaj w Strefie Dobrego Wrestlingu. Nazywam się Natalia Siwiec i chciałabym zamienić z tobą kilka słów tuż przed twoim debiutanckim pojawieniem się w ringu przed fanami Strefy Dobrego Wrestlingu.
<Silas ma grymas na twarzy>
Silas Young: Co to ma być ? To jakiś kurwa żart ?
Natalia Siwiec: Ale.... co się stało ? Uraziłam cię ? O co chodzi ?
Silas Young: Co ty tu robisz, kobieto ?
Natalia Siwiec: Nazywam się Natalia Siwiec i przeprowadzam wywiady z zawodnikami...
Silas Young: Ty przeprowadzasz wywiady ? Który idiota dał ci pracę w tym biznesie ? Posłuchaj mnie, dziewczynko. W wrestlingu nie ma miejsca dla kobiet. Wasze miejsce jest w kuchni. Najlepiej udaj się tam od razu, a przy okazji poinformuj swojego chłopaka, żeby obserwował mnie za chwilę w ringu. Skoro pozwala tak ci się panoszyć, to znaczy że nie jest facetem. Niech obserwuje mnie za chwilę w ringu, to może się nauczy, co to znaczy być prawdziwym mężczyzną.

Silas udał się w stronę hali. Zmieszana Natalia patrzyła na niego, nie wypowiedziawszy słowa.

Road Dogg - 2015-10-25 01:39:15

Wnętrze bufetu, przy stoliku siedzą Akira Tozawa oraz Natalia Siwec. Reporterka rozpoczyna rozmowę w języku angielskim.
[Natalia Siwec]: Witaj, Akira, dobrze mówię? Powiedz jak podoba Ci się w Polsce?
[Akira Tozawa]: Tak, również miło mi Cię powitać. Polska jest pięknym krajem, co prawda nie tak urokliwym jak mój dom-Japonia, jednak dostrzegam tu wiele możliwości. Do tego ludzie których tu spotkałem są naprawdę pozytywnie nastawieni, choć by taki Joker, zawsze uśmiechnięty wesoły i pogadać można. Naprawdę pozytywnych ludzi zrzesza ta federacja.
[Natalia Siwec]: Nie powiedziałabym. Proszę powiedz dlaczego taka uznana marka jak Ty opuściła swój kraj i przyjechała tutaj?
[Akira Tozawa]: W Japonii osiągnąłem wszyto co było do zdobycia, więc kiedy dostałem propozycję od Williama Regala uznałem że legendzie się nie odmawia. Pożegnałem się z rodziną, znajomymi i przyjechałem do tego kraju nowych możliwości. Tutaj wszyto jest nowe, świeże, czuję że wiele pracy przede mną aby osiągną mistrzostwo, jednak wiem, ze mi się uda. Co do samego przyjazdu to jestem tu od tygodnia, trenuję, aklimatyzuje się i poznaję wielu ciekawych ludzi.
[Natalia Siwec]: Miło słyszeć, że dobrze czujesz się w Polsce, powiedz jak nastrój przed pierwszym starciem?
[Akira Tozawa]: Świetnie, czuje się w formie, wiem że będzie to niesamowite przeżycie. W moim narożniku doświadczony w tej federacji Nick Jeffers, zaś w opozycji znany na całym świecie The Miz i  Silas Young, którego nie znam. Jestem ciekawy co z tego wyniknie. Jednak jedno jest pewne, wytrzyma do końca, porażka nie wchodzi w grę i nawet kata gwiazda jak Miz musi przygotować się na ostrą jazdę.
[Natalia Siwec]: Dziękuje za ciekawą rozmowę oraz życzę udanego debiutu. Moim i państwa gościem był Akira Tozawa.

Krychol - 2015-10-27 19:16:24

<Kamera przenosi Nas do ciemnego pomieszczenia. Jedynym źródłem światła są świeczki porozstawiane dookoła tajemniczej, zakapturzonej osoby, która siedzi po środku pokoju. Po chwili postać ta wskazuje na kamerzystę i gestem nakłania go do tego by podszedł>



??? Widzisz? Czy zauważyłeś cokolwiek innego niż mnie? Oczywiście, że nie. Ciemność kompletnie zapanowała nad tym pomieszczeniem. Panuje tutaj mrok jak nigdzie indziej w tym budynku, bowiem znajdujemy się w specjalnym miejscu. Pokój ten jest miejscem zebrań demonów, obradują one tutaj, planują działania, które mają na celu opanowanie jednego z Nas. Czy teraz widzisz? Zdajesz sobie sprawę z tego co tutaj się dzieje? W jakim jesteś niebezpieczeństwie? Jasne, że nie. Przecież jesteś tylko człowiekiem, który nie może tego pojąć, ale ja...ja jestem kimś ponad Ciebie i wszystkich ludzi. To ja musiałem zabijać by się tutaj znaleźć. Czy to nie smutne? Czy to nie przyprawia Cie o ciarki? Nie? No pewnie, że nie!

<Postać zrzuca kaptur i widzimy twarz Josha Tricka w pełnej okazałości. Zawodnik wstaje, gasi świeczki i zapala światło >



Josh Trick: Bullshit! Bullshit! Wierzycie w takie bajeczki? Zabijanie, mrok, czy jakieś inne takie gadki. Tak? To ja Wam powiem prawdę. Ti wszystko to ściema! Widzicie mnie? Jestem zwykłym, najzwyklejszym człowiekiem, a co zrobiłem w tym momencie? Wytworzyłem  wokół siebie sztuczny mrok, sprawiłem że mogliście zacząć się obawiać. A czego do tego potrzebowałem? Kilku świeczek, zgaszonego światła i kaptura. I tyle. Tak łatwo da się manipulować ludzki mózg. Tak właśnie działają niektórzy tutaj. Malują się, przebierają się tylko po to by móc bawić się Waszymi umysłami. Chcą byście się bali. Po co spytacie. Otóż odpowiedź jest banalnie prosta. Oni chcą poczuć się lepiej. Wiedzą, że Wy się obawiacie, wiedzą że wytwarzając wokół siebie pewną atmosferę mogą mieć nad Wami pewną psychologiczną przewagę. Ale tak nie jest. Oni to sobie tylko wyobrażają, próbują wydostać się z codziennej rutyny, próbują wmówić sobie, że są lepsi od innych. Nieprawdaż Bane? Ty również lubisz takie zabawy, jednak tutaj w SDW nikogo nie omamisz. Myślałem, że to zrozumiesz, że spotkanie ze mną wszystko Ci uświadomi. W końcu pokonał Cie NORMALNY człowiek. Nie żaden potwór, demon, czy co innego tylko zwykły Josh Trick! Niestety nie udało się, a Ty dalej żyjesz w swoim abstrakcyjnym świecie. Robiłem wszystko byś zrozumiał, ale najwyraźniej do Ciebie nie dociera. To smutne, ale ja nie będę wiecznie gadał. Skoro Bane wolisz dalej opowiadać bajki, skoro wolisz dalej swoich koleżków z tamtego świata to proszę bardzo...ahh no tak zapomniałem, przecież Ty ich wszystkich zabiłeś, mało tego Ty się chwalisz tym czynem. To śmieszne, bo gdyby taka była prawda to nie siedziałbyś teraz w SDW, a za kratami. Twoja bajeczka o zakonie i morderstwie nie trzyma się więc kupy. Następnym razem wymyśl coś lepszego, aby móc naprawdę Nas zmanipulować. A będziesz miał na to dużo czasu, gdy już Cie pokonam i zrozumiesz, że jesteś taki sam jak Normal Guy!

eronics - 2015-10-29 19:05:07

Pomieszczenie w które dotarł kamerzysta było zniszczone. Znaleźliśmy się w budynku gdzie ściany były popękane, a w kątach znaleźć można było multum pajęczyn. Widocznie dawno nikt tutaj nie przybył, a jeden z zawodników uwielbia takie miejsca jak to... Kamerzysta uchylił drewniane drzwi trzęsąc się niewiarygodnie dostał jednak zadanie i musi je wykonać - od tego zależy jego praca. Wszedł do jednego z pokojów i zza ściany wyskoczył Joker! Przerażony mężczyzna upadł, lecz trzymał mocno kamerę, aby dowód jego pracy nie zaginął. Joker zaczął się śmiać, a kiedy zakończył charakterystyczny dla siebie rechot, usiadł naprzeciwko oszołomionego psychicznie człowieka i zaczął swoją przemowę.

Nie bój się. Dobrze wiedziałeś, że dziś się spotkamy. Widzisz... Nawet gdy człowiek czegoś się spodziewa nieraz i tak go to zaskoczy. Jestem taki jak ty. Różnię się jedynie wyglądem. W waszym świecie trzeba się czymś wyróżnić, aby inni mogli dostrzec kim naprawdę jesteś. Rozumiesz? Nie potrzebowałem dużo czasu, by pojąć co dla was jest najważniejsze. Kiedy byłem sam, napływ myśli skumulował się w jedną całość. Jeśli jesteś inni niż wszyscy, uważają cię za dziwadło. Im głębiej wbijesz nóż tym cierpienie jest większe... Tak samo jest ze słowami. <Joker uśmiechnął się i wyjął nóż z kieszeni> Twoi przyjaciele się o tym przekonali. Oczy chciały płakać, łzy się obraziły. <maniakalny śmiech> Kiedy podświadomość zaczyna wychodzić spod podłogi to znak aby zacząć wszystko układać, tak jak być powinno.. Każdy kreuje swoją rzeczywistość, a ja jestem tym, który wam pomaga. Kiedy biegniesz pośród zbóż, zawsze dotrzesz do celu... nic cię nie zatrzyma. Pośród murów i kolców jesteś jak pies biegający po klatce - tylko tracisz siły, a nigdy nie osiągniesz tego co pragniesz. <śmiech> Oni nie widzą w tobie człowieka! Każdy na tym świecie jest bestią łaknącą czyjegoś potknięcia i wszyscy wyniszczacie siebie nawzajem. Jako jedyny wyciągam do ciebie dłoń! Pora przyjrzeć się temu co niewypowiedziane...

Joker odwrócił się plecami do kamery, która już nie dygotała - od kilku chwil była stabilna. Supervillain zaczął odchodzić powoli na przód aż wreszcie zniknął z pola widzenia. Ostatni dźwięk to strzał pistoletu...

Spoiler:

Chciałem napisać do Raptora na GG, a kiedy dał mi znać żebym napisał mu na pw, wówczas mnie nie było a kiedy wbiłem raz jeszcze Raptor nie był już online. Chciałem zapytać czy mogę napisać jeszcze ten segment. Jeśli Aigor da mi szansę będę wdzięczny, jeśli nie - uszanuję to. W każdym razie segment jest gotów.

Road Dogg - 2015-10-31 18:12:44

Zapleczy, na krześle obok skrzyń siedzi Robert Porter spokojnie paląc papierosa. Ubrany jest w skórzaną kurtkę z kapturem, czarną czapkę z daszkiem i dżinsy. Obok krzesła stoi kilka pustych butelek po piwie. Kamera skierowana jest na niego już kilka minut, jednak Polak w ciszy wypalił papierosa.
Czego się spodziewaliście, głębokiej i powalającej przemowy? Nic z tego, nie liczcie na to. Nie powale was na kolana, nie za to mi płacą, jestem tu aby walczyć i wygrywać, a nie podobać się dla was. Co do samej walki, pewnie oczekujecie zapewne oczekujecie brutalności, łamania kości i krwi, to prawdopodobne. Wejdę na ring, wygram i odejdę, tyle w temacie. Walczyłem za ten kraj, traciłem towarzyszy na polu bitwy, a teraz co? Nikogo to nie interesuje, wiec nie oczekujcie wzajemności, ja pamiętam o chłopakach, którzy ginęli w nieswojej wojnie, pamiętam widok człowieka rozrywanego przez minę. Jednak was to nie interesuje, wolicie żyć i myśleć, że wszystko jest łatwe i przyjemne. - W tym momencie Robert przezwał swój monolog, rozpiął kurtkę po czym wyciągną ćwiartkę wódki. Otworzył ja i upił kilka łyków. - Życie jest chujowe, kiedy nie zostaje ci już nikt na kim ci zależy, jesteś sam pośród tysięcy ludzi. Każdy z nich ma swoje własne problemy.- Porter wypił resztę butelki, odstawił obok krzesła.- No, miło było jednak się skończyło. Ja będę się zwijać, a wy pamiętajcie, nie traćcie motywacji, ta. - Po tych słowach wstał z krzesła, naciągną kaptur na głowę i jak gdyby nigdy nic odszedł za kamerę.

Mr.Michaels - 2015-10-31 18:42:39

Kamera przenosi nas na widzianą z loku ptaka wioskę. Wśród pokrytych śniegiem pagórków, gdzieniegdzie prześwitują drewniane strzechy chat. Kamera podąża dalej, a wydeptane ścieżki i ślady zwierząt powoli ustępują miejsca wyłożonym kamieniami prowizorycznym drogom. Docieramy do bram wioski, dość lichy, drewniany mur oddziela część mieszkalną i handlowo administracyjną. W części mieszkalnej widzimy drewniane chaty i ludzi krzątających się po ulicach. Po drugiej stronie muru widzimy wysoką, kamienną i bogato ozdobioną witrażami i monumentami świątynie, kilka sporych, betonowych budynków i ogromny plac, w okół którego handlarze, pomimo złej pogody wytrwale przekonują przechodniów do swoich produktów. A tych nie brakuje, zwłaszcza pod pręgierzem zlokalizowanym w centralnej części placu widać spore poruszenie panujące wśród licznie zebranej ludności. Przekupki przekrzykują się w ofertach handlowych, dwójka młodych nastolatków, nieskutecznie rozdzielana przez kolegów bije się na pięści. Pod pręgierzem kilku mężczyzn ustawia podwyższenie z trzech drewnianych skrzyń...nagle na rynek wbiega młody chłopak i wdziera się w sam środek zebranego tłumu.

Chłopak: Ludzie! Ludzie! Wrócił! Wybraniec dotarł do bram!

Poruszenie wśród ludzi szybko zamienia się w konsternację, gdy w jednej z wychodzących z rynku uliczek pojawia się...Einar Hallvard.

Rybak: To on! On wrócił!
Kupiec: Może i nadejdą lepsze dni dla naszej sprawy! Może i nadejdą...
Urzędnik: Ciszej głupcy, wszak taki był cel tego spotkania. Musimy poznać wieści nadchodzące z Południa.

Alaskian Madman przedziera się przez tłum i staje na podwyższeniu przygotowanym przez mieszkańców. Widocznie był długo wyczekiwanym gościem.

Einar Hallvard: Cisza! Zwłaszcza teraz, w punkcie zwrotnym, musicie być szczególnie przygotowani. Wróciłem, by zdać relację z tego co dzieje się na Południu. Modły zostały wysłuchane, w naszej sprawie pojawiła się jaskrawa iskra nadziei. Bogowie wysłali Mi jasny sygnał, muszę osobiście zmierzyć się w Tym, który, przynajmniej pośrednio odpowiada za nasze trudności. Odzyskujemy Południe, od czasu naszego ostatniego spotkania utorowałem sobie drogę zostawiając za sobą krew i łzy pokonanych, teraz jednak dotarłem do źródła. Jest osoba, która, być może nawet nieświadomie, burzy nasze dążenia do supremacji na tamtejszych ziemiach. Zatruwając umysły szarych mas burzy ład i porządek, który przysięgłem wśród nich odbudować. Fałszywy prorok o którym mówi przepowiednia...być może nasze poszukiwania zostały zakończone. Już wkrótce wszystko się wyjaśni...słyszałem o Waszych problemach. Strażnik Świątyni został odnaleziony, przetrzymuje go ten, którego bogowie rzucili mi na pożarcie. Bądźcie czujni, jestem pewien, że hellańskie czeluści nie będą czekały bezczynnie na rozwój wydarzeń na Południu. Słyszałem o hordach barbarzyńców zbliżających się w tym kierunku. Kilka dni temu sygnał o nich zaginął, lecz nie możemy być pewni, że problem został zażegnany. Pomiot Lokiego stara się zakłócić panujący tu mir na wszelkie możliwe sposoby, a moja misja na południu to jeden z wielu etapów tej układanki. Tam - są tacy co otwierają oczy. Musicie zrobić wszystko, by nie tej sprawy nie zaprzepaścić. Stawka jest zbyt wysoka, by pozwolić sobie na błędy.

Nagle na plac wjeżdża strażnik, pilnujący bram miasta.

Strażnik: Wróg u bram! Wróg u bram! Przełamali nas! Do broni!

Ludzie zgromadzeni na rynku momentalnie kierują swoje kroki w kierunku koszar, kobiety z dziećmi biegną ukryć się w Ratuszu, a po pewnym czasie na placu zostaje tylko mężczyzna w podeszłym wieku i Einar Hallvard.

Mężczyzna: To musiało się w końcu wydarzyć.
Einar Hallvard: Zbyt mało czasu zostało, bym angażował się w działania zbrojne...kim jesteś, starcze?
Mężczyzna: Jestem garbarzem...a raczej byłem...ech, ze świecą było szukać lepszych skór. Cóż, mój zakład spłonął, a ja zostałem na utrzymaniu rodziny. Chodź za mną, młodzieńcze. Zbyt wiele przeżyłem, by nie wiedzieć jak się zachować w takiej sytuacji. Bardziej ciekawi mnie jakie Ty zamierzasz podjąć kroki.
Einar Hallvard: Wrócę tam, muszę tam wrócić. Za kilka dni kolejny sprawdzian, kolejny raz stanę oko w oko z tym, o którym mówiłem pod pręgierzem. Dokąd idziemy?
Garbarz: Chyba nie myślisz, że wpakuje nas w samo centrum zamieszek...zaprowadzę Cię do stajennego, weźmiesz konie i bagaż. Dalej - powinieneś dać sobie radę. Kontynuuj.
Einar Hallvard: Czeka mnie batalia na 6 głów, jednak nie mam wątpliwości, że wśród moich rywali będzie osoba, która poluje właśnie na mnie. Muszę być ostrożny. Zima już blisko, nie widzę dalszej aktywności zła tak, skąd przybywam, ale mam wrażenie, że znajdujemy się stale w martwym punkcie. A czas działa na naszą niekorzyść. Jeżeli stracimy tam ludzi...hordy Niflheimu będą się tu zapuszczać częściej i znacznie szybciej.
Garbarz: Myślisz, że Ci barbarzyńcy dzisiaj...że wysłał ich Loki?
Einar Hallvard: Myślę, że są przez niego motywowani. Coraz zuchwalej się tu zapuszczają, głupcem byłbym gdybym nie widział powiązania pomiędzy tymi wszystkimi zdarzeniami. Zwłaszcza, że wszystko wpisuje się dokładnie w myśl przepowiedni.
Garbarz: Jeżeli przepowiednia się nie myli...biada nam, jeżeli nie wrócisz zwycięsko...

Einar i Garbarz docierają do oddalonego o kilkaset metrów od głównego placu miejsca. Tętent kopyt stajennych koni zostaje jednak zagłuszony przez okrzyki bitewne. W około widzimy masę porozrzucanego sprzętu bitewnego. Einar Hallvard podnosi młot ze zwłok jednego z barbarzyńców. Na rękojeści wyryty jest jakiś napis.

Einar Hallvard: "Haal Slyth"...wiesz co to oznacza?

Garbarz nie odpowiada, gdyż za ich plecami jakby znikąd wyrasta blisko dwu-metrowy mężczyzna, który w ułamku sekundy pakuje metalową klingę w podbrzusze starca. Ten pada martwy w zaspę, barwiąc śnieg krwią wypływającą z ran i z jamy ustnej. Hallvard unika cięcia, a następnie, instynktownie uderzając pięścią wytrąca mu rękojeść miecza. Hallvard przytomnym ruchem uderza napastnika obuchem młota w pobdrzusze, a następnie ciska nim na sterczące spod śniegu skały. Słychać było tylko dźwięk pękających kości twarzoczaszki. Hallvard podnosi pas jednego z napastników, mocuje sobie młot na plecach a następnie podchodzi do przywiązanych do stajni koni, uwalnia jednego z nich i wskakuje na jego grzbiet. Obraz z kamery gaśnie, wraz z oddalającym się w tle Einarem.

*edytowany został tylko wygląd estetyczny - pogrubienia i kolor

Skipper - 2015-11-01 11:39:38

Przed kamerą Silas Young, spoglądający wprost na nią.

Silas Young: Pierwszy Listopada. Tutaj, w Polsce, to dzień Wszystkich Świętych. Ludzie chodzą na cmentarze, odwiedzać groby bliskich osób. Człowiek stawia przy grobie zapalony znicz, czasem postawi też kwiaty. A czasem, stojąc tak przez chwilę i rozmyślając, zdarzy mu się uronić łzę. Znacie to uczucie, prawda ? Znacie ? Cóż..... ja nie znam. Nie jestem płaczącą ci**ą, tylko prawdziwym mężczyzną.

Koniec przekazu

eronics - 2015-11-01 18:33:03

Kamerzysta uchylił wielkie czarne drzwi. Dookoła ciemność, a na niego padała smuga mgły. Przedzierając się przez nią, jego ręce drżały. Wysłano go bowiem do słownego zabójcy, który sprawił, iż jego przyjaciele popełnili samobójstwo. Idąc przed siebie nagle skręcił w lewo. Potknął się i upadł. Na szczęście kamerze nic się nie stało i przez ten mały wypadek zobaczyliśmy, że dzisiejszym miejscem spotkania jest cmentarz. Operator kamery wstał i szedł przed siebie. Wreszcie dotarł do tajemniczego posągu z kamienia, o który oparty był mężczyzna z długimi, zielonymi włosami. Odziany był w fioletowy, długi płaszcz oraz fioletowe spodnie. Siedział obok posągu, a jego głowa utkwiona była między jego nogami.

Przyszedłeś do mnie. Jednak coś jest na rzeczy, że nawet jeśli przepędza was strach to i tak idziecie w jego stronę. Właśnie to mój drogi nazywamy pogonią za szczęściem. Nie narażałbyś się przecież gdyby twój pracodawca cię do tego nie zmusił. <krótki śmiech> Słyszałeś o twoich kolegach? Oni tak jak każdy z was myśleli, że znaczą coś więcej niż reszta. Wszyscy jesteście tacy sami, a bardziej inteligentne jednostki wami kontrolują.. ja jestem ponad podziałami! <maniakalny śmiech, gdy Joker skończył się śmiać, wstał i gestem ręki rozkazał kamerzyście iść za nim> Widzisz te nagrobki. One są katedrą myśli. Kiedy stoisz i w ciszy się im przyglądasz blednie cały twój światopogląd. Zastanawiasz się co czeka cię po śmierci, nagle wyznaczasz sobie priorytety i dążysz do jak najlepszego życia... którego i tak nic nie znaczy gdy swoją osobą nic nie zmieniasz. Rozumiesz mnie? Słodycz, gorycz, kwas są smakami z którymi się spotykamy niemal codziennie. Takie właśnie jest życie... musimy spróbować każdego z nich, żeby w pełni zrozumieć jego sens... <Joker zatrzymał się i usiadł raz jeszcze, tym razem patrzył prosto w oczy kamerzysty, którego drgania w rękach ustały> Słowa to najlepsza broń jaką macie do zaoferowania. Posłuchaj... Słyszysz to? Ten głos? Tak! To ja! To ja! I ja będę mówił do ciebie do końca twych dni! Często, zbyt głęboka zaduma nad tym co było, przysłania to co jest i uniemożliwia poznanie tego co będzie. Miałeś to? <maniakalny śmiech> Wszedłeś do mojego świata. Przekraczając jego mury, rozumiesz już, że ziemia nie jest miejscem dla ciebie. Z tej samej miłości, dla której zamykamy oczy, trzeba nam też wracać bezpiecznie do domu! Hahahahaha! 3!...2!...1! zabawę czas zacząć!

Kiedy Joker zakończył swoją wypowiedź, zaczął śmiać się w niebo głosy. Nie obchodziło go to, że znajdowali się na cmentarzu... to przecież po części dom jego przyjaciół... W trakcie gdy Joker wypowiedział słowa "zabawę czas zacząć" słyszalny był wyraźny dźwięk wystrzelonego pistoletu. Wówczas kamera spadła na ziemię i uchwycił śmiejącego się Jokera, który gdy przestał się śmiać rzucił w nią nożem. Obraz wówczas znikł.

Zimny - 2015-11-02 00:19:25

Kamera pokazuje pustą halę MOSiR w Łodzi, która jest pusta. Na widowni nie ma ani jednego fana. Kamera przeciąga się jeszcze jakiś czas przez cały obiekt, jednak w końcu dociera do ringu, w którym znajduje się siedzący Johnny Turn uśmiechający się prosto do niej

Johny Turn: Słowa mogą burzyć, słowa mogą budować. Nigdy nie zastanawialiście się nad potęgą słowa, umysłu. Przekazanie informacji poprzez aparat mowy jest najbardziej powszechną formą komunikacji, która zawiera w sobie niesłychanie wielki potencjał. Kim byśmy byli, gdybyśmy nie mogli nazwać się ludźmi? Gdzie byśmy oglądali wszystkie występy, jakby ten obiekt, w którym właśnie jestem, nie nazywał się halą widowiskowo-sportową? Czy kiedykolwiek zastanowiłeś się, człowieku, jak wielu słów jeszcze nie znasz? Jak wielu uczuć nie potrafisz nazwać, ponieważ nie wymyślono dla nich żadnego słowa? Pomyśl nad tym i nie rzucaj słów na wiatr. Bo wiatr jest siłą, która napędza mnie w tym ringu i zmiata wszystko w drobny mak. Naprawdę. Czy uważasz, człowieku, że zawodnikowi z tak wielkimi umiejętnościami miło jest występować w jednym ringu z zakompleksionym, zasmarkanym pasożytem, który żeruje na dobrym imieniu tej federacji? Pomyśl nad tym.

Kamera nagle przenosi się na widownie, gdzie w tym momencie również siedzi Johnny.

Johnny Turn: A gdyby tak to wszystko zniknęło? Wyleciało w powietrze lub zostało zniszczone przez niesamowity kataklizm, za czym byś płakał, człowieku? Za pieniędzmi zapłaconymi, żeby dofinansować ten budynek, czy ogromem ludzi, który może zginąć podczas tego kataklizmu? Dokąd zmierza Twoje życie, jeśli wybierasz pierwszą odpowiedź? Śmiem stwierdzić, że w dobrym kierunku, ponieważ nie interesują Cię szkody ludzkie, zatem podświadomie pragniesz, żeby te zniszczenia były wciąż kontynuowane. I o to chodzi. Snując dalej ten wniosek zadowolonym będziesz człowiekiem, jeśli Johnny Turn pokona w najbliższą środę wyrzutka natury, powyrywa mu, szybko i bezboleśnie, wszystkie włosy ze łba i wsadzi mu je w tyłek, bo tornado jest zdolne do wszystkiego? Tak właśnie myślałem. Obraz, który teraz kreujesz w głowie jest sadystyczny i do tego dążę. Chcę pokazać Wam jak piękne są tornada.

Kamera przenosi się teraz na ranczo w Teksasie, gdzie znajduje się oparty o jakąś stodołę Twister.

Johny Turn: Szybko zmieniamy miejsce, prawda? Tu się urodziłem i wychowałem. To tutaj, będąc małym, moja miłość do tornad. Zacząłem kręcić się w powietrzu, wszyscy uważali mnie za idiotę, który kiedyś złamie sobie kark. Ja jednak olewałem wszelkie złe słowa kierowane w moją stronę, bo wiedziałem, że wszystko co robię jest skazane na sukces. Z czasem robiłem coraz więcej obrotów i salt, aż ludzie dostrzegli mój talent i wiecie, gdzie chcieli mnie skierować? Do cyrku! Tak niesamowicie utalentowanego człowieka! Cyrkiem również będzie walka z tym obibokiem szlajającym się po jakichś spelunach czy czymkolwiek. Mówi się, że tornada nie występują nocą, jednak to się zmieni, bo na następnym wydaniu Burn powstanie największe tornado wszech czasów. Amerykańscy naukowcy i ty będziecie wniebowzięci, ponieważ zobaczycie coś pięknego. Coś, czego nie da się opisać słowami, myślami, gestami… coś magicznego. Wciąż jesteś za tym, żebym niszczył każde niewinne zwierzątko na Burn, rósł w siłę z gali na galę i podczas zdobywania najważniejszego pasa osiągnął taki wynik, że prędkość nabranych obrotów sprawi, iż nie zobaczycie tego leja kondensacyjnego pode mną? To pamiętajcie, że…

Finger of God obraca się przed kamerą o 360 stopni i staje w lekkim przysiadzie po czym spogląda w stronę kamery.

Johnny Turn: You never know when tornado comes!

Obraz z kamery gaśnie.

Yarexon - 2015-11-02 21:58:32

Obraz pokazuje nam ciemne pomieszczenie, na którego ścianie wiszą jakieś dwa portrety, a w jednym z nich wbite są trzy rzutki do dartha. Po dokładnym przyjrzeniu się można dostrzec, że obraz ukazuje nam postać The Witchera. Na prawo od tego obrazu wisi kolejny, tym razem z Nickiem Jeffersem, ale nagle przelatuje rzutka nad kamerą i wbija się prosto w twarz Dodgera. Kamera odwraca się w stronę źródła lotu rzutki i widzimy The Antichrista siedzącego w fotelu.

Jeff Hardy: Widzieliście portrety tych nieudaczników, które wiszą na ścianie? Pierwszy z nich to jakiś klecha, który myśli, że przy pomocy sił, które daje mu jego Pan jest w stanie coś zdziałać w tym przepełnionym goryczom świecie, ale niestety od lat żyjesz w wytworze swojej wyobraźni, ponieważ coś takiego jak Bóg nigdy nie istniało i nie będzie istnieć, ale to jeszcze nie jest jego chwilą, na niego jeszcze przyjdzie czas. Teraz swoje pięć minut ma marna istota imieniem Nick Jeffers. To on jako pierwszy zostanie rzucony Antychrystowi na pożarcie. Wschodząca gwiazda, która myśli, że wybije się na nazwisku weterana tych ringów, ale zapomniała, że przed nim jest jeszcze trudniejszy orzech do zgryzienia. Więcej już znaczyłem w tym biznesie niż on, ale nie to jest tu ważne. Ja nie mam parcia na złoto, tytuły i wszystko czym wy możecie sobie wysłuchać kieszenie, bo nie to mi daje szczęście. Możecie wygrywać, przegrywać lub remisować, bo mi wisi wynik moich walki. Najważniejsze jest to po co tutaj zostałem wysłany, czyli zadawania bólu każdemu, kto tylko wejdzie mi w drogę i możecie być pewni, że spotkanie oko w oko między linami z Jeffem Hardym już nigdy nie będzie należało do przyjemnych. Weź to sobie lepiej do serca, Nick, ponieważ ty będziesz pierwszym, który przekona się o tym na własnej skórze. Jak się teraz czujesz z tym? Wiesz, że już kilka godzin zostało i będziesz musiał wejść do ringu z najgorszym złem jakie stompa po tym świecie. Pewnie już masz pełno w gaciach, a w środę w ringu nawet nie będziesz mógł się ruszyć, bo będziesz sparaliżowany strachem. To nie jest to samo co mieć tremę przed spotkaniem oko w oko z Danem Dowsonem. Nie wiesz co to znaczy zajrzeć swoim najgorszym koszmarom w oczy i powiedzieć im, że się ich nie boisz. <chwila przerwy> Obawiasz się porażki, Nick? Obawiasz się, że jednak ten, którego chciałeś dogonić jest cały czas przed tobą? Zazdrość to nie jest coś, co może Ciebie pchnąć do przodu. Inaczej sprawa się ma jeśli chodzi o mnie. Ból, smutek, zazdrość, nienawiść. Wszystkie te emocje wyniszczają Was od środka, ale ja jestem inny. Ja dzięki temu zyskuję siły, więc zadaj sobie pytanie czy jesteś w stanie stoczyć pojedynek, który będzie u Ciebie nie wywoływał żadnych emocji? Podejdziesz do tego z chłodną głową i sprawisz, że największy wróg dobra stanie się nikim? Nie sądzę. Wy ludzie jesteście stworzeni po to, żeby wiecznie grzeszyć, ale teraz przyszedł ktoś, kto z tym wszystkim skończy. Nauczę Was, jak żyć z godnością.

Jeff wierzył w stronę kamery palcem złożonym w pistolet i "wystrzelił", a kamerą w tamtym momencie się wyłączyła.

osti12 - 2015-11-06 21:16:58

http://www.videozer.us/uploads/thumbs/b0cd3ae2f-1.jpg
***Tym razem kamery się przenoszą w niezbyt typowe miejsce. Jest one ciemne i pełne niebieskiego dymu rozpylonego. Z ciemności zaczyna pojawiać się postać to sam Big E, a zanim jest towarzyszące mu drabiny, które zwiastują emocje na gali The Longest Day.***

Big E: Sami widzieliście, co się stało z Mikem poniżyłem go na różne sposoby. <głośny śmiech Big E> Co tutaj mówić okazałem się lepszy jego chciwość i pewność siebie go zgubiła okazało się, że nie jest takim aktorem jakim ja jestem. Wystarczyła tylko jedna akcja Big Endik, że by załatwić sprawę i to się udało. Czy wam to się podoba czy nie, ale ja tutaj ja nadaje nowy porządek i nastaje nowy czas, a także nowy dzień. Jak widzicie nadchodzi czas, który nas zweryfikuje za ten cały miesiąc jak go przepracowaliśmy. Tak widzicie właśnie mnie moja osobę, która tą federację odmieni, ale bym nie zrobił to bez tej osoby Come here... Xavier <z głębi dymu pojawia się  Xavier Woods w raz ze swoją trąbą> Tak to on widzicie tą trąbę bez niej się nie ruszamy i nam przynosi szczęście pozwólcie, że wam coś zagram <Big E zaczyna swój występ parodiując Eeee Longest Day !!> Ale Stop Stop jak widzicie nie jestem sam z tyłu za mną jest pewna drabina, która mi pomoże odnieść sukces. <Big E odsłania pierwszą płachtę, gdzie się znajduje jednorożec na biegunach> What Xavier, co ty wyprawiasz to nie jest czas na żarty <Xavier zaczyna dziwnie się zachowywać i zakłada  mini róg i podaje drugiemu Big E co też zakłada> Dobra koniec żartów i czas na powagę. < Big E ponownie odsłania i tym razem to jest drabina Big E rozkłada ją  na środku i powoli zaczyna wchodzić> Dzisiaj na gali The Longest Day stoczę jedną z ważniejszych walk jakim jest Ladder Match o title SDW Extreme Championship. Nie będem unikał, że mam obawy jak się skończy ta walka jak pozytywne myślenie nas nakieruje. Wiem jedno pięciu moich rywali nie są tymi co uważają się za mistrzami. Już w niedzielę upokorzę was wszystkich, a kiedy zejdziecie z ringu to będziecie ze stage'u  patrzeć na nowego mistrza SDW Extreme Championship. New Day Rocks, New day Rocks!!!

***Po tych słowach Big E wszedł na sam szczyt drabiny i wraz z grającym na trąbce Xavierem klaszcze w rytmie New Day Rock. Obraz Gaśnie.***

Remik - 2015-11-07 14:22:51

Kamera przeniosła się do ciemnego pomieszczenia, w którym jedyne światło dawała tląca się Świecia na stoliku. Blasku płomienia było mało, ujawniał on jedynie najbliższe otoczenie knota. Nagle coś zaszeleściło w kącie pokoju, jednak nie było widać co, lub też kto, tam jest. W końcu mikrofon wyłapał powolne kroki i ciche słowa modlitwa, szeptane pod nosem.

Sancte Michael Archangele, defende nos in proelio; contra nequitiam et insidias diaboli esto praesidium. Imperet illi Deus; supplices deprecamur: tuque, Princeps militiae caelestis, Satanam aliosque spiritus malignos, qui ad perditionem animarum pervagantur in mundo, divina virtute in infernum detrude. Amen.

Wraz z ostatnim wypowiedziany wyrazem dźwięk kroków zamarł… kawałek postaci znalazł się w zasięgu światła świecy. Widać było czarny płaszcz, zarys zakapturzonej postaci, oraz spory srebrny krzyż, który dzierżyła w dłoniach.

Pośród mroku zostałem zesłany, aby wybawić świat od wszelkiego złego. Sam Bóg przekazał mi misję – miałem zwalczać plugastwo piekielne, używając wszelkich dostępnych mi środków. Zadanie, które zostało mi powierzone trafiło na Jokera… istnego Lucyfera ukrytego w ludzkiej postaci. Zdecydowanie był to najtwardszy orzech do zgryzienia, najbardziej cierpki kielich, który Pan dał mi skosztować. Kiedy wreszcie dostałem wsparcie, kiedy mogłem zaciągnąć gadzinę w moje sidła i raz na zawsze odesłać w ogień nieugaszony… wtedy pobratymca mnie zdradził. Bliźni obrócił się przeciwko mnie, nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Zaprzedał duszę samemu diabłu, sam przekształcając się w potwora. Nie zaznam spokoju, dopóty srebrna klinga mego miecza nie przebije martwego serca Jeffreya Nero Hardy’ego! Obrona rodzaju ludzkiego przed uciskiem płynącym ze zła stoi dla mnie ponad wszystkim. Przybyłem tutaj, aby stać się tarczą dla zwykłych śmiertelników, zbłąkanych duszyczek na drodze do Raju. Dlatego nie dopuszczę, aby demoniczne kreatury dręczyły mych bliźnich. Pragnąłem podać pomocną dłoń do nieprzyjaciela i wyrwać go ze szponów diabła… lecz na próżno. Jeff jest już stracony, służba złu pochłonęła go całego i nie ma już dla niego ratunku – został wpisany na czarną listę, oczekujących na poskromienie!

Nagle postać usiadła na krześle, stojącym przy stoliku, odsłoniła kaptur ukazując swe oblicze. Był to The Witcher, wpatrzony w srebrny krzyż, jakby był całym jego światem. W jego oczach widoczny był dziwny błysk szczęścia, oraz gotowości do boju.

Czas polowania nadchodzi… zbliża się wielkimi krokami. Hardy jeszcze o tym nie wie, ale właśnie stał się ofiarą. Po mimo paktu zawartego z szatanem, który miał mu zapewnić glorię, spocznie w kałuży własnej krwi… i obudzi się piekle. Jego przykład będzie doskonałą nauczką, dlaczego nie warto ufać księciu kłamstwa. Obłuda i iluzja potęgi, jaką mami swe sługi pryśnie na The Longest Day, niczym bańka mydlana. Drzwi ciepłej i wygodnej celi, które do tej pory były szeroko otwarte, zamkną się z hukiem, ujawniając prawdziwą nędzę pozornego luksusu. Ból, cierpienie i łzy… to wszystko co gwarantuje upadły anioł i co czeka w królestwie ciemności. Będę bronił człowieczeństwa do ostatniego tchu, dopóki Ojciec Niebieski będzie raczył obdarzać mnie siłą. W niedzielę wypełnię swoje zadanie i na świecie będzie o jedno monstrum mniej… sidła zostały zastawione.

Po tych słowach Anioł Zagłady wykonał znak krzyża świętego i zdmuchnął świeczkę. Obraz z kamery nie był już w stanie niczego przekazać, ale dźwięk wciąż był wychwytywany.

Pan jest mym światłem i moim zbawieniem: Kogóż bać się będę? Pan jest obrońcą mego życia: Kogóż mam się lękać? Gdy nacierają na mnie złoczyńcy, Aby pożreć ciało moje - Są oni moimi wrogami i nieprzyjaciółmi - Potkną się i upadną. Choćby rozbili przeciwko mnie obozy, Nie ulęknie się serce moje, Choćby wojna wybuchła przeciw mnie, Nawet wtedy będę ufał.

I obraz z kamery zgasł…

eronics - 2015-11-07 17:40:27

Kamera ukazała nam postać odzianą w fioletowy płaszcz. Do kamery odwrócona była plecami, lecz widoczne były jej długie, zielone włosy. Wiadomo było kto znajduje się w ciemnym pomieszczeniu. To Joker. Umalowany mężczyzna odwrócił się w stronę obiektywu wskutek czego na titantronie pojawiła się cała jego sylwetka od przodu, tak samo na ekranach teleodbiorników. Wokół niego znajdował się fioletowy dym, a sam zainteresowany podszedł bliżej kamery i uśmiechnięty, zaczął swoją wypowiedź.

Znów się widzimy! Nie muszę o sobie przypominać. Dzień w dzień szukacie mnie... Chcecie dotknąć, wysłuchać bicia mojego serca, jestem dla was jak Bóg. Hahaha! Nie jestem nim. Tak jak wy, jestem człowiekiem. Odnalezionym człowiekiem. Znalazłem sens życia! Wiecie o co mi chodzi? Zło jest kuszące, dlatego większość odrzucamy dobro. Einar, czujesz się samotny? <śmiech> Przed wyjściem na twój zatruty świat, też byłem samotny. Tak! Zrozumiałem, że trzeba być innym, aby cię zauważono. Jakże często, żeby jednemu przypaść do gustu, drugiemu skaczemy do gardła. Jesteś kłamcą Hallvard. Ty nie trafiłeś do prawdziwej rzeczywistości... Nie... Ty sam ją stworzyłeś. Dlatego nikt cię nie słucha. Sądzisz, że opowiadając historie o bogach, którzy nie istnieją, zdobędziesz ich zaufanie? Ja mówię o rzeczach realnych. Tylko mądrzy ludzie umieją płacić za swoje błędy. Głupcy niezdarnie unikają kar, a potem tylko lament i cisza... Twój przyjaciel coś o tym wie... <maniakalny śmiech> Jedna noc, jeden taniec, ty i ja, razem. <Joker zaczyna mówić zmienionym głosem> Hoho! Jokerze.. jesteś posłannikiem piekła z czeluści piekielnych i chcesz zniszczysz świat.. ty zły... <robi poważną minę> Uważasz mnie za szaleńca? Nie szukaj wiatru w polu, gdzie huragan zbiera żniwa. Potwory są w nas, a ja pozwoliłem się mojemu rozwijać. <śmiech> Są takie drzwi, których nie otwierasz i klucze, których nie używasz. Wszystko tłumaczysz zmyśloną historią, a ja mówię ci jaka jest prawda. Prawdziwy świat wygląda inaczej! Dopóki nie powiesz prawdy, kryminalista nadal będzie obecny w tobie i w twoim świecie. Ja dotrzymuje słowa, Einar... Mnie nie da się zabić! Popatrz!

Joker zaczął się śmiać, a po krótkim czasie pstryknął palcami. Obraz z kamery zmienił się. Przeniesiono nas do więzienia. Widzimy celę w której siedzi umalowany mężczyzna. To Joker! Siedzi na ławeczce, a swoją twarz oparł  o własne dłonie. Obok wejścia do celi stoi strażnik, który odwrócony jest do przestępcy plecami. Założone ma ręce na ręce. Wydaje się być pewny siebie. Psychopath rozpoczął swoją grę.

Ziemia utonęła w rozpaczy. Wszystko było jak mydlana bańka. Wystarczyło dotknięcie i pękała. Panie strażniku! Czy pan mnie słyszy?! Wybornie. Wiesz... lubię czasem mówić o rzeczach, które  otwierają nam nowe horyzonty przed oczami, a o których nie mieliśmy pojęcia. Rozumiesz? Przeżyłem dużo w swoim życiu. Najwięcej przeżyłem jednak życia innych. Wiesz... Kiedy sprawiasz, że ludziom przestaje bić serce, poznajesz ich bardziej niż oni sami siebie znali. Wygląda na to, że twoi przyjaciele są teraz we mnie.

Strażnik już nie był tak bardzo nieustępliwy. Odwrócił się twarzą w kierunku złoczyńcy i patrzył mu głęboko w oczy.

Gdzie jest twoja żona? Czyżby się zgubiła?

Strażnik: Skąd wiesz, że moja żona zaginęła?

Życie jest jak dobry, romantyczny film - szybko się kończy.

Wówczas strażnik zdenerwowany do granic wytrzymałości, podszedł bardzo blisko krat. Ze łzami w oczach, chciał, by Supervillain podszedł bliżej. Kiedy to zrobił, Psychopath okazał się jednak szybszy. Złapał bowiem mężczyznę za uniform i przyciągnął do siebie z całej siły wskutek czego, ten uderzył głową o kraty. Potem jeszcze raz i kolejny. Strażnik padł nieprzytomny na glebę, a z jego kieszeni wypadły klucze. Wówczas Joker schylił się po swój cel i z łatwością otworzył drzwi. Był wolny. Policjanci byli przygotowani na ucieczkę geniusza zbrodni. Jeden z nich zaczaił się więc za jedną ze ścian i kiedy Joker szedł przed siebie, funkcjonariusz złapał go i przyłożył pistolet do głowy.

Policjant: Ręce do góry łotrze!

Umalowany mężczyzna zrobił to co nakazał mu funkcjonariusz. Rozpoczął jednak swoją przemowę.

Czyżbyś właśnie osiągnął swój życiowy cel? Brawo! Złapałeś mnie! Moja gra jeszcze się nie skończyła. Dałem słowo, że miasto otrzyma najlepszego kryminalistę, a teraz jestem gdzieś na końcu listy. Wydarzenia, które miały wcześniej miejsce nie pozwolą mi zmienić tego świata. Przez bliskość ze złem przesiąkasz wonią grzechu. Zapragnąłeś tego! Przytuliłeś mnie! Czuję to zimno na skroniach! Tak! Ten przyrząd pozwala mi sądzić, że ten świat mógł już powrócić na dobry tor! Pociągnij za spust, a poznasz mnie jeszcze bardziej. Wniknę do twojego życia jak narkotyk! Każdego dnia będziesz wstawał ze śmiechem na ustach... jak ja! Zabijaj... Ale pamiętaj... Mam dwa życia. To moja gra! Hahaha!

Policjant pociągnął za spust. Strzał nikogo nie zdziwił. W tym zakładzie karnym było to normalne. Kryminalista leżał w kałuży krwi u stóp młodego jeszcze mężczyzny, który zdziwił się, że przez z pozoru głupie słowa zachował się nie tak jak planował. Swoimi rękoma zakrył własne usta. Właśnie zdał sobie sprawę z tego co zrobił. On zabił człowieka! Nagle jakby skamieniał. Jego oczy powiększyły się, a usta były otwarte. Funkcjonariusz wydał z siebie dziwne dźwięki. Kamera zniżyła swój poziom. Widoczne było ostrze noża, które utkwiło w jego żołądku. Po chwili zostało wyciągnięte z dość dużą prędkością. Funkcjonariusz padł na ciało zmarłego przestępcy. Ale kto został sprawcą całego zdarzenia? O mój Boże! Jak to możliwe?!... Więc... kto jest trupem?! To Joker zabił policjanta! Umalowany mężczyzna zaczął śmiać się na cały głos i zaczął wychodzić z budynku z uśmiechem na twarzy. Kiedy opuścił więzienie, z kieszeni wyjął detonator.

Mówimy w tym samym języku, tak samo głośno, nawet z tym samym zamiarem... a mimo to nadal się nie rozumiemy.  Ehh...

Po tych słowach Psychopath nacisnął czerwony przycisk. Budynek obecny kilkanaście metrów za nim wybuchł w powietrze. Wówczas powróciliśmy do miejsca, z którego Joker zwracał się najpierw do Einara.

Człowiek musi mieć w życiu jakąś obsesję. Cokolwiek, co zajmie umysł na tyle długo i intensywnie, aby wewnętrzna pustka nie dawała o sobie zbyt często znać. W przeciwnym razie pojawią się w głowie dwa pytania: „Po co?” i „Dlaczego?”. A od tego momentu, ścieżka prowadzi już tylko w dół.

Na koniec usłyszeliśmy śmiejącego się na głos Jokera, wówczas obraz z kamery znikł.

Skipper - 2015-11-07 23:43:08

Silas Young kroczy za kulisami, powróciwszy dopiero co z przemowy w ringu przed SDW The Longest day, gdy zaczepia go Natalia Siwiec.


Natalia Siwiec
: Silas, właśnie słyszeliśmy twą wypowiedź w ringu. Jak zwykle, ciągle w twych wypowiedziach mowa jest o tym samym: o byciu mężczyzną. Nie sądzisz, że dla fanów to już jest nużące ? Nie uważasz, że inni wrestlerzy nie będą cię traktować poważnie przez to obsesyjne gadanie w kółko o tym samym ?
<Silas ma grymas na twarzy>
Silas Young: Czy ta federacja robi sobie jaja ? Nie dość, że ta baba wciąż tu pracuje, to jeszcze mnie obraża. Daj mi ten mikrofon kobieto <Silas wyrywa jej mikrofon z ręki> i znikaj z moich oczu. Zajmij się czymś pożytecznym. Na przykład ugotuj obiad.
<Natalia zła na Silasa odchodzi. Silas spogląda na kamerę>
Silas Young: Więc tak to waszym zdaniem wygląda ? Nudnie gadam w kółko o tym samym: mężczyzna, mężczyzna, mężczyzna ? Znam takich, jak wy. Przemawia przez was zazdrość. W końcu ujrzeliście prawdziwego mężczyznę i przez swój kompleks, zamiast przyjąć tą prawdę, próbujecie z nią walczyć. Obawiacie się, by wasze kobiety nie poznały kogoś takiego jak ja, bo co sobie wtedy pomyślą o was ? Możecie to sobie nazywać gadaniem w kółko o tym samym. Ja to określam jako nazywanie rzeczy po imieniu. A kiedy wygram pas SDW Extreme champion, nawet nie będę musiał mówić o tym, że jestem jedynym i ostatnim prawdziwym mężczyzną w pro wrestlingu. Sami zaczniecie o tym mówić. Przyznam, że jestem już gotowy na to, by po PPV The Longest day wysłuchiwać od was tego samego setki, a może nawet tysiące razy: "Silas. Ty jesteś mężczyzną w tej federacji. Całe szczęście, że to ty ściągnąłeś pas w Ladder matchu".

Road Dogg - 2015-11-11 23:01:42

https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQhEthxPRKEIiVVOI2-kebh_F9v_lHlttY_ysP5OJs6o4qsYjrLeQ
Kamera pokazuje centrum spowitego nocą Białegostoku, obraz przedstawia główny plac miasta. Powolnym ruchem kamera obraca w tył, okazuje się, że trzymana jest przez Roberta Portera. Mężczyzna siedzi na ławce, na około niego widoczne są puste ćwiartki po wódce. Sam zawodnik ubrany jest w skórzaną kurtkę, reszty jego ubioru nie widać, gdyż kamera skierowana jest mniej więcej na jego twarz.
Pięknie tu, prawda? Taki spokój, cisza - nic tylko wypić coś na rozgrzewkę. Kiedyś ktoś mądry powiedział, że w życiu piękne są tylko chwile, najwidoczniej się pomylił. Życie to cholerny czas w którym poznajemy ludzi, zaczyna nam na nich zależeć, a później oni giną, tak po prostu. Wiem co to znaczy cierpieć, ci ludzie...- w tym kamera przenosi się na idącą obok chłopaka z dziewczyną, nagle kamerzysta podnosi jedną z pustych butelek po czym ciska nią w przechodniów, ci zaś przestraszeni uciekają. - ....Najwyraźniej nie. Widziałem jak samochód, którym jechał mój kumpel wjeżdża na minę, jak na około leżą trupy. Z reszta to nie ważne, życie to chujnia. Tak wiec nie pozostaje nic innego jak tylko iść własna drogą, iść do przodu i nie zatrzymywać się. Pewnie wielu z was zastanawia się co ja robię w federacji, szczerze to sam nie wiem, ale jak się dowiem to na pewno was poinformuję.
W tym momencie obraz z kamery nagle się urwał.

www.modelevb.pun.pl www.freeheadshotteam.pun.pl www.anopheles.pun.pl www.rponline.pun.pl www.fleszdance.pun.pl